Rozdział IV Zmysłowe procesy poznawcze(1)


Rozdział IV Zmysłowe procesy poznawcze.

Mózg, centrala sterująca zachowaniem organizmu w otoczeniu, aby spełniać swą rolę musi otrzymywać odpowiednie dane o otoczeniu. Wydobywa je w procesie przetwarzania informacji z doznań zmysłowych. Mechanizmy ewolucji wykształciły takie organy zmysłowe, które wyłapu-ją ważne dla życia organizmów danego gatunku wskaźniki stanu otoczenia. Dzięki temu możliwe staje się wyszukiwanie pożywienia, unikanie niebezpieczeństw, a także orientacja przestrzenna. Dane wzroku rozpoznają wolną przestrzeń, umożliwiają tym samym rozpoznanie zewnętrznych wyznaczników ruchu, pozwalają penetrować środowisko na odległość, unikać kolizji z przeszko-dami, znajdującymi się na drodze organizmu, a także określać niektóre właściwości obiektów zewnętrznych. Słuch ostrzega przed zbliżającym się drapieżnikiem lub walącym się drzewem i wskazuje miejsce, skąd płyną dźwięki zapowiedzi czegoś pożądanego. Zmysł smaku chroni przed łyknięciem trucizn i zachęca do spożywania smakowitych kęsów. Powonienie spełnia podobną rolę. Zmysły skórne (dotyku, bólu, temperatury) również informują o korzystnym lub niekorzystnym dla organizmu stanie wewnętrznym lub zewnętrznego środowiska. Taka jest biologiczna rola zmysłów, która w dodatku została niewyobrażalnie wzbogacona dzięki działaniu czynników kulturowych, kumulacji doświadczeń licznych pokoleń.

Zmysły są kanałami kontaktowymi z otoczeniem, umożliwiającymi poznawanie jego właś-ciwości i - w konsekwencji - kształtowania pożądanej dla życia relacji organizm-środowisko. Pa-miętać należy, że każdy żyjący organizm wymaga właściwych dla siebie warunków egzystencji, ich zachwianie prowadzi do zaburzeń w jego systemie. Relację tę reguluje zasada równowagi organizmu i środowiska, a każde jej naruszenie jest sygnalizowane po-przez doznania zmysłowe. A to w następstwie wywołuje odpowiednie, dostosowawcze reakcje organizmu.

Ludzkie doznania zmysłowe, oprócz wspomnianej funkcji biologiczno-adaptacyjnej, pełnią rolę poznawczą, umożliwiają zaspokojenie potrzeby wiedzy i ciekawości świata. Dostarczają przesłanek do rozumienia świata, stanowią treść świadomości człowieka, a także wzbudzają silne emocje i subtelne uczucia. Dana zmysłowe są mentalną, subiektywną reprezentacją świata.

Modalność wrażeń

Proces poznania zmysłowego zaczyna się od doznania wrażeń, czyli subiektywnego odczucia bodźca, działającego na zakończenia nerwowe w zmysłach, zwanych receptorami. W innej konwencji możemy zdefiniować wrażenie jako doznanie prostej jakości, np. określonej barwy, wielkości, słodyczy, ciężaru itp. Wrażenia różnią się modalnością, tzn. sposobem istnienia i prezentacji właściwości świata. Jest ich więcej niż nazw zmysłów, gdyż zmysły skórne dostar-czają wiele wrażeń (dotyku, bólu, zimna, gorąca, łaskotania, swędzenia), niemniej tradycyjnie mówimy o modalności pięciu zmysłów: wzroku, słuchu, smaku, węchu i dotyku (zmysły skórne). O zmysłach tych i zróżnicowanych wrażeniach zmysłowych dowiadujemy się bardzo wcześnie, w pierwszych latach naszego życia. Co więcej, jest to wiedza z autopsji, o dużym ładunku subiektywnej pewności. Stanowi ona podstawę wyróżniania świata widzialnego, słyszanego, dotykanego itd. Przywołajmy zatem te doświadczenia.

Zmysł wzroku, wrażenia wzrokowe.

Człowiek (w sensie gatunku) jest wzrokowcem, oko w jego życiu ogrywa nadzwyczaj istotną role i jako organ widzenia plasuje się wysoko w powszechnej skali wartości ludzkich („chronić coś jak źrenicę w oku”, „oko zwierciadłem duszy”, „być oczkiem w głowie” itp.) Z doznań wzrokowych czerpie człowiek około 75-80% informacji o świecie. To ukazuje znaczenie ży-ciowe receptorów oka.

Oko ma względnie prostą budowę. Gałkę oczną otacza rogówka, twarda warstwa chroniąca wnętrze oka przed mechanicznymi uszkodzeniami, za nią znajduje się tęczówka, barwny i nieprzezroczysty mięsień, zawierający melaninę, substancję absorbującą różne długości fal światła.Im więcej pochłania, tym ciemniejsza tęczówka oka.„Zasłonka” ta reguluje wielkość źrenicy, kolistego otworu w centrum tęczówki. W ciemnościach źrenica rozszerza się, zwiększając dopływ fal świetlnych do receptorów, w jaskrawym świetle słonecznym zwęża się, chroniąc nerw wzrokowy przed nadmiarem stymulacji. Tuż za źrenicą znajduje się soczewka, zawieszona na mięśniach rzęskowych, wychodzących z wewnętrznych ścian bocznych gałki ocznej, regulujących jej krzywiznę (grubość). Regulacja ta, zwana akomodacją, zapewnia właściwą ostrość widzenia przy zmianie odległości wobec widzianego obiektu. Soczewka jest unikatowym tworem natury, zbudowanym z 1000 warstw idealnie przezroczystych, równo ułożonych komórek. Jej funkcja jest analogiczna do nastawiania odległości w aparacie fotograficznym.

Dysfunkcje soczewki prowadzą do zaburzeń ostrości widzenia. W przypadku zbyt silnego zakrzywienia, promienie świetle załamują się tak, że obraz przedmiotu pada przed siatkówką, a nadmierne spłaszczenie z kolei powoduje przesunięcie obrazu poza siatkówkę . W efekcie osoby z takimi wadami oka cierpią na dolegliwość krótkowzroczności lub dalekowzroczności. Ich postrzeganie obiektów jest rozmazane, nieostre. Powoduje to, że zachowanie takich osób staje się niepewne, jakby spowolnione. Osoby krótkowzroczne widzą dobrze przedmioty bliskie oku, czytając (bez okularów) np. gazetę trzymają ją niemal przy nosie, patrząc na obiekty dalej położone mrużą oczy, marszczą nos, pochylają się do przodu i wyglądają jakby przygnębieni. Z daleka mogą nie rozpoznawać znajomych. A to wpływa niekorzystnie na ich społeczną ocenę, bywają na początku znajomości posądzani o zarozumiałość i oschłość w kontaktach społecznych.

Przestrzeń wewnątrz gałki wypełnia ciało szkliste, a dno oka i ścianki boczne są usiane licznymi komórkami nerwu wzrokowego, czyli właściwymi receptorami. Tę światłoczułą, wielo-warstwową powierzchnię oka nazywamy siatkówką. Wyróżniamy na niej dwa rodzaje receptorów: czopki i słupki (pręciki). Pierwsze, rozmieszczone w plamce żółtej, vis a vis źrenicy, liczą około 6-7 milionów i są wyspecjalizowane w odbiorze światła dziennego (intensywnego). Cechuje je niebywała czułość, pozwalają np. dostrzec drut telefoniczny z odległości 0,5 kilome-tra. One też umożliwiają nam widzenie barw. Pręciki (słupki) są o wiele liczniejsze, jest ich około 120 milionów, są rozmieszczone na całej powierzchni siatkówki, prócz plamki żółtej. Są receptorami nocnego widzenia, ich wrażliwość na światło jest około 100 000 razy wyższa niż czopków. W nocy, chcąc dostrzec światło słabo świecącej gwiazdy, musimy lekko przechylać głowę, gdyż jej promień wpadający przez źrenicę wprost na żółtą plamkę nie pobudzi czopków. Będzie natomiast wystarczająco intensywny dla słupków. Miarą wrażliwości ostatnich jest fakt dostrzegania nocą, przy dobrej widoczności, latarni z odległości 50 km. Na dnie oka, w centrum siatkówki znajduje się niewrażliwa na działanie fal świetlnych ślepa plamka, czyli wyprowadzenie nerwu wzrokowego z wnętrza oka.

W słupkach i czopkach dokonuje się przemiana energii słonecznej (pośredniczą w tym procesy chemiczne) w impulsy nerwowe., subiektywnie odbierane jako wrażenia. Zmysł wzroku człowieka jest wrażliwy tylko na fale świetlne długości od 380 do 780 nm. Nie reaguje on na światło pozostałych długości fal, chociaż inne istoty żywe wykorzystują takie możliwości, np. pszczoły widzą różne odcienie ultrafioletu.

Widzenie cech przedmiotów.

Dwaj amerykańscy nobliści D. Hubel i T. Wiesel wykryli i opisali komórki proste. Są to wyspecjalizowane komórki nerwowe we wzrokowej okolicy mózgu, reagujące na ściśle określone, elementarne cechy obiektów otoczenia organizmów. Jedna komórka np. reaguje na krótki odcinek linii prostej, inna na łuk krzywizny. Komórek tych jest relatywnie dużo, tyle ile prostych elementów geometrycznych występuje w otoczeniu. Rejestrują one występujące cechy automatycznie, cały proces nie jest kontrolowany, przebiega poza świadomością. Opisywane komórki wykrywają cechy przedmiotów, z tego względu nazywa się je także detektorami cech. W wyniku ich działania doznajemy wrażeń kształtu, wielkości, kąta nachylenia linii, ogólnie właściwości przestrzennych przedmiotów.

Wykryte proste cechy nie tworzą mozaiki, nie odczuwamy widzenia przedmiotów tak, jak to sugerują obrazy Seurata, lecz łączą się w stopniowo w coraz to większe całości. Wyobraźmy sobie literkę B, mamy w niej kilka prostych elementów. Aby dostrzec jej kształt muszą połączyć się doznania komórek wykrywających linie proste poziome, pionowe, krzywizny, łączenia krzywizna i linii prostych, układ pionowy i horyzontalny i kilka innych. Proces ten przebiega w wielkim uproszczeniu następująco: pobudzenia dwu lub kilku komórek są łączone w całość „wyższego rzędu” przez komórki odbierające sygnały z kilku komórek prostych, a ich impulsy są przetwarzane i scalane na poziomie kory mózgowej. W efekcie tworzy się schemat przedmiotu, który powtarzany utrwala się w mózgu, a w konsekwencji prowadzi to do tego, że rozpoznajemy przedmiot widząc jedynie nieliczne jego cechy, „domyślając” się reszty.

Widząc przedmioty wyróżniamy ich kontury. W grotach, zamieszkiwanych kiedyś przez ludzi pierwotnych zachowały się rysunki konturowe. Zdaniem W. Strzemińskiego, artysty i teoretyka widzenia form malarskich, świadczą one o powszechnym w owym czasie konturowym widzeniu obiektów rzeczywistości i o zmienności form widzenia. Hipoteza jest interesująca, aczkolwiek niesprawdzalna. Nas interesuje w tym przypadku jedynie kwestia widzenia konturu przedmiotów. Oczy ludzkie nie są jednakowo sprawne w tej dziedzinie. Jedni widzą kontury wyraziście, te osoby mają ostry wzrok, inni nie dysponują tą cechą. Ostatni punkt świetlny widzą jako nieco rozsiany krąg świetlny. Ich widzenie konturów przedmiotów jest rozciągnięte, odległość między widzianymi punktami jest u nich większa, niż u ludzi o ostrym wzroku. Zatem detekcja niektórych cech przestrzeni też pozostaje gorszą.

Widzenie barw.

Widzimy świat barwny, podziwiamy bogactwo odcieni kolorów. W języku potocznym barwę przypisujemy przedmiotom, uznajemy ją za cechę przedmiotu. W rzeczywistości sprawa jest bardziej skomplikowana, przedmioty nie są barwne, one tylko odbijają fale świetle pewnej długości, pochłaniając pozostałe. To fale świetlne „zabawiają się” wyglądem przedmiotów.

Wrażenie barwy pojawia się pod wpływem działania na receptor wzroku określonej długości fali świetlnej. Jakość doznania ściśle odpowiada długości fali. Odpowiedniość tę przedstawia niżej prezentowane zestawienie:

Fale 380 - 450 nm wywołują wrażenie barwy fioletowej,

„ 450 - 470 „ „ „ „ niebieskiej,

„ 470 - 480 „ „ „ „ błękitnej,

„ 480 - 490 „ „ „ „ błękitnozielonej,

„ 490 - 510 „ „ „ „ zielonobłękitnej,

„ 510 - 560 „ „ „ „ zielonej,

„ 560 - 575 „ „ „ „ żółtozielonej,

„ 575 - 590 „ „ „ „ żółtej,

„ 590 - 610 „ „ „ „ pomarańczowej,

„ 610 - 690 „ „ „ „ czerwonej,

„ 690 - 780 „ „ „ „ purpurowej.

