Hollis, Filozofia



KRÓTKO i WĘZŁOWATO



Martin Hollis

' ' ->



FILOZOFIA



przekład Andrzej Walkowski





1998



  1. Zdziwienie, paradoks i wizja

Czy gdzieś jeszcze we wszechświecie istnieje świadome ży­cie? Pytanie jest stare, choć stawiano je z różnych powodów.

Ostatnio nabrało naukowego charakteru - i doskonale, bo, nauka rzeczywiście może dostarczyć odpowiedzi. Postawili­śmy stopę na Księżycu, posłaliśmy sondy na inne planety. Mamy radio-teleskopy i komputery, które wspomagają na­sze ograniczone możliwości. Nie jesteśmy przez to bliżsi od­powiedzi przeczącej, tj. że nigdzie we wszechświecie nie ma świadomego życia - za to wzrastają nasze szansę, że trafimy na jego ślady. Przed wiedzą, niewiedzą i ciekawością nauko­wców staje wyzwanie techniczne.

Ciekawość filozofa skupia się na czym innym. Zatrzymaj­cie się na chwilę i zastanówcie nad pytaniem wyjściowym. Trochę przypomina ono pytanie, czy pod górą lodową kryje się złoto, ale tylko trochę - rozpoznamy bowiem złoto, gdy na nie trafimy. Gdyby sonda kosmiczna przesłała nam zdję­cia pozdrawiających nas radośnie niebieskich Wenusjan, byłoby to jak znalezienie złota. Jednak pojęcie „świadome życie" obejmuje całą gamę możliwości i gdy się nad tym za­stanowić, nie znamy jego granic. Przecież nawet ziemskich

organizmów biologowie nie są w stanie podzielić na świado­me i nieświadome, z kolei badania nad sztuczną inteligencją rokują nadzieje na układy świadome, które niespecjalnie będą żywe. Nie ma właściwie nic wyjątkowego, jak poucza fantastyka naukowa, w dwojgu oczu, głowie, trzydziestu metrach przewodu pokarmowego i przeciwstawnych kciu­kach. Gdzieś pomiędzy biologią i informatyką leży nie spe­netrowane pole, o którym lepiej na razie nie przesądzać. Na­ukowa niewiedza to tylko jeden z powodów, dla których brakuje nam pewności, co podpada pod „świadome życie".

Każde pytanie ma jakiś cel, a pytanie o „świadome życie" pojawiło się wcześniej niż technologiczna ciekawość najno­wszej nauki. Chodziło między innymi o to, jak wpisać ludzką świadomość w szerzej rozumiany ład czy porządek rzeczy. Zaduma nad nieznanym kosmosem jest tak stara jak widok gwiazd u wylotu jaskini - zaduma nad tym, co ł jak się tam w górze porusza i dlaczego akurat tak zostało to przez bogów pomyślane. Z tej zadumy rodzi się problem świado­mości jako takiej oraz poczucie ładu wewnętrznego, który pozostaje w zagadkowym stosunku do ładu na zewnątrz. Człowiek nosi w sobie świat odmienny od potocznego świa­ta zmysłów i nie ma płynnego przejścia z jednego świata do drugiego. To samo dotyczy, przynajmniej do pewnego stop­nia, zwierząt. One także kierują się zmysłami, sprytem, działają celowo i żyją we wspólnocie. Może nawet miewają sny. A mimo to nie utrwalają przeszłości wierszem, nie wy­patrują nadchodzącej śmierci ani nie zastanawiają się, co ich po niej czeka. To ogromna różnica. Niewykluczone, że kie­dyś okaże się tylko dużą różnicą stopnia. Póki co jednak -w przeciwieństwie do zwierząt - widzimy różnicę między światem wewnętrznym a zewnętrznym, mamy poczucie ist­nienia jaźni odrębnej od doświadczenia, która nieustannie wymyka się naszemu poznaniu.

Nie tylko po to więc ludzkość od dawna stara się zrozu­mieć przyrodę, aby życie było łatwiejsze i przyjemniejsze.

Nasza własna, ludzka natura także stanowi dla nas wyzwa­nie. Żyjemy w pewien sposób na zbiegu dwóch światów: wewnętrznego i zewnętrznego, jako istoty cielesne i ducho­we zarazem, poddane prawom natury, a mimo to kierujące własnym postępowaniem. Jesteśmy częścią porządku przy­rody, a jednocześnie poza nim; ład, który dostrzegamy, tak naprawdę narzucamy światu, by uczynić go zrozumiałym dla nas. Od dawna nie daje to ludziom spokoju (zresztą niesłusznie, jak postaramy się dalej pokazać), toteż od razu zaczęto się zastanawiać, czy tylko ludziom. Czy istnieje gdzieś jeszcze we wszechświecie świadome życie takie jak nasze?

Warto podkreślić, że w gruncie rzeczy jest to pytanie pra­ktyczne. Moja uwaga, że odpowiedź leży obecnie w zasięgu nauki, mogła sugerować, że przeciwstawiam współczesne podejście praktyczne starożytnym spekulacjom. Cóż jednak bardziej praktycznego niż próba odkrycia, jak żyć, a tym sa­mym, jak zbudowany jest wszechświat. Bowiem pytając, jak żyć, pytamy tak naprawdę o to, co można by w życiu zmie­nić. To z kolei zależy od istoty ludzkiej natury oraz przygod­nego czasu i miejsca. Ludzie na przykład mają rozmaite pra­gnienia, które raz to prowadzą do zgodnego życia w pokoju, to znowu do zatargów i kłótni. Bywamy skorzy do miłości i współczucia, ale także do zazdrości, nienawiści i złej woli. Różnie to wygląda w zależności od czasu i miejsca. Porównaj­my na przykład kodeks honorowy dawnej Japonii z indy­widualizmem w nowoczesnej gospodarce rynkowej, albo porywy agresji klasycznych Spartan z pokojowym usposo­bieniem Kwakrów. Niektóre pragnienia są tak trwałe, jak in­stynkt macierzyński, inne zaś ulotne, jak moda na deskorol-ki. Wielce praktyczna byłaby wiedza, z których pragnień można w sprzyjających warunkach zrezygnować, które zaś należą do istoty człowieka, gdyż albo nie sposób się od nich uwolnić, albo oznaczałoby to wyzbycie się człowieczeństwa. To jeszcze jeden powód, by się zastanowić, czy gdzieś jesz-



8

9


cze istnieje świadome życie. Nawet spekulacje skłaniają do podziału na stałe i zmienne składniki natury ludzkiej.

