Opracowanie Kinga Mańka |
Klasycyzm postanisławowski - sentymentalizm - preromantyzm |
Od Brodzińskiego do Wirtemberskiej |
|
Brodziński Kazimierz
Wiesław
Powszechne uznanie przyniosła mu sielanka Wiesław. Jej pierwsza wersja (z podtytułem: Powieść ) ukazała się w 16 i 18 tomie „Pamiętnika Warszawskiego” z 1820 r. ( wersję poprawną ogłosił B. Gubrynowicz w 1912 r. ). Był to obrazek sielski osnuty wokół historii miłosnej Wiesława i Haliny. Ale nie o perypetie zakochanych szło. Brodziński w sielance opisywał świat, w którym panowała harmonia między cnotliwymi ludźmi a naturą. Źródłem cnót była praca na roli, bliski związek z ziemią. Oryginalność świata w Wiesławie poeta podkreślał sięgając do folkloru. O popularności utworu Brodzińskiego wśród ówczesnych czytelników wspomina A. Mickiewicz w Epilogu do Pana Tadeusza. Wiesław tłumaczony był na język bułgarski, czeski, niemiecki, rosyjski.
O klasyczności i romantyczności
Dwie przeciwne drogi poezji
Zdaje się teraz dla poezji polskiej nadchodzić pora, w której zaczynającemu wahać się potrzeba nad obraniem drogi do przybytku pamięci, to jest czyli tak zwaną klasyczność, czyli tak zwaną romantyczność ma obrać. [...] Pierwsza jest wymierzony, dobrze ubity, porządnie i regularnie drzewami zasadzony gościniec, która to regularność zdaje się już niektórych nudzić, szczególniej przeto, że z tego gościńca zbaczać nie wolno. Druga jest kręta ścieżka albo raczej podróż, wśród której, jak się komu bliżej zdaje, wolno zbaczać albo też nasycać się widokami natury i swobodnie płoty przeskakiwać. Doświadczeni, wzwyczajeni wolą pierwszą; młodzież naturalnie ma pociąg do drugiej. [...] Ci nie wierzą doświadczeniu starszych, owi nie chcą być wyrozumiałymi dla popędu młodości. U jednych wzory, u drugich natchnienie pierwsze ma miejsce. Ci naturę nad sztukę, owi sztukę nad naturę przenoszą.
Co to jest romantyczność
Jedni chcą rozumieć pod tym słowem odstąpienie od wszelkich przepisów, na których gruntuje się klasyczność; drudzy zowią ją sztuką obudzania tęsknych uczuć lub przerażenia; inni chcą mieć w niej malowanie prostej natury; u wielu jest ona duchem rycerstwa i chrześcijaństwa średnich wieków; niektórzy uważają ją jako igraszkę niczym nie ograniczającej się imaginacji, w której nadzwyczajne istoty, czary, duchy niebieskie lub piekielne łudzą i przerażają itd. [...]
Wszystkie wieki i narody różniły się swoją poezją. Niektóre z nich sprawiają to uczucie, które teraz po wynalezieniu tego słowa romantycznym zowiemy. [...]
Wszystko, co z przeszłości niewinność, swobodę, zapał złotych, patriarchalnych, rycerskich wieków przypomina, gdzie zapał, nie rachuba w czynach, prostota, nie sztuka w piękności się maluje, sprawia na nas romantyczne wrażenie, którego cechą jest miły smutek, jak mgła, towarzyszka jesieni, bo tylko uczucia wspomnień i tęsknoty obudzić może. Piękności romantyczne są wyłącznie dla serc tkliwych i dla umysłu naturę i ducha wieków badającego. Kto nie śledząc ducha narodu, jego religii i nie chcący się postawić na jego ziemi, będzie chciał sądzić o jego poezji według gustu z wychowania przyjętego, według sztuki poezji klasycznej, nie znajdzie nigdy klucza do jej tajemnic, wszystkie piękności będą mu obce, prostota płaskością, obrazy dzikie, porównania niesforne i myśli niezrozumiałe. W czyim sercu obraz natury i prostoty nie obudzą rozrzewnienia, tęsknot i wspomnień, miłości wszystkiego, kto nie chce się postawić w sercu człowieka każdego wieku i stanu, aby z nim dzielił niewinność, tęsknoty, smutek, wesele, dla tego obcą jest romantyczność, wszystko zwać będzie albo dziecinnym, albo gustem zepsutym. Do klasyczności potrzeba mieć więcej udoskonalony gust, do romantyczności więcej udoskonalone czucie. Pierwszy nabywamy wychowaniem, drugie zaszczepione jest w sercu każdego.
Duch poezji naszej
Co do ducha poezji naszej, widzimy w niej wszędzie panującą miłość ojczyzny, zapal w uwielbianiu szlachetnych obywatelskich czynów, miarkowanie w uniesieniu, imaginację swobodną, nie przerażającą, bez fantastycznych wyobrażeń, łagodną tkliwość, prostotę zbyt małej liczbie tegoczesnych obcych pisarzów właściwą, rolnicze obrazy wiejskości i rodzinnego pożycia, moralność praktycznej filozofii, namiętności nieburzliwe i skromność obyczajów.
Tego ducha trzymać się jest może najzbawienniejszym pożytkiem dla dalszych owoców. [...] W języku i w charakterze narodowym możemy zakładać wszystkiego nadzieje. [...]
Jako Polacy przywiązani do ziemi ojców, nie szukajmy do wspomnienia na przodków wzorów w rycerskiej poezji średnich wieków, malujmy ich sposobem obywatelskich rycerzów zajętych radą o jej dobro, żyjących z rolnictwa, nie warujących się po skałach jak orły, nie wypadających z gniazd swoich jak orły na zdobycz po bliskich równinach, nie za sławę dam swoich, ale za ziemię walczących. Teraz szczególniej żyjemy w wieku pełnym wspomnień. Cudowne losy naszej ojczyzny są wielkim polem dla poezji. Romantycznością naszą są nasze niegdyś miasta, których obwody już czarna rola przykryła, smutne grody, w których nasi królowie przemieszkiwali, a do których murów teraz wieśniacy strzechy swoje przytykają, stolica, gdzie teraz na oddzielonej ziemi śpią dwie ukochane rodziny królów naszych i tylu rycerzów, Sybilla, gdzie marne pozostałości świetności naszej przed zagładą uniesiono, [...] rycerstwo, co na wzór Eneasza zniszczoną opuściło Troję nie dla zakładania nowej siedziby na ziemi latyńskiej, ale dla dochowania oręża z okupem krwi za cudzą sprawę aby z nim wrócić do grobu ojczyzny z niesłychaną nadzieją. [...] Nie bądźmy echem cudzoziemców.
[1818]
Streszczenie
"O klasyczności i romantyczności tudzież o duchu poezji polskiej", rozprawa Kazimierza Brodzińskiego, ogłoszona w „Pamiętniku Warszawskim" w 1818. Autor proponował model literatury narodowej, w której pierwiastki klasycystyczne współistnieć miały z romantycznymi; złudne przekonanie o możliwości nieantagonistycznego połączenia obu kierunków wypływało z niedoceniania natężenia dzielących klasycyzm i romantyzm przeciwieństw oraz z rozumienia przez romantyzm literatury bliskiej sentymentalizmowi. Brodziński jest wprawdzie pełen sympatii dla tych zjawisk literackich, które dostarczyć mogą podniet „czuciu romantycznemu", ale termin ten oznacza dla niego refleksję uczuciową, której istotę stanowi „udoskonalone serce", „czucie romantyczne" okazuje się więc synonimem uczuciowości sentymentalnej; wypowiada się natomiast przeciw tendencjom charakterystycznym dla niemieckiej szkoły romantycznej, najradykalniejszej w początku XIX w. przedstawicielki romantyzmu w Europie, tj. przeciw mistyce, ponurej fantastyce i zachwytom nad średniowieczem, wobec którego zachowuje dystans demokraty i rezerwę wychowanka oświecenia. Postawę Brodzińskiego w stosunku do klasycyzmu i romantyzmu określała bowiem troska nie o sprawiedliwą prezentację obydwu poetyk i zgodnych z nimi dzieł literackich, lecz o ich charakterystykę pod kątem potrzeb własnego modelu i programu literatury narodowej, tu już zarysowanego, szerzej rozwiniętego w wykładach na UW i późniejszych pismach krytycznych. Rozprawa - świadectwo znakomitej orientacji w najnowszych europejskich badaniach literackich, szczególnie niemieckich - ważna jest nie tylko z punktu widzenia przyszłego rozwoju myśli krytycznej autora; przyniosła też nowe myśli dotyczące narodowości i oryginalności w sztuce, związanej z odrębnością niepowtarzalnego splotu jej uwarunkowań, wprowadziła styl rozważań krytyki niemieckiej ( J.G. Herder, F. Schiller, A.W. i F. Schleglowie), w Polsce znacznie mniej znany niż franc.; zawierała próbę uprawomocnienia zasady przeżycia estetycznego jako podstawy sądów o pięknie. Z tych właśnie względów, bardziej niż przez dość deformującą prezentację romantyzmu, stał się Brodziński prekursorem romantycznych przewartościowań w pojęciach o literaturze. Wywołując replikę Jana Śniadeckiego "O pismach klasycznych i romantycznych" („Dziennik Willeński 1819), rozprawa zapoczątkowała dyskusję, która rychło przerodzić się miała w spór romantyków z klasykami (walka romantyków z klasykami ).
(źródło: Literatura polska. Przewodnik encyklopedyczny. Komitet redakcyjny pod przewodnictwem Juliana Krzyżanowskiego, od 1976 Czesława Hernasa. Warszawa 1984. Autorka hasła: Alina Witkowska)
Oldyna
Duma galicyjska
wieczorem Oldyna wraca z lasu z wiązką chrustu na plecach, przed kościołem oświetlanym promieniami zachodzącego słońca pada na kolana modląc się do Matki Boskiej o wstawiennictwo za nią, cierpiącą. Mijający ją przechodzień pyta o przyczynę jej łez, Oldyna opowiada swoja historię; niedawno wyszła za mąż za znanego jej od dziecięcych lat Adama, pod koniec weselnej uczty zjawiają się żołnierze austriaccy, biorą do niewoli Adama. Oldyna po czterech latach od tamtych wydarzeń nadal nie ma wieści o mężu, nie wie nawet czy żyje, darmo wypatruje wieści o nim. Jest ponadto przekonana, że jej ukochany zginie (aluzja do wojny francusko - austriackiej 1809 roku w której udział brali Polacy, walczący po dwóch stronach) w walce z „bratnich rąk”. Podróżnego wzrusza zasłyszana historia, zalewa się łzami wspominając przy tym w duszy i swoje młode lata, w czasie których walczył za wolność ojczyzny
Rolnik
6-ciozwrotkowy (każda zwrotka ma cztery 6-zgłoskowe wersy o rymach aabb), krótki utwór
monolog podpitego rolnika, proszącego w karczmie o jeszcze jedną flaszkę: mówi o tym, że kiedy „podchmielony” pracuje na polu, łatwiej mu znieść myśl o tym, że pracuje dla „obcego” (zaborcy), jego młody i silny syn jest na wojnie. Rolnik obiecuje, że kiedy syn wróci (oczywiście oznaczać to ma wyzwolenie ojczyzny), ten przestanie pić i zacznie uprawiać rolę w ten sposób, by czerpać z niej korzyści dla siebie i swojego potomka.
Chłopek
podobnie jak „Rolnik”; 6-ciozwrotkowy (każda zwrotka ma cztery 6-zgłoskowe wersy o rymach abab), krótki utwór
wypowiedź chłopa wedle którego nie jest dobrym rycerzem ten, kto nie docenia rolników; zaspokajają oni żywnościowe potrzeby społeczeństwa, zasilają skarb państwa płacąc podatki, sam żyje w nędzy nie pozwalając zaznać nędzy innym, a w czasie wojny gotowi są dzielnie walczyć za ojczyznę. Wypowiedź kończy powtórzona zwrotka pierwsza, mówiąca o tym, że marnym rycerzem jest ten, kto nie docenia rolników.
Oda z okoliczności ukończenia „Słownika” Lindego
laudacji na cześć Lindego sprzyja refleksja nad językiem polskim, w którego trwałości autor ody dopatruje się nieśmiertelnego ducha zniewolonego narodu. Linde „uniósł nam drogie szczątki” niszczonej ojczyzny, pokazując, że Polska nie zginęła, bo istnieje jednoczący Polaków język. Mówi: „mowa jest granicą świętą”.
Mozolna i ciężka praca nad powstaniem Słownika rozpatrywana jest w kontekście niebotycznej pracy, podobnej do pracy Herkulesa i często opisywana w kategoriach mitologicznych, co jest charakterystyczne dla gatunku.
Istotny fragment:
„Czeka cię zwycięstwa chwała!
Linde! twa praca spełniona!
Gdzie rąk trzeba Egeona,
Tam dłoń jedna doskonała.”
Feliński Alojzy
Barbara Radziwiłłówna
Feliński i jego droga do jego jedynego wartościowego dzieła
Ur. w 1771
W Warszawie wraz kilkoma młodymi dramaturgami(m.in.: Wyszkowski) zajmował się m.in. przekładami francuskich dramatów mistrzów, czyli: Corneille'a, Racine'a, Woltera→→stąd jego zamiłowanie i podziw dla francuskiej tragedii klasycystycznej
Powrót na wieś w 1795, Feliński ma już wykształcony literacki smak, uwielbia i podziwia Woltera, Racine'a(ten jego ulubionym pisarzem, Feliński ma być nazywany polskim Racine'em)
Rok 1809→Impuls rękopisu Ludgardy Kropińskiego→inspiracja do napisania własnej tragedii, dzieła narodowego→na wzorze francuskim, takie jak przed nim w XVIII w. stworzyli m.in.: Wybicki, Karpiński, Niemcewicz.
Zaczyna pracę, czyli zbiera materiał historyczny →grudzień 1809 Życie Kmity, wypis z Vitae parallelae Warszewickiego dotyczący Bony, oraz zapoznaje się z tragedią Barbara Radziwiłłówna najprawdopodobniej Józefa Wybickiego
Pracuje półtora roku→w sierpniu 1811 daje rękopis Wyszkowskiemu, odtąd tekst krąży między przyjaciółmi Felińskiego, którzy pomagają mu w poprawkach. Tekst staje się znany i uznawany wśród warszawskich znawców jeszcze przed wystawieniem sztuki.
1815 Feliński przyjeżdża (po raz drugi) Do Warszawy, sława na salonach itd.
→wreszcie 16 lutego 1817 Barbara Radziwiłłówna zostaje wystawiona, budząc entuzjazm itd.
Barbara Radziwiłłówna:
stosunek do historii: zupełnie luźny, na wzór francuski, historia i fakty historyczne nie są sztywną ramą dla dzieła, ale to dzieło, jego wymogi, zamierzenie autora, jakaś idea naginają historię do pożądanego kształtu. To, co pozostaje to ogólne motywy rzeczowe, postaci itd. Resztę można dla dobra ostatecznego artystycznego efektu zmodyfikować i wzbogacić o jakieś nowe elementy, co Feliński czyni:
fakty historyczne,
dwa sejmy piotrkowskie, na których rozstrzygnęła się sprawa Barbary miały miejsce w 1548 i 1550, Feliński natomiast sprowadza je do Krakowa i mieści ich przebieg w ramach 24 godzin, →czyli chce zachować klasyczna zasadę trzech jedności( jedno miejsce, jeden dzień, jeden wątek fabularny)
sprowadza do Krakowa postaci historyczne, których tam wtedy nie było
modyfikuje też historyczne motywy oczywiście mając na uwadze cele artystyczne:→idealizuje Barbarę i jej związek z Zygmuntem Augustem i jej udział w sprawie o uznanie małżeństwa,→Izabelę, siostrę króla czyni przyjaciółką Barbary, w rzeczywistości Izabela nigdy nie poznała Barbary, przyjechała do Warszawy z Węgier już po jej śmierci.→Bonę obciąża nieprawdziwym oskarżeniem o otrucie Barbary,→Boratyńskiego czyni marszałkiem sejmu, zwiększając jego rolę historyczną,
Ale jeszcze raz: chodzi nie o prawdę historyczna, ale artystyczną, co jest zgodne z wymaganiami oświecenia.
Stosunek do poprzedników polskich.
Wzory obce.
Czyli tragedia francuska→ niektórzy bohaterowie na wzór bohaterów Corneille'a:
Barbara →wyidealizowana, posągowa postać, autor podkreśla jej miłość, ale również bezinteresowność, jest gotowa zrezygnawac ze swej miłości do męża, jeśli to ma doprowadzić do wojny domowej, przejawia same szlachetne uczucia, jest patriotka do ostatniej chwili( jej ostatnie słowa poświęcone są ojczyźnie- Polsce), czyli tak jak u bohaterów Corneille'a szlachetność wygrywa w niej nad namiętnością i chociaż cierpi jest gotowa i jest w stanie ponieść ofiarę z własnego osobistego szczęścia dla dobra wyższego, jakim jest ład w kraju( coś w tym stylu),
Zygmunt August→nie przeżywa jakichś wewnętrznych sprzeczności, bo jest przekonany, że małżeństwo z Barbarą nie zaszkodzi krajowi, wielbi żonę, właściwie jest posłuszny kierownictwu żony i Tarnowskiego
Tarnowski→ równie wyidealizowany jak Basia, zbiór cnot wszelkich, wzorowy obywatel
Podobieństwa z tragediami Racine'a:
Barbara mimo swojego szlachetnego charakteru jest targana sprzecznymi emocjami, przechodzi od rozpaczy do radości
Postać Bony, która na wzór boh. Racine'a nie jest osobą kryształowo szlachetna, ani w pełni panująca nad swoimi emocjami, jest fałszywą, dwulicowa intrygantką, nigdy nie wiadomo, co naprawdę myśli, dopóki nie zostanie sama, poddana całkowicie żądzy władzy
Związki z tragedią Berenika Racine'a, której motyw wspomina Tarnowski-motyw Tytusa, który dla dobra państwa rzymskiego rezygnuje ze związku z Bereniką
Treść i budowa:
Akt I scena 1:rozmowa Izabeli z Boratyńskim stanowi ekspozycję, jesteśmy wprowadzani do akcji, zostaje nam przedstawiony problem mający być osią akcji aż do końca tragedii→ „nierówne” małżeństwo Zygmunta Augusta z córką hetmana litewskiego, Barbarą Radziwiłłówną, którego nie chcą uzna posłowie jako szkodliwe dla państwa. Marszałek Boratyński ( w rzeczywistości nie był nigdy marszałkiem) jest wyrazicielem argumentów przeciwników małżeństwa, jest wzorowym obywatelem mającym na względzie dobro państwa. Izabela, przyjaciółka Basi broni jej jako cnotliwej patriotki, pierwsza słaba wymiana argumentów za i przeciw. Poznajemy Barbarę z wypowiedzi tych dwojga jako faktycznie pełną cnót, lecz jak mówi Boratyński:
„ Pani, cnoty Barbary od ziomków są czczone,
Lecz samże wzgląd na cnoty nadaje koronę?”
Scena 2: Barbara rozmawia z Izabelą, nawzajem opowiadają sobie swoje troski i wymieniają czułości. Poznajemy dzieje miłości, trudności, jakie napotykała. Zakochani poznali się na Litwie oczywiście pokochali się miłością piękną i czystą od pierwszego wejrzenia, w Wilnie, później jednak August poślubił Elżbietę, powracał na Litwę by tam objąć rządy, więc Basia uciekła kryjąc się prze zakazaną miłością gdzieś nad Niemnem w jakimś gmachu, tam oczywiści cierpiała, usiłowała zapomnieć modląc się i pracując, jednak miłość przetrwała. Wtedy dosięga ja wieść o śmierci żony Zygmunta. Znamienna jest postawa Basi wobec śmierci pierwszej małżonki Zygmunta, Elżbiety, a także wobec jej życia:
„Płakałam czułej, pięknej, łagodnej Elżbiety,
Wielkie z rodu,z cnót większe mającej zalety,
(…)
Kochającej Augusta, wzajem nie kochanej,
Dni swoje w samotności ciągnącej żałośnie
I na koniec gasnącej w samej życia wiośnie.”
Dochodzi do niespodziewanego spotkani dwojga na Litwie, August wyznaje Basi miłość, ta ją z początku odrzuca( „ Powinność przemogła kochanie”), ale August nie poddaję się i przekonuje ród Basi a później ją sama do małżeństwa. W tej sytuacji to właśnie Basia pamięta o przeszkodach:
„ Jeszcze mu przywodziłam na pamięć sto razy
Ojczyznę, prawo, chwałę Zygmunta zakazy,
Jeszcze byłam gotowa ( ty dasz temu wiarę)
Z uczucia najdroższego uczyni ofiarę…”
Ale inne nie mnie ważne powody („Augusta rozpacz i cierpienie”, „przyszłe sieroctwo Polski”- po śmierci Zygmunta Starego August był ostatnim z Jagiellonów) przesądziły, że „Uległam…naszą wiarę przyjęły ołtarze.”
Scena 3 poznajemy, jaka Bona jest wredna, a jaka przy niej Basia szlachetna i odważna.
Scena 4: monolog Bony, pierwsza zapowiedź zabójstwa:
„Odepchnę ją od tronu lub go krwią jej zmażę…”, poznajemy pobudki jej działania, lęka się utraty swojej potęgi, ograniczenia swojej władzy i wpływów w kraju.
Scena 5: rozmowa Bony z Kmitą, podsyca jego dumę i zuchwałość, nakłania go do udziału w swojej intrydze, chce wywieźć Barbarę z dala od króla, Kmita odmawia udziału, chce walczy, ale w sposób prawny jako poseł na Sejmie.
Akt II scena 1: wreszcie pojawia się Zygmunt August, wydający rozkazy. Pokaz potęgi państwa polskiego.
Scena 2: rozmowa Augusta z Tarnowskim. Podkreślenie roli Tarnowskiego, jest przyjacielem i doradcą króla, ceni Barbarę, ale właściwie nie poznajemy do końca jego zdania o małżeństwie, zdaje sobie sprawę z zagrożenia i chce je uświadomić, przygotować na nie króla. August ma kontynuować dzieło wielkiego ojca.
Poznajemy jago nieugiętość w sprawie małżeństwa, wysławia on również cnoty żony, porównując ją do anioła.