Wrażenia wywoływane działaniem fal z krańców skali są słabo zróżnicowane, natomiast te ze środkowej części dają różnorodność odcieni. Obiekty świata, wysyłające promienie świetlne dłu- gości od 470 do 650 są pełniej reprezentowane w naszej świadomości, zapewne z powodów większego ich znaczenia dla orientacji w środowisku naturalnym.

W zestawie barw wyróżniamy barwy podstawowe, zalicza się do nich czerwoną, zieloną, niebieską i żółtą oraz wtórne (powierzchniowe), jakby występujące między tymi zasadniczymi. Th. Y o u n g wykazał, że wyświetlając równocześnie światło niebieskie, zielone i czerwone otrzymuje się światło białe, bezbarwne. Podobne efekty uzyskuje się mieszając barwy (zjawisko addycji) lub farby. H. von H e l m h o l t z, nawiązując do tego stwierdzenia opracował teorię widzenia barwnego, zwaną teorią trzech barw lub teorią Younga-Helmholtza. Zgodnie z nią w siatkówce oka występują trzy rodzaje czopków, wrażliwych na działanie fal świetlnych różnej długości. Ich pobudzenie wywołuje wrażenie barwy niebieskiej, zielonej lub czerwonej. Mieszanie fal świetlnych w różnych proporcjach daje wrażenie różnych barw pośrednich (wtórnych). Zróżnicowanie funkcjonalne czopków potwierdził empirycznie G. W a l d, współ-czesny psycholog amerykański.

Teoria trzech barw jest prostą i elegancką, nie tłumaczy jednak niektórych aspektów widzenia barwnego. Powszechnie jest znane zjawisko daltonizmu, czyli niewrażliwości na barwy czerwoną i zieloną. Można przypuszczać zatem, że wynika ona z zaburzeń funkcjonowania czopków „czerwonych” i „zielonych”. Byłoby to wyjaśnienie wystarczające, gdyby nie fakt, że barwę żółtą otrzymuje się mieszając zielone z czerwonym. Daltoniści nie mając możliwości takiego „mieszania” nie powinni widzieć barwy żółtej, a jest inaczej - widzą obiekty żółte. Wrażenia tej barwy są zatem niezależne od jednego z trzech rodzajów czopków, wyróżnionych przez Helmholtza. Jak można wyjaśnić tę zagadkę?

Zadania tego podjął się E. H e r i n g. Kluczem do rozwiązania problemu stało się dla niego zjawisko powidoku. Łatwo je zaobserwować w warunkach domowych. Jeżeli będziemy przez pewien czas wpatrywali się w obraz o tonacji czerwieni, a następnie przeniesiemy wzrok na białą ścianę, to ujrzymy nasz obraz w tonacji zielonej. Okazuje się, że czerwień i zieleń są ze sobą w pewien sposób współzależne. Podobnie przedstawia się relacja barwy niebieskiej i żółtej. Pary te nawzajem dopełniają, są barwami dopełniającymi. Znaczy to, że w procesie postrzegania barwnego występuje zasada wyłączania czopków wrażliwych na barwę dopełniającą wobec kolorystyki obiektu spostrzeganego. Widząc np. zieleń wiosennych traw nie postrzeżemy ich jako czerwonych, podziwiając błękit nieba nie ujrzymy tego obszaru jako żółtego. Ale obok błękitu precyzyjnie wyróżnimy żółtą barwę słońca. Zasada dopełniania dotyczy także bieli i czerni.

Teorię Heringa, zwaną teorią procesów przeciwstawnych potwierdzają współczesne badania empiryczne. Okazało się, że widzenie barw przebiega dwuetapowo, czopki reagują na fale określonej długości, co stanowi podstawę wrażeń określonej barwy, ale jej subiektywne przeżycie jest efektem przetworzenia tych danych na poziomie mózgu. Dzięki temu drugiemu etapowi w procesie widzenia barwnego daltoniści nie wrażliwi na zieleń i czerwień widzą kolor żółty.

Jako ciekawostkę potraktujmy przypuszczenie C. L a d d-F r a n k l i n a, twierdzącego, że człowiek pierwotny postrzegał świat achromatycznie, jako czarno biały i że w trakcie ewolucji kształtowało się widzenie barwne. Początkowo miało wykształcić się widzenie barw niebieskiej i żółtej, a następnie czerwonej i zielonej. Nie postrzegający barw czerwonej i zielonej byliby zatem opóźnieni o jeden etap ewolucyjny, a niewrażliwi na żółtą i niebieską aż o dwa. Wydaje się, że mamy tu przykład nadmiernej uniwersalizacji ewolucyjnego wyjaśniania wszelkich zjawisk psychicznych. Stosuje się je nawet takich przypadkach, w których procesy jednostkowe warunkują efekt w postaci właściwości psychonerwowych. Zaburzenie widzenia barw może wynikać np. z niedoboru pewnych elementów w organizmie matki, zatem i płodu. Bowiem wiadomo, że niewrażliwość na barwy żółtą i niebieską jest o wiele rzadsza niż całkowita ślepota na barwy. To przeczy teorii Ladd-Franklina.

Dodajmy, że daltonizm jest zaburzeniem widzenia barw, najczęściej czerwonej i zielonej, bardzo rzadko niebieskiej i żółtej. Obiegowo mianem daltonistów określa się ludzi nie postrzegających czerwieni i zieleni. Tą wadą wzroku jest dotkniętych około 5% mężczyzn i około 0.5% kobiet. Jest to wada nieuleczalna. Etiologia zjawiska jest złożona, bywa ono dziedziczne, a także spowodowane urazami lub schorzeniami. Ma ono istotne znaczenie praktyczne, bowiem uniemożliwia daltonistom wykonywanie niektórych zawodów, np. kierowcy samochodu, maszynisty suwnicowego. Pozbawia ich także przeżyć estetycznych uwarunkowanych „grą kolorów” dzieł malarzy, filmowców i drukarzy.

Barwy mają duże znaczenia praktyczne jeszcze w innym sensie. Pokazuje to opis zamieszczony w ramce nr 10.

Ramka 10

Zdaniem wielu artystów i znawców sztuki, np. Goethego, barwa czerwona jest podniecająca, ożywiająca, aktywizująca, bogata w skojarzenia, symbolizuje zdrowie, energię, krew, ogień, potęgę; pomarańczowa jest wesoła, radosna; barwa żółta jest ciepłą i spokojną, wprawiająca w dobry nastrój; zielona jest barwą uspakajającą, przytulną, symbolizuje nadzieję; niebieska również spokojna, kojarząca się z błękitem nieba, ale jednocześnie poważna, skłaniająca do zadumy; fiolet jednocześnie przyciąga i odpycha, kojarzy się z pełnią życia, a także ze smutkiem i tęsknotą; czerń w naszej kulturze jest symbolem smutku i żałoby, jest przeciwstawieniem radosnej niewinności bieli. W niektórych kulturach azjatyckich biel jest wyrazem smutku, a czerń kojarzy się z emocjami pozytywnymi.

Badania naukowców francuskich dowiodły, że barwy wywierają wpływ na procesy fizjolo-giczne. Siła nacisku mięśni dłoni, mierzona dynamometrem, wzrasta przy oświetleniu czerwonym, a zmniejsza się przy świetle niebieskim. Natomiast światło zielone sprzyja wysiłkowi długotrwałemu. Kolor czerwony przyśpiesza rytm pracy serca, zielony spowalnia. Kolory pomieszczeń pracy wpływają na poziom i szybkość narastania zmęczenia.

Właściwość kolorów w postaci wpływania na nastroje człowieka wykorzystuje się także w psychoterapii, zwanej chromoterapią (od greckiego chroma-barwa, kolor i therapeia-opieka, leczenie).Istota poczynań sprowadza się do poddania pacjenta działaniu barw uspakajających, bądź podniecających odpowiednio do wskazań diagnostycznych.

Słuch, wrażenia słuchowe.

Receptory słuchu są rozmieszczone w uchu, organie o bardzo skomplikowanej budowie. Wyróż-niamy w nim u c h o z e w n ę t r z n e, które poprzez kanał słuchowy kieruje fale dźwiękowe do u c h a ś r o d k o w e g o, tam drgania b ł o n y b ę b e n k o w e j, są przenoszone na układ trzech małych kosteczek (młoteczek, kowadełko i strzemiączko), który przekazuje drgania do

ś l i m a k a, krętej rurki, wypełnionej płynem, znajdującej się w u c h u w e w n ę t r z n y m. Wnętrze ślimaka pokrywa cienka b ł o n a p o d s t a w o w a, na niej lokuje się n a r z ą d

C o r t i e g o, ze zbiorem k o m ó r e k w ł o s k o w a t y c h, odpowiednika siatkówki w oku, stanowiącym właściwy receptor słuchu. Jest ich około 30 000. Przepływ płynu w ślimaku powoduje falowanie k o m ó r e k w ł o s k o w a t y c h, co wzbudza impulsy nerwowe, przekazywane do mózgu i odbierane jako doznania słuchowe. Ze ślimakiem są połączone k a n a- ł y p ó ł k o l i s t e , odpowiadające za utrzymywanie równowagi ciała, nie powiązane z procesem słyszenia.

Człowiek doznaje wrażeń słuchowych w rezultacie działania na receptor słuchu wibracji przedmiotów, wytwarzających fale głosowe o częstotliwości od 20 do 20 000 Hz, ( cykli na sekundę). Dźwięki poniżej 20 Hz i powyżej 20 tys. Hz nie są słyszalne, co nie znaczy, że ich nie odbieramy. Przeciwnie , są one odbierane jako drania przedmiotów.

Słyszane dźwięki charakteryzują się trzema cechami: wysokością, głośnością (siłą) i jakością.

W y s o k o ś ć dźwięku zależy od częstotliwości, mała daje odczucie niskiej wysokości dźwięku, wielka- wysokiego. I tak na przykład niskie dźwięki wydaje kontrabas (około 40 Hz.), wysokie flet (2 050 Hz), a bardzo wysokie skrzypce (około 3 070 Hz). Wysokość dźwięku nie jest jednak prostą odpowiedzialnością parametrów częstotliwości. Przy jego niskiej wysokości różnicę tonu zauważamy już przy małej zmianie częstotliwości, natomiast przy wysokiej niezbędna jest zmiana bardzo znacząca. W skali tonów fortepianu ostatnia jest o 140 razy większa od właściwej dla dźwięków niskiej wysokości.

G ł o ś n o ś ć lub siła dźwięku mierzy się w decybelach. Jest to miara wypracowana w Laboratorium Telefonicznym Bella, wyrażająca wielkość fizycznego ciśnienia powietrza na bę-benek. Orientacyjną skalę głośności w decybelach przedstawia niżej zamieszczone zestawienie.

Decybele Zjawisko

0 próg słyszalności,

18 cichy szept,

20 pogłos, szmer mieszkania,

60 rozmowa, cichobieżny samochód,

70 ruchliwa ulica,

80 praca świdra pneumatycznego,

130 próg bólu, głośniejsze dźwięki wywołują ból,

Stałe przebywanie w środowisku o dużej głośności (powyżej 85 decybeli) powoduje trwałe uszkodzenie słuchu. Osoby pracujące np. w przędzalniach albo w kuźniach fabrycznych po kilu latach pracy nie słyszą wysokich dźwięków, nie mogą więc np. odbierać piękna gry na skrzypcach, nie słyszą popiskiwania dzieci. Pod wpływem nadmiernej głośności środowiska obniża się też wrażliwość słuchu ludzi w nim pozostających. Etiopczyk, żyjący w środowisku naturalnym, słyszy szept z odległości 90 metrów, a z jakiej odległości usłyszysz Ty, szanowny studencie (mieszkańcu) wielkiego miasta w Polsce?

Już dwugodzinna ekspozycja na dźwięki o sile około 100-120 decybeli wywołuje często głuchotę stymulacyjną, trwającą kilka godzin. Również jednorazowy, bardzo silny dźwięk, np. wybuch rakiety może nieodwracalnie zniszczyć receptor słuchu. Destrukcji ulegają komórki włosowe, a one nie regenerują się i nie mogą być „poprawiane” chirurgicznie.

Powyższe powody uzasadniają konieczność prowadzenia walki z hałasem, traktowanym jako szkodliwe dla zdrowia zanieczyszczenie środowiska, a także jako czynnik obniżający poziom sprawności ludzi (narażeni na hałas są m.in. miej wydajni w pracy, popełniają więcej niż przeciętnie błędów, są zestresowani). W wielu krajach wprowadzono prawne ograniczenia dopuszczalnej głośności urządzeń, używanych w miejscach pracy i zamieszkania ludzi.

J a k o ś ć albo barwa lub tembr dźwięku jest zależna od wzajemnego stosunku tonów częściowych, o rozmaitej amplitudzie i częstotliwości, tworzących dany dźwięk. Najniższa w nim częstotliwość nazywa się podstawową, a wyższe harmonicznymi. Jeżeli ostatnia jest wielokrotnością podstawowej, dźwięk postrzegamy jako współbrzmienie, przyjemne dla ucha. Dźwiękom harmonicznym przeciwstawiamy szumy, czyli chaotyczne tony, nie uporządkowane wokół częstotliwości podstawowej. Są one odbierane jako niemiłe, jak np. drapanie żelazem po szkle.

Lokalizacja źródła dźwięku.

