Śmierć
w polskiej kulturze ludowej
“Tylko śmierć budzi w człowieku
naprawdę głębokie zainteresowanie.”
[Aleksander Dumas, ojciec]
Dobrawa Cieżak
Śmierć - proces prowadzący do ustania wszelkich funkcji życiowych organizmu w wyniku nieodwracalnego zahamowania reakcji biologicznych w jego komórkach. Rozróżnia się: śmierć fizjologiczną, czyli naturalną, zwykle związaną z podeszłym wiekiem, wywołaną procesami głównie wewnętrznymi, do której doprowadzają stopniowo ilościowe i jakościowe zmiany komórkowe i narządowe, zahamowanie podstawowych procesów metabolicznych ustroju oraz śmierć patologiczną, przedwczesną, spowodowaną procesami chorobowymi ustroju, i nieodwracalnym uszkodzeniem i zaburzeniami czynności ważnych dla życia narządów (mózg, serce, płuca, wątroba, nerki); śmierć może być powolna (agonia do kilku dni) lub nagła, gwałtowna - w ciągu kilku sekund lub minut, najczęściej w następstwie ciężkich uszkodzeń urazowych. Tak o śmierci traktuje Encyklopedia Powszechna. Ale czy śmierć jest tylko i wyłącznie procesem biologicznym? Myślę, że można z całą pewnością powiedzieć, że nie.
Na świecie nie ma chyba kultury, która przechodziłaby obojętnie obok problemu śmierci. Każde plemię, naród, każda kultura ma swój indywidualny sposób oswajania się z nią. Można znaleźć wśród nich także cechy wspólne. Spójrzmy chociażby na rytuały pogrzebowe, obrzędy przejścia, wiarę w życie pozagrobowe. W różnych kulturach moment odejścia z tego świata był odmiennie postrzegany. Często była to chwila doniosła, czasami traktowana jako kolejny etap życia, niekiedy jej nadejście wywoływało strach i niepokój, kiedy indziej była przyjmowana ze spokojem, czy nawet radością, że zmarły nareszcie trafił do lepszego ze światów. A jak podchodzono do tematu śmierci w Polsce? Jak było dawniej? Jak jest obecnie? Postaram się odpowiedzieć na te pytania w niniejszej pracy.
Na samym początku zajmijmy się okresem kiedy w Polsce, czy też raczej na terenach, na których leży dzisiejsza Polska, nie panowała jeszcze religia chrześcijańska. Były to tak zwane czasy pogańskie, okres magicznych obrzędów, świętych gajów i słowiańskiej mitologii. Oczywiście mowa jest tutaj o wiekach VII-IX, kiedy to Słowianie przywędrowali na nasze tereny. Wcześniej żyły między Odrą, a Bugiem plemiona celtyckie, germańskie. Były także inne kultury, np. amfor kulistych, pucharów lejkowatych. Ale zajmijmy się czasami pierwszych Słowian, naszych przodków. Z tamtego okresu nie zachowały się oczywiście żadne przekazy dotyczące rytuałów związanych ze śmiercią, możemy jednak poznać pewne zwyczaje na podstawie pochówków, jakie były sporządzane, przedmiotów znajdujących się w grobach, a także z późniejszych, średniowiecznych tekstów - przede wszystkim tych potępiających pogańskie zwyczaje.
Istotną sprawą dotyczącą ówczesnego postrzegania śmierci było współistnienie żywych i zmarłych ludzi i ich wzajemne relacje. Wierzono, że człowiek, który zmarł może zarówno pomagać bliskim, których pozostawił, ale może także stanowić poważne zagrożenie. W tym miejscu należy wspomnieć chociażby o znanym wszystkim, za sprawą Adama Mickiewicza, obrzędzie dziadów, odprawianym na wschodzie. Podobne rytuały były rozpowszechnione w słowiańskim świecie, gdyż wierzono, że uczty sporządzane dla zmarłych, mają ich udobruchać, przebłagać by pomagali, a nie przeszkadzali w życiu swoich rodzin. Ludzie rozróżniali świat i zaświaty. I te dwa ,,miejsca” musiały ze sobą współżyć. Było to coś naturalnego. Coś, czego przejawy były spotykane na każdym kroku. I trzeba było jakoś sobie z tym radzić, w czym pomagały ówczesne wierzenia, obrzędy - kultura.
Dla Słowian ogromne znaczenie miała natura, która była ściśle powiązana z ich wierzeniami. Zwracali oni szczególną uwagę na cykle przyrody - cykle dobowe, miesięczne (księżycowe), roczne. Co za ty idzie, człowiek jako element natury również posiadał swój własny cykl - rodził się, dojrzewał, żył i umierał. A potem odradzał się na nowo, tak jak wszystko w przyrodzie. Nie mam tutaj na myśli wiary w reinkarnację - po prostu po śmierci następował kolejny etap, kolejne życie, ale tym razem już w zaświatach. Śmierć była zatem łączona z nocą, ciemnością, a także z zimą. Podobnie jak nastanie nocy, czy ustąpienie zimy była uznawana za moment przejścia - dla ówczesnych ludzi moment bardzo niebezpieczny. A niebezpieczny dlatego, że niósł ze sobą nową jakość, stan, wierzono, że gdy nie zachowa się wtedy wyjątkowej ostrożności, można nawet zginąć. Dlatego ze sferą śmierci - oddzielenia się duszy od ciała - wiązały się różnorakie rytuały. W późniejszych latach te stare wierzenia zostały oczywiście wyparte przez obrzędy chrześcijańskie. Trzeba jednak zaznaczyć, że nie wszystkie. Poganie nie byli przekonani do nowej religii, a nawet gdy już ją przyjęli, obok nowych zwyczajów, dalej praktykowali stare obrządki. W końcu duchowieństwo zaakceptowało część dawnych rytuałów, niektóre nawet zaadaptowali na potrzeby chrześcijaństwa, nadając im całkiem nowe znaczenie.