Scena 3:rozmowa małżonków, cierpienia, strach Barbary, lęka się tego, co ją czeka, natomiast August jest zdecydowany i nieugięty:
„Niech się przeciw nam ziemia i piekło sprzysięgła,
Żadna już nas rozłączyć nie zdoła potęga.”
Basia prosi go o zrezygnowanie z zamiaru ukoronowania jej, nie chce tej chwały, szczęśliwsza czuje się w ukryciu, nieznana jako królowa. Znowu jej delikatność i skromność jest kontrastowana z twardym charakterem Augusta:
„ Jażbym zniósł, żeby na Tron nie była wyniesiona
Przyszła matka Jagiełłów i Jagiełły żona?”
Cierpienia Basi kumulują się, zależy jej na szczęściu Augusta, proponuje nawet w rozpaczy by ją opuścił.
Scena 4: rozmowa Augusta z matką. Bona wypowiada się z pozycji matki troszczącej się o dobro syna, jej argumenty: przywołuje przykład Zygmunta Starego, który poślubiwszy „swą Barbarę” naraził się na wojnę z Moskwą, August jako młody władca powinien wpierw się zasłuży, zdobyć silna władzę, nim pozwoli sobie na tak niewygodne małżeństwo, wskazuje na zagrożenie z zewnątrz, na oburzenie „sąsiedzkich tronów” na to małżeństwo, mówi o propozycji Karola V by August poślubił córkę jego brata, Katarzynę, co przyniosłoby Polsce same korzyści. August jest nieugięty nie lęk a się wojny nawet z cesarzem. Bona mówi o hańbie, jaką jest to małżeństwo, August przywołuje argument zdrady- złożywszy raz przysięgę Basi, nie może jej złamać, wtedy byłby dopiero zhańbiony krzywoprzysięstwem, które jest niegodne króla. Bona powołuje się wreszcie na miłość Augusta do Basi: jeśli ją prawdziwie kocha nie może by szczęśliwy patrzą jak ona będzie cierpieć w tym związku, gdyż patrzeć będzie na hańbę jego i na jego smutki problemy wynikłe z tego związku, toteż związek ten unieszczęśliwi oboje. Na koniec proponuje rozwiązanie - oddalenie Basi zerwanie małżeństwa( „ Skrusz więzy, Rzym nie przeczy, naród się domaga,”) zabezpieczenie jej przyszłości, na co nie poznajemy już odpowiedzi Augusta, gdyż wychodzi wzruszony. Po jego wyjściu poznajemy dwulicowość Bony:
„ Nie ufam ni synowi, ni stanom ni Kmicie,
Monty pewniejsze środki przygotuje skrycie.” - Zapowiedź zamiaru otrucia Basi przy pomocy nadwornego lekarza Bony Monti'ego.
Akt III scena 1: Barbara zaczyna wątpić w stałość Augusta, jest tak zrozpaczona i zdezorientowana, że nie wie czemu ufać.
Scena2: rozmowa Barbary z Boną. Intryga Bony mająca na celu rzekomo sprawdzić miłość Basi. Jeśli kocha ona prawdziwie jest gotowa do poświęceń, powinna za radą i pomocą Bony wyjechać czymprędzej, dopóki August jest na sejmie, do Włoch, co zakończyły spór i uspokoi sytuacje.
Scena 3:Tymczasem pojawia się poseł z wiadomością, ze:
„Król wiecznie od nieprawej rozdziela się żony.”
Scena 4: Bona upiera się przy propozycji wyjazdu, zwłaszcza teraz, gdy August podjął już decyzję, apeluje do miłości Basi, aby oszczędziła mężowi bólu pożegnania. Barbara odrzuca zdecydowanie pomoc Bony, wie, że ona najbardziej cieszy się z jej nieszczęścia.
Scena 5: Basia traci wiarę w męża, rozpacza nad jego zdradą, nazywa go obłudnikiem, przestaje Wierzyc, że kiedykolwiek była przez niego kochana. Izabela biegnie odnaleźć Augusta, by sprawdzić prawdziwość wieści.
Scena 6: Monolog Barbary: traci zaufanie również do Izabeli, jako siostry wiarołomcy. Chce umrzeć, nie wierzy już ani w miłość ani w przyjaźń, jest bliska samobójstwa, miota się w skrajnych emocjach.
Scena 7: Przychodzą Izabela i August z wieścią, że poseł był w zmowie z Boną, miłość Augusta jest prawdziwa, Barbara z rozpaczy przechodzi do szczęścia. August mówi, iż odłożył tylko swą decyzję, mówi o zamiarze zrzeczenia się tronu, jeśli BAsia nie miałaby królować z nim. Żona skłania go do rezygnacji z tego nieodpowiedzialnego zamiaru, jak zwykle okazuje się aniołem. August postanawia:
„(…) Obu narodom przyrzekłszy opiekę,
Dobrowolnie się tronu polskiego nie zrzekę;
Lecz tymbardziej, przez dumę i trwogę nikczemną
Nie zezwolę, by ciebie rozdzielono ze mną.”
Scena 8: rozmowa króla z posłami. Argumenty posłów:
-związek z poddaną jest niegodny króla i jego rodu
-poświęcenie przyniesie BAsi większą chwałę, przykład Jadwigi
-związek ten zburzy ład w państwie, gdyż wywyższony będzie jeden ród,
- Barbar nie zapewni przyjaźni żadnego z państw, nie powstrzyma żadnej wojny,
- grożą utratą szacunku i miłości Polaków, obawiają się tyranii
August:
- niegodnym króla jest złamać wiarę żonie, złamawszy jedną tak ważna przysięgę czy jest pewność, że dochowywałby innych?
-powołuje się na prawo, które nie zakazuje mu swobodnego wyboru żony
- mówi o potrzebie jedności i zaufania do króla
Akt IV: konfrontacja Kmity z Tarnowskim, Kmita jako podżegacz i burzyciel nastrojów na sejmie, Tarnowski zawsze wierny królowi, obaj chcą dobra państwa, ale obaj rozumieją je odmiennie.
Scena 2:król dostaje list dekonspirujący rzekomy spisek na życie Barbary, w którym miałby uczestniczyć Kmita.
Scena 3: król chce go uwięzić, ale powstrzymuje go Tarnowski wskazując na patriotyzm Kmity i jego niezdolność do tak haniebnego czynu.
Scena 4: bunt pod przewodnictwem Kmity. Bona wybiera się do Włoch. August gotuje się do walki z buntownikami
Scena 5: August zatrzymuje Bonę, dopóki jest nadzieja na zwycięstwo.
Scena 6: wszystko gotowe do wojny domowej. Tarnowski nakłania króla do zaniechania walki z narodem, prosi o dzień zwłoki, król jednak jest zdecydowany
Scena 7: pojawia się Barbara błagając męża o to samo, jest bardziej patriotką niż kobietą, ojczyznę stawia nad swoim małżeństwem i nad swoim szczęściem. August kompletnie zdezorientowany prosi o radę, tarnowski jak zwykle ratuje sytuację, proponując poddać sprawę pod sejm i jego wyrok, co popiera Barbara i Izabela, więc August jest przegłosowany.
Akt V:Sejm początkowo odrzuca uznanie małżeństwa, potem dzięki staraniom Boratyńskiego zmienia decyzję. Bona okazuje się dbać tylko o własne interesy, wyjeżdża. Ogólne szczęście psuje niespodziewana, powolna śmierć Barbary, która okazuje się być otrutą przez nadwornego medyka Bony z jej polecenia. Basia umiera z myślą o Polsce, poleca Augustowi żyć i rządzić ku chwale Polski.
Barbara Radziwiłłówna miała być apoteozą siły fizycznej i moralnej Polski niepodległej. Ma być kojącym wspomnieniem cnoty i potęgi polskiej, której przykładami są postacie dramatu, takie jak Barbara, heroiczna i gotowa do poświęceń, Tarnowski, mądry i opanowany patriota nieugięty stróż prawa, podobnie Boratyński, również Kmita okazuje się być sługa Polski, król potężny i zdecydowany. Ogólnie wszystkie postaci narodowości polskiej są szlachetne, tym, kto wprowadza niezgodę, intrygi i chaos jest Bona. Feliński chciał pokazać siłę państwa ostatniego z Jagiellonów, co dla ówczesnego społeczeństwa przedlistopadowego było bardzo ważne, przedstawienia Barbary zastały zawieszone przez rząd rosyjski w 1821r.
Wierszowanie i styl:
Liczne peryfrazy: np. „ Wówczas to trzeba było w pierś mieczem uderzyć,”
Anaforycznośc: np. „ Dziś dwa narody będą świadkami twej chwały,
Dziś o szczęściu Augusta świat się dowie cały.”
Wynikający z anaforyczności paralelizm składniowy
Pytania retoryczne
Apostrofy do pojęć abstrakcyjnych: np. w monologu Barbary
„ Śmierci! Śmierci! Ty moich ulituj się jęczeń!”
„ O przyjaźni! Miłości! Nie ma was na świecie!”
Rymy parzyste
Najważniejsze jest zróżnicowanie rytmiczne:
Feliński pisze 13- zgłoskowcem, dzieląc go średniówka na dwie części o 7-miu i 6-ciu zgłoskach
Tworzy pięć grup metrycznych:
Pierwsza obejmując po dwa zdania równorzędne, rozdzielone średniówką, dzięki czemu średniówka rozdziela dwa porządki intonacyjne. Daje wyrazistość cząstek rytmicznych, często wzmocnioną użyciem anafory:
„ Wszystkom wcześniej przewidział,║ wszystkiemu zaradzę.”
Grupa druga opiera się na asymetrii syntaktyczno-rytmicznej, zdania nie są rozgraniczone średniówka, granica zdania( tym samym porządku intonacyjnego, kadencji lub antykadencji) nie jest miejscem występowania średniówki. Krzyżując dwa pierwsze rodzaje, symetryczny i asymetryczny, Feliński unika jednostajności wiersza:
„ Wiarołomna! Tyś sama ║pozbyć się mnie chciała!
Ty mi bron wytrąciłaś, ║ty rade ich wsparłaś!
Ty mnie zdradziłaś, ty mi ║z ręku się wydarłaś!”
Trzecia grupa to asymetrie syntaktyczne, czyli wersy obejmujące zdania lub członki zdania w liczbie nieparzystej:
„ Stój siostro! Mąż ci wierny…Poseł w zmowie z Boną…”
Dzięki takiemu zabiegowi Feliński osiąga różnorodność intonacyjną w jednym wersie.
Najliczniejszą grupą jest czwarta, w której jedno zdanie tworzy jeden wers. Często stosuje tu Feliński przestawnię, która uwypukla średniówkę i scala oba człony:
„ Na cóż bym cię pochlebną miał uwodzić mową,
Radziwiłłówna polską nie będzie królową.”
Piąta grupa to takie układy syntaktyczno- rytmiczne, których nie da się ująć w jeden schemat. Stanowią one podstawę różnorodności toku wiersza.
Koźmian Kajetan
Oda na pokój w roku 1809
Forma - 10 dzisieciowersowych zwrotek, wersy 8-zgłoskowe, rymy dokładne, ułożone ababccdeed. Forma dokładna, kunsztowna, odpowiedniość stylu i formy (nawet tytuł charakterystyczny gatunku ody). Jedno odwołanie do mitologicznej postaci - Encelada, giganta walczącego z Zeusem. Klasyk pełną gębą.
tekst ody poprzedzony łacińskim cytatem z Wergiliusza: „I będzie panował nad uspokojonym światem” - charakterystyczne.
Treść - pochwała Napoleona, w tekście ody porównywanego do Boga ze względu na jego moc (zaprowadza „porządek, zgodę i życie”) oraz boską zdolność poskromienia chaosu i budowy nowego ładu. Wezwanie do walki o wolność ojczyzny („Odzyskać przodków zdobycze / Wam przekazał władca świata”). Bezpośredni zwrot do Napoleona („O, Ty, co Ojczyzną lubą / Raczysz plemię nasze darzyć, / Życie za Ciebie odważyć / Pierwszą naszą będzie chlubą”), obietnica wierności Polaków w walce u boku jego armii.
Krytyczne słowa pod adresem Austrii i Anglii.
Oda na upadek dumnego w roku 1815
forma - 8 dziesieciowersowych zwrotek, wersy 8-zgłoskowe, rymy dokładne, ababccdeed, podkreślone graficznie wcięciami kolejnych wersów. Dwa odwołania do mitologii - Ereb (pośmiertne państwo dusz zmarłych) i Plutona - władcy podziemi.
Treść - Bóg obala prędzej czy później wszystkich pyszałków, podobnie stało się z Napoleonem, którego traktowano z czcią równą Bogu (bano się go, stosował przemoc i terror).
Autotematyczna refleksja - wspomnienie swojej poprzedniej ody, w której Koźmian chwalił Napoleona porównując go do Stwórcy („Bóg to, Bóg - mój głos powtarzał - / Bóg z wieczną władzą i chwałą”). Koźmian, wyraźnie żałując, korzy się i prosi o przebaczenie („Mógłżem tak Stwórcę poniżyć, / Chcąc ku niemu tego zbliżyć, / Co się nie znał być człowiekiem”).
Napoleon zginał z powodu własnej pychy i pewności siebie.
Odę kończy przywołanie Biblii (bezpośredni zwrot do „Księgi”) wraz z księgą apokalipsy („Jedna twoja krwawa karta”). Słabych Biblia ma pocieszać, dumnym nieść przestrogę. Bóg jest uznany za potężnego i wiecznego, los za zdradliwy, a człowiek za nikczemnego.
List odpowiedź Franciszkowi Morawskiemu na jego list o klasykach i romantykach
forma - tekst pisany 13 - zgłoskowcem, rymy parzyste, dokładne (takąż samą strukturę ma utwór Morawskiego, do którego Koźmian się odwołuje i obficie cytuje).
Treść - odpowiedź z 1825 r. - polemika z utworem Franciszka Morawskiego, „Klasycy i romantycy w dwóch listach” (Morawski list dedykował Niemcewiczowi, „bezstronnemu sędziemu”, próbował w nim złagodzić spory dwóch stron). Zarzuty pod adresem Morawskiego dotyczą tego, że sam nie stosuje się do zalecanych przez siebie rad („<<Nie ucz się, lecz pisz, jak chcesz!>> - a sam tak nie pisze”). Ironicznie zaleca mu odrzucenie starożytnych wzorców, zapomnienie o dorobku wieków poprzednich, odstawienie dzieł Greków i Rzymian, karci jego pychę i niepokorność. Pisze:
„To to pisarz, co pisze, chociaż nic nie umie;
By nie kradł, nawet imion nie słyszał pisarzy,
Pisze, jak myśli - myśli, jak mu się zamarzy.”
argumentacje swoją wspiera przykładami ze starożytności - Tytusa Flawiusza, Wergiliusza, Horacego.
Ironicznie traktuje zafascynowanie romantyków fantastyką („Łączmy węże z ptakami, z jagnięty tygrysy; / Do końskiej szyi ludzką przypinajmy głowę, / Rybę z piękną kobietą spójmy na połowę”), ludem („zanucą o Kaśce, a choć Kaśka brudną, / Przedmiot gminny dostarczy rymów do osnowy, / Cóż stąd, że nieco trąci - ale narodowy”), naturą („W naturze wszystko piękne, godne oka, ucha, / Równie piękny koń dzielny, jak błotna ropucha”).
Negatywne aluzje do dzieł Goszczyńskiego, Witwickiego, Schillera oraz Mickiewicza.
Zakończenie - „Lecz nie Bóg, ale diabeł takich wieszczów stworzył”.
Niemcewicz Julian Ursyn
Duma o Żółkiewskim
Utworem nawiązującym do rapsodycznej opowieści szkockich bardów Julian Ursyn Niemcewicz zapoczątkował nowy gatunek poetycki. Tłem opowieści, w początkowych partiach wzorowanej na poemacie J. Smitha Gaul (1780), jest obraz cecorskich błoni, na których hetman poniósł śmierć, broniąc ojczyzny. Scenerię współtworzą charakterystyczne rekwizyty osjanicznych dekoracji: noc, cisza, samotność oraz malownicze położenie pięknego i dzikiego miejsca. Na tle nocnego krajobrazu opromienionego blaskiem księżyca poeta rysuje postać pogrążonego w żalu rycerza, który przemierza naddniestrzańskie ziemie. Na polu dawnej bitwy Sieniawski odnajduje widomy ślad heroicznej przeszłości - ozdobiony "drogim kamieniem" i herbem, noszący ślady "rdzy krwawej" hełm wodza, który wyrokiem "okrutnego losu" dopełnił życia na "cecorskim błoniu". Wzruszony tym widokiem podnosi bezcenną pamiątkę i patrząc nań zgodnie z sentymentalną poetyką rozpoczyna "tkliwy" i "rzewny" śpiew.
Znakiem emocjonalnego poruszenia bohatera stają się łzy obficie wylewane podczas przywoływania obrazów z narodowych dziejów. Podniosły, uroczysty charakter monologu wygłaszanego nad brzegiem Dniestru wzmacnia rozbudowana apostrofa. Luźne epizody składające się na heroiczną biografię Żółkiewskiego rycerz wiąże w całość, rozpamiętując je po znalezieniu "świętej" pamiątki. Przywołuje postać Żółkiewskiego i zwracając się doń, wskazuje chlubne momenty z jego rycerskiego życia. Grób hetmana, usypany przez rycerzy "wśród łez i rozpaczy", staje się znakiem pamięci po niezłomnym bohaterze, a także symbolizuje żywą obecność narodowych dziejów w pamięci i świadomości następnych pokoleń, m.in. za sprawą napisu nagrobnego, łączącego w heroicznym ideale rycerskie cnoty i gotowość poniesienia śmierci w obronie ojczyzny. Pamiątka przeszłości wyznacza bieg jego życia rycerza w przyszłości, przysięga bowiem pomścić bohatera i obmyć jego hełm krwią nieprzyjaciół.
Duma podnosi rangę duchowych wartości (przekazanych przez przodków wiernie służących ojczyźnie) i materialnych pamiątek rodzimych dziejów, które stają się źródłem natchnienia poetów, a także inspirują do heroicznych czynów następne pokolenia. Klamrą spinającą wątki heroiczne są zgodnie z poetyką dumy pierwiastki romansowe. Smutek, żal, niepokój, wzdychanie i dumanie rycerza mają ścisły związek z "serdeczną raną", jaką nosi w sobie, i niepokojem wywołanym przez "niebieskie oczy". Do tego wątku poeta powraca w dwu końcowych strofach utworu. Przed ukochaną staje już nie rzewny i smutny wojak, lecz zwycięski, "laurem wieńczony" rycerz, który po dopełnieniu złożonej przysięgi zasłużenie przywdział hełm po dawnym, wielkim bohaterze.
(Bożena Mazurkowa)
Alondzo i Helena
Potocki Jan
Rękopis znaleziony w Saragossie
Przedmowa:
Autor pisze, że jako oficer wojsk francuskich uczestniczył w oblężeniu Saragossy. W kilka dni po zdobyciu miasta zapuścił się w dość odległą dzielnicę gdzie zwrócił uwagę na ładny dom, którego Francuzi nie zdążyli jeszcze splądrować. Kierowany ciekawością zbliżył się i zastukał w drzwi, które okazały się być uchylone, więc wszedł do środka. Odniósł wrażenie, że wnętrze jest ogołocone z najcenniejszych przedmiotów, bo na stołach i szafach zostały jedynie błahe drobiazgi. Tylko na podłodze, w kącie, zauważył kilka zapisanych zeszytów. Był to rękopis hiszpański - zawierał historie o kabalistach, zbójcach i upiorach, którego lektura wydała się nader stosowną dla oderwania umysłu od trudów wojennej wyprawy. Bez wahania wziął go ze sobą. Po pewnym czasie autor był zmuszony opuścić Saragossę. Nieszczęśliwie znalazł się daleko od swojego korpusu armii i wraz z oddziałem trafił w ręce nieprzyjaciela. Myślał, że wybiła jego ostatnia godzina. Gdy dotarli tam, dokąd ich prowadzono, Hiszpanie zaczęli zabierać im ich rzeczy. Autor prosił o pozostawienie zeszytu, początkowo Hiszpanie robili trudności, na koniec zwrócili się po radę do kapitana. Który rzuciwszy okiem na zeszyt podziękował autorowi za ocalenie dzieła, bowiem zeszyt zawierał historię jednego z jego przodków. Autor wyjaśnił więc mu, w jakich okolicznościach zdobył ów rękopis. Hiszpan wziął autora do swojej kwatery, dobrze się z nim obchodził i zatrzymał na dłuższy pobyt. Uproszony przez autora tłumaczył rękopis na język francuski, autor zaś wiernie zapisywał jego słowa
DZIEŃ PIERWSZY
Hrabia Olivandez jeszcze nie sprowadził osadników do gór Sierra Morena. To strome pasmo, które oddziela Andaluzję od Manszy zamieszkiwali wówczas kontrabandziści, rozbójnicy i kilku cyganów, o których mówiono, że pożerają ciała zabitych wędrowców. Nie dość na tym, bo podróżny, który odważył się zapuścić w tą dziwna okolicę bywał napastowany przez tysiączne okropności, np. słyszał płaczliwe głosy mieszające się z hukiem potoków, wśród burzy mamiły go błędne ogniki i niewidzialne ręce popychały w bezdenne przepaście. Na tej strasznej drodze czasami można było znaleźć samotne gospody (venty), ale oberżyści ustąpili miejsca duchom.
Gospodarz Z Andujar klął się na św. Jakuba z Komposteli, że historie te są prawdziwe i nawet pachołki św. Hermandady zawsze wymawiają się od wycieczek w góry Sierra Morena. Hrabia zaś mówi, że musi udać się tą a nie inna drogą, bo jeśli król don Filip V zaszczycił go godnością kapitana, to honor nakazuje mu udać się najkrótszą drogą. Gospodarz odpowiada, że skoro król zaszczycił go stopniem kapitana zanim najlżejszy mech nie uczynił tego samego zaszczytu na jego brodzie, to powinien on się wykazać przede wszystkim roztropnością. Na to hrabia ruszył z kopyta (konno oczywiście) i zatrzymał się dopiero jak był pewny, że słowa gospodarza nie będą do niego dochodziły. Wtedy odwrócił się i dostrzegł wskazującego mu drogę Estremadurę. Służący hrabiego - Lopez i jego mulnik - Moskito spoglądali na niego litościwym wzrokiem, który miał potwierdzać słowa oberżysty. Hrabia udał więc ze tego nie widzi i zapuścił się w zarośla, tam, gdzie później założono osadę La Carlota.