Człowiek jest wzrokowcem, ale bywają takie sytuacje, że wzrokowo nie można zlokalizować miejsca danego zdarzenia. Myśliwy np. słysząc chrząkanie dzika w gęstym lesie nie określi przy pomocy oka miejsca jego przebywania, napadniętego z tyłu nie ochroni nawet bardzo dobry wzrok. W takich i podobnych sytuacjach nadzwyczaj pomocną jest słuchowa zdolność lokalizacji źródła dźwięku. Jak to się dzieje?

Dwa mechanizmy układu nerwowego służą realizacji tej funkcji psychicznej. Pierwszy polega na wykorzystaniu różnicy czasu docierania dźwięku do lewego i prawego ucha. Jeżeli źródło dźwięku znajduje się np. po prawej stronie, to bodziec akustyczny pobudzi receptor lewego ucha z minimalnym opóźnieniem w porównaniu z prawym. Jednak ta nieznaczna różnica czasu zadziałania bodźca wystarcza, by mózg przeanalizował dane i określił położenie źródła dźwięku. Czułość tego układu orientacji jest tak wielka, że już różnica wielkości 0,000 027 sekundy wystarcza do by zlokalizowania położenia źródła dźwięku.

Ten wspaniały mechanizm zawodzi w pewnych sytuacjach. Okazuje się, że trudno jest zlokalizować położenie źródła dźwięku jeżeli znajduje się ono w równej odległości od uszy. Każdy z Czytelników może sam przekonać się o tym, wykonując prosty eksperyment. Wystarczy zamknąć oczy i poprosić kolegę, by klasnął w dłonie w miejscach równo oddalonych od lewego i prawego ucha (ustawiając się z przodu, tyłu lub klasnął nad głową), a okaże się, że nie bardzo wiemy skąd dochodzi do nas odgłos klaskania.

Ta właściwość funkcjonalna receptora słuchu pozwala nam zrozumieć nasze zachowanie w sy-tuacjach niepewności miejsca, z którego dochodzi dźwięk: wtedy mimowolnie zaczynamy poruszać głową, ustawiając uszy w różnych odległościach do domniemanego źródła dźwięku. W ten sposób zapewniamy dopływ do mózgu dodatkowych danych o różnicach odległości źródła od uszu w różnych położeniach.

Drugi mechanizm lokalizacji źródła dźwięku sprowadza się do wykorzystania wskaźnika wysokości dźwięku. Świetnie np. orientujemy się w tym, czy grzmi w pobliżu nas, czy też w oddali. Dźwięki dochodzące do nas z daleka mają niższą wysokość, niż dochodzące z bliska. Ph. Zimbardo utrzymuje, że różnica wysokości dźwięku docierającego do ucha stanowi wskaźnik dla lokalizacji dźwięku. Jeżeli tak jest, to wrażliwość naszego ucha zasługuje na określenie: fenomenalna.

Fizycy dokładnie rozpoznali zjawisko Dopplera. Polega ono na tym, że wysokość oddalającego się dźwięku obniżą, a zbliżającego się narasta. Podobnie sprawa ma się z głośnością (siłą) dźwięku. Na podstawie tych wskaźników mózg lokalizuje poruszające się źródło dźwięku.

Wielu ludzi, niestety, ma słuch upośledzony. Finezyjna struktura aparatu słuchu może zostać uszkodzona lub z upływem lat życia obniżyć swą sprawność. Mamy wtedy do czynienia z głuchotą, występującą pod dwoma postaciami. Pierwsza, g ł u c h o t a p r z e w o d z e n i o w a, ma miejsce wtedy, gdy błona bębenkowa zostaje uszkodzona (mechanicznie albo w wyniku procesu chorobowego) lub kosteczki ucha środkowego zatracają zdolność drgania w wyniku czego pobudzenie nie dociera do komórek włosowatych. Tę wadę można niwelować przez zastosowanie aparatu słuchowego, wzmacniającego siłę bodźca dźwiękowego. Drugą, g ł u - c h o t a n e r w o w a, charakteryzuje uszkodzenie komórek włosowatych lub nerwów prze-wodzących impulsy do mózgu. W przypadku tej dolegliwości jedynym, jak dotychczas, sposobem jej przeciwdziałaniu jest zabieg chirurgiczny wszczepienia sztucznego ślimaka.

Teorie słyszenia.

Nie ma jednolitej teorii słyszenia, wyjaśniającej problem słyszenia. Są natomiast teorie cząs-tkowe, dotyczące określonego aspektu tego zjawiska. T e o r i a m i e j s c a, opracowana prze H. Helmholtza, dotyczy rozróżniania wysokości dźwięku. Różne miejsca pobudzonej część błony ucha, podobnie jak struny harfy, drgają pod wpływem działania dźwięków różnej wysokości. Drgania określonych miejsc, przenoszone na komórki włosowate, są sygnałem dla mózgu. Teoria ta nie wyjaśnia faktu odbierania wysokości dźwięków powyżej 400 Hz, bowiem wiadomo, że pojedynczy neuron może reagować nie częściej niż 300-400 razy na sek. Problem ten próbowano rozwiązać tworząc t e o r i ę w ę d r u j ą c e j f a l i, zaproponowaną przez G. Bekesy'ego. Zgodnie z nią fala głosowa wędruje wzdłuż błony usznej i pobudza maksymalnie tę jej część, która jest najbardziej wrażliwa na daną wysokość dźwięku. Bekesy udowodnił, że przy tonach wysokich błona najsilniej drga u podstaw ślimaka, przy tonach niskich u wierzchołka. Teoria Bekese'go uzupełnia i konkretyzuje zapatrywania Helmholtza.

Konkurencyjną wobec przedstawionych jest t e o r i a c z ę s t o t l i w o ś c i (telefoniczna), opracowana przez A. G. Bella. Zgodnie z nią impuls nerwowy powstaje tylko pod wpływem szczytu działającej fali, a jej częstotliwość jest dla mózgu sygnałem rozpoznawczym dźwięku. Uzupełnieniem tego wywodu jest t e o r i a s a l w y, opracowana przez E. G. Wewera. Według niego fale o dużej częstotliwości wywołują sekwencyjne pobudzenie neuronów, powodując salwę pobudzeń. To wyjaśnia możliwość odbierania dźwięków o wysokiej częstotliwości mimo powolności pobudzeń pojedynczych neuronów. Okazuje się, że obie główne teorie uzupełniają się, każda z nich jest bardziej przydatna przy rozumieniu pewnej grupy faktów.

e z 30 000 kom

Zmysł smaku, wrażenia smakowe.

Człowiek obiera cztery podstawowe wrażenia smakowe: słodkiego, kwaśnego, gorzkiego i sło-nego. Ale doznania smakowe, przynajmniej niektórych ludzi, są przebogate. Sprawni kucharze są zdolni tworzyć niezwykłe kompozycje smakowe, które jednak stanowią jedynie kompozycje wymienionych czterech smaków. Kiperzy z kolei demonstrują wysoki poziom czułości tego zmysłu, potrafią oni na podstawie smaku określić rok produkcji wina, gatunek winogron, z których je wytworzono, a nawet winnicę, gdzie je wyhodowano.

Receptorami smaku są kubki smakowe, umieszczone w brodawkach, rozsianych na powierzchni języka. Z dna kubeczka wyrasta malutki włosek, zawartość substancji dostającej się na zasadzie dyfuzji do wnętrza kubeczka jest odbierana przez receptor włoska, który reaguje na jej skład chemiczny. Niektóre z tych receptorów są wyspecjalizowane, wrażliwe tylko na obecność substancji jednego smaku: słodkiego, gorzkiego, kwaśnego lub słonego. Inne reagują na dwa lub więcej rodzaje bodźców. Reakcje na pojawienie się podniety o danym smaku są bardzo szybkie, wystarczy 0,1 sek. do jego rozpoznania, przy tym wrażliwość na bodźce, zwłaszcza gorzkie (potencjalnie bardzo niebezpieczne, grożące zatruciem) jest niezmiernie wysoka,. Już 0,004 % chininy w roztworze jest wykrywana! W ten przemyślny sposób organizm człowieka został ewolucyjnie zabezpieczony przed destrukcyjnym działaniem szkodliwych chemicznie czynni-ków , które poprzez jamę ustną mogłyby przedostać do przewodu pokarmowego..

Mimo tych właściwości zmysł smaku wymaga niekiedy „ wsparcia” przez wzrok i węch, bo-wiem smakowo , przy zamkniętych oczach nie jesteśmy w stanie rozróżnić smaku jabłka i surowego kartofla! Przy silnych przeziębieniach nie smakuje nam jedzenie, ponieważ mamy zatkany nos, a więc węch nie wzmacnia doznań smakowych. Według Lindy Bartoshuk reakcje na gorycz , słodycz, kwaśne i słone są wrodzone, natomiast wyróżniania wielu smaków uczymy się kojarząc w jedno ich właściwości, nazwy i emocje, jakie wzbudzają. Twierdzi ona, że bez życiowego przygotowania nie wyczuwamy smaku tłuszczu, białka, witamin, wielu odmian skrobi. Jednak ich walorom odżywczym szybko przydajemy dodatnie oceny emocjonalne i traktujemy jako smaczne.

Kubki smakowe nie są odporne na szkodliwe działanie alkoholu, kwasów, dymu papierosowego i innych czynników. Mają jednak zdolność szybkiej regeneracji, praktycznie ich wymiana następuje co 7-10 dni. W przypadku uszkodzeń brodawek językowych ich funkcje przejmują komórki z głębi jamy ustnej. Zatem ludzie z uciętym językiem (kiedyś stosowano taką karę) nie są pozbawieni doznań smakowych.

Preferencje smakowe są bardzo zróżnicowane, subiektywne. Już starożytni powiadali, że o gustach nie należy dyskutować. Mimo to warto wskazać na niektóre prawidłowości. Przede wszystkim wiadomo, że wrażliwość smakowe pogarsza się wraz z wiekiem, starzy ludzie często narzekają na to, że potrawy nie mają smaku. W rzeczywistości to oni nie są w stanie go wyczuwać. Po drugie, wraz z wiekiem zmieniają się upodobania smakowe. Dzieci i młodzież bardziej lubią produkty słodkie, ludzie dojrzali rozkoszują się smakami pikantnymi lub kombinacjami smakowymi.

Interesującą rzeczą jest to, że tysiące odmian smaku nie mają należytej reprezentacji językowej. Widzimy to w reklamach produktów spożywczych, w których to (reklamach, a nie produktach) a-kcentuje się ich smak niebiański, rajski, śnieżny, smak wszystkich smaków odwołując się do przyjemności, określonych na podstawie doświadczeń z poza dziedziny smaków.

Węch.

Zapachy odbieramy dzięki receptorom (włoskom), znajdującym się w komórkach nabłonka jamy nosowej. Do wywołania wrażenia zapachu niezbędne jest pobudzenie 40-tu komórek, ale pobudzenie może wystąpić pod wpływem 8-miu molekuł substancji zapachowej. Mimo to węch u człowieka jest zmysłem o relatywnie niewielkim znaczeniu. Ośrodek węchu zajmuje 1/20 powierzchni kory mózgowej człowieka, ( 5 milionów komórek na powierzchni 5-14 cm kw.),ale już 1/3 powierzchni kory mózgu psa (200 milionów komórek na powierzchni 80 cm kw.) i aż 100% kory mózgu ryby (E. Hilgard).Szacuje się, że słodkowodny węgorz ma ich około 3 mild !

Niektóre owady wyczuwają zapach, np. samicy z odległości 10 km, również niektóre ssaki rozpoznają „zapachowo” obiekty z dużej odległości. Ryś np. wyczuwa obecność swej ofiary z odległości 5 km, niedźwiedź polarny zwęszy fokę z odległości 20 km, a sęp padlinę z 40-tu. Zasięg naszego węchu określamy raczej w metrach. Zróżnicowanie to wynika z odmiennych funkcji węchu u człowieka i organizmów niższego szczebla ewolucyjnego. Ostatni posługują się węchem przy określaniu kierunku poruszania, identyfikacji potomstwa ( foki w tysięcznym stadzie bezbłędnie odnajdują swoje małe na podstawie właściwości zapachowych), rozpoznawania zagrożeń i obcego terytorium. U niektórych zwierząt wykształcił się w procesie ewolucji narząd Jakobsona (przylemieszowy), mieszczący się w jamie ustnej i służący do odbierania specyficznych zapachów, zwłaszcza świadczących o gotowości seksualnej samicy. Wielość funkcji węchu u zwierząt doprowadziła do ukształtowania aż tak skomplikowanego w swej budowie organu zmysłu.

Natomiast węch u człowieka, prawdopodobnie najstarszy ewolucyjnie ze wszystkich zmysłów, pozostał w stanie bliskim pierwotnego, o czym świadczy duże podobieństwo części mózgowia ludzkiego, odpowiedzialnego za doznania węchowe, do odpowiedniej partii mózgu gadów. Węch u człowieka zatracił funkcje zmysłu orientującego w otoczeniu i już we wczesnych fazach ewolucji prawdopodobnie służył jedynie do rozpoznawania pokarmów. O zastoju rozwojowym węchu, a nawet regresji, świadczy fakt występowania w naszym genomie genów nieczynnych,stanowiących 70% całości.