Zacznijmy zatem od tego, jak w ówczesnym świecie postrzegano ciężko chorych, umierających ludzi. Religia Słowian wywodzi się z tradycji indoeuropejskiej i tak samo jak w niej rytuały dzielą się na solenne i domowe. Ogólnie rzecz biorąc, oprócz tego, że w obydwu przypadkach główną rolę odgrywali mężczyźni, rytuały solenne były publiczne i oparte na swoistej liturgii. Rytuały domowe dotyczyły natomiast mniejszej liczby osób. Jednym z takich rytuałów było właśnie przygotowanie do śmierci i pogrzeb. Za dobrą śmierć - zarówno wśród pogan, jak i chrześcijan - uważano taką, która była oczekiwana, śmierć w domu, wśród bliskich. Śmierć naturalną. Przed śmiercią należało zakończyć wszystkie ziemskie sprawy, by nie nękać z zaświatów swoich bliskich. Dlatego właśnie strach wzbudzały duchy ludzi zmarłych tragicznie lub śmiercią samobójczą, ludzi, którzy nie wypełnili pełnego cyklu życia: nie ochrzczone dzieci, panny, kawalerowie, zmarli nagle np. od pioruna, topielcy... Nawet zwłoki takich osób traktowano w sposób szczególny, ale o tym w dalszej części pracy. Osoby takie demonizowano i wierzono, że mogą sprowadzić na żyjących nieszczęście. ,,Miejsce naznaczone piętnem śmierci, zwłaszcza niespodziewanej, nagłej, niezgodnej z biologicznym rytmem ludzkiego życia, było skalane, stawało się często siedliskiem złych mocy i destrukcyjnych sił. Wierzono, że dusza jeszcze długo po zgonie i pochówku błąka się w miejscu śmierci oraz wszędzie tam, gdzie choć przez chwilę przebywały zwłoki, zwłaszcza jeżeli zgon nastąpił poza usankcjonowaną przez tradycję przestrzenią, jak np. własny dom. Szczególnie bano się samobójców, ofiar nieszczęśliwych wypadków, zabójstw i epidemii, a także poległych w bitwach. Miejsca czyjegoś zgonu w terenie oznaczano zwykle krzyżem lub kapliczką i unikano ich. Skalane śmiercią miejsca przyciągały nieszczęścia, których efektem był często kolejny zgon. Na Podtatrzu i w Beskidach Zachodnich nigdy nie budowano tam domu, budynku gospodarskiego, szałasu. W rejonie Babiej Góry zakaz przebywania w pobliżu miejsca śmierci dotyczył zwłaszcza kobiet ciężarnych, wierzono bowiem, że może to doprowadzić do poronienia lub urodzenia martwego potomka.”
Wierzono, że nadchodzącą śmierć można przewidzieć. Przeważnie zajmowali się tym nieliczni ludzie. Przekazy ludowe mówią nam o osobach, które potrafiły dokładnie przepowiedzieć datę śmierci. Byli to różnego rodzaju znachorzy, zielarze, później także osoby wyjątkowo pobożne, a w Karpatach bacowie, postrzegani jako żyjący za pan brat z zaświatami. Przepowiadali oni mający nastąpić w danym domu zgon, na podstawie specjalnych znaków to poprzedzających, takich jak np. cień na ścianie, często pozbawiony głowy, duch przyjmujący postać przyszłego zmarłego, ukazujący się jego przyjaciołom, dużą rolę w przepowiedniach odgrywały również zwierzęta, uważane za predysponowane do odczuwania bliskiej obecności śmierci (gdyż pochodzą z „innego świata") np. łasica przebiegająca drogę, kura piejąca jak kogut, czarna owca, nagły wiatr, niezwykłe odgłosy, mętna woda w studni w czasie pogody oraz niecodzienne zdarzenia, a wśród nich zatrzymanie się zegara, rozbicie lustra, spadnięcie świętego obrazu ze ściany, nagłe zgaśnięcie światła, pohukiwanie sowy, wycie psa, niespokojne zachowanie koni i bydła, trzaskanie w kominie, stukanie, pęknięcie szyby, urwanie się wagi od zegara, koń, który grzebie kopytami albo odwraca łeb w określonym kierunku, kret ryjący pod oknem chorego wróży mu niechybną śmierć, sowa, kruk, puszczyk, puchacz (wszystkie są aktywne nocą i z tej racji nabrały określonych, złowieszczych konotacji).
Znane są także praktyki przyciągające śmierć - np. wylewanie prania w piątek- oraz praktyki poznania kto umrze w najbliższym czasie - kształty cyny wlanej do wody, kryształki lodu z misy pozostawionej na dachu w Trzech Króli, obserwowanie przyszłych zmarłych którzy chadzają po cmentarzu w noc św. Marka lub Wszystkich Świętych.
Według wierzeń ludowych, w przeddzień mającego nastąpić zgonu, do chorej lub starej osoby miała przyjść sama Śmierć. Mogła Ona wejść niepostrzeżenie - przez komin, dziurkę od klucza lub szparę - albo się ujawnić trzykrotnym pukaniem w okno i wołaniem chorego po imieniu. Istniały różne wyobrażenia samego momentu przebywania Śmierci w pokoju umierającej osoby. Według jednego z nich Śmierć od razu zadawała cios, zabijając chorą lub starą osobę. Inne przekazy mówią, że wierzono, iż ma znaczenie, po której stronie łóżka stanie przybyła Śmierć. Jeśli usadowi się przy nogach, człowiek będzie długo chorował, ale przeżyje i dotrwa późnej starości, jeżeli natomiast stanie w okolicach głowy chorego - nie ma już dla niego ratunku. Samego imienia ,,Śmierć” w wielu rejonach Polski nie używano, było ono swego rodzaju tabu. Zastępowano je innymi imionami: w Wielkopolsce była zwana Kasią, na Mazowszu - Basią, w Małopolsce - Zosią. Samego momentu śmierci jednak się nie bano. Mowa tu oczywiście o śmierci naturalnej. Strach przed nieoczekiwanym zgonem był jednak ogromny. Niepokojem napawała ludzi możliwość śmierci przedwczesnej, w wypadku. Szczególnie nasiliło się to w okresie gdy całą Europę nękały epidemie. ,,Na naszych ziemiach zarazy z lat 1773, 1775, 1782, 1784, 1788 pochłonęły ogromną liczbę ofiar. Podobnie było w czasie epidemii, która wybuchła w archidiecezji krakowskiej w połowie XIX wieku.” Był to okres, kiedy życie ludzkie jawiło się jako wyjątkowo kruche. Wszechobecny był także lament, który słychać było zarówno w wioskach jak i na dworach. Zaczęto tworzyć nawet dzieła pisane o tematyce kruchości życia i niepewności godziny śmierci. Wśród elit popularny stał się melancholijny sposób bycia, rozmyślanie o bólu istnienia. Z jednej strony można dostrzec ówczesna panikę czy też smutek i nostalgię, z drugiej chęć życia, zabawy i wykorzystania każdej chwili na sprawienie sobie przyjemności. Wzrosło wówczas także zainteresowanie cielesnością. Z tamtego okresu pozostało wiele opisów oraz obrazów ciała, także obrazu trupa w różnych stadiach rozkładu i ze wszystkimi jego szczegółami (w sztuce był to obraz tzw. transi).