Gdy podróżni zaczęli zbliżać się do Korkowych Dębów (miejsce dobrze znane mulnikom - źródło ocienione dwoma pięknymi dębami) i hrabia poczuł głód zauważyli, że nie ma Moskita, którego mól był objuczony jedzeniem. Czekali na niego i szukali go, ale nie mogli go znaleźć. Lopez przez cała drogę marudził, że to na pewno złe duchy porwały Moskita, mimo, że nie był głodny tak jak Hrabia, bo cały czas jadł ser, który wziął ze sobą na drogę. Przy Korkowych Dębach hrabia znalazł koszyk nakryty winnym liściem, w którym znalazł owoce. Hrabia sam zjadł wszystko, Lopez nie chciał. Hrabia prawie zemdlał, gdy napił się wina, tak był znużony. Lopez zaczął marudzić, ze mógł posłuchać się szwagra pasierba bratowej ojczyma jego macochy, który jest jego najbliższym krewnym (!), bo często mówił, ze oficerowie z gwardii walońskiej są narodem heretyckim, co warto poznać po jasnych włosach, niebieskich oczach i rumieńcach (ma na myśli hrabiego). Hrabia kazał mu się zamknąć i przynieść dubeltówkę, bo chciał odnaleźć Moskita, na co Lopez zaczął płakać, żeby nie zostawiał go samego w takim miejscu. Wreszcie hrabia uspokoił go i poszedł szukać mulnika. Nie odnalazł go, a gdy wrócił do źródła spostrzegł, ze i Lopez przepadł bez śladu. Hrabia ani myślał zawrócić z drogi, dosiadł konia i po 2 godz dotarł do brzegów Gwadalkiwiru. Tam, gdzie ta rzeka rozlewa się po płaszczyźnie zaczyna się dolna Los Hermanos. Wzięła ona nazwę od 3 braci, którzy byli rozbójnikami. Z trzech braci dwóch pojmano i powieszono - przy wejściu do doliny można było spotykać ich ciała bujające się na szubienicach. Trzeci z nich, Zoto, uciekł z więzień Kordowy i schronił się w górach Alpuhary. Mówiono, ze dwaj pierwsi bracia w nocy odwiązują się za sznurów i straszą. Chodziły także pogłoski, że potępiono ich niewinnie i teraz „za pozwoleniem nieba” mszczą się dręcząc podróżnych. Teolog z Salamanki napisał nawet obszerny traktat, by udowodnić, że są oni czymś w rodzaju wampirów. Hrabia przejechał dolinę Los Hermanom i wszedł w drugą, gdzie ujrzał gospodę. Im bardziej się do niej zbliżał, tym bardzie cisza głębszą mu się wydawała. Przy jej wejściu była skarbonka na jałmużnę z napisem: ” Panowie podróżni, módlcie się za duszę Gonzaleza z Murcji, dawnego gospodarza z Venta Quemada. Nade wszystko zaś mijajcie to miejsce i pod żadnym warunkiem nie przepędzajcie tu nocy”. Oczywiście hrabia postanowił być odważnym i śmiało oczekiwał niebezpieczeństw. Żeby znaleźć żywność oglądał mieszkanie w ostatnich promieniach słońca. Opis - nieistotny raczej. Gdy zaczęło się ściemniać poszedł po konia i poprowadził go do stajni, która tam była, znalazł tam wiązkę siana. Sam udał się do izby, gdzie było jedno łóżko. Próbował zasnąć, ale nie mógł. Im noc stawała się ciemniejsza, tym bardziej ponure miał myśli. Zastanawiał się nad nagłym zniknięciem swoich służących i o tym, jakby tu coś zjeść. Nagle w ciszy rozległ się głos dzwonu. 12 uderzeń - a jak wiadomo złe duchy mają władzę od północy do pierwszego piania. Hrabia był zdziwiony, bo dzwon nie wybijał poprzednich godzin. Po chwili otworzyły się drzwi izby i wyszła z nich czarna postać - bynajmniej nie straszna, bo była to piękna półnaga Murzynka z pochodniami w rękach. Zbliżyła się do hrabiego i składając mu ukłon zaprosiła go na wspólną wieczerzę z dwoma cudzoziemkami. Poszedł za murzynką do mocno oświetlonej komnaty, gdzie stał nakryty stół, w głębi komnaty wznosiło się wspaniałe łoże. Kilka Murzynek krzątało się po izbie- jak to służba, a nagle rozstąpiły się w 2 szeregi i weszły dwie kobiety:”płeć ich z róż i liliji utkana”. Trzymały się za ręce. Ubrane były w koszule, które były do połowy płócienne, a od pasa w dół z gazy (bardzo cienka, prawie przezroczysta tkanina) i staniki, były obwiązane jedwabnymi szarfami. Kosztowne bransolety pokrywały ich ramiona. Nóżki, które, jak mówi hrabia, powinny być krzywe i zakończone pazurami jak przystało na upiory, były drobniutkie i schowane we wschodnich papuciach. Przy kostkach miały brylantowe obrączki. Jedna nieznajoma była smukła i olśniewająca, jej rysy zachwycały regularnością, druga łagodna i bojaźliwa, pulchniutka, miała strasznie długie rzęsy. Zaczęły go namawiać do jedzenia, przedstawiły się - jedna była Emina, druga Zibelda, mieszkały w Tunisie. Gdy zaspokoili głód Emina Murzynkom pokazać hrabiemu, jak się u nich tańczy. Potem tańczyć zaczęły też Emina i Zibelda. Potem zbliżyły się do hrabiego i ujęły go za ręce. Zibelda zapytała, co za,medalion ma on na szyi - był to klejnot od matki, który zawierał cząstkę prawdziwego krzyża. Zibelda odsunęła się i zbladła, a hrabia spytał, dlaczego się boi, skoro krzyża boja się tylko złe duchy. Emina odpowiedziała, ze są muzułmankami i przykro im, że ich najbliższy krewny wyznaje wiarę Chrystusa (jego matka wywodziła się z Gomelezów i one tez wywodziły się z tej rodziny). Usiedli na sofie tak blisko siebie,że ich oddechy mieszały się w jedno. Emina powiedziała, że specjalnie czekały tu na hrabiego, wypowiadają jego imię - Alfons. Chcą, by spowodowany bojaźnią zmienił drogę, tzn. wiarę. Chcą opowiedzieć historię swoich przodków, zaczynają od własnej.
HISTORIA EMINY I JEJ SIOSTRY ZIBELDY
Ich ojcem jest Jazir Gomelez, wuj deja panującego dziś w Tunisie. Od najmniejszych lat zamknięte były w murach seraju, nie wiedziały nic o mężczyznach, nigdy nie widziały brata ani ojca, jednak natura obdarzyła je niewypowiedzianą skłonnością do miłości i z braku innych osób pokochały się wzajemnie. Od najmłodszych kat zalewały się łzami, gdy chciano je oddzielić; gdy jedna zebrała ochrzan druga zaczynała ryczeć. W dzień razem się bawiły, w nocy razem spały. Gdy Emina miałą 16 lat, a jej siostra 14 zauwazyły,że matka chowa przed nimi pewne książki. Znudziły je inne ksiązki, wiec wypatrzyły chwilę, gdy „zakazana szafka” była otwarta i porwały mały tomik, który opisywał miłostki Medżnuna i Lejli. To dzieło ognistymi barwami malowało rozkosze miłości. Nie mogły tego zrozumieć, nie znając innej płci. Uczyły się nieznanych słów na pamięć. Przemawiały mową kochanków i pragnęły kochać się ich sposobem. Emina przyjęła na siebie rolę Medżnuna, Zibelda - Lejli. Opis zabawy - CENZURA. Długo się tak „bawiły”, a potem gwałtowność ich uczuć osłabła i wzięły się do nauki - szczególnie do znajomości roślin. Matka cieszyła się widząc, że się uczą i chcąc im to ułatwić sprowadziła z Mekki święta niewiastę Hazaretę - czyli świętą świętych. Uczyła je praw Proroka pięknym, prawie wymarłym językiem pokolenia Koreisz. Nie mogły przestać jej słuchać i niebawem znały Koran na pamięć. Potem matka opowiedziała im historię ich rodziny i pozwoliła czytać pamiętniki. Zbrzydło im chrześcijaństwo i kapłani tej religii. Studiując koleje losu swego rodu nie zapomniały o naukach Medżununa, jednak nigdy już ich nie powtarzały. Myślały,że ich namiętność wygasła aż do czasu, gdy ich matka przyprowadziła do nich księżnę z Tafiletu, kobietę w podeszłym wieku. Okazało się, ze żąda ona ręki Eminy dla swojego syna, a Zibelda jest przeznaczona na żonę jednego z Gomelezów. Aż zaniemówiły wtedy obydwie, wyrywały sobie włosy i darły się. Gdy zaczęły popadać w chorobę psychiczną, matka ustąpiła i pozwoliła im zostać dziewczętami albo poślubić tego samego mężczyznę. Pozwolił na to naczelnik ich rodziny, pod warunkiem, że mąż będzie z Gomelezów. Siostrom możliwość posiadania jednego męża z dnia na dzień coraz ( nie byłam pewna jak to się pisze, jak jest źle to wstawcie sobie spację ;p) bardziej się im podobała. Chciały, by ich małżonek był młody i spodziewały się, że wytłumaczy im niektóre ustępy z tekstu Mendżununa, których nie rozumiały.(koniec)
Tu Zibelda przerywa siostrze i drze się na Alfonsa, że nie jest muzułmaninem, bo mógłby je poślubić i uczestniczyć w ich rozkoszy. Słowa te wydały się hrabiemu podobne do pokus diabelskich. Emina mówi,że za dużo mówiła o sobie i o Zibeldzie, a powinna mu opowiedzieć szczegóły dotyczące rodu Gomelezów, z których pochodzi przez kobiety. Oto, co miała mu powiedzieć:
HISTORIA ZAMKU KASSAR - GOMELEZ
Pierwszym naczelnikiem rodziny Gomelezów był Masud Ben - Taher, brat Jasufa Ben - Taher, który wkroczył do Hiszpanii na czele arabów i nadał swoje nazwisko górze Gebal - Taher (Gibraltar). Masud, przyczyniwszy się do powodzenia arabskiej broni dostał od kalifa Bagdadu zwierzchnictwo nad Grenadą, gdzie panował aż do śmierci swego brata,. Został by tam dłużej, ale potężni nieprzyjaciele oczerniali go przed kalifem, dowiedział się, ze zguba jest nieuchronna i sam się oddalił. Z garstką wiernych udał się w góry Alpuhary. Wizygoci, dla których Gomelezowie zdobyli Hiszpanię, nie przedarli się nigdy w Alpuhary, większość dolin byłą zupełnie opuszczona. Tylko 3 z nich zamieszkiwali potomkowie dawnego ludu iberyjskiego - Turdulowie. Nie znali oni ani Mahometa, ani Chrystusa, zasady ich religii były zawarte w pieśniach. Mieli księgi, ale zaginęły. Masud zawładnął Turdulami perswazją, a nie siłą, nauczył się ich języka i nauczył ich zasad islamu. Oba ludy zmieszały się przez wzajemne małżeństwa - początki Gomelezów. Masud przyjął tytuł szejka i rozkazał wznieść warowny zamek, który nazwał Kassar - Gomelez. Bardziej sędzia niż władca swojego pokolenia, Masud dla każdego był przystępny, a jego drzwi były otwarte dla wszystkich. Jednak w każdy ostatni piątek każdego miesiąca żegnał się z rodziną, schodził do zamkowego podziemia i tam zamykał się na cały tydzień. Jedni myśleli, że szejk prowadzi rozmowy z Dwunastym Imamem, który ma zjawić się na końcu świata, inni, że Antychryst siedzi uwięziony w podziemiu, jeszcze inni, że spoczywa tam siedmiu braci śpiących wraz ze swym wiernym psem Halebem. Szejk nie zważał na te domysły i dalej rządził swym ludem, dopóki starczyło mu sił. Na koniec wybrał najroztropniejszego z całego pokolenia, mianował go następcą, oddał mu klucz do podziemia, a sam schronił się do pustelni, gdzie żył jeszcze długo. Nowy szejk rządził w duchu swojego poprzednika i również znikał ostatniego piątku każdego miesiąca. Ten stan rzeczy trwał, dopóki Kordowa nie otrzymała swoich Kalifów, niezawisłych od władzy Bagdadu. Wtedy górale Alpuhary zaczęli osiedlać się na równinach, gdzie przyjęli nazwisko Abencerragów. Inni, wierni szejkowi z Kassar - Gomelezu, zatrzymali miano Gomelezów. Tymczasem Abencerragowie zakupili najbogatsze posiadłości w królestwie Grenady i najwspanialsze pałace miasta. Ich zbytek zwrócił powszechną uwagę. Zaczęto uważać, że podziemie szejków zawiera nieprzebrane bogactwa, ale też nikt nie był w stanie sprawdzić tego przypuszczenia, bo sami Abencerragowie nie znali źródła swoich skarbów. Wreszcie te piękne królestwa ściągnęły na siebie gniew boży i Allach oddał je w ręce niewiernych. Szturmem zdobyto Grenadę. Szejkiem Gomelezów był wtedy Hatem Gomelez. Wyszedł on naprzeciw Genzalwa z Kordowy, który wkroczył w Alpuhary i wręczył mu klucze do zamku. Hiszpan zażądał kluczy od podziemia, zamiast skarbów znalazł grobowiec i kilka starych ksiąg. Drwił z domysłów swoich rodaków i pognał z powrotem do Valladoid, gdzie wzywały go miłostki. Pokój trwał w tych górach aż do wstąpienia na tron Karola. Szejkiem był wtedy Sefi Gomelez. Doniósł on cesarzowi, że odkryje mu ważną tajemnicę, jeśli ten przyśle w Alpuhary jakiegoś Hiszpana, w którym pokłada całe zaufanie. Nim upłynęły 2 tyg, don Ruiz z Toledo jako poseł cesarski stawił się u Gomelezów, jednak znalazł szejka nieżywego, zabito go w wigilię przyjazdu posła. Don Ruiz zaczął prześladować kilka osób, ale nie odniosło to żadnego skutku, więc powrócił na dwór cesarski. Tajemnica szejków przeszła do zabójcy Sufiego, Billaha Gomeleza, który zgromadził starszych pokolenia i przedstawił im potrzebę zabezpieczenia tak ważnej tajemnicy. Do sekretu postanowiono dopuścić kilku wyjątkowo rozważnych, wiernych i odważnych członków rodziny, ale tak, by każdy znał tylko część tajemnicy.(koniec)
Zibelda przerywa Eminie i krzyczy, ze Alfons na pewno przetrwa te wszystkie próby ( nie jest napisane jakie) i że szkoda ze nie jest muzułmaninem, bo posiadłby niezliczone skarby. Hrabia odbiera to jako nową pokusę. Emina mówi dalej,że Alfons dobrze wie o prześladowaniach ich rodziny za panowania Filipa, syna Karola: porywano dzieci, wychowywano je w wierze Chrystusa i oddawano im majątki rodziców, którzy nie chcieli porzucić wyznania ojców. Wtedy jeden z Gomelezów wstąpił do dekretu derwiszów św. Dominika i został wielkim inkwizytorem.
Słychać pianie koguta - Emina przestaje mówić. Jeszcze raz słychać pianie - dziewczęta nie znikają, tylko markotnieją. Emina mówi,że nie ma co tracić czasu na opowiadanie starych dziejów i że zostaną jego żonami, jeśli zmieni wiarę. Inaczej będzie je widział tylko we śnie. Nie może też zdradzić nikomu ich imion, tego, ze w ogóle są i co o nich wie. Hrabia zgadza się na to wszystko. Zibelda poszła po zaklętą czarę, Emina uklękła i odmawiała arabskie modlitwy. Zibelda wróciła z czarą, obie umoczyły w niej usta i kazały wypić alfonsowi resztę napoju. Wypił, a Emina uściskała go czule i wyściskała za uległość. Potem Zibelda dłuuuugoooo go pocałowała. Potem obie go opuściły, mówiąc, że niebawem znów je ujrzy i ma czym prędzej zasnąć.
Zasnął prawie od razu i co chwilę błądził w „fantastycznych urokach”, „nieopisanych rozkoszach”, śnił, że znajduje się w towarzystwie swoich kuzynek, zasypia na ich łonach i budzi się w ich objęciach.
DZIEŃ DRUGI
Alfons w końcu budzi się naprawdę. Słońce pali mu powieki i ledwo je podnosi. Widzi niebo, więc domyśla się, że jest na wolnym powietrzu, ale jeszcze chce mu się spać. Nagle zrywa się i siada. Przeraził się! Leżał pod szubienicą Los Hermanom, a trupy dwóch braci nie wisiały, lecz spoczywały po obu jego stronach - spędził miedzy nimi całą noc. Spoczywał na potarganych postronkach, resztkach kół i kości. Ma nadzieję, że śni mu się to. Na jednego leżącego wisielca spada sęp. Hrabia zaczął się ubierać, chciał wyjść potem z szubienicznej zagrody, ale brama była zamknięta i nie mógł jej otworzyć. Wdrapał się na ogrodzenie i rozglądał z niego po okolicy, gdy spostrzegł nad rzeką dwóch podróżnych. Zaczął krzyczeć do nich „dzień dobry” a oni szybko dosiedli koni i popędzili droga do Alcornoques. Hrabia zeskoczył na ziemię i, kulejąc, dotarł nad brzeg Gwaldakiru (rzeka), znalazł tam śniadanie przygotowane przez podróżnych, których przestraszył. Zjadł je, a potem zaczął rozmyślać nad nocą - wszystko mu się myli, ale pamięta, ze dał słowo honoru na dotrzymanie tajemnicy. Zaczyna zastanawiać się nad swoim losem, czyli drogą, która musi podążyć. Nie wiedział, co stało się z jego koniem, którego zostawił w Venta Quemada, ponieważ i tak miał tamtędy iść, postanowił wstąpić do gospody. Szedł z buta przez całą dolinę Los Hermanom i następną, był tak zmęczony, ze nie mógł się doczekać, kiedy odzyska konia - znalazł go tak, gdzie go zostawił. Koń był zadbany i pięknie wyczyszczony i Alfons zastanawiał się, kto mógł to zrobić. Poszedł jeszcze raz obejrzeć gospodę, znalazł izbę, w której się najpierw kładł, ale za cholerę nie wiedział gdzie jest ta, w której przebywał z pięknymi Mauretankami (kuzynki). Udaje się w dalszą podróż. Jak obudził się pod szubienica słońce połowy dochodziło, stracił jeszcze 2 godz, więc gdy ujechał jeszcze parę mil musiał już myśleć o schronieniu. Jechał i jechał, bo nie było miejsca na nocleg, aż dostrzegł w dali gotycka kaplicę, a przy niej małą chatkę, która wyglądała na pustelnię. Było to daleko od drogi, ale hrabia był tak głodny, że zboczył z trasy. Przywiązał konia do drzewa, zapukał do drzwi pustelni, wyszedł zakonnik, który go uścisnął i kazał mu wejść i strzec się pokus. Hrabia podziękował i powiedział, ze jest głodny, a pustelnik kazał mu myśleć o zbawieniu duszy, podczas gdy on zajmie się posiłkiem. Hrabia idzie do kaplicy i modli się. 15 min później pustelnik przyszedł i zaprowadził Alfonsa do chaty, gdzie ten znalazł porządne okrycie. Jedzą wieczerze. Jak jedli do chaty weszła straszliwa postać. Był to człowiek młody, ale strasznie chudy. Włosy miał najeżone, jedno oko wykłute i jeszcze świeżo rozkrwawione., z ust wystawał mu język pokryty pianą. Ubrany był w dość porządną czarną suknię, ale nie miał ani koszuli, ani spodni. To „okropne zjawisko” nie odezwało się słowem i skulone usiadło w kącie, wpatrując się jednym okiem w krzyż, który ściskało w dłoniach. Hrabia pyta, co to za człowiek, a pustelnik odpowiada, że to opętany, z którego wyciąga „duchy czartowskie”. Potem nakazuje mu opowiedzieć swoją historię, Paszeko (imię tego czegoś) zaryczał okropnie i mówi:
HISTORIA OPĘTANEGO PASZEKO
Urodził się w Kordowie, gdzie jego ojciec żył w dobrobycie. Matka umarła trzy lata temu, ojciec na początku udawał zmartwionego, a po kilku miesiącach musiał jechać do Sewilli, gdzie zakochał się w młodej wdowie - Kamilli de Tormes. Kobieta nie cieszyła się dobrą sławą i przyjaciele ojca Paszeka chcieli go odwieść od tej znajomości, ale ojciec, jakby im na przekorę, ożenił się z nią. Ślub odbył się w Sewilli i kilka dni później ojciec Paszeka wrócił do Kordowy z małżonką i jej siostrą - Inezilla. Macocha Paszeka przybywszy do jego domu zaczęła się do niego przystawiać, on natomiast podkochiwał się w Inezilli. Tak bardzo jej pragnął, że padł ojcu do nóg i błagał, by dał mu ją za żonę, ale ojciec zakazał mu myśleć o tym małżeństwie, bo nie wypada, by syn był szwagrem swego ojca, poza tym jest między nim a Inezillą zbyt bliskie pokrewieństwo, a ojciec też nie chce żeby się z nią żenił. Był zrozpaczony, macocha przyszła do niego i powiedziała, że nie może być małżonkiem jej siostry, ale może zostać jej kochankiem, mówiła też o swojej miłości do niego i ofierze, jaką czynu, oddając pierwszeństwo siostrze. Jednak Paszeko, znając skromność Inezilli, powątpiewał w takie rozwiązanie sprawy. Niedługo potem ojciec Paszeka wybrał się w podróż do Madrytu, gdzie chciał zostać corregidorem Kordowy, zabrał ze sobą żonę i jej siostrę. Podróż miała trwać tylko 2 miesiące, ale dla Paszeka tyle czasu bez Inezilli to męczarnia. Na koniec drugiego miesiąca otrzymuje list, w którym ojciec karze mu wyjechać na jego spotkanie do Venta Quemada, u wejścia Sierra Moreny. Kilka tygodni wcześniej bałby się to zrobić, ale teraz właśnie wykonano egzekucję na 2 braciach Zota, więc nie było niebezpieczeństwa. Ok. 10 rano wyjechał z Kordowy, na nocleg przybył do Andujar, kazał sobie zrobić obfitą kolację, jej połowę zabrał na podróż. Rano zjadł resztę kolacji i na wieczór przybył do Venta Quemada i czekał na ojca. Chciał spać w gospodzie Gonzaleza z Murcji, ale ten powiedział mu, ze gospoda jest nawiedzana przez duchy, a on sam z rodziną przenosi się do sąsiedniej wioski, dodał też, że jeśli Paszeko chce spać spokojnie, to umieści jego łóżko obok swego. Paszeko prawie się na to obraził i kazał przysłać swoich służących. Nadeszli po chwili, już wiedzieli, ze tu starszy i chcieli go nakłonić, żeby nie spał w gospodzie. Kilka razy go męczyli i w końcu ich przegonił, ale dopiero, jak przygotowali mu wyrko. Kilka godzin Paszeko spędził czytając i przewracając się z boku na bok, gdy usłyszał, jak dzwon wybija północ. Niebawem drzwi się otworzyły i weszła jego macocha niecałkiem ubrana, zaczęła nawijać do Paszeka, ze nadeszła chwila, w której spełni dana mu obietnicę, bo jego ojciec udał się na noc do wioski, a ona, dowiedziawszy się, że Paszeko tu jest, wyprosiła pozwolenie żeby móc tu zostać razem z Inezillą. Inezilla czeka na niego, ale macocha chce, żeby w trójkę spali w jednym łóżku, bo ona kocha jego, on kocha Inezillę, a żadne nie może być stratne. Macocha pozwoliła mu popatrzeć przez dziurkę od klucza na Inezillę - wyglądała tak, jakby czekała na kochanka. Kamilla kazała mu zostać przed drzwiami i czekać, aż po niego przyjdzie. Weszła do komnaty, a ten zbereźnik patrzył przez dziurkę od klucza jak się rozbiera i kadzie obok siostry i mówi do niej, czy na pewno pragnie kochanka i czy zdaje sobie sprawę z tego, jaki zada jej ból. Kamilla otworzyła drzwi, wprowadziła Paszeka. Mówi on, ze tej nocy, „dosięgnął szczytów grzechu i rozkoszy, walczył z sennością i z natura by jak najdłużej przeciągać piekielne uciechy”… Wreszcie zasypia, a rano budzi się pod szubienica braci Zota, trupy leżą obok niego…
Pustelnik przerywa i zwraca się do Alfonsa, że pewnie bałby się obudzić wśród trupów, ten odpowiada, że kapitan gwardii walońskiej ma się niczego nie lękać. Potem dodaje, ze oprócz Paszeka mogło się to też przytrafić innym i osądzi to lepiej, jeśli Paszeko będzie dalej nawijał. Pustelnik każe mu gadać, ten znowu ryczy i opowiada dalej:
… na wpół umarły uciekła spod szubienicy, leciał sam nie wie dokąd, spotkał podróżnych, którzy zlitowali się nad nim i zaprowadzili go do Venta Quemada. Oberżysta i służba martwili się o niego. Jego ojciec jeszcze tam nie dotarł. Paszeko nie mógł wytrzymać w Venta Quemada i wrócił do Andujar, przyjechał po zachodzie słońca, w gospodzie było pełno ludzi, więc posłano mu w kuchni. Położył się, ale nie mógł zasnąć, bo ciągle mu się przypominały okropności poprzedniej nocy. Na ognisku kuchennym stałą świeca, która nagle zgasła i poczuł, jakby dreszcz śmiertelny ścinał mu krew w żyłach. Coś zaczęło go ciągnąć za kołdrę, usłyszał cichy głos macochy, która mówiła, ze jest jej zimno i ma jej zrobić miejsce pod kołdrą, po chwili drugi glos - Inezilla prosi o to samo. Paszeko drze się „precz ode mnie szatanie!” na co oba głosy pytają jak może je wypędzać, skoro jest ich mężem, rozpalają ogień na kominku. Gdy lekki płomień rozbłysnął, Paszeko ujrzał w świetle braci Zota wiszących w kominie. Na ten widok prawie odszedł od zmysłów, wyskoczył z łóżka, rzucił się przez okno i zaczął uciekać w pole. Zostawił upiory daleko w tyle, te jednak zaraz go dogoniły, próbował uciekać, ale nie starczyło mu sił. Poczuł, jak jeden z wisielców chwyta go za kostkę lewej nogi, a drugi staje mu w poprzek drogi, gdy Paszeko się wyrywa. Chłopak błaga o litość, ale upiór jedną ręką chwyta go za gardło, a drugą wyrywa oko, które to właśnie do tej pory nie może się zagoić. W miejsce oka wsuwa mu język i liże mu mózg (łeeeee!) tak, że Paszeko ryczy z boleści. Drugi wisielec łaskocze go w stopę, a następnie zdziera z niej skórę, wyrywa wszystkie nerwy czyści z krwi i tak jakby gra na niej jak na jakimś instrumencie. Ale gdy Paszeko nie wydawał ładnych dźwięków pozahaczał potwór swoje szpony o ścięgna jego kolana i zaczął je skręcać, jakby nastrajał harfę, na koniec zaczął grać na jego nodze. Piekielny śmiech upiora towarzyszył przeraźliwym krzykom chłopaka. W końcu stracił on przytomność. Na następny dzień pasterze znaleźli Paszeka na polu i przynieśli do pustelni, gdzie wyspowiadał się z grzechów i znalazł niejaka ulgę w cierpieniu.