Według E. C. C r o c k e r a mamy cztery podstawowe zapachy: piżmowy (zapachy wonne), kwaśny, np. octu, spalenizny, np. kawy i kaprylowy (kozi).Ta klasyfikacja naukowca nie pokrywa się z odczuciami ludzi. W życiu codziennym wyróżniamy większą ilość odrębnych i podstawowych zarazem doznań tego typu. Przeciętny człowiek rozróżnia od 4 do 10 tysięcy zapachów, a specjalista, np. projektujący zapachy dezodorantów lub perfum aż 30 tysięcy.

Pytanie o mechanizm funkcjonowania zmysłu węchu pozostaje, jak dotychczas, bez jedno-znacznej odpowiedzi. Wśród znawców problematyki mamy zwolenników t e o r i i r e a k c j i

c h e m i c z n e j, utrzymujących, że wrażenie węchowe jest następstwem wspomnianej reakcji pomiędzy smakowaną cząstką jakiejś substancji a receptorem smakowym i wyznawców t e o r i i

f e r o m o n ó w. Ci drudzy sądzą, że wdychane cząstki są jednocześnie nośnikami promieniowania podczerwieni i właśnie ono wywołuje wrażenia zapachowe. Rozstrzygnięcie nie zapadnie szybko, gdyż badania zmysłu węchu jest niezmiernie trudne, m.in. ze względu na trudny dostęp do receptorów.

Pozostałe zmysły.

Określamy je zbiorową nazwą z m y s ł ó w s k ó r n y c h, bowiem ich receptory znajdują się w skórze, a dokładniej w różnych warstwach skóry. Do grupy tej zaliczamy z m y s ł d o t y k u, b ó l u i t e m p e r a t u r y. Ich pobudzenie wywołuje wiele zróżnicowanych wrażeń, ilościowo przewyższających liczbę samych zmysłów. Dotyk np. „dostarcza” wrażeń wibracyjnych, nacisku,lokalizacji i łaskotania, zmysł bólu- poczucia bólu, a także swędzenia, temperatury-wrażeń ciepła, zimna, a pond to bólu! Jednoczesne pobudzenia komórek kilku receptorów skórnych daje wrażenie wilgotności lub suchości.

Dotyk odgrywa ważną rolę w rozpoznawaniu właściwości otoczenia. Wcześniej przedstawione zmysły wzroku i słuchu są zmysłami d y s t a n s o w y m i, natomiast dotyk należy do grupy zmysłów k o n t a k t o w y c h. Odgrywa on szczególna rolę w rozwoju człowieka i zwierząt i kształtowaniu relacji społecznych. Niemowlęta ludzkie szybciej się rozwijają jeżeli są dotykane, głaskane, masowane ręką matki. U zwierzą pozbawionych pieszczot matki obserwuje się obniżenie wydzielania hormonu wzrostu, małpiątka pozbawione możliwości dotykania matki przeżywają negatywne emocje, a mając do wyboru sztuczną matkę karmiącą albo dotykającą, tulącą wybierają tę ostatnią. U ludzi, zarówno dzieci jak i dorosłych, dotykanie wzajemne wzmacnia więź uczuciową. Możemy zatem powiedzieć, że jedną z istotnych funkcji dotyku jest emocjonalne rozpoznanie sprzyjających partnerów w środowisku i kształtowanie tendencji propulsywnej do miłego, sprzyjającego organizmowi otoczenia.

Zmysł dotyku pozwala również rozpoznawać właściwości obiektów świata zewnętrznego. Łatwo rozróżniamy powierzchnię gładką i chropowatą, kształty proste i krzywizny, kolistość i formy kanciaste. Znaczącą role w rozpoznawaniu właściwości obiektów odgrywa d o t y k o w a w r a ż l i w o ś ć w i b r a c y j n a. Wibracje powstają w następstwie względnego ruchu obiektu i zmysłu, który to ruch ułatwia rozpoznanie powierzchni dotykanej. Dotykanie powierzchni nieruchomej nie stanowi dostatecznej stymulacji dla powyższej funkcji, wywołuje natomiast

w r a ż e n i a n a c i s k u. Z tego powodu rozpoznanie powierzchni jakiegoś przedmiotu przez przesuwanie po nim palców nie jest trudne, jest jakby wrodzoną umiejętnością. Natomiast nauczenie się czytania alfabetu Braille'a, czyli układu kropek wypukłych od 0,5 do 1 mm i oddalonych od siebie przerwami kilkumilimetrowymi wymaga długotrwałych ćwiczeń

Trzecia istotna funkcja zmysłu dotyku ujawnia się poprzez s y g n a ł y l o k a l i z a c j i bodźca. Możemy mieć zamknięte oczy i zatkane uszy a mimo to odczujemy zaistniałe dotknięcie w jakimś miejscu ciała. Wrażenia dotykowe zawsze odnosimy do konkretnego miejsca na po-wierzchni naszego ciała, bowiem komórki wrażliwości dotykowej są rozsiane w różnych punktach skóry. Ich rozmieszczenie nie jest równomierne, dlatego też lokalizacja dotykania nie jest jednakowo dokładna na całej powierzchni ciała. Najbardziej wrażliwym na dotknięcie jest czubek języka, bowiem na nim jest największe zagęszczenie komórek tej wrażliwości. Odległość między nimi wynosi zaledwie 1 mm . Dla porównania: podobne odległości na poduszce palca wskazującego wynoszą 2 mm, na czerwonej części warg 5 mm, na policzku 11 mm, na przedramieniu już 40 mm, a na plecach aż 68 mm. Przedstawiony fakt tłumaczy dlaczego językiem wykrywamy drobniutkie skazy na zębach, a dotykanie pleców cyrklem lub nożycami o rozpiętości ramion poniżej 60 mm odczuwamy jako jedno dotknięcie.

W r a ż e n i e b ó l u nie jest przeżyciem jednorodnym. Niekiedy doznajemy bólu ostrego, z reguły jest to sygnał bezpośredniego zagrożenia zewnętrznego, kiedy indziej przeżywamy ból tępy, głęboki, który zazwyczaj sygnalizuje nam zaburzenia funkcjonowania organów wewnętrznych, znamy też ból nękający, nieustanny, dokuczliwy mimo niezbyt dużej intensywności. W dodatku podobnie jak ból przeżywamy cierpienie, czyli ból psychiczny. W niektórych przypadkach nie występuje pobudzenie receptora bólu, a doznawany ból, np.serca wynika z poczucia niewdzięczności, odrzucenia społecznego, zawodu życiowego, niepowodzenia-ogólnie: z zaburzenia poprawnych relacji społecznych. Niektórzy ludzie cierpią jednak z powodu wystąpienia konkretnego bólu, np. reumatycznego, rozróżniają zatem cierpienie ściśle związane z bólem somatycznym i niezależne od niego.

Funkcjonalnie ból jest dla organizmu sygnałem zagrożenia zewnętrznego lub wewnętrznego. Co więcej, mózg różnicuje te sygnały według kryterium siły zagrożenia. O bólu, zaistniałym po zewnętrznym uszkodzeniu ciała mózg otrzymuje niemal natychmiastową informację, przekazywaną poprzez cienkie włókna nerwowe (włókna c), które nie przewodzą impulsów nerwowych bólu o innym charakterze., mniej alarmowych. Sygnały te inicjują błyskawiczne działania, już na poziomie odruchu Możemy zatem zasadnie powiedzieć, że ból odgrywa doniosłą role w procesie utrzymywania przy życiu jednostek i gatunków.

Nie jest to jedyna funkcja bólu. Często jest on pożądanym dodatkiem do przeżywanych uczuć i emocji radości, zadowolenia, rozkoszy. Powiadamy, że „...zaznaliśmy rozkoszy aż do bólu.” I ta właśnie domieszka bólu czyni rozkosz bardziej wyrazistą i intensywną. Natomiast patologiczną jest już niemożność przeżycia emocji pozytywnych bez kojarzenia ich z bólem.

Wrażliwość na ból jest wrodzoną, natomiast stopień jej jednostkowego zróżnicowania określają zarówno czynniki genetyczne jak i nabyte doświadczenie życiowe. Kobiety wykazują większą odporność na ból przewlekły, niż mężczyźni. Wiadomo też, że uprawiający sporty kontaktowe (zapasy, boks) są wyraźnie mniej wrażliwi na ból, niż sportowcy innych dyscyplin. Szczenięta, hodowane przez R. M e l z a c k a w sztucznych warunkach, chronione przed doznaniami bólu, wy-puszczone na wolność pchały mordki do ognia tak długo, aż się sparzyły boleśnie. Fakt ten dowodzi tego, że doświadczenia modyfikują przeżycia bólu, a także i tego, że pod jego wpływem tworzymy obraz czynników i miejsc grożących bólem lub ból wywołujących.

Powyższe konstatacje są zgodne z wynikami badań porównawczych przeżywania bólu w różnych środowiskach społecznych i kulturowych. M. Z b o r o w s k i, psycholog amerykański, wykazał, że kobiety nigeryjskiego ludu Jaruba nie krzyczą pod wpływem bólów porodowych, chociaż jest to typowa reakcja kobiet sąsiedniego plemienia (i nie tylko). Amerykanie pocho-dzenie anglosaskiego są bardziej odporni na ból, niż pochodzenia włoskiego lub żydowskiego. Świadczy to o wpływie norm kulturowych na przeżywanie bólu, w niektórych kulturach przeważają informacje minimalizujące jego dokuczliwość lub grozę, w innych akurat odwrotnie.

Wrażenie bólu pojawia się zazwyczaj, gdy zostaną podrażnione komórki bólowe. Jednak występują liczne sytuacje paradoksalne, świadczące o przemożnym wpływie procesów zachodzących w mózgu na doznania bólu. Jednym z takich zjawisk jest tzw. b ó l f a n t o m o -w y , odczuwany w części ciała usuniętej chirurgicznie. Po amputacji np. nogi pacjent wciąż czuje dochodzące z niej dokuczliwe bóle, mimo to, że receptory bólu w tym miejscu przestały istnieć. Niejako odwrotnym paradoksem jest nie odczuwanie bólu mimo działania silnych bodź-ców, wywołujących ból. Znany jest filipiński zwyczaj krzyżowania młodych mężczyzn w okresie Świąt Wielkanocnych. Mimo przebicia dłoni grubymi gwoźdźmi ludzie ci nie krwawią i nie odczuwają silnego bólu. Głębokie przekonanie o celowości takiego postępowania „wypiera” ze świadomości doznania bólu.

Mechanizm ten wykorzystuje się w terapii bólu. Znana jest metoda placebo, czyli podawanie cierpiącemu substancji charakteryzowanych jako przeciwbólowe, ale neutralnych leczniczo. Pod wpływem przekonania o działaniu leku, podobnie jak w przypadku rzeczywistego uszkodzenia ciała, w mózgu wydziela się endorfina, naturalna substancja łagodząca natężenie bólu. Skutecznie zmniejszają intensywność odczuwanego bólu masaż okolic wokół bólowych, ich stymulacja elektryczna, lekkie pocieranie miejsc bolących a także odwracania od niego uwagi (znany „chwyt” pielęgniarek),myślenie o rzeczach przyjemnych, oglądanie atrakcyjnych obrazów itp. B o d ź c e k o n k u r e n c y j n e w o b e c b ó l u n i w e l u j ą l u b o s ł a b i a j ą j e- g o d z i a ł a n i e.

Dlaczego tak się dzieje? Próbą odpowiedzi na to pytanie jest teoria mechanizmu bólu, zwana

t e o r i ą t a m y lub wrót, opracowana przez R. M e l z a c k a i P. W a l l a. Zgodnie z nią włókna nerwowe nerwów skórnych mogą jednocześnie przekazywać do mózgu tylko pewną ilość impulsów. Impuls ostrego bólu poprzez nerwy c (droga szybkiego przekazu) dociera bezpośrednio do mózgu, stawiając tamę innym pobudzeniom, przewodzonym drogą nerwów grubych (A).Jeżeli w trakcie tego zadziałają inne pobudzenia odpowiedniej intensywności, otworzą wcześniej zaistniałą tamę, uniemożliwiając jednocześnie intensywny dopływ impulsów bólowych. Tama taka może utworzyć się również pod wpływem aktywności określonych partii mózgu, np. po odwróceniu uwagi od bodźca bólu.

W r a ż e n i a k i n e s t e t y c z n e pochodzą z p r o p r i o c e p t o r ó w, czyli receptorów rozmieszczonych w mięśniach i stawach. Sygnalizują one położenie przestrzenne części ciała oraz wykonywane ruchy. Jest to złożony system sygnałów, bowiem wykonanie np. jednego kroku wymaga współdziałania około 200 mięśni, a mózg ,sterujący takim ruchem, na podstawie tych sygnałów określa wzajemne położenie tych mięśni i sekwencję ich aktywności. Na szczęście dla nas większość impulsów, płynących z prioprioceptorów nie jest uświadamiana. O czym każdy z nas może przekonać się stawiając pierwszy krok po rannym przebudzeniu.