W czasach chrześcijańskich zwykle najbliższe otoczenie decydowało o wezwaniu księdza do umierającego członka rodziny. Praktykowano jednak dalej stare wierzenia dotyczące momentu śmierci. Za ważną sprawę uważano chociażby jej datę. ,,…Korzystnymi dniami na umieranie były: uroczystość przewodnika dusz - św. Michała Archanioła (29 września), św. Barbary (4 grudnia) - patronki "dobrej" śmierci, Wniebowstąpienie Pańskie (data ruchoma) oraz święta Matki Bożej Gromnicznej (2 lutego - Oczyszczenie Matki Bożej i Ofiarowanie Pana Jezusa w świątyni jerozolimskiej), a także Matki Bożej Zielnej (Wniebowzięcie - 15 sierpnia), kiedy to Najświętsza Panna osobiście odprowadzała dusze prosto do nieba. Korzystnie było też umrzeć w dniu swojego patrona lub w dniu urodzin.” Dużą wagę przywiązywano też do przygotowania umierającego do samego momentu zgonu. Ubierano go w specjalną ,,śmiertelną” koszulę, do ręki wkładano gromnicę (to już oczywiście zwyczaj chrześcijański). Ostatnim słowom umierającego przypisywano proroczą moc, wierzono, że jeśli w swoich ostatnich chwilach dał on jakieś polecenia, należy je wypełnić, gdyż ma to zapewnić żyjącym bliskim spokój i szczęście. ,,…Gdy człowiek nie mógł skonać, kładziono go na gołej ziemi i wyciągano mu spod głowy poduszkę w przekonaniu, że gest ten pomoże duszy w opuszczeniu tego świata.” Chrześcijanie oczywiście zachowywali się odmiennie niż poganie: rodzina i sąsiedzi byli stale obecni przy umierającej osobie. Momentowi zgonu towarzyszyła także modlitwa o lekką śmierć i pokój duszy. W późniejszym okresie umierającemu towarzyszył również ksiądz lub zakonnik, czasami także lekarz. Dominowało uczucie spokoju i skupienia. Spisywany był także testament, w którym ciężko chory zapisywał swoje dobra doczesne Kościołowi lub ubogim, aby zapewnić sobie spokój duszy i prostą drogę do nieba. Testament w imieniu umierającego sporządzał ksiądz, potem zastąpił go notariusz. W końcu całkiem zrezygnowano z testamentów, na rzecz zamawiania, jeszcze za życia, mszy za duszę, by ta odeszła w spokoju na łono Abrahama.
Nastał w końcu moment, gdy śmierć zabrała chorego czy też starego człowieka. Co wówczas robiono? Dla Słowian było to wydarzenie ważne nie tylko dla jego rodziny, ale i dla całej społeczności, w której żył. Ważne dlatego, że był to czas ,,przejścia”, czyli chaosu. Czas niebezpieczny dla całej wspólnoty, reorganizujący jej życie. Samemu zmarłemu trzeba było pomóc w przedostaniu się w zaświaty. Dopiero co zmarłego kładziono na ubitej ziemi i głośno wołano go po imieniu, potrząsano nim lub lamentowano nad jego ciałem, ponieważ wierzono, że dźwięki mogą mu ułatwić ,,przejście”.
Powszechna była wiara w to, iż zwłoki nie są do końca martwe. Rodzina zmarłego dysponowała środkami, by to sprawdzić: służyły temu takie zabiegi jak na przykład rozsypywanie mąki. Dusza jednak nie od razu oddala się od ciała — stoi obok, po prawej stronie, póki nie pogrzebie się ciała. Dusza, przebywająca w człowieku, miała opuścić ciało dopiero w trzy dni po śmierci, a zachowanie ludzi przebywających przy zmarłym w tym okresie było niezwykle istotne. Czas ten nabywał wręcz sakralnego charakteru (w późniejszych latach przyjął się nawet zwyczaj zatrzymania zegara, w chwili, gdy ktoś w domu umarł). Zwykle wokół zmarłego wykonywano wszelkie czynności związane z toaletą. Chociaż na podstawie istniejących przekazów, trzeba przyznać, że nie zawsze było to regułą. Obmycie ciała miało oczywiście charakter higieniczny, ale także, co ważne, magiczny. Woda miała wśród Słowian bardzo ważne znaczenie - chroniła przed złymi mocami, mogła obmywać z wszelkich zmaz. Była też jednak czasem utożsamiana z nieszczęściem, dawała schronienie duchom topielców, pełnym złości, które w akcie zemsty miały wabić i wciągać żywych w wiry wodne. Należało zadbać zarówno o ciało, jak i duszę zmarłego. Zwłoki umieszczano najczęściej w centralnym miejscu, na środku izby. Ubierano je w specjalny strój, zwany śmiertelną koszulą. Zwykle był to ten sam ubiór, który zmarła osoba miała na sobie w dniu swojego ślubu. Zdarzało się też, że żona szyła mężowi koszulę z obrusu, który był na stole podczas wesela. Zmarłych przedwcześnie kawalerów i panny przywdziewano w strój, który był przygotowany na ich ożenek, czy zamążpójście. Ubierano także obuwie, by zmarły mógł spokojnie iść drogą w zaświaty. Wyzwoleniu duszy z ciała miały pomóc także pewne rytuały związane z magią Alkmeny - robienie otworów, otwieranie okien - chociaż na podstawie rozmów z moją rodziną z Podhala, dowiedziałam się, że na tych terenach było (i jest) raczej odwrotnie, w domu zmarłego należy wszystko pozamykać, zasłonić okna itp.