Po tych słowach Opętaniec znowu wyje i milknie. Wtedy Pustelnik mówi, że Alfons jeszcze przekona się o potędze szatana, więc powinien modlić się i płakać. Karze położyć się Alfonsowi w kaplicy, bo inaczej krzyki Paszeka nie dałyby mu spać, a pod osłoną krzyża znajdzie przynajmniej opiekę przed złymi duchami. Hrabia poszedł wiec spać do kaplicy na łóżku polowym. Gdy został sam, zaczął myśleć nad opowiadaniem Paszeka, gdy w końcu wybiła północ, nie wiedział, czy to pustelnik dzwoni, ale potraktował to jako diabelskie hasło. Usłyszał kroki i gdy spytał kto tam, głos odpowiedział, że to jego kochanki i, że jest im zimno, więc ma otworzyć drzwi. Ten zwraca się do nich per „przeklęci wisielcy” i karze iść im precz do swoich szubienic.. na to głos mówi, ze drwi z nich, bo siedzi w kaplicy i niech wyjdzie tu do nich na podwórko. Alfons chciał wyjść, porwał szablę, ale drzwi były zamknięte, powiedział to upiorom, które już się nie odezwały. Spał do samego rana.
DZIEŃ TRZECI
Alfonsa budzi głos pustelnika. Stary zdaję się cieszyć, że hrabia jest cały i zdrowy. Mówi, że tej nocy działy się dziwne rzeczy i pyta Alfonsa, czy przypadkiem nie spędził on nocy w Venta Quemada i czy nie maił tam do czynienia z potępieńcami, bo jeszcze można zaradzić złu. Hrabia mówi, ze wyjeżdżając z Kadyksu spowiadał się i nie sądzi, by od tego czasu popełnił jakiś grzech, chyba, że we śnie. Przyznaje,że nocował w Venta Quemada, ale woli zachować dla siebie to, co tam widział. Pustelnik przekonuje go o konieczności spowiedzi, w końcu jednak odpuszcza i mówi, ze dziwi go odwaga mężczyzny. Pustelnik pyta go, kim jest i czy wierzy w duchy, Alfons obiecuje że jak się ubierze przyjdzie do Pustelni i wszystko opowie. Ubiera się więc i idzie, zastaje księdza jak warzy kozie mleko. Paszeko idzie zaprowadzić kozy na górę ( jakąś łąkę czy coś). Paszeko ryczy i idzie, Alfons opowiada:
HISTORIA ALFONSA VAN WORDEN
Pochodzi ze starożytnej rodziny, która jednak nie obfitowała w znakomitych mężów, a jeszcze mnie w dostatki. Cały ich majątek stanowiło rycerskie lenno, zwane Worden(miejscowość). Ojciec, który miał starszego brata, musiał poprzestać na małej cząstce dziedzictwa. Służył podczas całej wojny o sukcesję i po zakończeniu wojny król Filip V zaszczycił go stopniem podpułkownika gwardii walońskiej. Ojciec ciągle był zajęty wojskiem i walkami, więc długo był odporny na „ponęty miłości”, jego serce wzruszyły wdzięki młodej dziewczyny - Uraki Gomelez - córki oidora Grenady, pochodzącej z krwi dawnych królów tego kraju. Przyjaciele wkrótce skojarzyli obie strony i doprowadzili do małżeństwa. Ojciec zaprosi na wesele wszystkich, z którymi się pojedynkował, a których nie pozabijał. Razem było ich 168 - na uczcie tylko 122. Gdy zmarł brat jego ojca i pozostawił mu cały majątek, ten wyszukał 12 ludzi, którzy mieli najwięcej pojedynków i spytał ich, czy ma zamieszkać zamek swoich przodków czy tez dalej ma służyć królowi don Filipowi. Który obsypał go dobrodziejstwami. Wyszedł na pół godz z pokoju, by ci mogli spokojnie obradować. Większość była za zamieszkaniem zamku, więc ojciec Alfonsa przeniósł się w góry ardeńskie. Matka chciała zostać w Hiszpanii, ale tak kochała swego męża, że bez żalu opuściła ojczyznę. Chociaż Alfonsa nie było jeszcze na świecie, ojciec już szukał dla niego nauczyciel fechtunku, został nim Garcias Sierro. Z drugiej strony matka, nie chcąc wybierać się w drogę bez spowiednika, wybrała Inga Veleza, który miał uczyć jej dziecko religii i hiszpańskiego. Wszystkie te rozporządzenia poczyniono półtora roku przed narodzinami potomka. Wszystko było gotowe do wyjazdu, ojciec poszedł więc pożegnać się z królem - żal tak mu ścisnął serce, ze zemdlał. Na nastepny dzień żegnał się z don Fernandem de Lara, który był wtedy pierwszym ministrem, okazało się, ze król przyznał ojcu Alfonsa dożywotnią pensję wraz ze stopniem generała - majora. Przez Katalonie wybrali się w końcu w góry ardeńskie. Zwiedzali po drodze pola, na których walczył, dotarli spokojnie do Lyonu, skąd wyjechali końmi pocztowymi, po drodze ich powóz został wyprzedzony przez inny, lżej załadowany. Gdy dotarli na stację, w tamtym już zmieniano konie. Ojciec doby szpady i oskarżył jakiegoś pułkownika francuskiego o to, ze go wyprzedził, pułkownik odpowiedział, że to raczej jego pocztylioni jechali za wolno, walczyli do pierwszej krwi, ojciec specjalnie przegrał. Wymienili się namiarami. Gdy ojciec dotarł do Paryża, od razu poleciał odwiedzić margrabiego d`Urfe (ten, z którym się pojedynkował). Był to jeden z najbardziej poważanych na dworze. Margrabia chce przedstawić ojca Alfonsa pierwszym panom francuskim, ten jednak dziękuje i prosi, by przedstawić go tylko księciu de Tevannes. Margrabia odwiedzając ojca A. odkrył u niego kronikę pojedynków - zrobił odpis tego dzieła dla marszałków, miał on być odłożony po wsze czasu w aktach trybunalskich. Ojciec A. ciągle spotykał się w Paryżu z oznakami szacunku, tak samo jego matka. Rodzice A. opuszczają Paryż i po 4 dniach podróży przybywają do Bouillon. Ojciec dopełnia aktu rozpoznania i przejmuje majątek. Dom - zamek był w opłakanym stanie, nie było dachówek, ale ojciec A. dbał, żeby jego matka miała suche miejsce do spania - ulokował ją w palenisku ogromnego komina, zatykając komin, sam osiedlił się w drugim końcu pokoju, gdzie ustawił stoły, połączył palenisko mostem wzmocnionym kuframi i pakami, przemilczmy, co tam się działo, ale 9 miesięcy później urodził się mały Alfons. Gdy zajmowano się urządzaniem domu do ojca A. przyszedł list od księcia de Tavannes, który prosił go o pomoc przy rozstrzygnięciu wyroku, Ojciec A. Strasznie się ucieszył z tej łaski, wydał bal, a że nie mieli sąsiadów, bawili się tam sami z garderobiana i resztą służby. Ojciec A. prosił księcia o wyciągi ze wszystkich wyroków, dostawał je co miesiąc. Gdy Alfons miał się urodzić zaczęto się zastanawiać, kto mógłby być jego chrzestnym, stanęło na tym, że będzie to kawaler dr Believre, bo nie śmiano prosić o to margrabiego d`Urfe ani księcia de Tavannes. Alfons przychodzi na świat - już w trzecim roku życia wywija małym floretem, w szóstym strzela z pistoletu nie zmrużywszy oka. Gdy miał 7 lat jego ojciec chrzestny przyjeżdża w odwiedziny. Kawaler do tego czasu ożenił się w Tournai i piastował tam urząd namiestnika konetabli i jakiśtam jeszcze - mało istotne. Jego żona była wątłego zdrowia. Oboje strasznie go polubili - nie mieli własnych dzieci, więc A. został im oddany na wychowanie. Młodemu A. miał towarzyszyć Garcias Sierro oraz Inig Falez, ale ojciec chciał się codziennie pojedynkować z Garciasem,a matka nie mogła żyć bez spowiednika, wysłano go samego. Dano mu tylko służącego Hiszpana - żeby nie zapomniał mowy ojczystej. Alfons pojechał z ojcem chrzestnym do Spa, gdzie spędzili 2 miesiące ( jechali tam z chorowitą żoną chrzestnego), stamtąd udali się do Holandii i na jesień wrócili do Tournai. Kawaler dr Believre wyśmienicie zajmował się Alfonsem, przez 6 lat wykształcił go na superwojskowego, pod konie 6 roku pobytu A. w Tournai umarłą żona kawalera, on sam opusie Flandrię i przeniósł się do Paryża, Alfons wrócił do domu. Podróż była męcząca z powodu deszczowej pory. Dwie godz po zachodzie słońca przybył do zamku, wszyscy mieszkańcy siedzieli wokół wielkiego komina. Ojciec cieszył się, ale nie okazywał uczuć, matka płakała. Teolog przywitał go błogosławieństwem, Hierro natychmiast podał mu floret. Alfons pokonał Sierra, ojciec nie potrafił skryć swego rozczulenia. Zrobiono kolację - wszyscy zasiedli do stołu. Po wieczerzy teolog zaczął czytać wybraną na chybił - trafił historię:
HISTORIA TRIVULCJA Z RAWENNY
Przed laty we włoskim mieście - Rawennie mieszkał młodzieniec zwany Trivulcjo, przystojny, bogaty i nadzwyczaj zarozumiały. Dziewczęta Raweckie wyglądały oknami, gdy przechodził ulicą, ale żadna nie robiła na nim wrażenia, a jeśli któraś mu się spodobała milczał, bo bał się, ze uczyni jej zbyt wielki zaszczyt. Jego pychę wzruszyły wdzięki młodej Niny dei Geraci - oświadczył jej swą miłość. Nina jednak powiedziała mu, że od dzieciństwa kocha swojego kuzyna - Teobalda dei Gieraci i nie przestanie go kochać aż do śmierci. Trivulcjo wpadł we wściekłość i wyszedł. Tydzień później Trivulcjo rozpoznał Ninę i jej kuzyna wśród tłumu dążącego do katedry św. Piotra. Zaczął ich śledzić. W kościele, gdzie nie wolno było zasłaniać twarzy, mogli obczaić, ze ich śledzi, ale byli za bardzo zajęci swoją miłością. Trivulcjo usiadł w ławce za nimi, słuchał ich rozmowy i był coraz bardziej zawzięty. Wtedy ksiądz wstąpił na ambonę i zapowiedział ślub Niny i jej kuzyna - spytał przy tym, czy ktoś ma coś przeciw temu, oczywiście Trivulcjo krzyknął, że on się nie zgadza i zadał kochankom kilka ciosów sztyletem. Chciano go złapać, ale straszył wszystkich sztyletem, wybiegł z kościoła i uciekł do Wenecji. Triculcjo był pyszny i zepsuty przez los, ale miał tkliwą dusze - -dręczyły go wyrzuty sumienia. Tułał się od miasta do miasta, a gdy jego rodzina załagodziła sprawę, wrócił do Rawenny. Tak się zmienił, że nawet matka go nie poznała. Od razu spytał o grób Niny - pochowano ją wraz z kochankiem w kościele św. Piotra obok miejsca, w którym zginęli. Poszedł on do kościoła i wzruszony padł na grób i płakał. Dał pieniądze zakrystianowi i dostał pozwolenie na odwiedzanie kościoła kiedy tylko będzie chciał. Przychodził każdego wieczora. Pewnego wieczora zasnął na grobie, a jak się obudził, kościół był już zamknięty. Gdy wybiła północ otworzyły się drzwi zakrystii i wyszedł z niej zakrystian z latarnia i miotłą, jednak nie był to ten normalny, tyko trup, który prawie nie miał już ciała. Postawił on latarnię na ołtarzu, zapalił wszystkie świece do nieszporów i zaczął sprzątać, nie zwracając najmniejszej uwagi na Trivulcja. W końcu zbliżył się do drzwi zakrystii i zaczął uderzać w sygnaturkę, na ten dźwięk otworzyły się grobowce i wyszli umarli, zaczęli smętnie śpiewać litanie. Jeden z umarłych, ubrany w komżę i stułę wlazł na ambonę i powiedział, że ogłasza ślub Niny i Teobalda dei Geraci i zwraca się wprost do Trivalcia, czy ma coś przeciw temu.
W tym momencie ojciec A. przerywa teologowi i zwraca się do syna, czy bałby się, gdyby był na miejscu Trivulcia. Ten odpowiada, że niesłychanie, a wtedy ojciec się wściekł i rzuciła się na syna, rozdzielili ich, ojciec wyzywał A. od niegodnych ojca. Hierro mówi na to, że prościej byłoby nauczyć A., że nie istnieją duchy i upiory, a ojciec A mówi, ze wczoraj pokazywał mu historię o duchach spisaną przez jego pradziada. Hierro zaczął przepraszać i tłumaczyć się i chce się wyspowiadać, bo mógł obrazić swego pana. Poszli spać. Alfons nazajutrz rano pojedynkował się z Garciasem, potem był na polowaniu, potem znowu czytali księgę. Oczywiście czytał wielebny:
HISTORIA LANDOLFA Z FERRARY
We włoskim mieście - Ferrarze żył młodzieniec Landolf. Był strasznym rozpustnikiem bez czci i wiary. Zadawał się z „wszetecznymi kobietami”, żadna z nich jednak nie podobała mu się tak jak Bianka Rossi. Była ona nie tylko rozpustna, chciwa złota i zepsuta, ale zawsze żądała też, żeby jej kochankowie zniżali się do niej haniebnymi postępkami. Kiedyś zażądała od Landolfia by zaprosił ją na wieczerzę do jego matki i siostry, A ten powiedział im o tym, jakby nie było w tym nic nieprzyzwoitego. Biedna matka zalała się łzami i błagała, by przez wzgląd na dobrą sławę siostry odpuścił. Matka i siostra Landolfia przyjęły nierządnicę o wiele lepiej, niż na to zasługiwała, ale Bianka, widząc ich dobroć, stała się jeszcze bardziej zuchwała, zaczęła nawijać o rzeczach nieprzyzwoitych. W końcu wywaliła kobiety z pokoju, chcąc pozostać sama z Landolfem. Nazajutrz rozniosła to po całym mieście - przez kilka dni nie mówiono o niczym innym. Wieść doszła do Odoara Zampi, brata matki Landolfia, który ujął się za swą siostrą i kazał zabić Biankę. Gdy LAdnolfo udał się do kochanki zastał ją całą broczącą we krwi i nieżywą. Dowiedział się, że to sprawa jego wuja, nie wiedział, na kim się wyżyć, wyzywał wiec matkę. Akurat siadała ona z córką do kolacji i spytała, czy Bianka tez będzie z nimi jadła. Landolfo mówi,że oby mogła przyjść ona i zaprowadzić do piekła matkę, jej brata i całą rodzinę. Wtedy otworzyły się drzwi i weszło widmo całe w ranach od sztyletu, w którym nie dało się rozpoznać Bianki. Matka i sis Landolfia zaczęły się modlić i Bóg udzielił im łaski, zniosły ten widok i nie umarły ze strachu. Widmo zasiadło do stołu, Ladnolfo podsuwał mu jedzenie. Widmo mówi do Landolfa, że skoro je tu kolację, będzie też z nim spało.
Ojciec A. przerywa opowieść i pyta syna, czy bałby się, gdyby był na miejscu Landolfia. Ten odpowiada,że nie, ojciec cieszy się. Tak upływały wszystkie dni z tą różnicą, że w lecie rodzina siadała na ławce przy zamkowej bramie, a w zimie przy kominie. Gdy A. skończył 17 lat ojciec pomyślał, by umieścić go w gwardii walońskiej. Ci postarali się i załatwili dla A. patent kapitana. A. ma jechać do Kadyksu i przedstawić się wielkorządcy prowincji, który najbardziej przyczynił się do załatwienia A. stanowiska. Ojciec powierza A. tajemnicę: uczy go nieznanego pchnięcia, za którego pomocą zawsze można wytrącić przeciwnikowi broń z ręki. Alfons opisuje trasę, jaką przebył, mówi o tym, jak stracił służących i jak trafił do pustelni, jednak nie wspomina o nocy spędzonej z kuzynkami. (koniec historii Alfonsa.)