Istnieje różnica między pytaniem „praktycznym" w sen­sie: technicznie rozstrzygalnym, i „praktycznym" w sensie: wpływającym na sposób życia. Pytanie, czy istnieje Bóg, jest praktyczne w tym drugim sensie. Nie jest jednak praktycz­ne w sensie pierwszym, toteż nie chciałbym tych sensów po­mieszać. Niemniej wcale nie uważam, żeby dało się je jasno oddzielić. Z jednej strony, jeżeli przystępując do poszuki­wania życia, mamy budować radio-teleskopy, to musimy przecież zdecydować, czego szukamy. Z drugiej strony, na tyle mało wiemy o naturze świadomości tu na Ziemi, że świeże, nawet jeżeli kłopotliwe, dane pomogłyby zrozumieć informacje, którymi już dysponujemy. Analogicznie, ekspe­rymenty z płodami w probówkach są w stanie zrewidować nasze przekonania na temat rozwoju komórkowego i natury osoby. Konstruowanie teorii (czyli rozumienie doświadcze­nia) opiera się w równym stopniu na danych, co na rozumie­niu, toteż nie ma sensu podział na rozumienie naukowe i moralne. Później będę odróżniał „wiedzieć więcej" od „wiedzieć lepiej", póki co jednak zajmijmy się zdziwieniem i ciekawością, z których bierze początek filozofia, bo to im przecież poświęcony jest ten pierwszy rozdział. Nie stano­wią osobliwej przypadłości osobliwych istot zwanych „filo­zofami". To właśnie ciekawość i zdziwienie sprawiają, że myśląca osoba zaczyna szukać porządku, który zadośćuczy­niłby nauce i moralności. Dlatego rozpocząłem od pytania, w którym myślenie teoretyczne łączy sens techniczny z sen­sem moralnym.

Gzy gdzieś jeszcze we wszechświecie istnieje świadome życie? Ustalilibyśmy odpowiedź, gdyby udało nam się zna­leźć poza Alpha Centauri istoty identyczne jak my. Pytanie jest jednak co najmniej nieprecyzyjne, nie bardzo bowiem wiadomo, do jakiego stopnia „świadome życie" może się od nas różnić. Precyzję można by zyskać, ściśle definiując termi-

ny „świadomy" i „życie". Nie w tym jednak rzecz, żeby je zdefiniować wedle naszego widzimisię, nie chcemy bowiem wykluczać, że odkrycia w kosmosie pomogą nam owo świa­dome życie lepiej zrozumieć. Nieścisłość w jakimś stopniu odzwierciedla nasze kłopoty z naturą świadomości. A to już jest zastanawiające, gdyż od wieków ludzie - sami przecież będąc świadomi - mogli prowadzić badania nad sobą. Zatem jest to pytanie innego rodzaju - nie pytamy o fakty ani o słowa, lecz mówiąc ogólnikowo, o to jak należy myśleć. Py­tania tego właśnie rodzaju, zrodzone ze zdziwienia, ale szu­kające ładu w świecie faktów, są, jak sądzę, charakterystycz­ne dla filozofii. Czytelnik, który wytrwał do tego miejsca, in­tuicyjnie zrozumie, co mam na myśli, gdyż przyciągnęła go do tej książki jego własna filozoficzna ciekawość. Intuicja jednak nie wystarczy w dalszych rozdziałach, dlatego przed­stawię teraz pokrótce różnicę między pytaniami do­mkniętymi, a otwartymi, które dostarczają nowych bodźców do zdobywania wiedzy lub, mówiąc górnolotnie, mądrości.

PYTANIA DOMKNIĘTE

Czy mieszkają na Wenus niebieskie ludki? To pytanie jest domknięte, gdyż wiadomo, jak można by je rozstrzygnąć. Jeżeli wciąż nie mamy odpowiedzi, to przynajmniej wiemy, jak ją uzyskać. Nie byłoby może to łatwe, gdyby okazało się, że wiemy o Wenus zbyt mało. Potrzebowalibyśmy lepszych paliw, metali czy narzędzi, by gruntownie przeszukać teren, a to mogłoby kosztować nas więcej niż chcielibyśmy wydać. Mimo to kwestie techniczne i stopień naszej dociekliwości nie przeszkadzają byśmy rozumieli, w czym rzecz. Pytanie dotyczy faktu i wiemy, jak je rozstrzygnąć.

W skrajnym przypadku na pytanie domknięte znamy już odpowiedź. Dziecko pyta, czyje jest to cętkowane jajo i



1O

II


w odpowiedzi słyszy „drozda". Uczeń pyta o datę ogłoszenia Wielkiej Karty Wolności i dostaje prawidłową odpowiedź lub pyta o coś trudniejszego i wówczas radzi się mu, by zaj­rzał do biblioteki. Pytania te czerpią odpowiedzi z zasobów informacji i nie ma w nich nic tajemniczego. To tak jakby przetrząsnąć kartoteki pamięci komputera. Nazwijmy takie pytania całkowicie domkniętymi.