Od momentu śmierci do dnia pochówku nie wykonywano żadnych prac w obejściu i w polu, by nie skrzywdzić przebywającej jeszcze w okolicach domu duszy oraz nie narazić dobytku i plonów, którym zmarły mógł w jakiś sposób zaszkodzić. Aż do początku XX wieku w wielu wsiach kobiety piekły w domu zmarłego pieczywo, które rozwożono wozem po miejscowości i rozdawano ubogim. Wierzono, że to nieboszczyk rozdawał część przeznaczonego mu chleba, którego nie zdążył zjeść na Ziemi, prosząc tym samym częstowanych w specyficzny sposób o modlitwę.Warto wspomnieć, że w Czechach, w niektórych regionach, panował podobny zwyczaj, polegający na tym, że pieczono specjalne ciasto nazywane dušičkami, które ofiarowywano żebrakom i wędrowcom. Przy zmarłym często pozostawiano jedzenie i picie, gdyż nieboszczyk nie był przecież całkiem martwy i mógł mieć ziemskie potrzeby. Dusza, która według ówczesnych wierzeń przez trzy dni pozostawała w domu, blisko ciała, była otoczona szczególną troską. Wierzono nawet, że może ona istnieć pod postacią muchy lub innego owada. Dlatego nie należało palić w domu ognia, zamiatać kurzu, pozostawiać odsłoniętych naczyń z wodą lub luster by przypadkowo nie ,,zabić” błąkającej się w izbie duszy. W pomieszczeniu gdzie leżał zmarły nie wolno było wykonywać żadnych czynności, zabronione było również spanie w niedalekiej odległości od zwłok. W czasach chrześcijańskich, zaopatrywano nieboszczyka w różaniec, należący do niego modlitewnik lub święte obrazki. Wierzono także, że przed duszą zmarłego rozciąga się długa, zawiła i ciemna droga, w związku z czym dawano mu do ręki gromnicę. Do niedawna zachował się zwyczaj zapalania świecy w domu nawet wtedy, gdy ktoś bliski umrze poza nim, na przykład w szpitalu. Dom, w którego izbie spoczywał nieboszczyk naznaczano chorągiewką na dachu lub światłem płonącym w oknie.
Do powszechnych zwyczajów należało także zawiadamianie o śmierci rodziny, znajomych, a nawet bydła, koni, a nawet pszczół należących do zmarłego. W końcu przyjął się zwyczaj ,,dzwonienia na śmierć”, czyli używania dzwonów z kaplicy czy kościoła by oznajmić społeczności śmierć sąsiada czy kogoś z rodziny. Ważne miejsce zajmowało także żałobne czuwanie przy zmarłym, połączone z modlitwami, często także z tańcami i śpiewami krytykowanymi przez chrześcijańskich duchownych. W końcu rodzina zamawiała trumnę u miejscowego stolarza. Znane są też z przekazów przypadki starszych osób, które przez długie lata przechowywały na strychu gotową trumnę i potrzebne na ostatnią drogę wyposażenie. W dniu pogrzebu dom żałoby odwiedzali sąsiedzi, by pożegnać się ze zmarłym. Po trzech dniach można było rozpocząć ceremonie pogrzebowe. Ułożone w trumnie ciało wynoszono z domu. Ciało zawsze musiało być zwrócone nogami ku drzwiom. Wyprowadzając zwłoki należało chlusnąć wodą, aby przed zmarłym droga się oczyściła. Później zwyczaj ten przerodził się w kropienie po trumnie wodą święconą. Przechodząc przez drzwi domu należało trzykrotnie uderzyć trumną o próg domu, by dusza więcej tam nie powracała - jest to wyraźny gest dotyczący granicy. W domach, w których zamykano wszelkie drzwi i okna, można, a nawet trzeba było je otworzyć, by dusza udała się za ciałem. Po wyjściu z domu ,,…pochód pogrzebowy zatrzymywał się obok kapliczki lub krzyża, na granicy wsi - to było miejsce pożegnania zmarłego z wioskową wspólnotą”, nie zatrzymywano się natomiast w okolicach pól uprawnych i pastwisk, ponieważ wierzono, że każdy kontakt ze zmarłym przyniesie nieurodzaj lub wywoła pomór. W wiekach późniejszych narodził się zwyczaj wystawiania nieboszczyka na widok publiczny, aby mogła go ,,obejrzeć” nie tylko rodzina, ale i cała społeczność - było to spowodowane nagłym zainteresowaniem śmiercią i zwłokami. W XV wieku przygotowania do pogrzebu wydłużyły się, co uniemożliwiło pokazanie trupa tłumowi. W celu zaspokojenia pragnienia możliwości oglądania zwłok tworzono podobnego do zmarłego manekina, odziewano go w szaty zmarłego i obnoszono po mieście. W następnych dziesięcioleciach podejście do tematu śmierci znowu uległo zmianie. Ceremonię pogrzebową na powrót skrócono i uspokojono. Zwłoki były poddane toalecie, przybrane w całun, ciało wystawiane było już nie w kościele czy na powietrzu lecz w domu. Kondukt żałobny był ostatnim wyjściem zmarłego z domu, niesiono należące do niego rekwizyty, rodzina ubrana była, na znak żałoby, w długie czarne szaty. Nabożeństwo żałobne w kościele nie zawsze jednak było odprawiane nad ciałem zmarłego. Zwykli ludzie wieśniacy nie przywiązywali wagi do tego by ciało musiało być podczas nabożeństwa w kościele. Sama ceremonia była urozmaicona w zależności od pozycji zmarłego - mogła trwać nawet trzy dni. Nabożeństwa ważnych osobistości były bogate w śpiewy i modlitwy, trumna ułożona na katafalku, była przyozdobiona specjalnymi tkaninami i kwiatami, a także stojącymi po bokach świecami i pochodniami i leżącymi emblematami rodziny zmarłego.