Praca prioprioceptorów jest ściśle powiązana ze z m y s ł e m r ó w n o w a g i. Informują one o położeniu przestrzennym poszczególnych części ciała, zaś zmysł równowagi o układzie całe-go ciała. Receptorem równowagi są k a n a ł y p ó ł k o l i s t e oraz p r z e d s i o n e k, znajdujące się błędniku ucha. Kanały to trzy owalne rurki, ustawione w trzech płaszczyznach i wypełnione płynem (endolimfą), który przy poruszeniach głowy lub przechyłach ciała w określonej płaszczyźnie naciska na komórki włoskowate błony wewnętrznej kanału, w płaszczyźnie którego dokonuje się ruch. Nacisk i siła nacisku są przekazywane do mózgu w postaci impulsów nerwowych. Na tej samej zasadzie powstają impulsy informujące o przyspieszeniu w ruchu liniowym.

Rolą przedsionka, a dokładniej woreczków przedsionkowych, leżących u podstaw kanałów, jest dostarczenie impulsów, informujących o położeniu ciała w pionie, głową do góry. Wykonując stójkę uruchamiamy „alarm” wysyłany z tego receptora.

Zmysły naszego organizmu dostarczają niezbędnych informacji do sprawnego funkcjonowania w środowisku fizycznym, jednak każdy z nich jest swoiście autonomiczny, spełniający swą wyjątkową funkcję. W konsekwencji różne wrażenia bywają niespójne poznawczo. Przedmioty np. poznawane tylko dotykiem wydają się większymi, niż poznawane wzrokiem. Dziurka w zębie, wykryta językiem, wydaje się wielką, oglądana jawi się drobiazgiem. Zimy kawałek żelaza zmysły skórne odbierają jako wilgotne. Jednoczesne pobudzenie przyległych komórek-receptorów zimna i ciepła daje wrażenia gorąca. Punkty zimna reagują bowiem jednako na temperaturę bardzo wysoką i bardzo niską. Podrażnienie skóry prądem elektrycznym wywołuje bądź wrażenie pieczenia, bądź swędzenia. Przy zamkniętych oczach rozpędzanie samolotu pasażerowie odbierają jako jego wznoszenie. Te i podobne niespójności poznania zmysłowego są korygowane w procesie interpretacji treści wrażeń.

Ramka 11

Interesującym i intrygującym zarazem jest zjawisko synestezji (od greckiego syn-razem, jednocześnie i aistesis -odczucie), czyli jednoczesne odczuwanie dwu lub kilku wrażeń. Syntetycy widzą jednostkowe słowa jako zabarwione na dany kolor, np. dla pewnej plastyczki słowo Bożenka jest żółte, a innej pani dźwięk dzwonka u drzwi jawi się w postaci niebieskich kółek. „Mam na studiach koleżankę, która zazwyczaj kupuje podręczniki potrzebne do egzaminów. Nie robi notatek, tylko podkreśla najważniejsze rzeczy kolorowymi paskami. Kiedy pożyczam te książki od niej, mam kłopot z uczeniem się, bo stwierdzam, że użyła złych kolorów dla oznaczenia słów! Jak słowo rozpoczynające się na literę „p” można podkreślić innym pisakiem niż niebieski? Dlaczego do słowa „charakter” użyła zielonego, skoro jest ono fioletowe?...Gdy słyszę jakiś dźwięk, „widzę” jego barwę i kształt jakby na ekranie, który znajduje się na wysokości mego czoła, parę centymetrów od mojej twarzy... wrażenia synestetyka są stałe, nigdy się nie zmieniają. Nie da się ich w żaden sposób nauczyć. Gdy słyszę słowo „czwartek” , zawsze widzę je zabarwione na zielono. I nawet gdy pomyślę o czasach szkoły podstawowej , kiedy w pierwszej klasie mama pytała mnie w środę, jakie lekcje mam następnego dnia, czwartek zawsze był zielony”- pisze M. Cagara (Charaktery,nr 4, 2004 r.).

Powyższe fragmenty tekstu pokazują, że modalność doznań zmysłowych nie sprowadza się do prostego rozróżnienia wrażeń wzrokowych, słuchowych i innych lecz kryje w sobie bardziej znaczące i skomplikowane zagadnienia. Jest ona uwarunkowana właściwością receptora zmysłu, co znaczy tyle, że dany zmysł jest czuły tylko na określony rodzaj stymulacji, a energię bodźca może przetworzyć na impulsy nerwowe, właściwe jedynie dla danego zmysłu. Z oka np. pochodzą impulsy wywołujące wrażenia wzrokowe, z ucha słuchowe i żadne inne. Według J.M i l l e r a miała to być „specyficzna energia zmysłowa”. Znaczy to, że pobudzając zakończenia nerwu wzrokowego prądem elektrycznym, albo działając nań środkami chemicznymi lub mechanicznie zawsze doznamy wrażenia wzrokowego (błysku światła).Wie o tym każdy, kto się uderzył w oko, aż my iskry...Stwierdzenie Millera zawierają się w dwu uogólnieniach: 1)Różne bodźce, działając na ten sam receptor wywołują takie same wrażenia, 2) Te same bodźce, działając na różne receptory wywołują wrażenia różnej modalności.

Współcześnie omawiane zagadnienie traktujemy jako problem transdukcji, czyli zdolności zmysłów do przekształcanie fizycznej energii bodźca w fizjologiczne pobudzenie nerwowe, stanowiące nośnik informacji dla ośrodków mózgowych. Zajmuje się tym wyspecjalizowany dział fizjologii wrażeń, badający mechanizmy przekształceń na poziomie zmysłu, wstępnej syntezy zmysłowej i nerwowych ośrodków integrujących.

Wrażliwość zmysłów

Kolejnym wielkim zagadnieniem psychologii doznań zmysłowych jest relacja siły bodźca i ja-kości wrażenia. Bodźce bardzo słabe nie wzbudzają aktywności receptorów, bodźce słabe wywołują wrażenia niewyraźne, mgliste, bodźce bardzo silne są dokuczliwe, a nawet destrukcyjne. Zdolność dostrzegania bodźców o małej intensywności określamy jako wysoką wrażliwość, jest ona zróżnicowana interpersonalnie i tym wyższa, im słabsze bodźce dany osobnik dostrzega. Jej przeciwieństwem jest niska wrażliwość. Bodziec najniższej intensywności wyznacza próg wrażliwości jednostkowej.

Wrażliwość nie jest cechą stabilną, zmienia się w zależności od stanu organizmu, np. zmęcze-

nia, choroby, a także od nastroju, nastawienia, zainteresowania itp. Jeżeli zachodzi potrzeba dokładnego określenie wielkości progu wrażliwości, np. dla celów zawodowych, wtedy wykonuje się serię prób, a 50% wskazań najsłabszego bodźca uznaje się za wskaźnik progu wrażliwości. Analogicznie próg wrażliwości w badanej populacji można określić na podstawie podobnego wskaźnika dostrzeżeń najmniej intensywnego bodźca. Jest to jedna z metod postępo-wania w tej dziedzinie.

Ramka 12

Intrygującym i budzącym powszechną ciekawość jest problem bodźców podprogowych, nazy-wanych również subminimalnymi. Ich właściwością jest to, że nie docierają one do świadomości,

mimo to wpływają na niektóre stany i procesy psychiczne. Przyczyny nie rejestrowania ich w świadomości mogą być zupełnie różne. Może to być zbyt mała siła bodźca, lub nazbyt krótki czas jego trwania. W badaniach eksperymentalnych eksponuje się np. bodźce trwające jedną tysięczną sekundy, a nawet 4 milisekundy, są one niezauważane, a mimo to działają na psychikę. W jakim sensie?

S. Murphy i R. Zajonc wykazali, że podprogowe bodźce torujące (priming) wpływają na interpretację treści bodźca rozpoznawanego. J. A. Marcel stwierdził, ż pojęcie przygotowawcze, np. „budowla”, demonstrowane podprogowo przyśpiesza rozpoznanie bodźca właściwego, należącego do tej samej klasy, np. „willa”. Znaczy to, że bodźce podprogowe modyfikują w określony sposób procesy poznawcze, występujące bezpośrednio po nich.

Sprawą powszechnego zainteresowania jest perswazyjna rola oddziaływania podprogowego. Od czasu, gdy J.Vicary (sprytny bałamutnik) ogłosił, że pod wpływem reklamy podprogowej wzrasta spożycie popcornu i coca-coli nasiliły się obawy tzw. szarych obywateli, wynikłe z tego, że są oni manipulowani przez dysponentów środków masowego przekazu. Informacje prasowe, że w czasie prezydenckiej kampanii wyborczej reklamówka G. W. Busha, zwalczająca kontr kandydata demokratycznego zawierała podprogowe hasło „szczury” skutecznie nasilają wspomniane obawy. W Australii, Wielkiej Brytanii i w USA reklama podprogowa została zakazana lub zagrożona sankcjami. Sytuacja jest dość intrygująca, bowiem, jak dotychczas, nie ma ani jednego przekonywującego badania naukowego potwierdzającego tezę, że perswazja podprogowa wpływa na zachowanie ludzi.

Drugim wskaźnikiem wrażliwości zmysłu jest próg różnicy. Określa się jego wielkość przez porównanie dostrzegalnych danym zmysłem różnic między dwoma wielkościami. Najmniejsze dostrzegane różnice określają wielkość tego progu. Zmysły człowieka nie są tak doskonałe, by mogły ustalać bezwzględną wartość siły bodźca, wykrywają różnice „skokowo”, po przyroście o uchwytną dla nich wielkość. Jeżeli np. poprosimy kogoś o zamknięcie oczu i włożymy mu do ręki monetę 5-cio złotową, a następnie dołożymy do niej dwu złotówkę, to odczuje on różnicę ciężaru. Gdybyśmy dołożyli mały ciężarek, np. jednego grosza zmiana obciążenia ręki nie zostałaby odczuta. Pojawia się zatem pytanie: o ile musi wzrosnąć siła bodźca, by pojawiło się wrażenie zmiany jego siły.

Jest to problem badany przez psychofizyków, którzy wykryli szereg prawidłowości, wystę-pujących w tej dziedzinie. E. H. W e b e r wykazał, że wielkość ledwie dostrzegalnej różnicy siły bodźca jest stałą wielkością ułamkową jego siły początkowej. Np. jeżeli płonie 10 świec, to róż-nicę intensywności światła zauważymy po dodaniu jednej dodatkowej, jeżeli płonie 40, to dla takiegoż efektu trzeba dodać 4 świece. Stała wielkość przyrostu intensywności bodźca dla światła wynosi więc 0,1 (w zaokrągleniu) jego wielkości wyjściowej ( dla zmysłu słuchu -0,3). G. Th.

F e c h n e r (lekarz i matematyk) zależność tę ujął w następująca formułę: arytmetycznemu przyrostowi wielkości wrażenia odpowiada geometryczny przyrost siły bodźca. Jest to p r a w o W e b e r a - F e c h n e r a.

Przekonanie Fechnera, że jest to prawo uniwersalne okazało się bezzasadnym. Późniejsze badania wykazały, że przedstawiana prawidłowość zmienia się zależnie od nastawienia osoby badanej, jej potrzeb, a także warunków zewnętrznych panujących w czasie badań, np. temperatury pomieszczenia. Oddaje ono prawidłowość w zakresie bodźców średniej intensywności, zawodzi w przypadku bodźców słabych i bardzo silnych. W tym kontekście ujawnił się błąd Fechnera, który potraktował zmysły jako niezależne od organizmu „czujniki” doznające, tymczasem funkcjonują one w ramach całości, a ich sprawność w pewnym stopniu określają potrzeby tej całości.

Komórka nerwowa receptora, jak widzieliśmy, różnicuje siłę bodźca, np. słabe i jaskrawe oświetlenie, ale szybkość przewodnictwa nerwowego nie zależy od intensywności działającego stymulatora. Komórka funkcjonuje na zasadzie „wszystko albo nic”, jeżeli została pobudzona, to działa według jednostopniowego programu „pobudzenie”. Po nim następuje stan bezczynności, zwany f a z ą r e f r a k c j i. Zwiększając więc siłę bodźca nie przyśpieszymy jego recepcji.

Organizm ludzki jest elastyczny, przystosowuje się do zmian w środowisku. Jednym z objawów tej właściwości jest a d a p t a c j a z m y s ł o w a, która polega bądź na a) obniżaniu wrażliwości (podwyższaniu progu) w sytuacji długotrwałego działania bodźca, bądź b) na przystosowaniu receptora do zaistniałych warunków, np, zwężenia lub rozszerzenia źrenicy. Zdolność adaptacji jest inna dla różnych zmysłów, łatwo adaptuje się zmysł wzorku, słuchu, smaku i węchu, natomiast bardzo powoli zmysł bólu. W ten sposób natura chroni organizm przed

działaniem czynników destrukcyjnych.

W naturalnych warunkach na organizmy żywe działa jednocześnie wiele różnorodnych bodźców. Niektóre z nich mają istotne znaczenie życiowe, inne są neutralne. W procesie ewolucji zwierzęta i człowiek wykształciły wspaniały mechanizm różnicowania zmysłowego bodźców istotnych i małoważnych. Ułatwia on znakomicie utrzymanie równowagi w środowisku. W la-winie dźwięków poszumu wiatru zwierzęta potrafią wyłapać odgłos kroków myśliwego, napas-tnika albo ofiary, człowiek w sytuacji dubbingu wyróżnia głos aktora języka macierzystego, po-mija wszelkie inne dźwięki. W psychologii zjawisko to nosi nazwę d e t e k c j i s y g n a ł ó w.