Trudniejsze pytania szybko zaczynają wyczerpywać ist­niejący zasób informacji. Ile wynosi 29,317 x 82,401,379? Może nikt akurat przedtem o to nie pytał, więc żadna z kar­totek nie będzie zawierała gotowej odpowiedzi. Od czego jednak mamy technikę, która w krótkim czasie pozwoli uzu­pełnić naszą niewiedzę. Gdybyśmy tylko chcieli, mogliby­śmy, zbrojni w nią, ustalić nieskończenie wiele faktów. Py­tania są prawie całkowicie domknięte także tam, gdzie dys­ponujemy techniką.

Szybko się jednak okaże, że istniejące techniki nie nadążają za pytaniami o fakty. Czy istnieją niebieskie ludzi­ki w Alpha Centauri? Tak daleko nie sięgamy. Możemy po­wiedzieć, że na gruncie dostępnego nam świadectwa empi­rycznego jest to mało prawdopodobne. Sonda kosmiczna zdolna rozstrzygnąć pytanie pozostaje w sferze fantastyki naukowej. Ale z drugiej strony, to także jest bezpośrednie pytanie o fakty. Potrzebny jest jedynie dostatecznie potęż­ny statek, który doleciałby na tyle daleko, aby rozstrzygnąć, która z dwu jasno określonych możliwości naprawdę zacho­dzi i w zasadzie wiemy, co trzeba, aby taki statek zbudować. Także to pytanie można więc uznać za domknięte.

Zwracam uwagę na niepozorny zwrot „w zasadzie". Syg- k nalizuje on, że granice „kwestii faktów" zaczynają się roz­mywać. Czy istnieją niebieskie ludki na tyle daleko we wszechświecie, że dotarcie do nich zabrałoby nam milion lat? Nie jest jasne, czy wiemy, jak się o tym przekonać. „W zasadzie" dostatecznie długa podróż dostatecznie szybkim statkiem załatwiłaby sprawę. Podobnie wystarczyłby „w za-

sadzie" statek o napędzie hiperprzestrzennym, który prze­skoczyłby punkty leżące po drodze do celu. Ale nie są to dla nas możliwości całkiem realne, choć z drugiej strony, wydaje się, że sama odległość nie zmienia postaci rzeczy. Skoro kwestią faktu jest, czy pod podłogą mieszkają krasnoludki, powinno być także kwestią faktu, czy krasnoludki miesz­kają na końcu sąsiedniej galaktyki. „W zasadzie" jest to py­tanie tego samego rodzaju. Powiedzmy, że jest domknięte, choć nie całkowicie domknięte. Nie jest całkowicie do­mknięte, ponieważ nie mamy jeszcze ani samej odpowiedzi, ani techniki, która dałaby nam odpowiedź. Domknięte jest wszakże, ponieważ (ujmując rzecz z grubsza na razie) potra­fimy podać warunki prawdziwości lub fałszywości hipotez o niebieskich ludzikach.

Następujące porównanie ze sporządzaniem mapy po­może nam uniknąć zamętu. Do obcego kraju przyjeżdża kartograf z czystą kartką papieru. W miarę jak prowadzi ba­dania stopniowo nanosi na kartkę dane na temat kraju. W zamierzchłych czasach mogło być równie trudno badać świat, jak obecnie badać gwiazdy. Kartograf mógł przecież nie wiedzieć, jak zaznaczyć zakrzywienie ziemi, ba mógł nawet wierzyć, że ziemia jest płaska. Niemniej krajobraz w zasadzie cały czas tam był i na niego czekał. Góry miały taką a taką wysokość, rzeki taką a taką długość, smoki albo były, albo ich nie było. Problem kartografa był dokładnie określony: jak odtworzyć rzeczy takimi, jakimi są. Obraz ten wymownie oddaje naturę wielu zagadnień życia co­dziennego i nauki. Pasuje nie tylko do sprawdzania, jak się rzeczy mają, lecz także do rozstrzygania, jak się miały lub będą się miały. Historycy, na przykład, nie mogą podró­żować w czasie, a jednak zazwyczaj traktujemy ich także jak autorów map, których prace przetrwają lub odejdą w za­pomnienie w zależności od tego, czy wiernie czy nie opi­sują przeszłość. Jest to obraz świata niezależnego od tego, co na jego temat sądzimy, jego własności zaś są ostatecz-



12

13


0x08 graphic
nym i obiektywnym kryterium prawdy dla naszych przeko­nań. Pytania są domknięte, gdyż tylko taki obraz świata jest zrozumiały.

PYTANIA OTWARTE

?

Obraz jednak rzadziej i w mniejszym stopniu bywa zrozu­miały niż można by się spodziewać. Gzy istnieje gdzieś jesz­cze we wszechświecie świadome życie? Niebieskie ludziki byłyby dobrym przykładem, ale, jak zauważyliśmy, „świa­dome życie" jest pojęciem dużo szerszym i jak tu zdecydo­wać, co pod nie podpada. Załóżmy, iż z mapy Alpha Centauri odczytamy, że: „Tu spotkasz gazowe prostopadłościany" i wzbogacimy tę wiedzę o wszystkie możliwe obserwacje ich zachowania. To wciąż może być mało, żeby rozstrzygnąć, czy są to formy życia, a w dodatku - czy świadome. Wydaje się, że coś się nam podczas tworzenia mapy wymyka.