Pustelnik dziękuję za opowiedzenie historii. Pyta, czy nie męczyły go upiory. A. mówi, ze nie wierzy, ze Paszeka zaatakowały duch, bo jest on szlachcicem i może nie mówić całej prawdy. Pustelnik cieszy się, ze A. ma jeszcze wiarę, ale wątpi, czy w niej wytrwa. Pyta, czy gdyby ofiarowano mu bogactwa to przeszedłby na ich wiarę. Alfons mówi, że nie. Pustelnik nie chce go dłużej zatrzymywać, bo ma jeszcze długą drogę przed sobą. Pojutrze przyjedzie on do Venta de Cardenas i będzie już za górami Sierra Morena. Przy siodle są zapasy na drogę. Żegna Alfonsa, który wsiada na konia i odjeżdża. W drodze zastanawia się nad swoją rozmową z pustelnikiem, gdy nagle drogę zagradza mu jakiś jeździec i pyta, czy to on jest Alfonsem van Wordem. A. odpowiada zgodnie z prawdą, gościu aresztuje go w imieniu króla i przenajświętszej inkwizycji. Zamknięto go w lochu. A. domyśla się, ze złapano Eminę i Zibeldę i opowiedziały one o wszystkim, co wydarzyło się w Venta Quemada. Postanawia sam nic nie mówić. Tak mijały godziny, w końcu zaczął doskwierać mu głód, zaczął szukać jedzenia, znalazł chleb, ale nie miał jak podnieść go do ust, na szczęście był on rozkrojony i jakoś udało mu się go zjeść. Znalazł też dzbanek z wodą, ale nie miał jak się napić - zanim zwilżył gardło cała woda wylała się na podłogę. Następnie znalazł w kącie garść słomy, położył się i zasnął.
DZIEŃ CZWARTY
Alfons zostaje nagle obudzony, widzi wchodzącego mnicha z zakonu św. Dominika, a za nim kilku innych, którzy nie wyglądali zbyt zachęcająco. Jedni nieśli pochodnie, inni zas jakieś dziwne narzędzia tortur. Alfons przypomina sobie, że musi twardo trzymać się tego, by nic mówić. Inkwizytor kazał przynieść sobie fotel, usiadł i udając ton słodyczy mówił, by A. dziękował niebu, ze trafił do tego wiezienia i pyta go, jaki popełnił grzech, Ten nie odpowiada. Wprowadzono więc „dwie infantki z dworu Lucyfera” - kuzynki A. Pytają, czy A. je poznaje, ten ciągle milczy. Opisują mu torturę, jaką na nim wykonają - wsadza mu dwie deski między nogi i zbiją klinem w kolanach, kto chce wiedzieć, co się od tego stanie niech zajrzy do książki, ja mam dość tych okropieństw. Gdy A. milczy mówią mu, ze to tylko tortury przygotowawcze, potem pogruchoczą mu kolana i kostki, znowu opis tego, co się z nim stanie po tych katuszach. Nic nie mówił, wiec zaczęli go przygotowywać do pierwszych tortur, gdy rozległy się strzały - to Zoto przybył na pomoc. Wszedł ze swoja bandą, wyrzucił oprawców, rozwiązał Mauretanki i Alfonsa. Kobiety rzuciły się A. na szyję, rozłączono ich, Zoto kazał A. siadać na konia i ruszać, zapewniając, że zaraz za nim podążą. Wyjechał wraz z czterema jeźdźcami - byłą to przednia straż. Po drodze w odludnym miejscu zmienili konie, było to o świcie, ok. czwartej po południu dotarli między wydrążenia skaliste, gdzie mieli spać. Niebawem przybyły tam kuzynki A. Alfons mówi, ze noc z nimi była bardzo przyjemna, ale jej zakończenie nie, one mówią mu, że nie ma co narzekać, bo mógł się wykazać odwagą, a one są sprawczyniami TYLKO jego rozkoszy. Potem opis nieistotne j rozmowy - takie tam przekomarzania się, w końcu Murzynki szykują kolację, Zoto też usługiwał A. i jego kuzynkom. Potem wszyscy poszli spać. ( To był niestety jedyny taki krótki opis dnia ).
DZIEŃ PIĄTY
Nazajutrz o świcie znowu wyruszają w drogę - schodzą w doliny. Szli 6 godz aż dotarli do ruin opuszczonego miasta, gdzie zsiedli z koni. Zoto zaprowadził Alfonsa do studni i kazał mu powiedzieć, co o niej sądzi, ten mówi, ze widzi w niej wodę i ze jest to zwykła studnia, ale Zoto mówi, ze się myli, bo jest to wejście do jego pałacu - pochylił się nad wodą i krzyknął, a z boku cembrowin wysunęły się deski i utworzyły pomost na kilka stóp nad wodą, a tym samym otworem wyszło 2 uzbrojonych ludzi. Zoto mówi, ze to jego bracia: Cicia i Moma. Zapewne A. widział ich powieszonych na szubienicy, ale to nic, bo są oni cali i zdrowi i będą służyć A., Bo tak jak Zoto są w służbie szejka Gomelezów. A. odpowiada, że cieszy się widokiem braci faceta, który go uratował. Weszli do studni. Opis wnętrza - chyba nie jest ważny. W każdym bądź razie była tam winda i było tam fajowsko, a wszystkie te cuda były dziełem Gomelezów. Przy kolacji Zoto opowiada swoją historię:
HISTORIA ZOTA
Urodził się w mieście Benewencie,jego ojciec nazywał się tak jak on, był zbrojownikiem, ale ludzi o tym samym zawodzie było w mieście 3 i ledwo starczało kasy na wyżywienie rodziny. 3lata po ślubie rodziców Zota za mąż wyszła siostra jego matki (za kupca oliwy). Otrzymała od niego piękny komplet, kolczyki + łańcuszek.. Matka była bardzo strapiona, ojciec pytał, czemu, w końcu wyciągnął z niej, że tez chciałaby mieć takie, sprzedał swoją najlepszą strzelbę i kupił jej ładniejszy komplet. Tydzień później siostra jego matki przyszła ją odwiedzić,a we włosach miała piękną szpilkę z rubinową różą. Matka Z. znowu zaczęła się dręczyć i ojciec obiecał, że też jej taką kupi. Jednak nie miał na to pieniędzy i zaczął się martwić (krowę jakąś miał, a nie żonę,aż mi go żal!). Pewnego dnia odwiedził go miejscowy bravo (nie pisze nazwiska, o takie szczegóły chyba nie będzie pisać, poza tym i tak ciężko je wszystkie spamiętać.), który przyniósł mu pistolety do wyczyszczenia. Widząc jego smutek zaczął go męczyć, pytając, co mu jest i ojciec Z. w końcu wszystko wyjawił. Wtedy bravo rzekł, że jest winien ojcowi Zota więcej, niż mu się wydaję, bo kilka miesięcy temu na drodze do Neapolu zamordowano człowieka, a w jego ciele znaleziono sztylet należący do bravo. Sąd wysyłał sztylet do wszystkich zbrojowników, a ojciec Zota wspaniałomyślnie powiedział, że widzi go po raz pierwszy, mimo,że sam wyrobił ten sztylet. Powiedział, ze odtąd jego kiesa jest na rozkazy ojca Zota. Ten strasznie się ucieszył i natychmiast poszedł kupić złota szpilę, matka od razu się w nią wystroiła i poszła do siostry. Gdy wróciła byłą pewna, ze jej siostra niedługo znowu pokaże się w jakiejś nowej ozdobie, ale ta postanowiła iść do kościoła z najętym lokajem w liberii, zwierzyła się z tego mężowi, który uznał to za głupi pomysł, bo nie będzie płacił próżniakowi. Jednak ta tak go męczyła, że w końcu sam przebrał się w liberię i podążył za nią do kościoła. Wszyscy śmiali się z tej maskarady, matka Zota wiedziała, ż jej siostra postąpiła tak z zazdrości, jednak, podczas gdy jej siostra siedziała w ławce, ona musiała stać z kobietami z niższych warstw. Powróciwszy więc do domu zaczęła obszywać niebieski kaftan ojca Zota starym żółtym galonem. Ojciec Z. pytał ją o przyczynę, ta opowiedziała mu całą historię. Ten powiedział,że nigdy nie zdobędzie się na takie coś i wynajął lokaja, więc siostra matki Zota znów musiała jej ustąpić. Tego samego dnia, zaraz po mszy, do ojca ZOta przyszedł ów bravo, który finansował całe te wygłupy. Mówi, że powienien on poskromić swoją żonę (obić ją, chce mu nawet pożyczyć leszczynową różdżkę, którą okładał swą żonę nieboszczkę) lub nauczyć ja jakiegoś rzemiosła, by mogła zarobić na swe wydatki, inaczej będzie nieszczęśliwy. Matka tymczasem poszła chwalić się wszystkim znajomym swym lokajem, wróciła szczęśliwa, ale ojciec przywitał ja leszczynową różdżką, bił ją, aż zemdlała, wtedy wystraszył się i zaczął ją przepraszać, pogodzili się. Potem ojciec Zota poszedł do bravo i powiedział, ze chce poznać jego towarzyszy, bo leszczynowa różdżka nie pomogła. Ten powiedział,że ok., ale najpierw musi popełnić przynajmniej jedno morderstwo. Kazał mu wieczorem wziąć sztylet za pas i iść pod portal Madonny, bo może ktoś zażąda jego pomocy. Ojciec zrobił, tak jak bravo mu kazał, wszyscy podobni jemu „zbirowie” pozdrawiali go znaczącym spojrzeniem. Po 2 tyg takich przechadzek podszedł do niego nieznajomy i dał mu sto uncji, za to ojciec Zota miał podejść do dwóch ludzi z białymi piórami na kapeluszach tak, jakby chciał im powierzyć jakąś tajemnicę, spytać, który z nich jest margrabia Feltri i następnie go zabić. Drugi młody człowiek miał być tchórzem, który zaraz ucieknie. Gdy zrobi to wszystko ma spokojnie wracać do domu i nie chować się w kościele. Ojciec Zota wypełnił to polecenie, a gdy wrócił do domu zastał tam już człowieka, którego nienawiści służył. Ten dał mu jeszcze 200 uncji, z czego 100 miało być dla „urzędnika sprawiedliwości”. Niedługo potem u ojca Zota stawił się naczelnik zbirów po pieniądze, zaprosił go tez na przyjacielską kolację. Kolacja odbyła się przy wiezieniu, był tam naczelny więzienia i więzienny spowiednik, który widział, jak bardzo ojciec Zota jest zmieszany po pierwszym morderstwie - kazał mu się nie martwić, tylko zamówić 20 mszy za duszę gościa, którego zabił, a wtedy grzech będzie mu odpuszczony (jedna msza kosztowała 12 tari [?]). Nazajutrz bravo gratulował ojcu Z. czynu, którym się popisał, ojciec chciał mu oddać pieniądze, które pożyczał na zachcianki swej żony, jednak ten nie chciał przyjąć kasy, powiedział tez, że jest naczelnikiem tych zbójców i jeśli ojciec Z. chce się do nich przyłączyć, musi powiedzieć, ze jedzie do Brescii, żeby kupić lufy do muszkietów i złączyć się z nimi w Kapui, w gospodzie Pod Złotym Krzyżem. 3 dni później ojciec wyjechał i dużo zarobił, jednak zimę spędził w domu, bo nie był jeszcze przyzwyczajony do nowego rzemiosła, a zima jest złą porą na podróżowanie. Odtąd z matką Zota co niedzielę chodził do kościoła lokaj w liberii, sąsiadki podziwiały jej złote spinki i materiały, w które się ubierała. Gdy nadeszła wiosna ojca Z. zaczepił na ulicy jakiś nieznajomy, prosząc, by udał się on z nim do bramy miasta. Tam spotkali szlachcica w podeszłym wieku i 4 konnych, Ojcu Z. dano 50 cekinów (znowu jakaś jednostka monetarna) i zawiązano mu oczy, poprowadzono go do jakiegoś zamku. W zamku odsłonięto mu oczy i ujrzał zamaskowana kobietę, starzec kazał mu ją zabić, ale ojciec Z. nie zgodził się. Takie zachowanie spowodowało,że by on jeszcze bardziej szanowany. W mieście Bonewanto było 2 ludzi szacownych i bogatych: hrabia Montalto i margrabia Serra. Montalto kazał zabić Sierrę, ojciec Z. zgodził się, ale prosił o zwłokę, bo Sierra pilnie się strzeże. Kilka dni później ojca Zota wezwał do siebie Serra i polecił mu zabicie Montalta. Ojciec zgodził się, ale wyznał margrabiemu, że obiecał zabić i jego - uczynił to, a następnie zabił hrabiego, bo obiecał to margrabiemu. Był to przykład skrupulatnego poczucia honoru, ta historia do dziś znana jest w całym Benewencie.
Tu Zoto kończy opowieść, a jeden z jego braci mówi mu, że wszyscy czekają na jego rozkazy względem przygotowania okrętu. Obiecał dokończyć historię na następny dzień. Alfonsa zastanawiało to, że oto wychwala honor i nieposzlakowaną uczciwość ludzi, którzy powinni uważać za łaskę, gdyby ich tylko powieszono. Emina zauważyła to zamyślenie i spytała o przyczynę, ten odpowiedział, że historia ojca Zota przypomina mu słowa pustelnika, że dziś cnoty opierają się na dużo pewniejszych podstawach, niż tylko honor. Emina powiedziała mu, że powinien szanować tego pustelnika i wierzyć we wszystko, co on mówi, bo jeszcze nieraz go spotka. Potem oddaliła się wraz z siostrą do swojej części jaskini. Wróciły na kolację, po której wszyscy poszli spać. Gdy już zrobiło się cicho, do jaskini Alfonsa weszła Emina, która w jednej ręce trzymała, jak Psyche, pochodnię, druga zaś prowadziła swoją siostrę, piękniejszą od Amora. Stwierdziły, ze już należą do Alfonsa, więc szejk nie będzie na nie zły, że uprzedziły jego pozwolenie. Ten mówi, że jeśli jest to kolejna próba, na która go wystawiają, to on nie wyjdzie z tego cało, jednak one kazały mu się nie lękać i pokazały, że mają pasy cnoty, do których kluczyka nie posiadają. „Osłaniając samo centrum nie omówiono mi na szczęście dostępu do innych rejonów” - mówi Alfons. No i siostry robią z nim to, co kiedyś robiły same (rany kota, co tam się wyrabiało!). W końcu wszyscy zasnęli i Alfons jeszcze tylko pomyślał, ze byłoby bardzo nieprzyjemnie, gdyby znowu miał się obudzić pod szubienicą.
DZIEŃ SZÓSTY
Zoto budzi Alfonsa na obiad, tak on zaspał. A. ubiera się i idzie do kuzynek. Po obiedzie Zoto kontynuuje swoją historię:
DALSZY CIĄG HISTORII ZOTA
Zoto miał 7 lat, gdy jego ojciec złączył się z bandą bravo (miał on na nazwisko MONDALI - ciągle się powtarza, więc już napiszę, no.) i Zoto dobrze pamięta jak jego, dwóch jego braci i matkę zaprowadzono do więzienia, ale było to tylko dla pozoru, bo ojciec zapłacił władzom sprawiedliwości i bardzo łatwo dali się oni przekonać, ze jego rodzina nie miała z nim nic wspólnego. Matka, jak wydostała się na wolność, została powitana przez sąsiadki i resztę mieszkańców z wielką czcią, bo w południowej części Włoch rozbójnicy są bohaterami ludu. Część powszechnego szacunku spadła też na Zota i jego braci. Monaldi zginął w jeden z wypraw i ojciec Zota został przywódca rozbójników. Zrobił pułapkę na konwój z pieniędzmi, udało się, ale został on postrzelony w krzyż i nie mógł już trudnić się rzemiosłem. Banda nie utrzymała się długo bez dowództwa - część z ludzi powieszono, reszta połączyła się z inną grupą. Ojciec udał się do Mesyny, gdzie poprosił o azyl w klasztorze augustianów del Monte. Dał im kasę, odbył publiczną pokutę i zamieszkał pod przedsionkiem kościoła. Ojciec często przysyłał pieniądze do domu, bo na niczym im nie zbywało - matka ciągle balowała. Z reguły była ona dobrą kobietą i często płakała, jak ojciec „pracował”, bo bała się ,że coś mu się stanie, zaraz jednak myśl o tym, że będzie miała coś nowego, osuszała jej łzy. Umarła na zapalenie płuc po wystawieniu bogatej szopki z kukiełkami. Po jej śmierci chłopcy nie wiedzieli, co ze sobą począć - przyjął ich nadzorca więzienia, następnie mulnik, który zawiózł ich do Mesyny, do ojca. Bracia służyli tam do mszy i robili co tam trzeba w kościele, a potem normalnie łobuzowali. Byli bardzo szczęśliwi aż do pewniej niedzieli, kiedy to pod kościół zajechał przepyszny powóz, z którego wysiadł szlachcic bracciero, ujmując pod ramię piękną damę, ksiądz, a za nimi mały chłopczyk, ubrany bardzo bogato, wszędzie miał złote zdobienia, nawet książeczkę do nabożeństwa miał złoconą. Zoto był zachwycony takim strojem u chłopca w jego wieku, podszedł,żeby podarować mu 2 kasztany do jedzenia, które wcześniej kupił. Chłopiec jednak nie przyjął owoców, tylko z całej siły walnął Zota w nos książeczką, ledwo omijając lewe oko, a klamra od książeczki rozwaliła mu nozdrze i zemdlał. Zoto został oćwiczony rózgami przez lokajów chłopca za to, ze go wystraszył. Jego ojciec na początku nie odzywał się, bo nie chciał stracić dachu nad głową, w końcu jednak nie wytrzymał i zwrócił się do szlachcica, że ma przerwać te katusze, bo on zabił niejednego, który był więcej wart niż szlachcic. Szlachcic kazał przestać, a gdy Zoto jeszcze leżał na ziemi mały chłopiec podszedł i zaczął mu ubliżać i kopać go. Zoto był wściekły, mówi,że wtedy chyba przestał być dzieckiem. Dzień i nic myślał o tym, żeby się zemścić, już się nie cieszył z beztroskiego życia i denerwował go każdy bogato odziany człowiek.Postanowił uderzyć go kamieniem, ciągle trenował rzucanie do celu. W którąś z kolejnych niedziel Zoto postanowił ugodzić kamieniem tego chłopca, który tak go rozwścieczył. Gdy kareta podjechała pod kościół chłopiec zauważył Zota i wystawił mu język, a wtedy Zoto rzucił kamieniem chłopak padł na wznak. Zoto zaczął uciekać, znalazł się aż na drugim końcu miasta, gdzie spotkał znajomego kominiarczyka. Opowiedział mu całą historie, a znajomy poprowadził go do majstra kominiarczyk. Zoto wyuczył się nowego rzemiosła. Pewnego dnia był na jakimś dachy, miał nasłuchiwać, z którego komina odezwie się jego majster i tym kominem zejść na dół. Wydało mu się, że usłyszał go z jednego z kominów, zamiast upewnić się, że to majster go wołał, zszedł na dół, jednak zamiast majstra zobaczył przed sobą chłopca z kościoła. Ten wziął go za diabla, zaczął się modlić i prosić, żeby nie robić mu krzywdy. Jednak powiedział mu, kim jest, nie mógł przegapić takiej okazji i zaczął okładać go rózgą. Gdy chłopak zaczął wołać o pomoc Zoto uciekł kominem, na dachu słyszał wołanie swojego majstra, który już doszedł do wniosku, że Zoto jednak zostanie rozbójnikiem i zwrócił się do Lettero, że ten raczej już go sobie nie weźmie. Lettero to imię chrzestne często używane w Mesynie pochodzi od pewnego listu, który Najświętsza Panna miała pisać do mieszkańców tego miasta. Padron Letters był kapitanem uzbrojonej pinki, niby na połów korali, a w istocie na przemyt. Wszyscy o tym wiedzieli, przemycał dla najbogatszych kupców. Był postawny, wszyscy się go bali, był szeroki w barach i wysoki, ogorzała skórę oczernił jeszcze wystrzał prochu armatniego, skórę miał ozdobioną dziwacznymi rysunkami. Na jednym policzku miał wytatuowana Najświętsza Panienkę, na drugim krzyż, miał bardzo gęstą brodę, złote kolczyki w uszach, czerwona czapkę i taki sam pas, krótkie marynarskie spodnie z kieszeniami wypchanymi złotem. Ojciec ZOta klasztorze miał tylko leczyć swoje rany, miał dużo czasu, więc często rozmawiał z podobnymi sobie. Zaprzyjaźnił się z Lettero,który wziął Zota na swój okręt i zakazał innym dotykać, znęcać się nad Zotem, bo jego ojciec jest przyjacielem Lettero. Zoto miał jeść ze wszystkimi, ale wolał razem z chlorami okrętowymi usługiwać reszcie, czym zjednał sobie przychylność reszty. Pływali po morzach, pewnego dnia wiatr rozpędził ich flotę, każdy ratował się, jak mógł, Zota zagnał wiatr na bezludne wybrzeża Sardynii. Zastali tam mocno skołotany burzą polakiem wenecki. Na tym statku był kapitan, bosman, 6 marynarzy i jeden chłopiec okrętowy.Lettero zaatakował ten okręt, zabił kapitana, okradł statek. 5 dni później dotarli do Livorno i Lettero od razu poszedł do konsula neapolitańskiego złożyć oświadczenie, jak jego ludzi pokłócili się z załogą statku weneckiego i jak kapitan tego ostatniego, przypadkiem pchnięty przez marynarza wpadł do wody. Lettero nadal prowadził by rozbój na morzu gdyby nie to, że pewien zaczął fałszować pieniądze i Lettero zaczął je przewozić. Handel ten przynosił wielkie korzyści, ciągle odbywał się tą samą drogą. Lettero namówił Żyda, by zaczął bić jeszcze srebrną i złotą monetę, co potroiło zyski i wzbudziło zazdrość innych. Ktoś im doniósł, że król wydał rozkaz złapania go, ale że odbędzie się to dopiero pod koniec miesiąca, podczas gdy w rzeczywistości kapitan królewski już od kilku dni krążył przy brzegach. Lettero dał się zwieść. Gdy zobaczyli na morzu eskadrę kapitana Pepa(królewskiej floty) Padron miał śmierć w oczach, z każdej strony byli otoczeni. Pepo stał na moście i wydawał rozkazy (trzeba wspomnieć, że kiedyś był to przyjaciel Patrona Lettero, teraz się nienawidzili). Lettero strzaskał mu ramie celując do niego ze strzelby. Wtedy wszystkie statki ruszyły na nich, Letters kazał wszystkim na pokładzie paść na kolana. Statek przewrócił się, Pepo wydobył z wody wszystkich oprócz kapitana, jednego marynarza i chłopca okrętowego. 4 dni później dotarli do Mesyny, gdzie w największym ruchu ( w sensie, ze pełno ludzi łaziło i wszyscy się gapili) prowadzono ich do więzienia. Wśród tłumu znalazł się chłopak spod kościoła- - zaczął się drzeć, zaatakował Zota, sam w końcu zranił się własnym nożem, jego matka chciała, by Zota obito, ale sprzeciwiono się temu i zaprowadzono marynarzy do więzienia. Ich proces trwał krótko, wszystkich skazano na chłostę i dożywotnie galery, a chłopca okrętowego i Zota wypuszczono na wolność jako nieletnich. Zoto od razu poleciał do klasztoru, ale nie zastał tam ojca - umarł, a bracia ZOta zostali chłopcami okrętowymi. Zoto rozmawia z przeorem klasztoru - ten mówi, ze jego ojciec zostawił spory majątek, ale są to źle nabyte pieniądze, wiec powinny zostać w kościele a Zota wysłał do wioski u stóp Etny, gdzie miał spędzić dziecinne lata. W wiosce jedynym obowiązkiem Zota było chodzenie z posyłkami do miasta - zawsze unikał spotkania z wrednym chłopakiem spod ościowa, jednak ten kiedyś go zauważył. Niedługo potem Zoto znów wślizgnął się do jego pokoju i żałuje, że go wtedy nie zamordował. Zoto, mając 15 lat był jeszcze dzieckiem ze względu na rozum, ale siłą i odwagą był jak dojrzały mężczyzna. Gdy miał 15 lat poznał znakomitego sposobem myślenia i odwagą Testa - Lungę, znakomitego wojownika.