Ma ono istotne znaczenie praktyczne, zwłaszcza w takich sytuacjach, gdy z niejednoznacznego obrazu trzeba wydobyć istotną informację. I tak: kontrolerzy lotów na lotnisku muszą bezbłędnie odczytywać sygnały radaru, lekarze osłuchując pacjenta dążą do wykrycia symptomów choroby, a nawet kierowca samochodu w zatłoczonym reklamami mieście musi wyróżnić z tego szumu regulatory ruchu, czyli znaki drogowe.

Budowa układu sygnałów detekcji jest niezmiernie skomplikowaną. Rozpoznano go względnie dokładnie w przypadku oka żaby. Reaguje on na cztery wskaźniki: ostrą granicę między jasnym i ciemnym, ruch obiektu, ciemność i ...wypukłe krawędzie. To wystarcza żabie do precyzyjnego wykonywania ruchów chwytania much. W oku ludzkim funkcjonuje około 125 milionów detektorów! Świadczy to ilości wskaźników, które tworzą podstawę orientacji człowieka w otoczeniu.

Spostrzeżenia.

Jeżeli przyjmiemy, że wrażenia są doznaniami w skali „mikro”, to spostrzeżenia należą do klasy „makro”.W sytuacjach niejednoznacznych, o zatartych granicach wskaźników na „tak” i na „nie” decyzja o zakwalifikowaniu wskaźnika do klasy neutralnych, niebezpiecznych czy korzystnych zależy nie tylko od sprawności danego zmysłu, ale także od rozumienia jego roli sygnalizacyjnej, sensu, a także nastawienia jednostki wobec świata i wielu innych indywidualnych właściwości psychiki. Innymi słowy od jego interpretacji. Ryzykanci np. szybciej rozstrzygają wątpliwości pojawiające się w sytuacji możliwości różnego kwalifikowania, ich p r ó g d e c y z y j n y (r e a k c j i) jest niższy, niż u ludzi ostrożnych.

O złożoności i wszechstronności ludzkiego systemu orientacji w otoczeniu świadczy też znien -ność wrażliwości pod wpływem subiektywnego wyczulenia i zdolność wyłapywania bodźców ważnych z potoku nieistotnych szumów. Ilustruje to dobitnie zjawisko nazwane z angielska efectem coctail party. Zauważono, że w czasie takich spotkań ludzie wyłapują z gwaru głośnych rozmów dźwięk ich imienia lub nazwiska, nawet wtedy, gdy zostały one wypowiedziane na sali przyjęć w odległym od nich miejscu. Podkreślmy to, że symbole osobiste są czymś bardzo ważnym, działa tu zasada wyróżniania tego, co ważne.

Zmysły ludzkie rozpoznają wiele właściwości obiektów zewnętrznych, takich jak np. krzywizny, wypukłości, kanty i inne. Za rozpoznanie konkretnych cech „odpowiadają” wyspecjalizowane pojedyncze komórki receptora. Impulsy od nich płynące (droga z dołu do góry) docierają do b u- f o r a s e n s o r y c z n e g o, w którym utrzymują się do 300 milisekund. Jeżeli jakiś czynnik dodatkowo podkreśla ich ważność, utrzymują się dłużej. Np. w eksperymencie G. Sperlinga postrzegany szereg liter, wyróżnionych dźwiękiem utrzymywał się w buforze dłużej, niż nie zaznaczony. Jest to jedna z właściwości bufora sensorycznego, inaczej zwanego pamięcią sensoryczną ( ultrakrótką, ikonograficzną) .Znaczy to, że w buforze dokonuje się wstępna elimi-nacja doznań nieistotnych, a także synteza na poziomie zmysłowym współwystępujących elementów znaczących z punktu widzenia orientacji w otoczeniu..

Ta prosta forma syntezy rozgranicza wrażenia, doznania prostych jakości, od s p o s t r z e ż e ń, czyli zmysłowej reprezentacji przedmiotów. Spostrzeżenia i proces postrzegania dotyczą konfi-guracji bodźców, pewnej całości, a nie pojedynczych cech Jest to zdolność po części wrodzona (szczególnie widoczna u zwierząt), a głównie wyuczona. Zwierzęta instynktownie silnie reagują na kształt podobny do drapieżnika, na niebezpieczne ukształtowanie tereny, na obiekty szybko zbliżające się. Są to wskaźniki zagrożenia, muszą więc być szybko rozpoznawalne. W takich przypadkach postrzeganie jest nastawione na rejestracją cech dominujących, łatwo wyróżnialnych. Nazywamy je niezmiennikami. Dla kur takim niezmiennikiem jest schemat figury jastrzębia (krótka szyja, wydłużony ogon), jego dostrzeżenie powoduje natychmiastową ucieczkę.

Każdy z nas nauczył się w ciągu życia szeregu niezmienników, zbitki istotnych cech przedmiotów, dzięki którym, nie wdając się w szczegóły, rozpoznajemy nadające się do użytku

w żuciu codziennym. Zbierając grzyby rozpoznajemy te, przydatne do spożycia, po kształcie i kolorze, skręcamy we właściwą ulicę orientując się po wyglądzie narożnika domu itp. W naszym umyśle zostały zakodowane odpowiednie schematy, zatem obiekty im odpowiadające jawią się jako sygnały do danego postępowania. Niezmienniki w procesie spostrzegania prowadzą od umysłu do obiektu, tworzą „drogę od góry do dołu”. Ogólnie poznanie zmysłowe jawi się zatem jako efekt dwu dróg: „od dołu do góry” i „od góry do dołu”, a spostrzeżenia bardzo znacząco określają tę ostatnią.

Spostrzeganie głębi.

Widzenie przedmiotów w trzech wymiarach nazywamy s p o s t r z e g a n i e m g ł ę b i. Człowiek i inne kręgowce wytworzyły ewolucyjnie zdolność postrzegania odległości, wysokości i głębi, np. przepaści. Przestrzeń nie działa na nasze zmysły poprzez bodźce, nie ma energii przestrzennej takiej jak np. energia światła lub fali głosowej. Nie mówimy przeto o wrażeniu głębi, lecz o spostrzeżeniu, bardziej zależnym od mechanizmów interpretacyjnych mózgu, niż od zmysły wzroku.

Nie potrafimy, jak dotychczas precyzyjnie określić roli czynników wrodzonych i doświadczenia

w kształtowaniu sprawności spostrzegania głębi. Badania E.J.G i b s o n, wykorzystującej wzrokowe urwisko (jest to blat stołu z umieszczonym pod szkłem papierem w kratę biało-czarną, wykonanym tak, że połowa jego daje złudzenie przepaści), pokazały, że zarówno 6-cio miesięczne niemowlęta , jak i jednodniowe koźlęta, kurczęta i inne zwierzęta spostrzegają głębię przepaści i unikają niebezpieczeństwa upadku. Świadczyłoby to o istnieniu wrodzonych zdolności spostrzegania głębi. I takie stanowisko prezentują n a t y w i ś c i, czyli zwolennicy poglądu o wrodzonym charakterze różnorodnych cech psychiki ludzkiej.

Jednak zwolennicy e m p i r y z m u, uznający przemożną rolę doświadczenia w kształtowaniu określonych cech, dowodzą, że sprawność oceny odległości, głębokości i wysokości wzrasta wraz ze wzbogacaniem doświadczenia, pod wpływem praktyki.

I jedno i drugie stanowisko znajduje potwierdzenie w faktach, a sprawa sprowadza się do usta-lenia zakresu oddziaływania poszczególnych czynników.

Jak to się dzieje, że mając na siatkówce oka płaski obraz spostrzegamy głębię? Czy ludzie, którzy stracili jedno oko też widzą trójwymiarowo? Przyjrzyjmy się tym zagadnieniom.

Nieco inaczej postrzegają głębię ludzie o sprawnej dwójce oczu, niż osoby jednooczne. Wyróżniamy wskaźniki dwuoczne i jednooczne widzenia głębi. Sprawne oczy umożliwiają widzenie s t e r e o s k o p o w e, czyli pozwalające nakładać i porównywać obrazy odbierane niezależnie przez każde oko. Obrazy te nieco się różnią, ponieważ każde oko postrzega obiekt pod innym kątem. Mózg na podstawie tych minimalnych różnic określa głębię przedmiotu i odległość wobec niego. Różnica obrazów na siatkówce jest więc wskaźnikiem spostrzeganej głębi.

Podobny efekt stereoskopowy uzyskamy robiąc zdjęcia dwoma aparatami, ustawionymi w odległości paru centymetrów od siebie. Takie obrazy nałożone na siebie są spostrzegane jako trójwymiarowe. Wykorzystując te właściwości buduje się dzisiaj „komputerowe oczy”, postrzegające głębię.

Zdolność stereoskopowego widzenia jest niezbędna ludziom, wykonującym niektóre zawody, np. motorniczego tramwaju, kierowcy ciężarówki, a także sportowcom, grającym w kręgle lub golfa.

Podobnie postrzegamy głębię w modalności słuchu. W tej dziedzinie występuje słyszenie stereofoniczne, uwarunkowane różną odległością uszy od źródła dźwięku.

D r u g i m dwuocznym wskaźnikiem spostrzegania głębi jest akomodacja soczewki Mięśnie rzęskowate, ustawiające soczewki na odpowiednią ostrość widzenia, w różnym stopniu napinają się lub rozluźniają, co stanowi dla mózgu podstawę określenia odległości przedmiotu od oka.

Wreszcie t r z e c i m wskaźnikiem dwuocznym jest stopień k o n w e r g e n c j i, czyli zbieżności ustawienia gałek ocznych. Jeżeli spostrzegamy przedmiot daleki, to linie od oczu do przedmiotu stają się niemal równoległe. Obiekty bliskie widzimy pod kątem. Im bliższy obiekt, tym bardziej rozwarty kąt pomiędzy liniami od oczu do spostrzeganego przedmiotu. Wskaźnik konwergencji jest bardziej efektywny przy postrzeganiu z niewielkiej odległości, 3-4 metrów, za-wodny przy wielkich.

Wskaźniki jednooczne spostrzegania głębi stanowią liczniejszy zbiór, niż poprzednie. Zaliczamy doń n a k ł a d a n i e s i ę, zasłaniający przedmiot postrzegamy jako bliższy od zasłanianego,

r u c h, gdy poruszamy się w jakimś kierunku, to odnosimy wrażenie, że przedmioty bliskie zostają za nami, a dalekie jakby przesuwają się razem z nami, albo są nieruchome. Ważnym wskaźnikiem jest perspektywa, wyróżniamy kilka jej form. Perspektywa l i n i o w a, to zjawisko pozornego zbiegania się linii równoległych na horyzoncie. Doświadczymy jej patrząc na biegną ce prosto tory kolejowe. Perspektywa z m n i e j s z a j ą c y c h się r o z m i a r ó w, przedmioty mniejsze są bardziej oddalone (słupy linii telefonicznej), perspektywa s z c z e g ó ł ó w, dalekie przedmioty spostrzegamy w zarysie, bez detali. Perspektywa p o w i e t r z a („sina dal”) obniża jasność i nasycenie barwy spostrzeganego obiektu. Znaczącym wskaźnikiem jest także wskaźnikiem g r a d i e n t s t r u k t u r y p o w i e r z c h n i o w e j, im dalsza od nas np. trawa chodnika, tym gęstsza się wydaje. Te pozorne zagęszczenie jest wskaźnikiem odległości. Również gra światła i cieni ułatwia spostrzeganie głębi.

Stałość spostrzeżeń.

Jedną z istotnych cech spostrzeżeń jest ich stałość, czyli poprawność rozpoznania cech przedmiotów niezależnie od kąta widzenia, odległości i oświetlenia. Rozróżniamy kilka form jej występowania. Na co dzień często doświadczamy działania s t a ł o ś c i k s z t a ł t u. Kupując gazetę w kiosku spoglądamy na monetę, którą mamy opłacić nabywany tytuł. I niezależnie do tego, czy zobaczymy ją w pozycji placka, leżącą na dłoni, czy w pozycji krawędzi blaszki, trzymanej między palcami spostrzeżemy ją jako krążek metalu określonej grubości. Stałoś kształtu postrzeganego przedmiotu utrzymuje się niezależnie od zmiany kształtu jego obrazu na siatkówce oka. Talerz, niezależnie od tego czy widzimy go siedząc przy stole, czy oddalając się od niego, w ruchu, czy z odległości 3 m, spostrzegamy jako okrągły. Dzieje się tak, mimo spłaszczania jego obrazu na siatkówce w miarę wzrostu odległości między spostrzegającym i obiektem spostrzeganym.

Stałość spostrzeżeń kształtu chroni nas przed zaburzeniami orientacji w otoczeniu uwarun-kowanymi zmianami usytuowania naszego ciała w przestrzeni. Spostrzegany kształt przed-miotów pozostaje niezmiennym, niezależnie od tego czy patrzymy na nie stojąc na nogach, czy na głowie, przechyleni w lewo, czy w prawo.

Pewne odchylenia od reguły stałości kształtu występują przy spostrzeganiu obracających się przedmiotów o nieregularnych kształtach. Nieco dłuższego czasu wymaga np. określenie konturu Polski, obróconego o 90o.