Oczywiście można się bronić, że pytanie jest źle postawio­ne. To tak, jakby kazać kartografowi pozaznaczać wszystkie uskoki terenu, nie mówiąc mu, co uznać za uskok lub nawet, co słowo „uskok" znaczy. Naturalnie taki błąd jest możliwy i w efekcie marnowalibyśmy tylko czas. Można się spierać na przykład, czy satelita znajdujący się stale nad Nebraską okrąża Ziemię. Okrąża o tyle, że obiega matematyczny środek ziemi; nie okrąża w tym sensie, że nie istnieje tor jego ruchu wzglę­dem powierzchni ziemi. Która odpowiedź jest prawidłowa? Tak naprawdę nie ma to żadnego znaczenia, gdyż stawką są nasze preferencje wobec takiego czy innego użycia czasownika „okrążać". Przykład ten celowo jest trywialny i nie da się uogó­lnić. Stawka rośnie w przypadku pytań o zakres terminu „świa­dome życie". Jeżeli przykład z gazowymi prostopadłościanami był mało przekonujący, można spróbować z ludzkim płodem w sporach o aborcję. To prawda, że jest to spór natury moralnej

14

i przez to może wydać się wyjątkowy, ale wciąż pozostaje pytanie, w jakich kategoriach myśleć o płodzie.

Pojawia się nowy czynnik - kraj, który ma zostać spene­trowany, stał się zależny od naszego myślenia. Oczywiście, pytanie, czy istnieją góry zawsze było zależne od naszego ro­zumienia terminu „góra", nie do tego jednak zmierzam. Mount Everest pozostałby górą, nawet gdybyśmy przestali Ho tak nazywać. Czy będziemy, czy nie będziemy nazywali 3000 metrowego wzniesienia górą nic to nie zmieni w kraj­obrazie. A jednak wiele pojęć nie funkcjonuje jak etykiety. Pojęcia przedostają się do sposobu naszego postrzegania za­nim zaczniemy interpretować i wyjaśniać. Faktycznie, w sa­mym postrzeganiu często już interpretujemy i wyjaśniamy. Oto, co łączy pozornie niespójne interpretacje wyjściowego pytania. Podróże w przestrzeni, jak wspomniałem, mogłyby zmienić nasze wyobrażenie o przestrzeni i o nas samych. Ka­żda z interpretacji mogłaby zrewolucjonizować nasz sposób myślenia o tym, co jest, tak że zdalibyśmy sobie sprawę naj­pierw z mapy, następnie ze sposobów tworzenia mapy, w końcu nas samych, którzy mapę tworzymy. Zamiast dosta­rczać nowych rozstrzygnięć w ramach schematu myślenia, mogłyby one dokonać przesunięcia samego schematu. Od­powiedzi na pytania domknięte, jakkolwiek trudne i ważne, powiększają jedynie zasób wiadomości. Pytania otwarte sta­nowią zagrożenie dla reguł, na podstawie których decyduje­my się na takie, a nie inne przekonania.

Łatwiej może zrozumiemy to rozróżnienie, gdy sięgnie­my do historii. Rozważmy zatem pytanie o życie wśród gwiazd w szerszym kontekście historycznym. W astronomii chrześcijańskiej Ziemia - nieruchoma, umieszczona pośród koncentrycznych kryształowych sfer Księżyca, Słońca, pla­net i nieruchomych gwiazd - znajdowała się pośrodku nie­bios. Sfery obracały się ruchem wiecznym wokół Ziemi i je­dynie w obrębie sfery Księżyca coś się zmieniało lub ginęło. Kosmologia ta łączyła się z zastanym poglądem na życie na

15


0x08 graphic
ziemi w ramach chrześcijańskiego schematu myślenia. Ra­zem uwikłane były w pogląd na ludzką naturę. Człowiek, ja­ko stworzony z wolną wolą i zdolną do grzechu duszą, był w Kosmosie jedyny w swoim rodzaju. Fizycznie i duchowo znajdował się w centrum boskiego planu. Fizycznie, bo Zie­mia stanowiła dosłowny środek rzeczy. Duchowo, bo tylko ze względu na niego Bóg nie stworzył w pełni automatycz­nego wszechświata, w którym nie byłoby miejsca na wybór pomiędzy dobrem, a złem.

Oba aspekty tej antropocentrycznej tajemnicy - cielesny i duchowy - łączyły się ze sobą. W ramach tego schematu myślenia nie na miejscu było pytanie, czy gdzieś jeszcze ist­nieje świadome życie. Założywszy, że układ pojęciowy był niekwestionowalny, odpowiedź oczywiście brzmiała: „Nie". Zabawiać się myślą o innych bytach świadomych czy też o innych Ogrodach Edenu, a nawet o innych Ukrzyżowa-niach zupełnie nie miało sensu. Odpowiedź na pytanie do­mknięte była określona. A jednak ciekawość nie dawała spo­koju.

Tak naprawdę schemat myślenia był chwiejny zarówno pod rosnącym naciskiem religijnym, jak i naukowym. Tar­cia, które doprowadziły do reformacji podważyły tradycyjny autorytet Kościoła katolickiego i, tym samym, jego władzę nad utrzymaniem pytań domkniętymi. Astronomowie za­częli upierać się przy nowej mapie niebios, usuwając ziemię ze środka i, jak ktoś później się wyraził, tłukąc kryształowe sfery jak okna. Rewolucyjne i otwarte teraz pytanie, czy ist­nieje gdzieś jeszcze świadome życie, nabrało sensu wówczas, gdy pojawił się świeży układ pojęciowy. Proces przebiegał stopniowo i pośród dyskusji. W sumie był niebezpieczny -heretycy żywcem płonęli na stosie. Nowoczesna mapa nieba i ziemi przybrała obecny kształt dopiero w szesnastym i sie­demnastym wieku. Współcześnie bez dreszczu strachu zda­jemy sobie sprawę, że nasza ziemia jest jednym z satelit w niewielkim układzie słonecznym o szerokości zaledwie

16

7350 milionów mil, objętym średniej wielkości galaktyką 100 bilionów gwiazd i należącej do sieci galaktyk, której krańce są nieosiągalne dla naszych najwspanialszych teleskopów. Możemy przyjąć, że ludzkość trwa zaledwie jedno łyknięcie astronomicznego zegara. Zatem mamy schemat myślenia dla naszego pytania.