Zoto kończy mówić i odchodzi. Emina z Zibeldą proszą Alfonsa, by zdjąć z szyi klejnot z cząstką prawdziwego krzyża, bo wzbudza on w nich dreszcz mimowolny. Obrażają się, jednak w nocy jak zwykle przychodzą do niego. A Alfons mówi, ze pasy ich kuzynek mimo wszystko nie zostały naruszone.
DZIEŃ SIÓDMY
Alfons budzi się wcześniej, niż poprzedniego dnia, idzie odwiedzić swoje kuzynki Emina czyta Koran, Zibelda przymierza perły i szale. Alfons przerywa to wszystko pieszczotami. Potem jedzą obiad, po obiedzie Zoto opowiada swoje dalsze przygody:
DALSZY CIĄG HISTORII ZOTA
Testa - Lunga był spokojnym mieszkańcem Val Castera - małego miasteczka położonego u stóp Etny. Miał piękną żonę. Młody książę val Castera zwiedzając pewnego razu swe majątki ujrzał tę kobietę, gdy wraz z innym żonami znaczniejszych mieszczan. Wyjawił jej swe uczucia względem niej i wsadził jej rękę za stanik. Wtedy jej mąż, który stał za nią, dźgnął go nożem prosto w serce. Potem schronił się do kościoła i został tam aż do nocy. Sądził jednak, że powinien się jakoś zabezpieczyć i postanowił złączyć się z kilkoma rozbójnikami, którzy ukrywali się na wierzchołkach Etny - ogłosili go swoim dowódcą. Etna wtedy wybuchł, dzięki czemu mogli się lepiej schować. Gdy już dobrze ukrył swe jaskinie, udał się do wicekróla, żądając ułaskawienia, jednak wicekról nie zgodził się. Wtedy poszedł do głównych dzierżawców okolicznych majątków i umawia się z nimi, ze mogą zrzucać winę za swoje kradzieże na Testa - Lungę i jego towarzyszy, dając im za to, co uważają za słuszne. To też byłą kradzież, ale Testa - Lunga wszystko rozdzielał sumiennie miedzy siebie i towarzyszy, a gdy przejeżdżał przez jakąś wioskę płacił za wszystko podwójnie, wiec w krótkim czasie stał się bożyszczem ludu Obojga Sycylii. Towarzysze Testa - Lungi byli umundurowani, a ich konie były pokryte jedwabnymi siatkami, mieli pasy najeżone pistoletami, sztyletami, szpadami i strzelbami. Mały Zoto dołączył do nich jako porucznik tylko dlatego,że był synem swojego ojca. Na początku wszyscy śmiali się z tego stopnia, potem jednak dotarło do nich, ż eto wszystko jest na poważnie. Nikt z nich nie umiał tak jak Zoto wyśledzić wroga, Zoto był też zawsze pierwszy w napadzie i ostatni w odwrocie. Zyskał powszechne zaufanie i szacunek całej bandy, a Testa - Lunga kochał go jak własnego syna, a że niedługo potem Zoto przewyższył go sławą, w całej Sycylii mówiono tylko o nim. Wszystkie pasterki Etny były skłonne mu się oddać, jednak miłość przygotowała dla niego pochlebniejszą zdobycz. Już od 2 lat był porucznikiem i miał 17 lat, gdy wybuch wulkanu zniszczył kryjówki Zota i jego Bandy, musieli się przenieść. Po 4 dniach wędrówki dotarli do zamku Rocca Fiorita - mieszkał tam chłopak, z którym Zoto miał zatargi w dzieciństwie. Zoto już dawno o wszystkim zapomniał, ale nazwa zamku na nowo rozbudziła w nim zemstę. Na szczęście chłopaka nie było w zamku, wiec Zoto i jego towarzysze urządzili tam 5 - dniową imprezę, służba na początku stawiała opór, wino jednak ich uspokoiło. 6 dnia Zoto dostał wiadomość, że wkrótce do zamku przybędzie chłopak z matką, Zoto postanawia wycofać swoją bandę, sam jednak postanawia pozostać, siada na szczycie rozłożystego dębu w głębi ogrodu i dla ułatwienia ucieczki wykuwa otwór w murze ogrodowym. W końcu ujrzał nadchodzący pułk, tuż za nim były lektyki, w których siedziały damy i chłopak. Z trudnością wysiadł on i wszedł do zamku razem z kobietami dopiero, gdy zapewniono go, że nie ma tam Zota. Pod dębem, na którym siedział Zoto było źródło świeżej wody i stół otoczony ławkami, więc wkrótce przyszła tam młoda, piękna dziewczyna, usiadła i zaczęła płakać za chwilę podszedł chłopak z kwiatami, a młoda dziewczyna, ujrzawszy go, obrzuciło go wzrokiem pełnym wzgardy. Chłopak zwraca się do dziewczyny, że da jej kwiaty, jeśli nie będzie ona wymawiać imienia Zota. Ta odpowiada, że nawet jeśli nie będzie tak mówić to i tak wszyscy będą wiedzieli, że ona kocha się w tym rozbójniku. Na te słowa chłopak uderza ją w twarz, Zoto wychodzi z ukrycia i zaczyna pojedynkować się z chłopakiem, jednak ten od razu pada zemdlony na ziemię. Dziewczyna (Sylwia) postanawia uciec z Zotem. Po czterech miesiącach ich wspólnego pożycia Zoto musiał ją opuścić by ocenić straty, które poczynił wybuch wulkanu. Wtedy mały rozbójnik imieniem Antonino zakochał się w Sylwii, nie potrafił ukryć swojej namiętności. Jednak był on dość markotny, z czego Zoto wnioskował, że Sylwia nie jest mu przychylna. W bandzie był także rozbójnik imieniem Moro, który obiecał dopomóc Antoninowi w miłości, przekonał też Sylwię, że Zoto ma kochankę w sąsiedniej wiosce. Ponieważ mina Antonina zmieniła się na zadowoloną, Zoto wnioskował, że szczęśliwym czyni go Sylwia i zamordował oboje kochanków. Moro wyznał Zotowi, że chłopak z Rocca Fiorita zapłacił mu, aby zabił Zota i Sylwię, i że tylko dla tego przyłączył się on do bandy. Taki był koniec Zota, jego szczęścia i sławy, odtąd stał się jednym z najpospolitszych rozbójników. Wkrótce potem umarł Testa- Lunga i cała banda się rozproszyła, a bracia Zota namówili go by udał się do Hiszpanii. Podczas podróży Zoto schwytał dwa transporty piastrów i uczynił jeszcze kilka korzystnych wypraw- gubernator Kadyksu otrzymał rozkaz dostawienia ich martwych czy żywych, z drugiej strony szejk Gomelezów ofiarował im służbę u siebie i schronienie w tej właśnie jaskini. Zoto bez namysłu przystał na jego propozycję, a trybunał z Grenady, nie chcąc pokazać swojej niedołężności i nie mogąc schwytać prawdziwych braci Zota rozkazał schwytać dwóch pasterzy i powiesić ich pod nazwiskiem braci Zota. Później Zoto mówi, że znał tych ludzi i rzeczywiście popełnili oni kilka morderstw. Mówi się, że w nocy odwiązują się oni z szubienic i straszą podróżnych- Zoto nie przekonał się o tym na własne oczy, może jedynie powiedzieć, że nieraz w nocy, przechodząc obok szubienicy, nie widział żadnych wisielców, nad rankiem jednak już tam byli. Kończy, że właśnie taka jest historia jego życia, którą pragnęli usłyszeć.
Gdy Zoto odszedł Alfons zjadł kolację ze swoimi kuzynkami. Gdy wszyscy poszli spać, kuzynki zjawiły się w jego jaskini wcześniej niż zwykle. Alfons zauważył, że trzymają w rękach swoje pasy. Poprosiły Alfonsa by zdjął relikwie, które nosi na szyi i zamiast niej założył na szyję plecionkę z ich włosów (że miało to być gwarancją jego wierności). Później autor wprowadza cenzurę. O północy Emina mówi, że zbliża się niebezpieczeństwo i prosi by Alfons nie dawał wiary żadnemu złemu, co mówiono by o jego Kuzynkach, ma nawet nie wierzyć w to, co widzi. W tej samej chwili ktoś gwałtownie rozerwał zasłony - był to człowiek ubrany po mauretańsku, w jednym ręku trzymał Alkoran a w drugim szablę. Emina i Zibelda rzuciły mu się do nóg i prosiły go o przebaczenie- był to potężny szejk Gomelezów spytał kuzynki gdzie są ich pasy cnoty. Później mówi do Alfonsa, że zhańbił krew Gomelezów i musi przejść na wiarę proroka albo umrzeć. W tej chwili A. usłyszał okropne wycie i spostrzegł w głębi komnaty opętanego Paszeko, którego jego kuzynki od razu wypchnęły z izby. Szejk Gomelezów każe wypić Alfonsowi napój z czary, A. krzyczy, że jego ojciec postąpiłby w ten sam sposób, postanawia się zabić i wypija napój z czary, po czym czuje mdłości i pada bez zmysłów.
DZIEŃ ÓSMY
Alfons mówi, że nie umarł, tylko stracił przytomność, nie wie, ile czasu był w takim stanie, ale pamięta, że obudził się pod szubienicą Los Hermanos. Ponadto nie spał już między nimi, a leżał z ich lewej strony, zaś z ich prawej strony spostrzegł innego człowieka- wziął go za wisielca, bo leżał bez życia i miał stryczek na szyi. Zaraz jednak poznał, że nieznajomy śpi i go obudził. Nieznajomy mówi, że w praktykach kabalistycznych często zdarzają się takie przykre nieporozumienia- nie wie, dlaczego ma na szyi powróz, skoro wczoraj miał tam plecionkę z włosów. Później mówi, że Alfons nie wygląda na kabalistę, ale widzi, że też ma powróz na szyi. Alfons przekonuje się, że gościu mówi prawdę. Ten patrzy na niego i mówi, że A. na pewno nie jest kabalistą, przytacza szczegóły z jego życia, a potem stwierdza, że najpierw trzeba się stąd wydostać, a później pomyślą, co dalej. Wychodzą przez otwartą bramę zagrody, mają przed sobą dolinę Los Hermanos. Obaj postanawiają iść w stronę Madrytu, jednak najpierw postanawiają coś zjeść. Spostrzegają gospodę Venta Quemada kabalista mówi, że tam wyrządzono mu psotę, ale muszą tam wejść po zapasy. Gdy zjedli obiad zaczęli przebiegać komnaty, znaleźli tę, w której A spał pierwszego dnia od wyjazdu z Andujar. Ten poznaje swoje posłanie i zaczyna się zastanawiać nad tym, co się mu wydarzyło. Wtedy kabalista zwrócił uwagę na coś błyszczącego, co było w szparach podłogi. A. przyjrzał się i zobaczył, że są to relikwie, które jego kuzynki wrzucały wczorajszej nocy w rozpadlinę skalną- teraz znajdował je w szparze podłogi. Zaczął wątpić, czy kiedykolwiek wychodził z tej przeklętej gospody i czy pustelnik, inkwizytor, bracia Zota nie byli widmami spowodowanymi czarodziejskim obłędem. Za pomocą szpady wyciąga relikwie i wiesza je z powrotem na szyi. Opuścili gospodę i nie uszli połowę drogi, gdy spotkali pustelnika, który od razu zaczął krzyczeć do A., że właśnie go szukał i ma on natychmiast wracać do pustelni, by wyrwać swoją duszę ze szponów szatana. Starzec był bardzo zmęczony, odpoczęli chwilę i ruszyli do pustelni. Gdy tam weszli dostrzegli Paszeka - wyglądał, jakby umierał. Pustelnik nabrał wody święconej, pokropił nią leżącego i rozkazał mu mówić. Paszeko zaryczał strasznie i zaczął opowiadać:
OPOWIADANIE PASZEKA
Paszeko zwraca się do ojca (pustelnika), ze właśnie śpiewał litanie w kaplicy, gdy on usłyszał kołotanie do drzwi beczenie, jakby to ich biała koza się dobijała. Myślał,że zapomniał ją wydoić, gdy przypomniał sobie, że kilka dni temu wydarzyła się podobna sytuacja: białą koza dobijała się do drzwi, a gdy PAszeko wyszedł pokazała mu swe nabrzmiałe wymiona. Ten chciał ją wydoić, ona jednak uciekała,prowadziła go do przepaści. Tam przemieniła się w czarnego kozła - kozioł ten strącił Paszeka do przepaści, ale pojawił się w niej spadającym chłopakiem przyjął go na swój grzbiet. Zaczął galopować i przywiózł Paszeka do jaskini, gdzie ten zauważył młodzieńca, który kilka dni temu nocował w pustelni. Młodzieniec siedział na łóżku, a obok niego były 2 prześliczne dziewczyny ubrane po mauretańsku. Dziewczęta zdjęły mu relikwie i od tej chwili Paszeko przestał je widzieć jako piękne - rozpoznał w nich 2 wisielców z Los Hermanos. Jeden z wisielców zdjął z szyi postronek i założył go na szyję młodzieńca. Potem zasłonili zasłony i Paszeko nie wie, co robili, ale pewnie popełniali jakiś grzech. Gdy wybiła północ Paszeko zobaczył wchodzącego szatana - w jednej ręce trzymał on księgę, w drugiej widły. Groził on młodzieńcowi śmiercią, jeśli nie przejdzie na wiarę Mahometa. Wtedy Paszeko zaczął krzyczeć i wisielce wyprowadziły go przed jaskinię, gdzie był czarny kozioł. Jeden wisielec wsiadł na kozła, drugi na Paszeka i kazali im galopować. Wisielec siedzący na Paszek poganiał go i w końcu zrobił sobie ostrogi ze skorpionów, by Paszeko biegł szybciej. Wreszcie przybyli do drzwi pustelni, gdzie porzucili Paszeka. Następnego poranka pustelnik znalazł Paszeka nieprzytomnego. Chłopak myślał, że jest ocalony, ale jad skorpionów zatruł mu krew i umiera.(koniec)
Opętaniec ryczy i przestaje mówić. Wtedy pustelnik pyta Alfonsa czy miał stosunek cielesny z dwoma szatanami, jeśli tak, ma iść się wyspowiadać. A. nie odpowiada, stary boi się, ze jest on aż tak zatwardziały w grzechu. Wtedy A. mówi, że Paszeko widział całkiem co innego, niż on i możliwe, że oni obaj źle widzieli. Ale jest tu kabalista, który nocował w Venta Quemada, może on też opowie swoje przygody. Kabalista mówi, że opowie jutro. Jedzą skromną kolację. Kabalista chciał spać obok Paszeka, Alfons udał się do kaplicy, Pustelnik zamknął za sobą drzwi. A. zaczął rozmyślać nad opowiadanie Paszeka. Myślał, że Paszeko na bank znajdował się z nim w jaskini, wie też, że Emina i Zibelda go wyprowadziły, przy czym Emina ostrzegła Alfonsa, by nie wierzył w nic złego, co będzie mu mówione o niej i jej siostrze. Zresztą szatany mogły poplątać zmysły opętanego. Szukał różnych sposobów usprawiedliwienia i zachowania miłości do swoich kuzynek, gdy wybiła północ. Zaraz potem rozległo się pukanie do drzwi i jakby beczenie kozy - Alfons powiedział, że jeśli to szatan, to ma sam sobie otworzyć drzwi, które pustelnik zamknął. Koza umilkła, A. poszedł spać.
DZIEŃ DZIEWIĄTY
Pustelnik budzi Alfonsa i mówi,że tej nocy złe duchy znowu wariowały w jego pustelni, nie wie też, co ma sądzić o kabaliście - bardzo pomógł on Paszekowi, ale nie rytuałami świętego Kościoła. Zaprasza na śniadanie. Gdy jedli śniadanie do pustelni wszedł młody, chudy i wybladły człowiek. Klęknął on przed Alfonsem i wyciągnął kapelusz, jakby czekał na jałmużnę. A. wrzucił mu kasę, wtedy gościu powiedział mu, ze czeka na Alfonsa ważny list w Puerto - Lapiche. Ma go przeczytać, zanim wyjedzie do Kastylii. Potem ukląkł przed księdzem, który wsypał mu kasztany, a potem przed kabalistą, któremu powiedział, ze nic od niego nie żąda, ale jeśli kiedyś wyjawi, kim on jest (ten żebrak) to gorzko tego pożałuje. Potem wyszedł. Kabalista zaczął się śmiać i powiedział, że wcale się nie boi i że jest to Żyd Wieczny Tułacz - od 17 wieków ani razu nie usiadł, nie położył się, nie odpoczął. Idąc, zje kasztany pustelnika i nazajutrz będzie jakieś 60 mil stąd. Zazwyczaj tuła się on po Afryce, dzikie zwierzęta mijają go bez szkody, bo ma na czole wyryte piętno Thau. W tutejszych okolicach pojawia się tylko na wezwanie jakiegoś kabalisty, przy czym ten od razu zaręcza, że go nie wzywał, bo go nie lubi. Ale warto słuchać jego przestróg, bo wie o wielu rzeczach. Dzięki kabaliście A. nie musiał jechać po list, kabalista przekazał mu jego treść w jakiś dziwny sposób łącząc się z duchami. Było w nim napisane, że Alfonso ma wstrzymać swój przyjazd do Kastylii, bo rozgniewał na siebie święty trybunał, zajmujący się utrzymaniem czystości wiary w Hiszpanii. Ten wypadek ma jednak nie zmniejszać jego chęci służenia królowi. Ojciec A. jest już powiadomiony o wszystkim - zostało mu to przedstawione w świetle jak najmniej go rażącym. List był od ministra wojny. Był do niego dołączony urlop na 3 miesiące. Wszyscy podziwiają szybkość posłańców kabalisty, proszą, by opowiedział o sobie. Ten mówi, że nie zrozumieją z tego wielu rzeczy, jednak zaczyna opowiadać:
HISTORIA KABALISTY
W Hiszpanii nazywają go don Pedro de Uzda, pod tym nazwiskiem posiada zamek o dzień drogi od Pustelnika. Naprawdę nazywa się rabbi Sadok Ben Mamun, jest Żydem, ale w Hiszpanii nie powinien się do tego przyznawać. Opis wpływu gwiazd na jego życie - urodził się pod znakiem panny. Jego ojciec był pierwszym astrologiem swego czasu. Najlepiej znał kabalistykę. 4 lata po jego urodzeniu urodziła się jego siostra, pod znakiem bliźniąt, byli tak samo wychowywani - nim chłopiec miał 12 lat, znali hebrajski, chaldejski i jeszcze jakieśtam,w sumie 6 wymienionych + jeszcze wszystkie starodawne i wymarłe języki. Gdy skończył 12 lat, zapleciono im włosy w pierścienie, chłopak dostawał do jedzenia kawałki dzikiego mięsa z samców, dziewczyna z samic. Gdy miał 16 poznał tajemnice kabały - są tu wymienione księgi, z jakich się uczył. Razem z siostrą codziennie nabywali nowe umiejętności i potęgę. Wkrótce jednak spostrzegli, że ich ojciec podupada na zdrowiu - zdawał się być duchem, który przyjmuje ludzka postać. Kiedyś wezwał ich do siebie do gabinetu - jego postawa była tak boska i czcigodna, ze mimowolnie padli przed nim na kolana. Powiedział im, że nim piasek w klepsydrze się przesypie, umrze. Zaczął mówić, ze dla syna przeznaczył niebiańskie małżonki, córki Salomona i królowej Saby. Wskazuje mu, jak ma czytać Pieśń nad Pieśniami. Córce przeznacza dwóch Thoamimów (ja w ogóle nie wiem, o co chodzi, bo on nie kończy i umiera). PO tych słowach zniknął, została po nim tylko kupka popiołu. Kabalista bierze się do roboty, zastanawia się nas wersami pieśni. Gdy rozwiązuje jeden, widzi stopy swoich małżonek, drugi - kostki, trzeci - nogi do kolan. Jego sis podejmuje podobne działania. Przerywa pracę, chce ją podjąć na nowo, ale dowiaduje się, że sławny adept ma przejeżdżać przez Kordowę. Kłoci się z siostrą, to Skania go do odwiedzenia adepta. Spóźnił się nieco z wyjazdem z domu, na wieczór stanął w Venta Quemada, spał w gospodzie. Nemraelowi rozkazał przyniesienie wieczerzy - jest to mały geniusz bardzo niskiego stopnia, to on przyniósł list do Alfonsa. W środku nocy kabalistę obudził dźwięk zegara bijącego północ. Przygotowywał się do tego, że będzie musiał odpędzić ducha, ale zamiast upiora na stole stojącym w pokoju pojawiło się błękitne światło, które zmieniło się w geniusza 27 stopnia, który powiedział kabaliście, że powinien zacząć pracę nad Pieśnią od końca, wtedy nie zobaczy najpierw no swoich żon, ale ich twarze, a w ogóle to powinien skupić się na ich imionach. Ten od razu zaczyna pracę - mimo, że rady geniusza były przeciw wszystkim zasadom kabalistyki. Znalazł imiona Emina i Zibelda. Był zdziwiony, ale zaczął zaklęcia, a wtedy wydało mu się, ze niebo pęka mu nad głową i padł bez zmysłów. Gdy odzyskał przytomność ujrzał się w miejscu połyskującym niezwykłym światłem, a w objęciach trzymało go kilku młodzieńców piękniejszych od aniołów, jeden z nich zwrócił się do niego per `synu Adama', powiedział mu też, że jest w mieszkaniu tych, którzy nie umierają, rządzi nimi patriarcha Enoch. Kazał mu iść za sobą, chciał go przedstawić władcy. Stanęli u stóp tronu Enocha. Ten powiedział, że zaraz przywiodą mu jego małżonki. Wtedy wszedł prorok Eliasz, prowadząc za ręce 2 piękności. Córki Salomona zawiesiły mu na szyi plecionkę z własnych włosów. Wtedy żywy ogień wybuchnął z trójnogu i spalił wszystko, co kabalista miał żywego. Zaprowadzono go i jego małżonki do sypialni. Znowu opis rozkoszy ( no ile można?). Nazajutrz rano obudził się pod szubienicą Los Hermanos między trupami, tak jak Alfons. Mówi,że miał do czynienia z niezwykle złośliwymi duchami, których istoty nie zna zbyt dobrze, boi się nawet, ze ta przygoda przeszkodzi mu w poznaniu prawdziwych córek Salomona, których widział tylko nóżki.(koniec)
Pustelnik nazywa kabalistę `nieszczęśliwym zaślepieńcem', bo nie ma czego żałować, bowiem w jego przeklętej nauce wszystko jest złudzeniem. Duchy tylko z niego żartowały, podczas gdy Paszekowi zadały okrutne cierpienia. Mówi, że taki sam los czeka Alfonsa. Kabalistę i A. denerwuje upór starego. Kabalista ofiaruje Alfonsowi swój zamek z racji tego, ze ściga go inkwizycja, a król dał mu 3-miesieczny urlop. Pozna jego siostrę - Rebekę. Mówi, że A. pochodzi z Gomelezów, a ta krew ma niejedno prawo do ich współczucia. Kabalista zwraca się do pustelnika i mówi, że zna go lepiej, niż ten myśli. Wiara daje mu ogromną potęgę, ale jego środki, choć nie święte, nie są też diabelskie. Prosi ojca o przyjęcie gościny wraz z Paszekiem, którego wyleczy. Pustelnik zaczyna się modlić a potem odp, że będzie im towarzyszył. Kabalista pochylił głowę i kazał przyprowadzić konie - przed drzwiami pustelni pojawiły się 2 piękne rumaki i dwa muły dla pustelnika i opętanego. Mimo,że zamek był oddalony o dzień drogi, dotarli tam w godzinę. Kabalista ciągle opowiadał A. o swojej sis. Okazała się bardzo piękna. Mówi, ze była bardzo niespokojna o brata, zwłaszcza pierwszej nocy, bo nie mogła się dowiedzieć, co się z nim stało. Ten mówi, że później jej opowie. Rebeka popatrzyła obojętnie na pustelnika, a gdy ujrzała Alfonsa spłonęła rumieńcem i powiedziała, z Ema nadzieję, że nie należy do kabalistów. Opis zamku. Kolacja. Potem kabalista daje gościom książki dla ich zabawy. Mulata przeznacza na ich rozkazy, sam zaś oddala się, bo ma zatrudnienie ze swoją siostrą. Zapowiada, że zobaczą się jutro w godz obiadowej. Nieistotny opis dnia w zamku. A. zasypia, budzi go Rebeka, prosi o wybaczenie, że przerywa mu sen, mówi, że czynili z bratem najstraszliwsze zaklęcia by poznać istotę duchów, które żartowały z jego brata, ale nie dali rady. Myślą,że są to baalimy, nad którymi nie mają żadnej władzy. Jednak kraina Snocha rzeczywiście jest taka, jaką widział jej brat. Prosi, by A. opowiedział im swoje przygody. Ten jednak milczał, potem wspomniał tylko, że obiecał nikomu o tym nie wspominać. Ta pyta, czy on naprawdę uważa, ze słowo dane szatanom do czegoś zobowiązuje. Wraz z bratem dowiedziała się ona, że są to 2 złe duchy niewieście, nazwane Eminą i Zibeldą, nie mogą jednak przeniknąć istoty tych szatanów, bo w tej nauce, jak w każdej innej, nie można wiedzieć wszystkiego. A. odmawia i prosi dziewczynę, by więcej o to nie pytała. Ta patrzy na niego `z wyrazem nieopisanej łagodności' i mówi, że jest on szczęśliwy, bo może się trzymać zasad cnoty, które kierują jego wszystkimi czynami. Mówi, że ona sama nie jest stworzona do panowania nad złymi duchami, wolałaby panować nad sercem przywiązanego małżonka, ale jej ojciec chciał inaczej i ona musi się poddać przeznaczeniu. Płacze. Potem mówi, że wróci jutro o tej samej godzinie i spróbuje przezwyciężyć jego upór, bo niedługo słońce wejdzie w znak panny i nie będzie już czasu, spełni się przeznaczenie. Na pożegnanie Rebeka ściska mu po przyjacielsku rękę i z niechęcią wraca do swych kabalistycznych zatrudnień.