Zajmijmy się teraz samym pogrzebem, czyli najważniejszym momentem ceremonii. ,,Wiejskie pogrzeby miały zawsze swojego mistrza ceremonii. Trudniąca się tym osoba znała wszystkie niezbędne obrzędy i zwyczaje […] Była to często profesja rodzinna, przechodząca z pokolenia na pokolenie.” Co do obrzędów pogrzebowych Słowian - były one ściśle związane z drzewami i lasem, który był miejscem świętym, chociaż uważanym także za
miejsce opozycyjne do bezpiecznego i ciepłego domostwa. ,,Kosmas, opisując obrzędy związane z pochówkiem, wspomina o pogrzebach „.. które odbywały się w lasach i na polach, i korowody, które odprawiali podług pogańskiego zwyczaju, na dwóch i trzech rozstajnych drogach jakby dla spokoju duszy. Także i bezbożne igry, które wyprawiali nad swoimi zmarłymi tańcząc z nałożonymi na twarz maskami i wywołując cienie zmarłych”. Były to jednak praktyki potępiane później zarówno przez Kościół katolicki jak i protestancki. Celem odprawienia słowiańskiego pogrzebu było wprowadzenie na powrót ładu, w świecie chaosu spowodowanego przez śmierć. Zmarły miał spokojnie trafić w zaświaty, natomiast jego krewni i znajomi mieli z powrotem wrócić do swych codziennych zajęć i obowiązków. Chrześcijaństwo skrytykowało wiele dawnych zwyczajów dotyczących pogrzebu - obchodzenie grobu dookoła, wyrywanie włosów i kaleczenie twarzy przez kobiety, sypanie piachem - co jednak w końcu zostało przejęte i do dziś jest praktykowane jako sypanie przez księdza ziemi na trumnę. W ogóle zwyczaj dotyczący rzucania na trumnę piachu, czy ziemi, miał na celu wyznaczenie momentu ,,przejścia”, pożegnania się zmarłego z żywymi. Ziemia oczywiście ogólnie rzecz biorąc miała ogromne znaczenie: ,,…w kulturze ludowej wierzono, że ziemia wzięta z mogił może sprawić, że marnieć będą owoce rosnące na podsypanym nią drzewie. Nieczystość ziemi z grobu miała mieć także moc unicestwiania żywych - rozsypywanie ziemi przed nowożeńcami sprowadza na nich choroby lub śmierć. Ale przecież z drugiej strony obszar grobu i cmentarza były uważane za święte…” Powszechnym zwyczajem było urządzanie po pogrzebie uczty, poczęstunku dla rodziny i znajomych zmarłego. Stypy często były urządzane w karczmach i wyglądały jak suto zakrapiana alkoholem libacja. Początkowo miała to być uczta dla zmarłego, którego dusza pozostaje jeszcze ciągle wśród żywych - pozostawiało się dla niego nawet nakrycie z jedzeniem. Stypa stała się w pewnym momencie pośrednią formą między zwyczajami chrześcijańskimi i pogańskimi - ksiądz po posiłku oczyszczał dom, zamiatając go i mówiąc ,,dusze skoroście zjadły i wypiły, uchodźcie, uchodźcie”
W średniowieczu raczej nie bano się śmierci - pojmowano ją jako spokojny sen, oddawanie ducha Bogu, uwolnienie od ziemskich, cielesnych nieszczęść. Rytuały pogrzebowe skłaniały się coraz bardziej do praktyk chrześcijańskiego pochówku. Większą wagę przywiązywano do pogrzebów osób wyświęconych lub związanych z Kościołem - odprawiano msze za spokój ich dusz, przysługiwało im prawo do grobowca w kościele lub w jego obrębie. Inni ludzie nie mogli być chowani w tych świętych miejscach. Cmentarze początkowo były naznaczane zbiorowym krzyżem w formie pylonu, w XI w. pojawiły się stojące zaokrąglone kamienie nagrobne, zdobione geometrycznymi wzorami lub wizerunkami zwierząt, w XII i XIII w. kamienne płytki z wyrytym oplecionym krzyżem, czasem też bloki z ciosanego kamienia, pale lub krzyże. Rozprzestrzeniły się także tak zwane latarnie umarłych, w formie kolumny, domku lub budy z płonącym ogniem - nie wiadomo czy miały na celu oświecanie drogi zmarłym, ochronę przed nimi czy też miały ,,przypominać przechodzącym o obowiązku modlitwy za dusze cierpiące w czyśćcu, zwłaszcza za dusze ludzi, którzy odeszli z tego świata w wyniku nagłej śmierci, bez pojednania się z Bogiem.” Później cmentarze czy ossuaria były nawet włączane do miast i otaczane murem. Miejsca cmentarne stały się także miejscami handlu i innych form życia społeczności ludzkich. Zbiorowe mogiły były zastępowane przez
rodzinne grobowce lub indywidualne nagrobki, czasem przedstawiające postać zmarłego, siedzącego klęczącego lub spoczywającego na śmiertelnym łożu. Co do cmentarzy wiejskich ,,…na mogile najczęściej umieszczano drewniany krzyż, niekiedy z tabliczką informacyjną, czasem sadzono też na grobie kwiaty. Jeszcze do połowy XX wieku większość wiejskich cmentarzy miała głównie groby ziemne. Nieliczne kamienne pomniki znaczyły miejsca spoczynku duchownych i miejscowej inteligencji. Nierzadko pasł się tu żywy inwentarz należący do grabarza, a mieszkańcy porządkowali i dekorowali mogiły dopiero na uroczystość Wszystkich Świętych i Dzień Zaduszny. Cmentarze małopolskie zamieniały się wtedy w barwne bajkowe ogrody, gdyż groby stroiły wieńce z choiny i papierowych kwiatów robionych przez miejscowe kobiety, kupowanych na targach i jarmarkach […] Większość wiejskich cmentarzy otaczały niewysokie murki z polnych kamieni, a nierzadko żywopłoty z tarniny, która jako roślina kłująca posiadała zdolność zatrzymywania wszystkiego co złe, a więc także duchów, strzyg i upiorów. Przy cmentarzach wznosiły się z reguły niewielkie budyneczki - kostnice, gdzie na pogrzeb oczekiwały zwłoki, których z różnych przyczyn nie przetrzymywano w domu.” Do dziś umieszcza się także jakiś znak na miejscu tragicznych, śmiertelnych zdarzeń. Zwykle tam gdzie miał miejsce