Oglądając się wstecz dostrzegamy, jak pytanie domknię­te przechodzi w otwarte, a następnie w ramach nowego układu pojęciowego zaczyna się znowu domykać. Nie do­mknęło się jednak zupełnie. Nie nalegamy już dłużej na umieszczenie ludzkiego życia w centrum teorii wiążącej na­ukę z religią. Wciąż jednak nie rozumiemy natury świado­mego życia. Nasz własny schemat myślenia jest z kolei wy­stawiony na korektę przyszłego doświadczenia. Zarazem jednakże, jak każdy schemat myślenia, kieruje doświadcze­niem. Oto kłopotliwa zależność.

Rozróżnienie między pytaniami stawianymi w ramach układu pojęciowego i pytaniami, które kwestionują układ pojęciowy, nie wyłoni się samo. Możemy je z powodzeniem wprowadzić, porównując różne kultury w czasie (historycz­nie) lub miejscu (antropologicznie). Utajona trudność ujaw­nia się wówczas, gdy rozróżnienie usiłujemy odnieść do na­szych własnych pytań. Uwikłani jesteśmy we własne sposo­by myślenia. Aby postawić pytania otwarte, musimy dopu­ścić myśl, że nasze własne sposoby myślenia są błędne. W tego rodzaju ciekawości tkwi element paradoksu.

PARADOKS

Piszę o schemacie myślenia, jak gdyby zawsze stanowił spój­ny, zupełny i uporządkowany zbiór ogólnych przekonań i re­guł interpretacji doświadczenia. Gdyby rzeczywiście tak było, trudno by zrozumieć, jak schematy mogą się zmieniać. Niewątpliwie w jakimś stopniu jest prawdą, że ustępują

!7


przed ogniem, mieczem, prochem i kulą. Dostosowują się także do zmian w materialnym życiu, w rozkładzie ekono­micznych sił produkcji, w technologii. Jednak takie naciski nie wyjaśniają (przynajmniej nie do końca), jak ludzie mogą dojść do przekonania, że ich myślenie jest błędne. Popycha ich do tego, jak postaram się was przekonać, paradoks,

„Paradoksalny" często znaczy tyle, co „dziwaczny" lub „zaskakujący". Paradoksalnym nazywamy fakt, że słonie boją się myszy lub że języki prymitywne bywają bardziej złożone od języków rozwiniętych. Element paradoksu obja­wia się w tym, że fakty te nas zaskakują. Jednak potoczne paradoksy znajdują zazwyczaj całkowite wyjaśnienie, tracąc tym samym zdolność zakwestionowania schematu myśle­nia. Na przykład, kiedy poruszeni troską o polepszenie sta­nu higieny publicznej Wiktorianie, oczyścili wodę pitną, na­tychmiast stwierdzili ku swemu zdumieniu wzrost zachoro­wań na gruźlicę płuc, zabójczą chorobę znaną lepiej jako su­choty. Okazało się paradoksalne, że lepsza higiena zabija. Nie był to zbieg okoliczności. Wyjaśnienie było następu­jące: z chwilą oczyszczenia wody ludzie zaczęli rzadziej pić mleko. W tym czasie połowa krów chorowała na gruźlicę by­dlęcą. Gruźlica bydlęca jest dla ludzi groźna, ale nie śmiertel­na, za to uodparnia przeciw gruźlicy płucnej. Osłabła zatem osłona dostarczana z mlekiem. Paradoks w takim razie zni­knął, przynosząc nową wiedzę, i to bez obalania zasad higie­ny. Nie wszystkie paradoksy wywołują tak wąsko zakrojone zmiany.

Paradoks, ujmując rzecz formalnie, jest parą stwierdzeń, z których każde posiada dobre racje, choć oba nie mogą być prawdziwe. Łatwiej zrozumieć to będzie na figlarnym przykładzie. Przyjrzyjmy się zatem głośnemu i uporczywe­mu paradoksowi.

Rys. l przedstawia 15 filozofów, pogrążonych w roz­trząsaniu pewnej głębokiej zagadki istnienia. Jeżeli roze­tniecie obrazek wzdłuż linii kropkowanych i przestawicie

części, otrzymacie rys. 2. To nie żaden hokus-pokus: wszy­li kić kawałki są te same, co łatwo można sprawdzić na kse­rokopii za pomocą nożyczek. A jednak z 15 filozofów zostało w tajemniczy sposób tylko 14. Dobre racje stoją zatem za-równo za stwierdzeniem, że jeden z filozofów zniknął, jak i że nikt nie zniknął. Ponieważ:

(1) było 15 filozofów,

oraz (2) jest 14 filozofów, wnioskujemy (3) jeden filozof zniknął,

a także:

(1) było 15 filozofów,

oraz (2') nic nie zostało do obrazka dodane ani z niego odjęte,

wnioskujemy (3') nikt nie zniknął.

Nie ma wątpliwości co do (1), (2) czy (2'), a mimo to (3) i (31) nie mogą jednocześnie być prawdziwe. Tak się przy­najmniej wydaje. Więcej nie zdradzę, żeby nie psuć zabawy (zachęcam do samodzielnego rozstrzygnięcia, który filozof zniknął) -ważne, że przykład ten dostatecznie jasno uwyda­tnia logikę paradoksu.

Przyjrzyjmy się teraz trudniejszemu przykładowi. Idea ludzkiej wolności jest źródłem starych i płodnych parado­ksów.

Jeden z nich wyrasta z idei wszystkowiedzącego i wszechwładnego Boga, Stwórcy całego wszechświata, a w tym człowieka, którego obdarzył wolną wolą. Skoro więc:

(1) Bóg jest wszystkowiedzącym

i wszechwładnym Stworzycielem; oraz (2) Bóg obdarzył nas wolną wolą; wnioskujemy (3) Czasami ponosimy odpowiedzialność za to, co robimy.