DZIEŃ DZIESIĄTY
Alfons budzi się wcześniej niż zwykle i idzie na taras, by odetchnąć świeżym powietrzem, zanim słońce je rozpali. Przypomina sobie kilka wyrazów, które wymknęły się Henrykowi de Sa, wielkorządcy prowincji. Wg Alfonsa musiał on coś wiedzieć o tajemnicy Gomelezów, pewnie nawet znał jej cząstkę. To on dał mu służących - Lopeza i Moskita - więc, pewnie z jego rozkazu opuścili go u wejścia doliny los Hermanos. A. koncypuje, że w Venta Quemada dano mu napój nasenny, a następnie podczas snu przeniesiono go pod szubienicę.Jego kuzynki często dawały mu do zrozumienia, ze jest wystawiany na próbę. A Paszeko mógł przecież oślepnąć na jedno oko z całkiem innej przyczyny, a jego miłosne stosunki i straszna przygoda z dwoma wisielcami mogły być bajką. Pustelnik zaś mógł być narzędziem Gomelezów dla doświadczenia stałości Alfonsa. Nagle A. słyszy muzykę - nadchodzi banda Cyganów. A. przypatrywał się im, a oni rozbijali namioty, stawiali kociołki na ogniu i zawieszali kołyski z dziećmi na gałęziach pobliskich drzew. Namiot naczelnika był inny od wszystkich - odróżniał wielką buławą ze srebrną gałką, ozdobną powierzchownością i frędzlami. Wyszły z niego kuzynki Alfonsa, zbliżyły się do stóp tarasu, na którym stał A. i zaczęły śpiewać hiszpańską piosenkę ludową. Zwróciły głowy w jego stronę - w tym stroju również były piekne - tyle,że tym razem przybrały złośliwy i szyderczy uśmiech, pokazujący, ze chcą mu wyrządzić nową psotę. Zamek kabalisty był pozamykany na wszystkie sposoby, A. przeszedł więc podziemiem które dochodziło do potoku i kończyło się żelazną kratą - mógł wtedy porozmawiać z Cygankami i nikt z zamku nie będzie o tym wiedział. Okazało się, ze to wcale nie były jego kuzynki. Zawstydzony wrócił na taras, wtedy znowu spojrzał i okazało się, że znowu widzi swoje kuzynki. Najwyraźniej one też go poznały, bo zaczęły się smiać i uciekły do namiotu. Alfons był oburzony, bo jak to możliwe, ze dwa tak miłe o rozkoszne stworzenia mogły być złośliwymi duchami, które drwią ze śmiertelnych przybierając różne kształty. Myślał, że wytłumaczył sobie już te wszystkie rzeczy, ale teraz już sam nie wiedział, w co wierzyć. Zagłębiony w podobnych rozmyślaniach wrócił do biblioteki, gdzie znalazł na stole wielką księgę pisaną gotyckimi literami, nosiła on tytuł Ciekawe opowiadania Happeliusa. Była rozlożona i jedna strona była zagieta na początku rozdziału, gdzie Alfons przeczytał:
HISTORIA TYBALDA DE LA JACQUIERE
We francuskim mieście Lyon żył bogaty kupiec imieniem Jakub de la Jacquerie. Przybrał on to nazwisko, gdy porzucił handel i został obrany pierwszym radcą. Był on miłosierny dla ubogich i dobroczynny dla mnichów i księży. Ale calkiem inny był jego syn - Tybald de la Jacquerie, chorąży królewskiej gwardii, szałaput, zawadiaka, napastnik dziewcząt, kostera, nieprzyjaciel szyb i latarni i `przeklinacz za dziesięciu majtków'. Postępki Tybalda doszly do ust Najjaśniejszego Pana Franciszka I. Ten wysłał zuchwalca na pokutę do ojca. W domu ojcowskim przyjęto chłopaka z ogromną radością, wyprawiono ucztę i takie tam. Jednak Tybaldowi nie przypadło to do gustu, wziął napełnioną winem, czarę i zawołał, że zapisuje swą duszę diabłom i ich naczelnikom, jeśli kiedykolwiek się zmieni. Wtedy biesiadnicy wystraszyli się i przeżegnali się, inni odeszli od stołu. Tybald udał się na przechadzkę, gdzie poznał podobnych sobie starych przyjaciół. Upili się razem w domu ojca. Biedny ojciec, strawiony smutkiem , postanowił polecić się swemu patronowi, św. Jakubowi. Chciał złożyć na jego ołtarzu świecę ,ale gdy próbował ją odpalić przewrócił srebrną lampę - widział on w tym złą przepowiednię i wrócił ze smutkiem do domu. Tego samego dnia Tybald wystawił ucztę dla swoich przyjaciół, na której, jak to miał w zwyczaju, zawołał wyklinając, że w tej chwili zapisuje swą duszę diabłu, jeśli przyśle mu swoja córkę, bo chciałby się z nią przespać. . Przyjaciele mówią mu, że przesadza z tym przyzywaniem diabła, na co Tybald odp, że jak powiedział, tak uczyni i im nic do tego. Tymczasem trzej hultaje ujrzeli wychodząca z sąsiedniej ulicy niezwykle zgrabną i dość młoda kobietę. Za nią biegł mały Murzynek, który nagle potknął się i stłukł latarnię, którą niósł. Nieznajoma przelękła się i obróciła dookoła, nie wiedząc, co ze sobą poczać. Wtedy Tybald zbliżył się i jak mógł najgrzeczniej ofiarował jej ramię, by odprowadzić ją do domu. Dziewczyna po chwili namysłu zgodziła się. Tybald zwrócił się do przyjaciół mówiąc, że niedługo kazał mu czekać ten, którego wzywał. Przyjaciele opuścili go, życząc mu dobrej zabawy. Poszli razem, Tybald czaił się na nią, ona była zmieszana, kilka razy się potykałą, Tybald przyciskał jej rękę do serca, jednak w taki sposób, `by nie spłoszyć zwierzyny'. Długo szli razem, aż Tybald stwierdził,że zabłądził na ulicach Lyonu. Usiedli na ławce i spytał kobitę, kim jest i gdzie mieszka. Kobieta wahała się, w końcu zaczęła mówić:
HISTORIA PEWNEGO DZIEWCZĘCIA Z ZAMKU SOMBRE ROCHE
Nazywa się Organdyna, tak nazywały ją osoby, z którymi mieszkała w zamku Sombre Roche w Pirenejach. Nie widziałą tam nigdy żywego stworzenia, mieszkała z głuchą ochmistrzynią, jąkającą się służącą i ślepym odźwiernym. Odźwierny miał mało roboty, tylko raz na rok otwierał bramę i to tylko gościowi, który przychodził pogłaskać ją pod brodą i rozmawial w nieznanym jej narzeczu z ochmistrzynią. Dziewczyna widywała ślepego odźwiernego tylko wtedy, gdy podawała jej i jej służącym jedzenie przez kratowane okno. Ochmistrzyni często krzyczała jej nad uchem nauki mralne o powinnościach moralnych, jednak dziewczyna nie wiedziałą, o co jej chodzi i nie rozumiała jej, bo nie wiedziała, co to jest małżeństwo. Czasem jąkająca się służąca chciałą opowiedzieć dziewczynie jakąś historię, ale tak się jąkała, ze zaraz odchodziła. Dziewczyna mówi, że nie umiałaby mówić, gdyby nie nauczyła się tego, zanim zamknęli ją w zamku. Mieli tam tylko jedno okno wychodzące na podwórze, reszta otwierałą się na ogród. Tam były kwiaty i drzewa, którymi Organdyna się zajmowała. Oprócz tego miałą jeszcze jedną zabawę - było to wielkie zwierciadło, w którym przeglądałą się co rano, jak tylko wstałą z łożka. Jej ochmistrzyni tez przychodziła przegladać się w lustrze i porównywały swoje figury. Czasami Organdyna wyobrażała sobie, ze widzi w lustrze swoją towarzyszkę, która opowiada jej sekrety. Pewnego dnia ów jegomośc, który przyjeżdżał pogłaskać Organdynę pod brodą, pojawił się w zamku i wziął ja za rękę, poprowadził ją razem z ochmistrzynią do powozu, zamknął je tam i wypuścił po 3 dniach mówiąc, że są na placu Bellecour, a dom na rogu należy do radcy de Jacquerie i spytał, gdzie ma je zawieźć. Ochmistrzyni kazała mu jechać w pierwszą bramę za domem radcy. Tu Tybald wytężył całą swą uwagę, bo w istocie sąsiadował ze szlachcicem o nazwisku Sombre Roche, który chełpił się przed nim, że w zamku wychowuje uległe dziewczę, które kiedyś poślubi. Organdyna mówi dalej,że zajechali do bramy i zaprowadzono je do bogatych komnat, a stamtąd kręconymi schodami na wieżę. Ochmistrzyni posadziła tam Organdynę na krześle, dała jej różaniec do zabawy, wyszła i zaryglowała drzwi. Gdy wyszła Orlandyna odłożyła różaniec, wzięła nożyczki i rozcięła sukno zasłaniające okno. Wtedy zobaczyła drugie okno, przez które było widać trzech młodych mężczyzn i 3 kobiety, pieścili się oni, a potem rozbierali przed lustrami. Tybald poznał, że to opis imprezy, którą wystawił ostatnio dla swoich przyjaciół. Oralndyna mówiła dalej, co oni tam wyprawiali i co widziała i słyszała, gdy weszła jej ochmistrzyni i musiałą on szybko doskoczyć do różańca. Ochmistrzyni zaprowadziła ją do karety i zawiozła ją do ostatniej chaty pokrytej strzechą, ale wnętrze jej było całkiem inne, o czym Tybald przekona się, jeśli mały Murzynek nie zapomniał drogi.(koniec)
Tybald pyta, czy mieszka sama w tej chatce, ona mówi, że tak, ale z ochmistrzynią i i murzynkiem, ale ona raczej nie wróci na noc. Gościu, który przyjeżdżał glaskać Orlandynę pod brodą kazał im przyjść do swojej siostry, po drodze zatrzymał je jakiś człowiek by powiedzieć dziewczynie, ze jest piękna, ochmistrzyni zaczęła się na niego drzeć, że to grubiaństwo, wszyscy zaczęli się kłócić, dziewczyna wystraszyłą się i uciekła, za nią pobiegł Murzynek. Upadł on i stłukł latarnię, ta nie wiedziała, co począć, gdy spotkałą Tybalda. Wtedy Murzynek przyniósł latarnię i światło padło na twarz Tybalda, Orlandyna poznałą,z ę to on zabawiał się wczoraj wśróg tych młodych ludzi, których widziałą przez okno. Ten mówi żew to co widziałą przez pkno to nic w porównaniu z tym, co może zrobić z nią. Ta pyta jak to możliwe, skoro tak kochał tamte dziewczęta, on mówi,że to właśnie dowód na to,że ich nie kocha. Idą i rozmawiają, aż docierają do chatki dziewczyny. Opis chaty od wewnątrz - bogato ozdobiona. Murzynek przygotował kolację, okazało się, że nie jest to dziecko, a stary karzeł. Jak jedli dziewczyna rzucałą Tybaldowi czułe i niewinne spojrzenia. Potem stanęli przed lustrem i porównywali swoje ciała. Tybald nie panował już nad sobą, rzucił ją na sofę, gdy nagle doznał uczucia, ze szpony wbijają mu się w szyję. Okazało się, ze nie trzyma w objęciach Orlandyny, ale Lucyfera. Tybald chciał wezwać Zbawiciela, ale diabeł chwycił go zębami za gardło i chłopak nie mógł wymówić słowa. Nazajutrz liudzie przechodzący obok chaty słyszeli jęki z chaty przydrożnej, do której wrzucano padlinę. Znaleźli tam Tybalda na gnijącym ścierwie. Wzięli go do miasta. Po jakimś czasie Tybald zaczął dochodzić do zmysłów. Słabym głosem powiedział, że mają otworzyć drzwi świętemu pustelnikowi. Nie wiedziano, o co mu chodzi, jednak otworzono drzwi i ujrzano czcigodnego zakonnika, który rozkazał, by pozostawiono go sam na sam z Tybaldem. Potem długo jeszcze było słychać napominania pustelnika, w końcu usłyszano Tybalda, jak mówi, że żałuje za grzechy i całą nadzieję pokłada w miłosierdziu boskim. Gdy wszytsko ucichło, otworzono drzwi. Pustelnika nie było, a Tybald leżał umarły z krzyżem w rękach.(koniec)
Gdy Alfons skończył czytać tę historię wszedł kabalista, który jakby wyczytał z oczu A. wrażenie, jakie wywarła na nim ta historia. Alfons, nie chcąc, by wszyscy widzieli, jak zadziwiła go ta historia poszedł do siebie i znowu zaczął nad wszystkim rozmyślać. Zadzwoniono na obiad. Kabalista nie pojawił się przy stole. Wszyscy byli bardzo roztargnieni, ale może to dlatego, że A. sam nie mógł zebrać swoich myśli. Po obiedzie A. znowu wrócił na taras, ale Cyganie byli już w znacznym oddaleniu od zamku. Zapadła noc, A. udał się do swojej komnaty. Czekał na Rebekę, ale ta nie przyszła, więc zasnął.
POSŁOWIE - Leszek Kukulski
Potocki jest najświetniejszym w naszej literaturze mistrzem fantastyki literackiej, co nie oznacza bynajmniej, że Rękopis jest po prostu romansem fantastycznym. Problematyka powieści jest różnorodna i skomplikowana, więc nie daje się zamknąć w granicach tego terminu. Na powstanie tego upraszczającego sformułowania wpłynęła nie tylko niezwykła fabuła powieści: również sylwetka biograficzna autora, otoczona aurą anegdot o dziwacznym charakterze i osobliwych obyczajach ekscentrycznego podróżnika. Zdaje się to świadczyć, że Rękopis to przypadkowo powstały wytwór arcybogatej fantazji niepospolitej erudycji Potockiego, niezwiązany z żadnym wyraźnym momentem biografii autora, a tym bardziej z jakąkolwiek określoną sytuacją obiektywnej rzeczywistości historycznej, albowiem biografia Potockiego uboga jest w szczegółowe informacje o autorze Rękopisu jako beletryście - uważał on się przede wszystkim za uczonego - historyka. Był ruchliwy i przedsiębiorczy, obdarzony niezwykłym temperamentem - w równej mierze pisarskim, co życiowym. Podróżował, obracał się w najróżnorodniejszych środowiskach, nieustannie wzbogacając swą znajomość krajów i ludzi, rozszerzając horyzonty umysłu. Urodził się on 8marca 1761 w Pikowie pod Winnicą na Podolu.
Pomysł powstania Rękopisu narodził się w 1803 roku - powstałą wówczas początkowa część tekstu romansu, którego dalszy ciąg pisany był przez szereg następnych lat. Okres czasu, o którym mowa, w biografii Potockiego wypełnia w przeważającej części pobyt we Włoszech, poświęcony wstępnym studiom nad chronologią dziejów starożytnego Wschodu. Historyk wszedł wówczas w ściślejszy kontakt naukowy z Duńczykiem Janem Zorgą, znakomitym egiptologiem, który wprowadzał Potockiego nie tylko w tajniki wiedzy o starożytnym Egipcie, ale i środowisko towarzyskie dyplomatów, przebywających w papieskim Rzymie. Osobistością nieprzeciętną, skupiającą wówczas powszechne zainteresowanie był autor Geniuszu Chrześcijaństwa, wicehrabia de Chateaubriand. Nie wiadomo, czy Potocki zetknął się z nim osobiście, na pewno jednak znał jego dzieło, był bowiem w całej europejskiej literaturze jedynym pisarzem, który w beletrystycznej formie podjął dyskusję z ideologią Geniuszu Chrześcijaństwa. Ta dyskusja to właśnie Rękopis - utwór będący krytyką idei i ideałów światopoglądu reprezentowanego przez Chateaubrianda, a zarazem pozytywnym wykładem propozycji przeciwstawnych.
Z systematycznością historyka, pedanterią erudyty, pasją racjonalisty wpisuje Potocki na karty Rękopisu solidny traktat polemiczny, to filozofia Oświecenia francuskiego w postaci najbardziej konsekwentnej, radykalnie wolnomyślnej, reprezentowanej przez materializm La Mettriego i Holbacha. Najcenniejsze stanowisko światopoglądowe jakie Potocki zajmuje w Rękopisie, polega na tym, że potrafił się wyłamać poza ograniczoność osiemnastowiecznego racjonalizmu, dzięki czemu był w stanie trafniej ustawić problematykę dyskusji i sensownie wyzyskać obfity materiał erudycyjny. Potockiego zjawisko historyczne interesuje nie w izolacji, a w powiązaniu, umiejscowione na ustalonej linii rozwojowej, zależne od poprzedzających zjawisk i z kolei uzależniające od siebie następne. Z takiego stanowiska rozpatruje w swym romansie zagadnienie początków chrześcijaństwa, które jest dlań wytworem określonej sytuacji historycznej, a tym samym zjawiskiem podlegającym krytyce nie tylko w kategoriach racjonalnych, ale i historycznych.