wypadek drogowy, katastrofa kolejowa czy lotnicza stawia się krzyż lub pamiątkową tablicę. Podobnie ma się rzecz z miejscami śmiertelnych wypadków w kopalniach, w górach. W szczególny sposób dotyczy to sytuacji gdy nie odnaleziono ciała ofiary. Tworzy się wówczas symboliczną mogiłę, nad którą często modli się rodzina zmarłego. Jak widać człowiek po śmierci musi nadal mieć "swoje miejsce na ziemi", bez względu na to, jaki los spotkał jego doczesne szczątki. Jednak według wierzeń niedługo po pogrzebie (kilka dni lub tygodni) dusza nie całkiem odchodziła z miejsca, w którym żył zmarły. Dlatego na grób nosiło się pożywienie, kwiaty lub po prostu odwiedzało zmarłego. ,,Zmarli zatem to nie tyle czyste duchy, co raczej dusze ucieleśnione. W kulturze ludowej dusza ma wszelkie cechy zmarłego człowieka…”
Właściwie wśród Słowian pojęcia dusza (duša) i duch (duchъ) najprawdopodobniej traktowano zamiennie. Ich znaczenie jest niejasne, ale możliwe, że znaczyły życie, warunkowane przez oddech lub świadomość czy też widmo. Wierzono w to, że istnieją duchy życzliwe, pomagające żyjącym oraz duchy wrogie - upiory z ciemną lub czerwoną skórą, gęstym owłosieniem, niewielkim wzrostem, stopami zwierzęcymi lub ptasimi. Dręczyły one ludzi wysysaniem krwi lub mleka, zjadaniem wnętrzności, duszeniem, straszeniem. Co ciekawe mogły także człowieka zagłaskać lub załaskotać na śmierć. W średniowiecznych wyobrażeniach dusze obierały sobie ciała zwierząt, ptaków. Zwykle jednak przybierały postać ludzkiej zjawy - czasami niewidzialnej dla żyjących, często jednak ukazującej się. Dusze takie ,,żyły” na cmentarzach, rozstajach dróg, na drzewach, w górach a także w domach - w rogu izby, pod progiem, w drzwiach, w zawiasach. Kontakty jakie zmarli utrzymują z żywymi zdominowane były przez poszukiwanie miejsca spoczynku, spłacanie długów, naprawienie win. Zmarli mieli się interesować rodziną, domem. Chrześcijaństwo odbiegło od tego sposobu pojmowania dusz - zaczęło nazywać ich świętymi, do których należy się modlić inaczej mogą nie być dla żyjących życzliwi. Religia ta ukazała także nowy sposób patrzenia na śmierć - z jednej strony śmierć fizyczną, kończącą nasze ziemskie życie, a także drugą śmierć - pogrążającą nas w cudownej wieczności lub straszliwej nicości. Według chrześcijan istnieje tylko niebo, które nie jest miejscem dokładnie określonym - utożsamia się je z łąką, ogrodem lub pałacem czy niebieskim dworem - droga do niego to wąski tunel czy drabina którą kroczy się ku światłu. Drugie istniejące miejsce do którego może trafić dusz jest piekło - miejsce hałaśliwe, płonące ogniem, miejsce okrutnych tortur. Dusza trafia do nieba bądź do piekła po odbyciu Sądu Ostatecznego (prócz męczenników których gwałtowna śmierć od razu prowadzi do raju). Dusze kładzione są na wadze którą trzymać ma św. Michał i sądzone wedle ilości popełnionych grzechów. W XIII wieku do obrazu nieba i piekła doszło jeszcze trzecie miejsce - Czyściec, w którym mają przebywać dusze, które nie odprawiły jeszcze pokuty.
Zatrzymajmy się teraz na chwilę przy tym, jak wyobrażano sobie dawniej Śmierć na terytorium Polski. Miała ona zwykle postać materialną, na południu nazywano ją Śmiercią, Śmiertką, Śmiertecką, Kostuchą, a nawet Jadwigą. Była traktowana na równi z innymi nadprzyrodzonymi istotami: Panem Bogiem, świętymi, diabłem. Postrzegano ją jako niechcianą sąsiadkę, którą i tak kiedyś trzeba będzie wpuścić do domostwa. Aby nie przywołać śmierci niepotrzebnie ludzie zachowywali się cicho przechodząc koło cmentarza, nie wypowiadali jej imienia (mówili o śmierci: Ona, Kostucha, Koścista, Biała, Chuda). Wierzono, że Śmierć przebywa w niebie, a na ziemi ma tymczasową siedzibę na cmentarzu, w spróchniałym drzewie (wierzbie, olszy). W zaświatach żyje jak normalna kobieta, ma gospodarstwo, dom, w którym przebywa wtedy, kiedy dobrze wypełni powierzone sobie zadania. W zależności od regionu wierzono, że istnieje wiele różnych Śmierci i na ziemi każda ma swój teren wyznaczony przez Pana Boga lub, że jest jedna Śmierć, która sprawuje swój urząd na całej ziemi (na Podtatrzu). Śmierć przebywająca chwilowo na ziemi przybierała postać zwierzęcia (np. kruka, kota, psa, gęsi, białej wrony), wiechcia siana, widma, słupa dymu, światełka. Najczęściej jednak wyobrażano ją sobie jako starą, chudą kobietę, kulawą, zgarbioną, kościstą, o głębokich oczodołach i dużych żółtych zębach, nienaturalnie lekką. Czasem była także wyobrażana jako kościotrup. Ubrana miała być w poszarzałą odzież, płachtę lub białe szaty. Chodziła boso, w ręku trzymała kosę, którą czasem się podpierała, czasem jej atrybutem był sierp, nóż, młotek czy oścień. Zwykle szybko, w milczeniu się poruszała. Nie gardziła rozmową, poczęstunkiem i zaproszeniem na wesele czy chrzciny. Miała też podobno ludzkie zachowania: prała, piła, odczuwała gorąco i zimno, ale nie jadła i nie spała. ,,Na Podhalu widziano Śmierć pod […] postacią trzech posępnych, chudych kobiet. A nieraz mogła też „wcielić się" w postać Żyda, Księdza, Młodej Dziewczyny czy Czarnego Anioła […] Dość rzadko widziana jest jako ubrana w czarny surdut albo frak, bywa że z cylindrem na głowie - wtedy przybiera postać nie kobiecą, lecz męską. W podaniach śląskich śmierć przybiera postać skurczonego staruszka, który chodzi po domach i prosi o jałmużnę, a kto jej nie odmówi ma zapewnione długie życie.”