0x01 graphic

19


0x01 graphic

Z drugiej strony, skoro:

(D

oraz (2')

oraz (3')

oraz (4')

wnioskujemy (5')

Bóg jest wszystkowiedzącym i wszystko mogącym Stworzy­cielem;

każde zdarzenie ma jakąś przyczynę;

wszystko, co zaszło z pewnej przy­czyny, nie mogło zajść inaczej; każdy, kto jest wolny w działaniu mógł postąpić inaczej niż postąpił; nigdy nie ponosimy odpowiedzial­ności za to, co robimy.

Nie jest to przykład tak zgrabny, jak ten ze znikającym fi­lozofem. Wymaga więcej założeń (jawnych lub ukrytych), jego logika jest mniej zwięzła i nie widać, skąd się biorą kłopoty. Niektórzy filozofowie zaprzeczają, jakoby był to paradoks, gdyż jedna połowa jest po prostu fałszywa. Inni próbują sprytnie pogodzić oba wnioski, odpowiednio inter­pretując przesłanki dodatkowe. Przyjrzymy się tym próbom w rozdziale 9. Tak czy inaczej jest to paradoks wyjątkowo uporczywy, niezależny od wiary w Boga, i póki co będę tra­ktował go jako autentyczny przypadek dwóch sprzecznych, popartych dobrymi racjami stwierdzeń.

Do sytuacji takiej dochodzi, gdy schemat myślenia dopu­szcza dwa różne wyobrażenia jednego i tego samego świata. Z jednej strony, wpisana jest w świat historia działań wol­nych -z punktu widzenia etyki oraz potocznej psychologii -podmiotów, które przecież mogły wybierać inaczej niż wy­brały. Od niej, jak się wydaje, zależy to, w czym upatrujemy sensu i wartości życia człowieka. Z drugiej strony, działania człowieka są zdarzeniami w świecie przyczynowo-skutkowym i nawet gdy są skutkiem woli, nie sądzimy, że wola działa losowo. Nauka skłania nas zatem, żeby traktować na­sze działania jako zdeterminowane przez nas samych oraz

21


0x01 graphic

przez przyczynowe prawa przyrody. Na tym opiera się cała nasza wiara w ludzką naturę jako uporządkowaną i wytłuma-czalną. Oba podejścia są równie dobre i oczywiście nie ma powodu, żeby porzucać jedno na rzecz drugiego. Wygląda jednak na to, że się nawzajem wykluczają. Konflikt nie musi być od początku oczywisty, ale z chwilą, gdy się ujawni, jest nie do zniesienia.

Na to narzucamy próby podważenia paradoksu, ale przy­puśćmy, że wszystkie zawodzą. Coś w schemacie myślenia musi zatem ustąpić. Ale co? Teraz dopiero okazuje się waż­ne, że paradoksu nie da się sprecyzować. Wyprowadziliśmy go z koncepcji Boga, który przenika wszystkie dziedziny ży­cia. Historycznie rzecz biorąc, w tej postaci go odziedziczyli­śmy. Rozsądek nakazywałby oczekiwać, że zdecydowane odróżnienie nauki od religii, w formie obecnie powszechnej, znacznie rozładuje napięcie. Tak się jednak nie stało. W po­przednim akapicie mowa była o nauce i etyce, nie było zaś wzmianki o Bogu - a poza tym kłopoty z wolną wolą są star­sze od chrześcijaństwa. Zdarza się zatem i tak, że schemat myślenia ulega przeobrażeniom w odpowiedzi na paradoks, a mimo to ciągnie paradoks za sobą.

Oglądanie się wstecz ma zatem swoje plusy i minusy. Łatwiej dostrzec różnicę między pytaniami domkniętymi a otwartymi, zauważywszy istnienie zmieniających się sche­matów myślenia. Czasami możemy się przyjrzeć, jak powsta­je paradoks, jak powoli rozsadza stary schemat od wewnątrz, po czym rozwiewa się w nowym. Na przykład, wiktoriańska troska o higienę brała się z nowoczesnych poglądów na gene­zę choroby, jako wywołanej przez drobnoustroje i mi- ^ krocząsteczki w ramach mechanicznego układu przyczyno-wo-skutkowego. Wcześniej traktowano chorobę jako boską karę za grzechy, a zatem stosownym środkiem zaradczym była modlitwa. Można przyjąć, że nowy schemat myślenia po­wstaje jako rozwiązanie uciążliwych łamigłówek intelektual­nych. Oglądanie się wstecz ma jednak swoje „ale".

22

Skłonni jesteśmy w każdej zmianie sposobu myślenia widzieć postęp, przez co zapominamy, iż my sami myślimy w ramach pewnego schematu. Istotne jest to, że nie może­my przyjrzeć się mu z boku - oto kluczowa teza niniejszej książki.

Nie potrafiłem powiedzieć wcześniej, jak rozstrzygnąć, czy pytanie jest domknięte czy otwarte. Nie umiałem bo­wiem jednoznacznie zdefiniować schematu myślenia. z grubsza możemy powiedzieć, że myślenie teoretyczne na jakikolwiek temat wymaga pewnego zestawu założeń - cza-Ncm większego, czasem mniejszego. Na przykład, przy pro­jektowaniu rakiet wykorzystuje się teorię paliw i metali, która w pewnym sensie wyznacza schemat myślenia. Jed­nak teoria ta czerpie z szerzej pojętej fizyki, która z kolei opiera się na dużo ogólniejszych założeniach na temat mate­rii i energii. Z kolei, nawet założenia fizyki korzystają z roz­ległej teorii prawdy, logiki i natury wiedzy, a zatem ludzkie­go rozumienia. Gdyby umieścić owe coraz szersze ramy od­niesienia jedne w drugich jak chińskie pudełka, wówczas „schemat myślenia" okazałby się po prostu największym pudełkiem. Niestety, nie jest to takie proste. Ustalmy więc na razie, że paradoks podważa zespół bardzo ogólnych założeń przez pokazanie, że nie mogą obowiązywać wszy­stkie naraz.