S t a ł o ś ć w i e l k o ś c i to właściwość spostrzegania odległych przedmiotów typu X jako jednakowej wielkości, co X bliskie. Gdy spojrzymy na słupy telefoniczne, stojące na równinie przy prostej drodze, to oddalone od nas na kilometr spostrzeżemy jako tej samej wielkości, co

stojące niedaleko od nas. I znowu jest to wbrew prawu optyki, mówiącemu, że obraz na siat-kówce oka maleje wraz ze zrostem odległości spostrzeganego obiektu

Jednak gdybyśmy chcieli narysować linię telefoniczną wzdłuż drogi, to kolejne, dalsze od nas słupy, musielibyśmy rysować jako mniejsze o pewien ułamek wielkości od słupa je poprze-dzającego. Występuje tu zjawisko w i e l k o ś c i p e r s p e k t y w i c z n e j. Przy spo-strzeganiu wielkości przedmiotów z pewnej odległości zderzają się wskaźniki wielkości rze-czywistej i perspektywicznej, a dokładność spostrzeżonej wielkości jest kompromisem między nimi. Jednak im bogatsze doświadczenie w danej dziedzinie, tym bardziej spostrzegana wielkość

zbliża się do rzeczywistej. Dzieci, mimo funkcjonowania w ich psychice zasady stałości wielkości, wymiary przedmiotów odległych oceniają wyraźnie mniej dokładnie, niż dorośli.

S t a ł o ś ć p o ł o ż e n i a z kolei pozwala nam stwierdzać, że obiekt spostrzegany nie zmienił swego położenia, mimo, że obraz na siatkówce zmienił się np. w rezultacie pochylenia czy pokręcenia głową. Stałość położenia obiektu ustalamy na podstawie sygnałów różnych zmysłów: wzroku oraz równowagi i proprioceptywnych. Interesujące jest to, że jedni kierują się głównie wskaźnikami wzroku, tych za H.W i t k i n e m nazywamy zależnymi od pola, drudzy sygnałami pochodzącymi z wewnątrz organizmu i tych nazywamy niezależnymi od pola. W serii interesujących eksperymentów Witkin wykazał, że różnice te są bardzo istotne, gdyż dotyczą stylów orientacji w otoczeniu fizycznym i społecznym. Zależni od pola łatwo i chętnie ulegaj opinii otoczenia, poszukują informacji zwrotnych, lubią, gdy ktoś ukierunkowuje ich poczynania.

Niezależni od pola polegają głównie na własnym rozeznaniu sytuacji, własnych sądach, są docie-kliwi, niezbyt towarzyscy. To wszystko dowodzi istnienie związku pomiędzy właściwościami spostrzegania a osobowością człowieka, ogólniej: skomplikowanych powiązań elementów struktury psychicznej.

S t a ł o ś ć j a s n o ś c i charakteryzuje się tym, że jasność przedmiotów nie zmienia się mimo zmiany intensywności oświetlenia. Czarny aksamit spostrzegamy jako jednakowo czarny, nieza-leżnie od tego czy znajduje się on w miejscu nasłonecznionym, czy w cieniu. Biały papier odbija 9-krotnie więcej promieni światła niż czarny, ale czarny papier w słońcu odbija wielokrotnie więcej promieni słonecznych, niż biały o zmroku. Mimo to pierwszy widzimy jako czarny, a drugi jako biały. Dodajmy, że stałość jasności występuje niezależnie od rodzaju barwy.

Czynnikiem modyfikującym stałość postrzegania jasności przedmiotów jest kontrast. Szare na tle czarnego postrzegamy jako jaśniejsze niż szare na tle białego.

S t a ł o ś ć b a r w y, podobnie jak stałość jasności nie ulega zmianie przy wahaniach intensywności oświetlenia. Zielona koniczynka pozostaje zieloną w środku słonecznego dnia i wieczorem. Więcej, gdy popatrzymy na śnieg przez zielone okulary, to tylko przez moment wyda się on nam zielonym, ale już po paru minutach znowu będziemy widzieli śnieżną biel.

Kontrast z otoczeniem i w tym przypadku modyfikuje regułę. Aby o tym przekonać się, wystarczy na kawałku paska czerwonego papieru nakreślić parę linii białych, a na drugim parę czarnych. Czerwień zakreślona na biało, wyda się nam jaśniejszą, niż zakreślona na czarno.

Organizacja pola spostrzegania.

Zawsze postrzegamy tylko konkretny wycinek naszego otoczenia. Dla jednych ludzi jest on względnie zawężony, np. słabo widzących, niedosłyszących, dla innych względnie szeroki. Jedni

dostrzegają na swoim wycinku liczne cechy obiektów, inni tylko bardzo wyróżniające. To, co człowiek ogarnia swoimi zmysłami w danym fragmencie rzeczywistości nazywamy p o l e m

p o s t r z e g a n i a. Nie jest ono jedynie natłokiem wrażeń, narzucającym się chaosem bodźców,

lecz jest swoistą organizacją postrzegania. Nasz umysł, dla ułatwienia orientacji w otoczeniu, porządkuje doznania. Efektem tego jest o r g a n i z a c j a p o l a s p o s t r z e g a n i a, podlegająca następującym prawom: 1) bliskości, obiekty styczne postrzegamy jako jedno ugrupowania, 2) zagęszczenia, obiekty o liczniejszych cechach wyróżniamy, specyfikujemy,

3) podobieństwa, obiekty podobne traktujemy jako odrębną klasę, 4) wspólnej drogi, elementy jakby poruszające się w jednym kierunku traktujemy jako jedność, 5) zamykania (domykania), uzupełniamy brakujące elementy znanej nam całości, 6) dobrej figury, wyróżniamy układ w pełni oddający właściwość ideału, np. koła, kwadratu, 7) symetrii. Ilustrują je rysunki nr1-6

Otwartym pozostaje problem istoty przedstawionych praw. Zwolennicy natywizmu utrzymują, że są one wrodzonymi cechami umysłu, jego wyposażeniem poznawczym. Rzecznicy teorii uczenia się, szerzej empiryzmu poznawczego, że kształtują się one w trakcie nabywania doś-wiadczenia. Badania m.in. D. H e b b a wykazały, że operowani ludzie dorośli po odzyskaniu zdolności widzenia spostrzegają czarne plamy na białym tle, pokazują zarys trójkąta lub kwadratu, ale nie umieją nazwać tych kształtów, nie znają ich sensu. Współczesna wersja tego problemu sprowadza się do pytania o zasady przetwarzania informacji: czy służą temu wzorce układu zewnętrznego, czy też modele percepcyjne umysłu.

Pole spostrzegania nie jest jednolite. To, co na zasadzie omówionych praw łączy się w określoną całość wyróżniamy jako f i g u r ę, pozostała część pola stanowi t ł o. Figura ma wyraźnie określone granice, stanowi narzucającą się w spostrzeżeniu jedność. Tło jest niewyraźne, ”nijakie”, drugoplanowe. Przedmioty codziennego użytku z reguły postrzegamy jako figury na jakimś tle. W konkretnych sytuacjach nie mamy praktycznie trudności w rozróżnianiu obu tych elementów. Bogaty i pogłębiony poznawczo zestaw kryteriów rozróżniania figury i tła przedstawił duński psycholog, E. Rubin. Oto niektóre z nich:

-figurą jest z reguły mniejsza część pola spostrzegania,

-partia pola bardziej zróżnicowana stanowi figurę,

-to, co porusza się jest figurą

-to, co jaśniejsze postrzega się jako figurę

-figurą jest to, co stałe, tłem to, co zmienne,

-to, co wysunięte do przodu odbieramy jako figurę.

Badania R. A t k i n s o n a pokazały, że dostrzeganie figur w polu nie ustrukturalizowanym poprawia się w wyniku uczenia się. Przebiega też ono podobnie jak uczenie się innych sprawności. Stwierdzenia te przemawiają na rzecz empiryzmu poznawczego.

Opisane kryteria wyróżniania figury mogą sugerować to, że figura i tło są zjawiskami spostrzegania wzrokowego. Byłaby to interpretacja błędna, bowiem prawidłowość ta dotyczy wszystkich zmysłów. Jadąc pociągiem słyszymy uderzanie kół wagonów o złączenia szyn i mimo woli układamy je rytmicznie, wyróżniając figury i tło. O wiele więcej trudności sprawia pokazanie klarownych figur na tle w przypadku pozostałych zmysłów, niemniej jednak i w tym zakresie przedstawiona prawidłowość daje znać o sobie. Np. dominujący smak cocktailu lub sałatki możemy określać jako figurę na tle pozostałych komponentów.

Interesującym zjawiskiem są figury odwracalne. Ilustracje 7-9 pokazują ich istotę i różnorodność

Kielich lub dwa profile (rys 7) mogą na przemian jawić się jako figura lub tło, zdolność pos-trzegających zakwalifikowania ich do konkretnej kategorii okazuje się zawodną. Pierwsze spostrzeżenie figury wynika, jak się wydaje, z działania elementów drogi „ z góry do dołu”, czyli naszej skłonności do uznawania pewnych obiektów otoczenia za ważniejsze od innych. Z kolei przemienność widzenie profili lub kielicha zdaje się wynikać z ustawienia oczu na elementy bliższe lub dalsze.

„Wiatraczek”(rys 8), lub struktury podobne, również jest spostrzegany naprzemiennie, ale w tym przypadku figury nie wyróżniamy ze względu na sens (wszystkie skrzydełka są jednakowe) lecz na barwę. Figurę określa bądź biel, bądź czerń. Oba wskaźniki są percepcyjnie znaczące, stąd trudność jednoznacznej kwalifikacji.

Ilustracja 9-ta jest bardziej skomplikowaną, niż dwie poprzednie, bowiem spotykamy tu nap-rzemienność zwielokrotnioną. Raz spostrzegamy bryłę jako prawo lub lewo skrętną (wyraźny wpływ kierunku spojrzenia), innym razem mały kwadracik jawi się jako wysunięty ku nam, bądź jako położony w głębi struktury. Mamy tu do czynienia z wpływem perspektywy.

W procesie postrzegania mamy również do czynienia z figurami wieloznacznymi. Ich właś-ciwością jest to, że mogą być one odbierane jako dwa różne obiekty. Rysunek 10-ty, przedstawiający wielokąt może być widziany bądź jako płaszczyzna o wielu kątach, bądź jako bryła. Jeszcze wyraźniej widzimy tę właściwość w przypadku „teściowej i narzeczonej” (rys.11). Badano osoby, które nie znały tego rysunku. Okazało się, że 60% z pośród nich w pierwszym spojrzeniu dostrzegło „narzeczoną”, a 40% „teściową”. Przy powtórnej percepcji 5% osób uprzednio widzących „teściową” dostrzegło „narzeczoną”, natomiast nie zmieniła się liczebność grupy 60-cio procentowej. Mamy więc stan nierównowagi percepcji podobnych kształtów.

W pewnych układach cech figura może zniekształcać lub zaburzać spostrzeżenie przedmiotu. Ze zjawiskiem tym spotykamy się w sytuacjach maskowania, stosowanego w różnych dziedzinach praktyki ( w wojsku, łowiectwie, usługach kosmetycznych). Rysunek 12-ty pokazuje jak za piu-ropuszem linii można ukryć figurę kwadratu. Linie te wchłaniają obramowanie kwadratu, „rozmywają” jego wyrazistość. Skutecznym sposobem „ukrycia” obiektu jest upodobnienie jego części do otaczającego tła. Odpowiednie nakreślenie brwi, pomalowanie ust, czy ułożenie wło-sów też skutecznie maskuje usterki urody.

Złudzenia zmysłowe.

Poznaliśmy dotychczas kwestie dotyczące ułatwień (wyróżnianie figury) lub utrudnień (masko-

wanie ) dokładnego spostrzegania obiektów. Złudzenia zmysłowe z kolei są zjawiskiem mylnego spostrzegania. Istnieje pewien typ układu cech rzeczy lub właściwości procesów, których nasze zmysły nie rozpoznają właściwie, łudzą. Relacje między elementami spostrzeżenia nie pokrywają się wtedy z relacjami rzeczywistymi. Co więcej, spostrzeganie powtórne w tych samych warunkach nie doprowadza do korekty obrazu. Znaczy to, że zmysły ludzkie nie są ewolucyjnie przystosowane do ich uwzględniania w swych „komunikatach”, przesyłanych do mózgu. Staje się to zrozumiałym po stwierdzeniu, że złudzenia prawie zawsze dotyczą układów wytworzonych przez człowieka, cywilizacyjnych. Ta ułomność zmysłów nie stanowiła więc zagrożenia ani ut-rudnienia egzystencji w warunkach naturalnych.

Tradycyjnie wyróżniamy kilka rodzajów złudzeń. Złudzenie wielkości (rys.13} powstaje m. in. pod wpływem kontrastu .Oba kółka znajdujące się w środku swoich skupień są jednakowej wielkości, spostrzegamy jednak a jako wyraźnie większe. Złudzenie długości ilustrują linie Mullera-Lyera (rys.14).Dwa równe odcinki linii prostej uzupełnione na zakończeniach „wąsami”, zwróconymi na zewnątrz lub do środka są postrzegane jako nierówne, dłuższą jawi się ta z wąsami na zewnątrz. Podobne w swej istocie jest złudzenie Ponza (rys. 15)

Złudzenie kierunku, opisane prze Zollnera, przedstawia rys.16. Długie linie równoległe, poprzecinane krótkimi kreskami idącymi w przeciwnych kierunkach jawią się jako pochylone ku sobie. Z podobnym efektem spotykamy się w złudzeniu Heringa (rys.17), znanym z dwu wersji. Koncentracja linii między równoległymi a) powoduje, że postrzegamy je jako wypukłe, nato-miast skupienie ich nad i pod liniami powoduje spostrzegania linii jako wklęsłych.