O Śmierci powstało także wiele legend. Trudno dzisiaj rozstrzygnąć gdzie powstały, ale wiele z nich przyjęło się w polskim folklorze. ,,Według jednej z nich pewnego razu Śmierć, poruszona płaczem gromadki dzieci, których matkę kazano jej zabrać z tego świata, nie wypełniła otrzymanego polecenia, prosząc Pana Jezusa o cofnięcie rozkazu. Ten kazał jej wydobyć z dna morza kamień i rozgryźć go. We wnętrzu kamienia znajdował się maleńki robak. Zdumionej Śmierci wyjaśnił, że jako Osoba Wszechwiedząca od dawna wiedział o istnieniu robaka, tym bardziej więc znany jest mu los dzieci, nad którymi po odejściu matki roztoczy opiekę. Skarcona Kostucha musiała wrócić na ziemię i wypełnić polecenie.” Inna legenda opowiada o matce, która uprosiła Śmierć, by nie zabierała jej synka. Ta postawiła jednak warunek: matka miała udać się z nią do jaskini i po tej wizycie sama podjąć decyzję o odejściu dziecka. Tam zaś paliła się niezliczona liczba świec, a każda z nich oznaczała ludzkie życie. Świeca chłopca była tylko nieco nadpalona, ale matka w jej płomieniu ujrzała straszną przyszłość swojego syna, pełną ludzkiego cierpienia, przekleństw i łez. W efekcie matka sama zgasiła świecę, przepraszając Boga, że zwątpiła w Jego wyrok. Bardzo znana jest także podhalańska, sabałowa legenda o tym, jak pewien człowiek podstępem przekonał Śmierć, by weszła do butelki, dzbana, końskiej kości lub otworu w pniu drzewa, przez który będzie mogła zobaczyć wszystkich ludzi, których ma zabrać. Gdy ta znalazła się w środku, zatkał otwór przygotowanym kołkiem. Przez wiele lat ludzie nie umierali, a kiedy wreszcie sprawca miał dosyć życia i wypuścił Śmierć, ta powetowała sobie lata bezczynności. W ten sposób tłumaczono pojawienie się epidemii, moru.
Pewne wizerunki Śmierci przetrwały w polskim folklorze po dziś dzień. W Małopolsce można Kostuchę spotkać w bożonarodzeniowym okresie, w grupach kolędniczych. Kłóci się wtedy z Diabłem, wypowiada śmieszne lub refleksyjne kwestie, zaczerpnięte najprawdopodobniej jeszcze ze starych misteriów religijnych. Do niedawna na Podhalu można było także na wiosnę, a dokładnie w czwartą niedzielę Wielkiego Postu, zobaczyć grupy chodzące ze Śmiertką po wsiach i miasteczkach. Kukłę ubraną w całun lub kobiece szaty i nadzianą na drąg obnosiły najczęściej dziewczęta. Śpiewały przy tym albo recytowały humorystyczne teksty o śmierci, a także oracje o zbliżającej się śmierci Chrystusa:
Sła Śmiertecka z miasta,
Pan Jezus do miasta.
Dziewconta jom nosom,
O jajecka prosom.
Za jajecko dziękujomy,
Zdrowia, scęścia winsujomy.
Zebyście tu długo zyli
A po Śmierci w Niebie byli,
Tak to Boze daj!
Pod koniec dnia dziewczęta wynosiły Śmiertkę poza granice wsi i wrzucały do rzeki lub paliły. Potem szybko biegły do domu, a gdy któraś się potknęła i upadła, miała umrzeć w ciągu najbliższego roku. Topienie (lub palenie) kukły (Śmierci, Judasza lub Marzanny) jest echem chrześcijańskiego niszczenia pogańskich bożków, zaś noszenie ,,Śmierci” po ludzkich domostwach ma przypominać o zbawieniu po zgonie. Tradycja ta sięga jednak najprawdopodobniej czasów przedchrześcijańskich i wiąże się z magicznymi obrzędami w obliczu wiosennego przesilenia - rytualnym niszczeniem zimy - śmierci i przywoływaniem wiosny - życia.
Śmierć była i jest także jednym z podstawowych symboli występujących w snach. Odczytywało się ją i odczytuje na różne sposoby. Ma oznaczać kres pewnego okresu w życiu i zapowiedź zbliżających się istotnych zmian, podjęcie radykalnej decyzji i szczęśliwe życie. Przywoływanie śmierci wróży znalezienie się na językach plotkarek, gdy widzi się śmierć, grozi człowiekowi nędza i bankructwo, śmierć rodziców lub przyjaciela zapowiada małżeństwo lub chrzest. Śmierć kogoś bliskiego mówi, że stale i niepotrzebnie lękamy się swoich wrogów, natomiast śmierć widziana we śnie przez nieżonatych wróży zacne i dobre małżeństwo. Ściskanie śmierci we śnie zapowiada długi żywot, szamotanie się z nią to niebezpieczna wróżba. Śmierć we śnie chorego to ostrzeżenie przed nieszczęściami i niebezpieczeństwami lub ostrzeżenie, że trzeba bardziej uważać przy zawieraniu nowych transakcji czy interesów, sen taki może także wróżyć wyzdrowienie lub stratę dziecka albo kogoś bliskiego z otoczenia.
Śmierć była, jest i z całą pewnością można powiedzieć, że będzie obecna w polskiej kulturze ludowej. Podejście do niej zmieniło się w XIX i XX wieku wraz z rozwojem medycyny i nauk empirycznych. Zgon i zwłoki badano za pomocą ,,szkiełka i oka” i wiele dawnych tradycji i rytuałów uległo zanikowi. Umieranie stało się intymne, przestano angażować w nie całą społeczność. Śmierć jest raczej rozpatrywana w aspekcie biologicznym. Nie zanikły jednak oczywiście wierzenia i obrzędy chrześcijańskie (np. ostatnie namaszczenie, wiatyk) i te, które chrześcijaństwo przejęło od pogan (np. skrapianie trumny wodą, rzucanie na nią ziemi). Zachowały się też rytuały czysto pogańskie, słowiańskie (np. zasłanianie luster, okien, stukanie trumną o próg, wynoszenie ciała nogami w stronę drzwi).