WIZJA

Z czegoś należy zatem zrezygnować. Twórcze zdziwienie polega na szukaniu sensu i porządku. Chcemy, aby nasze doświadczenie miało ręce i nogi. Na pierwszy rzut oka bywa fragmentaryczne lub bezcelowe. Nie pouczony obserwator widzi nocne niebo w pozornym ruchu. Wprawdzie w wymia­rze kosmicznym życie trwa jedynie chwilę, po czym ginie w bezwzględnej pustce, mimo to świadomość niedorze-

23


0x01 graphic

czności doświadczenia jest nie do zniesienia. Zmiany pór roku, upadek wróbla, śmierć przyjaciela muszą coś znaczyć. Schemat myślenia to coś więcej niż zbiór zasad porząd­nego rozumowania. Jest to sposób wydobywania sensu spod powierzchni tego, co postrzegamy i czujemy. Wyraża wizję.

Wizje także łatwiej dostrzec z dystansu. Weźmy przykład osiemnastowiecznej optymistycznej wizji przyrody zacho­wanej w Eseju o człowieku (1734) Aleksandra Pope'a - przy­rody, której całkowity i zrozumiały sens odsłaniał się po­bożnemu umysłowi. Pope wyraźnie ujmuje to w nastę­pujących czterech wersach:

Przyroda jest sztuką zakrytą dla twego umysłu Przypadek widzisz, bo nie dostrzegasz zamysłu Harmonią nie znaną się nieład okaże A zło — dobrem w ogólnym wymiarze.

Pope wyraża nadzieję, że jakkolwiek z wierzchu rzeczy mogą wydawać się nam naznaczone przypadkiem, bezładem i złem, w rzeczywistości są przejawem sztuki, za-' mysłu, harmonii i dobra. We wszystkim jest zamysł, trzeba tylko dobrze się rozejrzeć. Bóg stworzył świat niczym arty­sta. Nawet to, co wydaje się losowe, w rzeczywistości zostało pomyślane jako stosowny skutek swojej przyczyny. Jeżeli wydaje się nam, że istnieje niczym nieusprawiedliwiona brzydota, ohydne i przerażające zniszczenie, znaczy to, że nie obejmujemy całości, jak nowicjusze nie słyszymy har­monii w nieznanej dotąd muzyce. Częściowe zło zawsze na­biera sensu, gdy spojrzeć nań w kontekście szerszego bo­skiego zamysłu zrealizowania największego dobra. Następ­ne dwa wersy triumfalnie rzecz podsumowują:

Rozumowi nie wierzę, pysze się oprę,

W jednym mam pewność - cokolwiek jest, jest dobre.

24

Współcześnie mało kto podziela tę wizję, ewentualnie wykorzystuje sieją w mowach okolicznościowych. W szcze­gólności nie utożsamiamy porządku jako praw przyczyno-wo-skutkowych z porządkiem jako boskim zamysłem czy porządkiem moralnym. Przestaliśmy liczyć na to, że naszym teoriom uda się zestroić nas moralnie z ogółem wszechświa­ta. W zamian namiętnie tworzymy teorie o wszechświecie i wcale nam nie przeszkadza, że świat może w ogóle być po­zbawiony porządku moralnego. Staramy się oddzielać po­rządek rzeczy od sensu ludzkiego życia. Wysuwamy w tym celu rozmaite teorie. Wciąż podejmujemy wysiłek łączenia różnych obszarów myślenia, zbudowania większych, za to spójnych wyobrażeń o świecie, wciąż szukamy pojedyncze­go obrazu wolnego od paradoksu. Poszukiwanie prawdy przybiera wiele form, z których każdą można podważyć i od­rzucić. Ale musimy jakoś szukać: bez wizji giniemy.

Między doświadczeniem a wizją powstaje silne napięcie. Doświadczenie nie dyktuje wizji - w doświadczeniu może­my odnaleźć tylko porządek, który chcemy znaleźć. Z dru­giej strony, wizja jest wystawiona na korektę doświadczenia i paradoksu. Dotyczy to zarówno nauki, jak i moralnego mar­szu przez życie. Zatem od razu w pierwszym rozdziale trud­no o jasne, jednoznaczne wnioski. Mam jednak nadzieję, że przynajmniej wykrystalizował się jasno określony temat. W każdym razie, po krótkim streszczeniu zapowiem, co nas czeka w następnych rozdziałach.

PODSUMOWANIE

Czy istnieje gdzieś jeszcze we wszechświecie świadome ży­cie? Na pierwszy rzut oka wydaje się, że jest to pytanie do­mknięte, którego rozstrzygnięcie zależy od technicznych sposobów ustalenia naukowego faktu, a problem tylko w tym, że wszechświat jest duży. To dobry punkt wyjścia,

25


albowiem łatwo zrozumieć mechanizm stawiania pytań na użytek nowo tworzonej mapy. Nie tędy jednak droga. Pyta­nia domknięte nastawione są na informacje w ramach ist­niejącego schematu myślenia i na pewnym nieskończonym etapie stawiają wyzwanie samemu schematowi. Wówczas pojawia się pytanie otwarte, które stawia m.in. kwestię, jak w ogóle odpowiadać na pytania, czyli tym samym -jak samo powinno być rozstrzygnięte.