Kształt przedmiotów też bywa postrzegany złudnie. Powszechnie znamy złudzenie złamanej łyżeczki, włożonej do szklanki z herbatą. Złudzenie opisane przez Poggendorfa (rys.18) ilustruje podobne zjawisko. Linia prosta, poprowadzona przez dwie linie równoległe z przerwą w przes-trzeni między nimi „traci” ciągłość i jawi się w postaci dwu linii równoległych.

Złudzenie ruchu, powszechnie znane z reklam ulicznych osiąga się między innymi odpo-wiednią sekwencję świecenia żarówek, w odstępie czasowym poniżej 0,2 sekundy. W pracowniach psychologicznych demonstruje się złudzenie ruchu w postaci rozwijającej się spirali lub „wodospadu”.

Intrygującym od wieków i zagadkowym jest złudzenie księżyca. Widzimy go nad horyzontem

większym, a w pionie, nad nami mniejszym. Jeżeli popatrzymy nań przez zaćmione szkiełko, różnicy nie dostrzeżemy. Podobnie poprawnie spostrzeżemy jego wielkość patrząc przez długą rurkę, lub pochylając się głęboko, tak by widzieć księżyc przez rozstawione nogi. (Pozycja to niewygodna, ale jakże płodna poznawczo!) Badania eksperymentalne spostrzegania sztucznego księżyca, przeprowadzone przez E. Boringa, pokazują, że ustawienie gałek ocznych, pionowe lub horyzontalne, ma jakiś wpływ na pojawianie się przedstawianego złudzenia. Jednak badania te nie wyjaśniają uwarunkowania różnicy wielkości złudzenia, występującej u dzieci i dorosłych.

Inna hipoteza ( L. Kaufmana i I. Rocka) traktuje złudzenie księżyca w kontekście spostrzegania odległości. Patrząc w górę nie dostrzegamy żadnych wskaźników odległości, patrząc ku horyzontowi napotykamy ich wiele. Widząc księżyc jako bardzo oddalony, postrzegamy go większym od zawieszonego nad nami. Działają tu wskaźniki wielkości perspektywicznej.

Kategoryzacja percepcyjna.

Różnorodność świata, jego bogactwo spowodowały to, że w procesie ewolucji powstał i rozwinął się mechanizm oszczędnego reagowania na bodźce otoczenia. Wyobraźmy sobie nieskończone trudności funkcjonowania organizmu w przypadku konieczności odpowiadania niepowtarzalną reakcją na każdy odmienny bodziec, np. na każdy upadek kamienia, na każdy plusk wody. Układ nerwowy musiałby wtedy osiągnąć niebywałe rozmiary, a czas reagowania wydłużyć się poza granice funkcjonalności. Natura nie toleruje takiej rozrzutności i takiego braku efektywności. Wytworzyła ona mechanizm reagowania w określony sposób na całą kategorię bodźców. Występuje taka sama reakcja na w s z y s t k i e ciche pluski wody, głośne pluski, upadki wielkich kamieni, małych kamyków itp. Kategoryzacja percepcyjna jest więc ujednoliceniem reakcji na wspólną właściwość pewnego zbioru bodźców.

Mechanizm kategoryzacji występuje na różnych poziomach rozwoju ewolucyjnego organi-zmów. Antylopy np. nie reagują na każde zbliżenie się lwa, w niektórych przypadkach pasą się spokojnie, jakby nie widząc zagrożenia. Reagują natomiast gwałtowną ucieczką w przypadku lwa- drapieżnika, nastawionego na polowanie. Inne więc są ich reakcje na obecność, a inne na drapieżność.

J. R. E i s e r, angielski specjalista z zakresu problemów kategoryzacji, stwierdza, że jest to zjawisko powszechne. Ludzie, zarówno w sytuacjach naturalnych jak i w laboratoriach struk-turalizują bodźce (tzn. tworzą zbiory podobnych) i traktują taką całość jako jednolity bodziec. Dzieje się tak niezależnie od modalności struktury, określając wagę bryłek metalu porządkujemy je zgodnie z ich siłą ciążenia, segregując włóczkę uwzględniamy różnice barwy, względnie jej intensywności itp.

Pojawia się jednak pytanie dotyczące kształtowania się kategorii. H. H e l s o n, twórca t e o r i i

p o z i o m u a d a p t a c j i utrzymuje, że są one jednoznacznie uwarunkowane właściwością bodźca. Przedmioty o znacznej wadze kategoryzujemy jako ciężkie, o mniejszej jako lekkie, silnie odbijające światło jako jasne, słabo jako ciemne itp. Każdy z nas na podstawie swego doświadczenia i możliwości ustala „punkt zerowy”, coś w rodzaju środka skali i wszystkie bodźce danego rodzaju porównuje do wielkości punktu zerowego. Znajdujące się poniżej jego traktuje jako słabe, powyżej jako silne.

Zdarza się jednak tak, że ten sam bodziec raz jawi się jako intensywny, a kiedy indziej jako słaby. Czerwone światło na skrzyżowaniu ulic w nocy wydaje się intensywnym, a w południe słonecznego dnia ledwo dostrzegalnym. Helson powiada, że w takich przypadkach następuje adaptacja zmysłu, kontekst powoduje jakby przyłożenie miary do innego fragmentu bodźca. Jednak kategoryzacja nadal pozostaje pochodną właściwości bodźca. Teoria poziomu adaptacji wyjaśnia proste przypadki omawianego zjawiska, zawodzi jednak przy bardziej skomplikowanych.

Szersze zastosowanie ma t e o r i a a k c e n t u a c j i H. Tajfela. Podkreśla się w niej to, że zdecydowana większość bodźców jest wielowymiarowa, o zróżnicowanych cechach. Ciężarek, którego ciężar mamy określić, ma jednocześnie jakiś kolor. Co więcej, postrzegana wielkość bodźca podstawowego wymiaru zmienia się pod wpływem wskaźników wymiaru przypadkowego, towarzyszącego incydentalnie. Okazuje się np., że dysk pomalowany na czarno sportowcy spostrzegają jako cięższy od białego, chociaż obiektywnie oba egzemplarze ważą dokładnie tyle samo. Dzieci postrzegają dzban napełniony cukierkami jako większy od podobnego, ale napełnionego wodą. Przenikanie cech różnych wymiarów w trakcie formowania się kategorii znają doskonale elegantki i eleganci, wiedzą, że niektóre stroje „pogrubiają”, inne „wyszczuplają”; jedne jakby dodają wzrostu, inne służą maskowaniu jego nadmiaru.

Nieco innym niż kształtowanie kategorii jest zagadnienie włączania do nich nowych bodźców. Procesem tym rządzi zasada „podobieństwa pod pewnym względem”, inaczej w jednym wymia-rze. Bodźce podobne są postrzegane jako przynależne do kategorii, niepodobne są z niej wyłączane. Podobne do czego? A. Falkowski, powołując się na liczne badania eksperymentalne, wyróżnia dwa modele porównań: 1) p r o t o t y p o w y i 2) e g z e m p l a r z o w y. W pierwszym przypadku przymierzamy kolejne doznania do najwcześniej utrwalonego. Dla tego, kto chodził do szkoły odległej od domu o 3 km, sklep oddalony o 2km będzie „bliski”, natomiast dalekim będzie dla tego, kto nawet mniejsze odległości pokonywał korzystając z usług komunikacji miejskiej. Prototyp jest zatem jakby stałym punktem odniesienie w procesie kategoryzowania zmysłowego.

W modelu egzemplarzowym eksponuje się wpływ każdego doznania zmysłowego na wzorzec, wobec którego porównujemy kolejne jakości. Jest to model sumaryczny, wzorzec pojmuje się w nim jako efekt nie jednego, lecz wielu (wszystkich) percepcji danej właściwości. Podkreślono w nim zmienność kategorii zmysłowych i rolę wzbogacanego doświadczenia. Wydaje się, że w życiu codziennym jest więcej osób sumujących doświadczenia, niż posługujących się prototypem wczesnego i znaczącego doznania.

Dwa ważne wnioski płyną z analizy problemu kategorii percepcyjnych. Pierwszy, to stwierdze-nie, że kategorie percepcyjne nie są prostym odwzorowaniem właściwości bodźca, lecz są syn-tezą, wypadkową właściwości bodźca, kontekstu, a także czynników subiektywnych. Znaczy to, że poznanie zmysłowe nie jest fotografią świata fizycznego, lecz stanowi skomplikowany system orientacji w świecie. Po drugie, kategorie percepcyjne z racji swych właściwości syntetyzujących stanowią przejście od postrzegania zmysłowego do myślenia, są przygotowaniem do operowania pojęciami.

Przedstawiony proces spostrzegania, w tym kategoryzacji, może ulec zaburzeniu, dzieje się tak najczęściej po udarze mózgu, w następstwie otępienia i innych. Występuje wtedy a g n o z j a

(dosł. niewiedza) bądź w postaci a p e r c e p c y j n e j, bądź a s o c j a c y j n e j. Pierwsza występuje wtedy, gdy ma miejsce słaby odbiór bodźców, impulsy nerwowe nie docierają do mózgu lub są niewłaściwie łączone. Dotknięci percepcyjną agnozją wzrokową nie potrafią dopasować do siebie identycznych przedmiotów, nie narysują zarysu przedmiotu, nie rozpoznają twarzy osób znanych (prosoagnozja), np. swojej matki. Mylą też obrazy obiektów, jeden z pacjentów zdjęcie psa określił jako obraz mężczyzny z „niezwykle gęstą brodą”(Carter,1999). Czasami agnozja dotyczy tylko przedmiotów jednej kategorii, np. cierpiący nie rozpoznaje jedynie zwierzą, a poprawnie postrzega przedmioty nieożywione.

Agnozja asocjacyjna jest następstwem zaburzenia rozumienia, rozpoznania sensu obiektów. Gdy jednemu z chorych pokazano marchewkę i zapytano „Co to jest?” odpowiedział, że „Nie ma pojęcia. Dolna część wydaje się solidna, ale reszta jest pierzasta. Nie układa się to w coś logicznego, chyba że chodzi o rodzaj szczoteczki”. Cebula bała dla niego rodzajem naszyjnika, nos uznawał z pełnym przekonaniem z a chochlę do zupy. (Carter, 1999).

Te i inne uszkodzenia mózgu powodują utratę zdolności spostrzegania i rozpoznawania pewnej kasy obiektów. Znaczyłoby to, że kategorie tych obiektów są zakodowane w mózgu w odpowiednich układach, swoistych segregatorach jakoś oznakowanych, np. ”imiona osób”, „owoce”, „obiekty długie” itp., Uszkodzenie partii mózgu danego „segregatora” powoduje zaburzenie postrzegania obiektów w nim reprezentowanych. Od zakresu uszkodzeń mózgu zależy jakość i bogactwo objawów agnozji.

Literatura zalecana

- P. Lindsay,D. Norman:Procesy przetwarzania informacji u człowieka. Wprowadzenie do psy-

chologii, PWN, Warszawa, 1984 r.

- A. Kolańczyk: Procesy orientacyjne, UG, Gdańsk, 1985 r.

- T. Maruszewski: Psychologia poznania, sposoby rozumienia siebie i świata,GWP, Gdańsk,

2001 r.

- M. Materska, T. Tyszka (red): Psychologia poznania, PWN, Warszawa, 1997 r.

- R. J. Sterberg: Psychologia poznawcza WSiP, Warszawa, 2001 r.

- M. D. Vernon: The psychology of perception, Penquin Books, 1962 r.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
opracowanie rozdziału 13, PSYCHOLOGIA, I ROK, semestr II, psychologia procesów poznawczych, skrypty
Zofia Sękowska Tyflopedagogika rozdział VI Procesy poznawcze u uczniów niewidomych
Jak emocje wplywają na procesy poznawcze
Procesy poznawcze
kim, Inżynierskie, Semestr IV, Podstawy procesów technologicznych
Nęcka 2012 termin A, Procesy poznawcze, testy
Łobocki Rozdział IV, Pedagogika Przedszkolna i Wczesnoszkolna Uniwersytet Pedagogiczny Licencjat, Te
Procesy Poznawcze cz
Procesy poznawcze
Procesy poznawcze
PP jakieś stare wykłady, procesy poznawcze wyklad 7
PsychProcPoz - konspekt06 (orzechowski), PSYCHOLOGIA PROCESÓW POZNAWCZYCH - ORZECHOWSKI- WYKLADY, KO
W 2.Procesy wyższe w niższych, WSFiZ - Psychologia, III semestr, Wyższe Procesy Poznawcze, wykłady
Psychologia- procesy poznawcze, Filologia polska, Pedagogika i psychologia
procesy poznawcze ćw, pp zaj 7 i 8
PP jakieś stare wykłady, procesy poznawcze wyklad 5

więcej podobnych podstron