Podsumowując chciałabym przytoczyć słowa księdza Marka Dziewieckiego, które moim zdaniem idealnie oddają dzisiejsze postrzeganie śmierci i potrzebę zachowania dawnych, ludowych rytuałów:
,,…Rytuały i obrzędy żałobne coraz częściej traktowane są jako zbędna tradycja, która odchodzi w zapomnienie. Tymczasem dla procesu przezwyciężania bólu związanego ze stratą i żałobą niezwykle cenne są takie rytuały i obrzędy, jak: pogrzeb i jego przygotowanie, osobiste pożegnanie ze zmarłym, spotkanie rodziny i przyjaciół po pogrzebie, okres oficjalnej żałoby, zachowanie pamiątek, a także świadome przeżywanie kolejnych rocznic śmierci. Gdy któraś z bliskich nam osób umiera i zostaje pochowana bez naszego udziału, wtedy w dłuższej perspektywie cierpimy jeszcze bardziej, gdyż zaczynamy dotkliwie odczuwać fakt, że nie pożegnaliśmy się ze zmarłym…”
Bibliografia:
Ks. Marek Dziewiecki; Śmierć, żałoba, życie; ze strony: http://www.opoka.org.pl/biblioteka/T/TS/smierc_zaloba_zycie.html
Aleksander Gieysztor; Mitologia Słowian; Warszawa 1982, s. 218
Urszula Janicka-Krzywda; Dobra kuma Śmierć; ze strony: http://miasta.gazeta.pl/krakow/1,95299,5983636,Dobra_kuma_Smierc.html?as=4&ias=4&startsz=x
Malwina Krakus i Marta Lempa; Wierzenia ludowe na terenach Czech; ze strony: http://www.koloslawistow.pl.tl/Wierzenia-ludowe-Czech.htm?PHPSESSID=a988081822f68293242a20d2f7802c69
Michel Vovelle; Śmierć w cywilizacji Zachodu od roku 1300 po współczesność; wydaw. Słowo, obraz terytoria; 2008
Anna Zadrożyńska; Światy, zaświaty - o tradycji świętowań w Polsce; Warszawa 2001
Joanna Żak-Bucholc; Śmierć w polskiej kulturze ludowej; ze strony: http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,1882
Hasło śmierć; [w:] Encyklopedia PWN; ze strony http://encyklopedia.pwn.pl/haslo.php?id=4010188
Informacje o śmierci z senników, ze stron:
http://www.senniczek.biz/Smierc,1412.html;
http://www.sny.com.pl/smierc;
http://sen-sennik.pl/sennik-smierc-2/
Hasło „śmierć” ze strony www.encyklopedia.pwn.pl
Malwina Krakus i Marta Lempa, Wierzenia ludowe na terenach Czech, ze strony www.koloslawistow.pl.tl
cyt. Urszula Janicka-Krzywda, Dobra kuma Śmierć, ze strony http://miasta.gazeta.pl/krakow/
Urszula Janicka-Krzywda, Dobra kuma Śmierć, ze strony http://miasta.gazeta.pl/krakow/
Michel Vovelle, Śmierć w cywilizacji Zachodu od roku 1300 po współczesność
Urszula Janicka-Krzywda, Dobra kuma Śmierć, ze strony http://miasta.gazeta.pl/krakow/
Joanna Żak-Bucholc, Śmierć w polskiej kulturze ludowej , ze strony www.racjonalista.pl
Michel Vovelle, Śmierć w cywilizacji Zachodu od roku 1300 po współczesność
Urszula Janicka-Krzywda, Dobra kuma Śmierć, ze strony http://miasta.gazeta.pl/krakow/
Joanna Żak-Bucholc, Śmierć w polskiej kulturze ludowej , ze strony www.racjonalista.pl
cyt. Urszula Janicka-Krzywda, Dobra kuma Śmierć, ze strony http://miasta.gazeta.pl/krakow/
cyt. Urszula Janicka-Krzywda, Dobra kuma Śmierć, ze strony http://miasta.gazeta.pl/krakow/
Tamże
Michel Vovelle, Śmierć w cywilizacji Zachodu od roku 1300 po współczesność
Tamże
Joanna Żak-Bucholc, Śmierć w polskiej kulturze ludowej , ze strony www.racjonalista.pl
Malwina Krakus i Marta Lempa, Wierzenia ludowe na terenach Czech, ze strony www.koloslawistow.pl.tl
Urszula Janicka-Krzywda, Dobra kuma Śmierć, ze strony http://miasta.gazeta.pl/krakow/
Malwina Krakus i Marta Lempa, Wierzenia ludowe na terenach Czech, ze strony www.koloslawistow.pl.tl
Michel Vovelle, Śmierć w cywilizacji Zachodu od roku 1300 po współczesność
Urszula Janicka-Krzywda, Dobra kuma Śmierć, ze strony http://miasta.gazeta.pl/krakow/
Joanna Żak-Bucholc, Śmierć w polskiej kulturze ludowej , ze strony www.racjonalista.pl
Urszula Janicka-Krzywda, Dobra kuma Śmierć, ze strony http://miasta.gazeta.pl/krakow/
Michel Vovelle, Śmierć w cywilizacji Zachodu od roku 1300 po współczesność
Urszula Janicka-Krzywda, Dobra kuma Śmierć, ze strony http://miasta.gazeta.pl/krakow/
Malwina Krakus i Marta Lempa, Wierzenia ludowe na terenach Czech, ze strony www.koloslawistow.pl.tl
A. Gieysztor , Mitologia Słowian, Warszawa 1982, s. 218
Joanna Żak-Bucholc, Śmierć w polskiej kulturze ludowej , ze strony www.racjonalista.pl
Michel Vovelle, Śmierć w cywilizacji Zachodu od roku 1300 po współczesność
cyt. Urszula Janicka-Krzywda, Dobra kuma Śmierć, ze strony http://miasta.gazeta.pl/krakow/
Tamże
cyt. Urszula Janicka-Krzywda, Dobra kuma Śmierć, ze strony http://miasta.gazeta.pl/krakow/
cyt. Joanna Żak-Bucholc, Śmierć w polskiej kulturze ludowej , ze strony www.racjonalista.pl
Malwina Krakus i Marta Lempa, Wierzenia ludowe na terenach Czech, ze strony www.koloslawistow.pl.tl
cyt. Joanna Żak-Bucholc, Śmierć w polskiej kulturze ludowej , ze strony www.racjonalista.pl
cyt. Urszula Janicka-Krzywda, Dobra kuma Śmierć, ze strony http://miasta.gazeta.pl/krakow/
Tamże
Tamże
Informacje ze strony www.senniczek.biz
Ks. Marek Dziewiecki, Śmierć, żałoba, życie, ze strony www.opoka.org.pl