Pytania otwarte mogą powstać właśnie dzięki temu, że nasza wiedza jest niepełna. W starożytności człowiek pytał, dlaczego wschodzi słońce i nie znajdował odpowiedzi. Cie­kawsze jest jednak to, że nie zadowalały go opowieści o ryd-wanowych przejażdżkach boga słońca, które musiał przecież słyszeć. Zestawiał je z odpowiedziami na inne pytania i stwierdzał, że nie mogą być wszystkie prawdziwe. Szukał więc z kolei rozstrzygających argumentów, ale bez skutku. Niechybnie odkrywał paradoks, który tak długo nie ustępo­wał, jak długo nie nastąpiły zmiany w schemacie myślenia.

Schemat myślenia jest zespołem założeń i reguł porządku. Wyznacza interpretację doświadczenia i dostar­cza szerszego obrazu rzeczywistości, wykraczającego poza empirię. Innymi słowy, dostarcza Wizji. Zadaniem filozofii jest dotrzeć do niej, choć trzeba przyznać, jest to zadanie tyle słuszne, co karkołomne. Co więcej, niejednego odstręcza. Wolałbym nie kończyć w tym tonie, Mam nadzieję, że kolejne rozdziały dostarczą również niemało przyjemnych wrażeń. Zobaczmy więc, co nas czeka.

Następny rozdział poświęcam rodzajom rozumowania (będzie to zaproszenie do Logiki). Powiem co nieco o wyjaś­nianiu, świadectwie empirycznym, analogii, omówię przykłady niektórych błędów logicznych, a także wrócę na moment do kwestii paradoksu. Trzy kolejne rozdziały doty­czyć będą tego, jak umysł poznaje przyrodę, czyli proble­mów Wiedzy (zaproszenie do Epistemologii). Przyjrzymy się uważniej napiętym relacjom między schematem myśle-

nia a doświadczeniem. Zaczniemy od platońskiej alegorii Ja­skini, a skończymy na współczesnych koncepcjach wiedzy juko pajęczyny przekonań. Okaże się, że idea jaźni zrodzi do tego czasu niemało problemów, zajmę się nimi w roz­działach 6-8. Nie ma sensu mówić o wiedzy, jeżeli nie jest to wiedza czyjaś, tzn. jaźni, która w dodatku posiada świado­mość. Z kolei uznanie istnienia jaźni nie sprzyja nadziejom i ni obiektywną prawdę w nauce, ale z drugiej znowu strony -bez niej trudno zrozumieć ludzkie życie i etykę. Powoli więc obie strony paradoksu wolnej woli będą dojrzewać do decydującej walki w ostatnim rozdziale. Niestety, muszę zdradzić, zwycięzca nie zostanie wyłoniony.

Wprowadzenie wskazuje palcem, Zaproszenie może tyl­ko zachęcająco skinąć na Czytelnika. Wprowadzenie winno przedstawić szkic terenu i mapę głównych ścieżek. Powinno być krytycznym źródłem informacji. Piekielnie trudno jest pisać wprowadzenia do filozofii z tego powodu, że wszystkie metody i tematy są dyskusyjne. Na szczęście to nie było mo­im zadaniem, choć, przyznaję, nie chciałbym, by któryś z za­wodowych filozofów uznał tę książkę za nieodpowiedzialną. Dodajmy więc, że pojawiające się od czasu do czasu uwagi o Wizji są ukłonem w stronę Metafizyki. Rozdziały poświę­cone zagadnieniom wiedzy relacjonują tradycyjne spory między racjonalizmem, a empiryzmem oraz polemiki wy­wołane rezygnacją z postulatu podstaw wiedzy.

Rozważania na temat umysłu, ciała i koncepcji osoby są wypadem w stronę Filozofii Umysłu. Filozofia Moralna znaj­duje omówienie w rozdziale 7, zaś następny rozdział otwiera drogę do Filozofii Politycznej i Społecznej. Pozostają pewne luki - np. Teoria Znaczenia i Estetyka - mam jednak nad­zieję, że filozofia akademicka jest dostępna na rynku czytel­niczym w takim stopniu, że ewentualni zainteresowani z łatwością będą mogli te luki uzupełnić.

Zaproszenie może sobie z kolei pozwolić na bardziej oso­bisty charakter, otwartość na dyskusję. Powinieneś zatem



26

27


Czytelniku uważać, by nie ulec presji. Jeżeli komuś moje podejście nie przypadnie do gustu, istnieją przecież dzie­siątki innych, cennych sposobów uprawiania filozofii i nie­mało zajmujących tematów. Nie ma powodu, aby ktokol­wiek zgadzał się ze mną tylko dlatego, że utrwaliłem moje poglądy w dostojnym druku. Jest to książka dla entuzjastów „zrób-to-sam" i jej sukces będzie polegał na tym, że za­szczepi komuś zapał i fascynację filozofią, które kiedyś od­nalazłem w sobie. Wówczas przekażę pałeczkę innym.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
prezentacja Filozofia7 Fil nowozyt a
KIERUNKI FILOZOFICZNE
4 G é wne kierunki pyta ä filozoficznych
Wprowadzenie do filozofii
Filozofia polityki 3
Antropologia Filozoficzna wykład I
prezentacja Filozofia9 Fil nowozyt c
Filozofia5 Arystoteles
7 Filozofia chrześciajnska
Filozofia W10 Etyka Zagadnienie norm lepsza wersja2 0bezKanta
Filozofia Cwiczenia
Filozofia 4bb
filozofia + redniowieczna wsb
Medycyna Paliatywna [forum] Organizacja i filozofia postÄtpowania w opiece paliatywnej
9 pdfsam Raanan Gillon Etyka lekarska Problemy filozoficzne
Filozofia zdrowia docx
Heydel filozofia Forda II
Bierdiajew i filozofia krytyczna

więcej podobnych podstron