Początki te, tradycyjnie przypisywane objawieniu, a więc źródłom nadprzyrodzonym, pokazuje Potocki w świetle odmiennym, ujmując problem w wymiarach znacznie bardziej uchwytnych. Przypomina mianowicie, w oparciu o nader interesujący zestaw źródeł historycznych, że podstawowe dogmaty i obrzędy chrześcijaństwa znajdujemy w wierzeniach dawniejszych, powstałych i kwitnących przed naszą erą.
Za pomocą środków na pozór ludzkich, chrystianizm utworzył się z tego, co było najczystsze w religiach pogan i żydów. Intuicja historyczna autora Rękopisu wyprzedziła naukę, która badania w tej dziedzinie podjęła dopiero w ćwierćwiecze później.
Powstanie chrześcijaństwa przedstawia się więc u Potockiego jako zjawisko historyczne, uwarunkowane czynnikami naturalnymi. Podobnie oświetla Potocki i jego dalsze dzieje. Do tego celu służy mu przykładowa paralela z historią islamu; występowanie w obu szeregach w sposób analogiczny poszczególnych okoliczności pozbawia te okoliczności charakteru wyjątkowego i niezwykłego, jaki do nich tradycyjnie bywał przywiązywany. Ze sporej wiązki elementów, składających się na tę paralelę, warto wskazać przynajmniej dwa: pierwszym z nich będzie martyrologia Maurów, prześladowanych przez inkwizycję, element zaś drugi zawiera się w dziejach polityczno-religijnych zabiegów sekty szyickiej, która dąży do stworzenia teokratycznej „ monarchii uniwersalnej”, maj alej stanowić realizację ziemskiego posłannictwa wiary.
Problematyka filozoficzna Rękopisu znalezionego w Saragossie, biegnąca centralną linią światopoglądowego sporu epoki, znajduje kompozycyjną przeciwwagę w zespole zagadnień, które w zamierzeniu Potockiego tworzyć miały jej równoległy odpowiednik. Punktem wyjścia owych zagadnień jest krytyka feudalnego pojęcia honoru jako reguły etycznej, normującej postępowanie jednostek w życiu społecznym.
W epoce Oświecenia niejednokrotnie występowano przeciwko absolutyzacji pojęcia honoru, dostrzegając, że powstało ono w obyczajowej atmosferze feudalnego rycerstwa i z biegiem czasu stało się przeżytkiem.
Przypuszczenie, że w tym kierunku miał skłaniać się sens ideowy Rękopisu nie jest dalekie od prawdy. Może Alfonsowi van Worden pisany był los bojownika ze starym, próchniejącym światem feudalnym? Bohater Rękopisu pozostał jednak wiernym poddanym monarchii i Kościoła; lekcja dni sześćdziesięciu sześciu poszła na marne. Prawdziwych dziejów Alfonsa van Worden Potocki nie napisał, choć można przypuszczać, ze nosił się z takim zamiarem. Mechanizm efektowności Rękopisu polega przede wszystkim na tym, iż jest on romansem szkatułkowym wprowadzającym wydzielone opowiadania - epizody na zasadzie kilkustopniowej podrzędnej zależności od narracji głównej. Rodowód kształtu formalnego romansu prowadzi nas do popularnych w literaturze orientalnej, której Potocki był fanem, zbiorów typu Baśnie tysiąca i jednej nocy. Akcja romansu toczy się w okolicznościach niezwykłych, poprzez nieprzeniknione na pozór zagadki. Fantastyka Rękopisu pozostaje więc w zgodzie ze współczesną modą literacką, forytującą romans grozy. Jednak w Rękopisie nie ma straszliwych, nieludzkich zbrodni, nad bohaterami nie ciążą klątwy, napięta atmosfera nie staje się nigdy duszna. Machineria zjaw nadprzyrodzonych, traktowana serio i wyłącznie z kompozycyjnej konieczności uzyskująca w romansie grozy naturalne czy względnie naturalne rozwiązanie, w Rękopisie staje się przedmiotem lekkiej, wyrafinowanej igraszki. Chodzi tu o motywację uzasadniającą występowanie w utworze zdarzeń niezwykłych i postaci spoza rzeczywistego świata. Postaci owe nie pojawiają się w powieści znikąd, nie przychodzą z innego świata, lecz wkraczają tam z kart ksiąg i książek, legitymując się uprzednio zdobytym prawem obywatelstwa literackiego. Motywom fantastycznym, o umyślnie nie zatartym rodowodem literackim, udziela Potocki osobliwej autonomii, uwypuklonej ponadto ową szkatułkową struktura utworu. Ma to swoje konsekwencje bardzo istotne: autor nie potrzebuje dowodzić istnienia owych fantastycznych bohaterów, nie on bowiem powołał ich do życia, Końcowe wyjaśnienie zagadek, które w romansie musiało godzić świat nadprzyrodzony z rzeczywistością, w Rękopisie godzi rzeczywistość z literaturą. Rękopis przedstawia sobą małą antologię światowej nowelistyki fantastycznej: historie Tybalda i Giulia Romati wyjęte są ze zbioru Happeliusa, nieodkrytego dotąd źródła wywodzą się historie Trivulcja i Landolfa, podanie o komandorze Toralvie zasłyszał Potocki na Malcie. Znalazły się też w powieści Potockiego- poddane zręcznemu wmontowaniu w całość - popularne motywu fantastyki literackiej czy też ludowej. Kapitalna historia Żyda Wiecznego Tułacza jest typowym przykładem stosowane j w powieści metody artystycznego opracowania pomysłów, przejętych ze źródeł obcych. Dla przykładu można też wymienić nawracający w powieści motyw szubienicy, lochów zamieszkanych przez zorganizowana grupę, czy też motyw fałszywej inkwizycji. Obfitość owych zapożyczonych motywów, idąca o lepsze z przebogatą pomysłowością własną autora, stanowi istna mozaikę kunsztownie splątanych wątków, mozaikę barwną i błyskotliwą, fascynująco powabną. Jest tajemnica talentu pisarza, że żaden z jakże różnorodnych składników Rękopisu nie przybladł z upływem czasu, że rozważania filozoficzne i perypetie namiętności, polityczne intrygi i zjawiskowe fantasmagorie dziś jeszcze trzymają w napięciu i zniewalają do skupienia na sobie całej uwagi.
Tajemnica ta tkwi przede wszystkim w walorach prozy Potockiego: jej rwący tok, w kalejdoskopowej zmienności przesuwający przed oczyma czytelnika obraz za obrazem, nasyca akcję niebywałą dynamiką. Oszczędny w rysunku, nigdy rozwlekły, jest Potocki mistrzem narracji niezrównanym.
Tajemnicą jest również komizm, przenikający do najdalszych zakątków Rękopisu, komizm niezwykle subtelny, operujący raczej ironią niż satyrą, parodią niż sarkazmem. Akcja powieści rozbłyskuje od pierwszej do ostatniej strony delikatnym, niezwietrzałym dowcipem, żart rozładowuje w niej nieprawdopodobieństwo zdarzeń, kpina dodaje wyrazistości i ostrości sytuacjom. Ciętych drwin nie szczędzi Potocki również sylwetkom swych pozytywnych bohaterów. Przewija się przez karty powieści korowód przezabawnych postaci: autor, mistrz karykatury, w kilku rysach potrafi skreślić czarująco kpiarski wizerunek, ostrością konturu rekompensując niedostatki psychologicznej charakterystyki.
Szata stylistyczna, utrzymana w tonie nienagannej, wytwornej elegancji, zdolna najbardziej jaskrawe sceny pokryć wdziękiem wykwintnego wyrażenia, dodaje powieści dużo dyskretnego uroku. Zarazem troszczy się Potocki o zachowanie kolorytu miejscowego poszczególnych epizodów, precyzję etnograficznego czy historycznego szczegółu.
Lokując akcję Rękopisu na wybrzeżach śródziemnomorskich nie przenosił swoich bohaterów na tereny, znane tylko z atlasu geograficznego; wracał w powieści do miejsc, które kiedyś odwiedzał jako turysta .ciekawy i niepowierzchowny. W swoim romansie posłużył się inną czapką niewidką: śmiałe myśli Rękopisu skrył w olśniewający strój fantastyki.
Dzieje narodzin tekstu Rękopisu rekonstruujemy hipotetycznie. Wnioski, jakie wypływają ze skąpych zapisków współczesnych, zarówno samego autora, jak i ludzi z jego otoczenia, są często sprzeczne. Okoliczności powstania romansu utrwaliła literacka legenda, która istnienie swe zawdzięcza, kto wie, czy nie samemu Potockiemu. Podobno powieść tę napisał, aby dogodzić żonie i w okolicznościach następujących: podczas choroby żony czytał jej arabskie baśnie. Kiedy przeczytał książkę do końca, hrabina zaczęła się nudzić i domagała się dalszej lektury; aby ją rozerwać i uczynić zadość życzeniu, hrabia codziennie pisał jeden rozdział swej powieści i wieczorem odczytywał żonie. Tyle legenda - powieść pisana była w ciągu długiego okresu czasu 1803-1815.
Na pierwszą z tych dat przypada początek powieści. Struktura Rękopisu pozwalała na swobodne operowanie całostkami które powstały już dawniej bez wyraźnego wówczas przeznaczenia.
Etapy, na jakie rozkłada się dwunastolecie narodzin powieści, nie dadzą się oznaczyć z całą dokładnością: tylko częściowo udaje się ustalić kolejność pisania poszczególnych części czy też następstwo ujmowania w ramy powieściowe materiału zebranego już dawniej.
Wirtemberska Maria z Czartoryskich
Malwina, czyli domyślność serca
Książka wydana w roku 1816
Nawiązanie do sentymentalistycznego zainteresowanie wsiom
Wyniesienie uczuć na pierwszy plan (sentymentalizm)
Sielski obraz natury (natura współgra z uczuciami bohaterów)
Czułość, melancholia, łzy (sentymentalizm)
Wielowątkowość utworu: a) romans (Malwina + Ludomir), b) list, c)pieśń
Liczne wątki autobiograficzne autorki
Dydaktyzm utworu
Fascynacja średniowieczem
Patriotyzm
Motywy główne:
- zagubiony bliźniak
- zaprzysiężony sekret
- ucieczka
- mezalians
- nieszczęśliwa miłość
„Malwina” jest powieścią psychologiczną, na którą znaczy wpływ wywarł sentymentalizm. Opis uczucia pomiędzy Malwiną a Ludomirem. Szczegółowe odwzorowanie przemyśleń, przeżyć i rozterek wewnętrznych bohaterów. Ciekawy portret kobiety, której myślenie o świecie pełne jest obaw i sprzecznych uczuć. Miłość Malwiny jest sentymentalna, a więc szczera, niewinna, prostolinijna. Bliski jest dla bohaterki kontakt z naturą. Wyraźnie akcentowana jest w utworze emocjonalność działań bohaterów oraz tonacja romansowa.
(opracowanie wsparte na Internecie i notateczkach :P)
TREŚĆ
list do brata…
(dedykacja książki bratu Wirtemberskiej, przekonanie o oryginalności dzieła w dotychczasowej literaturze polskiej, autorka podejrzewa czczość swej pracy, ale ma nadzieję, że uda jej się przekazać ludowi najważniejsze cnoty)
TOM I
Rozdział I
Wieczorna rozmowa Malwiny z siostrą Wandzią na temat szalejącej za oknem burzy. W końcu dziewczyny zapominają o grzmotach: Malwina zaczyna grać na fortepianie i śpiewać, ku wielkiej uciesze siostry. Wanda mdleje jednak po usłyszeniu głośnego grzmotu. Do pokoju wpada lokaj z wiadomością, że zapaliła się stodoła. Malwina wybiega, by pomóc poszkodowanym, nie zważając na nic. Nawet wbiega do płonącego budynku, by ratować śpiącą wewnątrz dziewczynkę. Zasłabła jednak w środku - ją i dziecko z płomieni wyciągnął nieznajomy mężczyzna. Ludomir przestawia się, jako podróżnik stacjonujący w tej okolicy. Siostry zapraszają Ludomira do domu, by mógł odzyskać siły (podczas pożaru, zranił się w ramię).
Rozdział II
List Ludomira do Telimeny. Opis swojej podróży, pożaru i pobytu u Malwiny. Telimena = ukochana matka mężczyzny. Opisana dokładnie zostaje Malwina (ze wszystkimi elementami drobnymi jej stroju), a także radość Ludomira z pobytu w Krzewinie i jego niechęć do odjazdu.
Rozdział III
Historia Malwiny: młodo wydana za mąż, nieszczęśliwa, bo nie kochała starego męża, wyznając mu to. Rodzice zmarli, zostawiając ją z okropnym mężem. Wywiózł on ją do zamku, w odległej od wszelkich ludzi okolicy, gdzie i tak męczył Malwinę chorobliwą zazdrością itp. Wielka samotność w domu (czytała książki, grała i śpiewała, rozmyślała), bo mąż wciąż pił i polował ze znajomymi. W końcu mąż jej zginął na polowaniu, a Malwina z wielkim żalem odjechała do Krzewina (jej majętności, do której wkrótce przyjeżdża jej siostra Wanda i ciotka).
Rozdział IV
List Wandy do ciotki. Prosi ciotkę, aby ta przyjechała do Krzewina. Opowiada tez o Ludomirze, z którym lubi spędzać czas. Wanda zauważa też, że Ludomirowi podoba się Malwina. Wady Ludomira: zadumany, ponury, nie chce mówić o swej rodzinie. Wanda twierdzi, że Malwina zmieniła się od przyjazdu Ludomira.
Rozdział V
Opis Malwiny: tkliwe serce, dobra, uczynna, romantyczka, o wybujałej wyobraźni, łagodna, ufna, ładna (lecz nie piękna), utalentowana, skora do pomocy, zawsze starała się dogodzić wszystkim i nikogo nie zranić. Mądra, oczytana, ale łatwo zmieniająca nastroje. Malwina jednak nie była idealna, tylko, jak sugeruj narratorka, prawdziwa. Ciotka otrzymawszy list od Wandy, szybko wróciła do Krzewina i bardzo polubiła Ludomira. Prośba, aby Ludomir został w majątku na dłużej. Prawdopodobnie, Malwina i Ludomir zakochują się w sobie.
Rozdział VI
Imieniny Malwiny. Ludomir przygotował niezwykły prezent: ruchomą rzeźbę (przebrani ludzie) przedstawiającą: miłość i przyjaźń; wyrył na kamieniu słowa:
„Przyjaźń i miłość, łącząc wiernych serc daniny,
Wiły ten uplot w świeżość i wonie bogaty;
Oby tak na dni wszystkie nadobnej Malwiny
Czas ulatując sypał pełną dłonią kwiaty!”
Zakłopotanie i podziękowania Malwiny. Bal imieninowy.
Rozdział VII
Malwina boi się wyjazdu Ludomira. Idzie z gitarą na taras, gdzie wyśpiewała uczucia tkwiące w jej sercu. Spotyka w ogrodzie Ludomira. Ludomir rzuca się do jej kolan wyznaje jej miłość. Zaskoczona dziewczyna, że ten jeszcze nie odkrył jej uczuć, mówi mu „Niewdzięczny”. On powtarza to słowo i pochwyca welon odchodzącej Malwiny.
Rozdział VIII
List Ludomira do matki. Żal mężczyzny po wcześniejszej sytuacji - myśli, ze Malwina nigdy go nie pokocha. Postanawia wyjechać nazajutrz.
Rozdział IX
Ludomir odjeżdża. Malwina otrzymuje od niego list. Wyznanie miłości, nieszczęście nieodwzajemnienia, rozpacz z odjazdu, prośba o zapomnieniu jego istnienia, pożegnanie. Rozpacz Malwiny, po wyjeździe ukochanego. Zaskoczenie i ból po jego odjeździe. Od tej pory temat Ludomira nie był przez Malwinę poruszany. Przybrała maskę zobojętnienia.
Rozdział X
Z biegiem czasu, przestano wspominać Lubomira w Krzewinie, co spotęgowało cierpienie Malwiny. Po pewnym czasie tej zgryzoty duszy, Malwina podupadła na zdrowiu. Malwina namawiana przez rodzinę na wyjazd do Warszawy. Po długich namowach przyjaciół, dziewczyna niechętnie zgadza się na wyjazd i wyjeżdża.
Rozdział XI
List Malwiny do Wandy: opis podróży i samego miasta Warszawy. Tęsknota za Krzewinem. Czuje się obca wobec tego świata. Kolejny list do Wandy: Malwina pomału aklimatyzuje się w nowym środowisku. Odwiedziny u księżnej, a także liczne podobne wizyty u dam z towarzystwa. Wizyta na przyjęciu, gdzie widzi Dorydę, która związana była z nieobecnym księciem Melsztyńskim. Kolejny list do Wandy: Malwina podczas balu poznała księcia Melsztyńskiego, w którym od razu rozpoznała Ludomira. Ten nie poznaje jednak Malwiny, którą obiecywał wiecznie kochać. List majora Lissowskiego do przyjaciela: Prosi o przyjazd Alfreda, opowiada o Malwinie, w której się zakochał. Wojsko Ludomira stacjonowało niedaleko Krzewina, Lissowski przypuszcza, że Malwina i Ludomir się znają.
Rozdział XII
Ludomir porzuca Dorydę dla Malwiny. Nie przypomina sobie jednak żadnego zdarzenia z Krzewina. Malwina ma rozdarte serce, nie wie, co się dzieje. List Malwiny do Wandy: żal Malwiny do Ludomira, wylewa siostrze. Dziad Ludomira (Zdzisław), pragnie ich małżeństwa. Malwina nie kocha Ludomira z Warszawy, ale tego, którego poznała w Krzewinie. Malwina nie rozumie swoich uczuć. Doryda knuje przeciw nim. Lissowski knuje z Dorydą (omotany).
Rozdział XIII
Wieczór u księżnej W***. Ludomir rozerwał suknię Dorydy, przez co musiał spędzić z nią resztę wieczoru. Po tańcach, doszło do gry w „pytania na karteczkach”. Prowokacja wobec Ludomira na temat Krzewina, ale temat owiany tajemnicą. Rozmowa o kwestach kościelnych, o religii. Malwina zawiedziona poglądami ukochanego, żegna się chłodno z towarzystwem i z nim. Podsumowanie o zepsutym społeczeństwie miejskim.
Rozdział IV
Kwesta. Malwina rozpoczyna z samego rana kwestę. Najpierw wizyta u nauczycielki niemieckiego i francuskiego wśród sierot (duży datek), następnie wizyta w bogatym domu (duży datek, tylko ze względu na urodę Malwiny), potem wizyta u damy dobrze znanej w towarzystwie (prosi, żeby Malwina za nią wrzuciła dukata), potem wizyta u księży bazylianów (rozmowa z bratem Ezechielem), potem w oberży (chętna jałmużna), itd. W końcu zaszła ku Wiśle, gdzie stał samotny domek, do którego Malwina postanowiła zawitać. Sędziwy rybak, poczciwa kobieta i mała dziewczynka. Tak Malwina poznała Cygana Dżęgę. Opowieść Cygana o księciu Melsztyńskim. Pewnej nocy, Cygan zobaczył mężczyznę nad brzegiem rzeki. Mężczyzna mówił sam do siebie i wzdychał, Dżęga uznał, że to jakiś zakochany człek. Trzymał w ręce materiał, ale wiatr mu go wyrwał i wrzucił w wodę. Szaleniec chciał się rzucić za skrawkiem materiału, ale Dżęga go pochwycił i wręczył zakochanemu. Ten chciał mu w nagrodę dać pieniądze, ale Cygan nie przyjął, wtedy tamten podarował dziewczynce sznur korali i uciekł. Malwina potem poszła do kościoła, gdzie spotkała wędrowca, który wrzucił do jej sakiewki datki. W wędrowcu Malwina poznała zaskoczonego Ludomira. W tym Ludomirze, poznała ukochanego z Krzewina. Spotkanie jednak przerwane, przez pożar okolicy, Ludomir biegnie na ratunek. Malwina udała się do domu.
TOM II
Rozdział XV
Malwina od rana oczekuje wiadomości od Ludomira. Nie mogąc jednak doczekać się żadnej wiadomości, pojechała do księżnej W***. Wiadomość o wyjeździe Ludomira. Historia Taidy: córka Zdzisława Melsztyńskiego, zakochała się w Lubomirze. Mezalians, na który nie zgadzał się Zdzisław. Taida wzięła jednak potajemny ślub z Ludomirem i uciekła przed gniewem ojca. Po kilku miesiącach Ludomir umarł, a Taida została sama w ciąży. Marzy tylko by szczęśliwie urodzić dziecko i umrzeć, ale przed śmiercią pojednać się z ojcem. List Taidy do Zdzisława: opowieść o jej losach i prośba o opiekę nad wnukiem i przebaczenie. Po narodzinach syna umarła, ale przed tym nakazał dać mu na imię Ludomir. Chłopcem zajęli się młynarze z pobliskiej wsi, dopóki nie przybył Zdzisław. Zdzisław załamany po śmierci córki, wyruszył, aby zaopiekować się wnukiem, którego przywiózł do Warszawy.
Rozdział XVI
Malwina wraca do domu, gdzie w sakiewce z datkami znajduje urywek listu pisany ręką Ludomira do matki. Zastanawia się, co trapi duszę jej ukochanego. Rozumie jego nagły wyjazd z Warszawy. Przybywa wnuczka Cygana z wiadomością, że zakochany młodzieniec znad rzeki zachorował.
Rozdział XVII
List Alfreda do Lissowskiego: donosi, że jest we dworze, w którym trwają przygotowania do ślubu. Opisuje młodą Florentynkę, której zawrócił w głowie Ludomir, kiedy stacjonował w tamtej okolicy. Kuzyn (narzeczony dziewczyny) szukał z nim zwady, doszło do pojedynku, nie wiadomo jak się to potem zakończyło wszystko. Lissowski donosi o tym Doradzie. List przedstawiony na forum podczas wieczornego spotkania całego towarzystwa. Malwina rozczarowana zachowaniem Ludomira. Do momentu powrotu księcia Melsztyńskiego, nic ciekawego się w życiu Malwiny nie wydarzyło.
Rozdział XVIII
Ludomir wrócił do Warszawy, nadal zakochany w Malwinie. Ciotka pisywała do Malwiny, aby ta wreszcie podjęła jakąś decyzje w sprawie Ludomira. Ta jednak kochała Ludomira z Krzewina, a nie tego, którego spotkała w Warszawie. Aluzja o turniejach rycerskich, o względy dam, ze strony Malwiny. Przygotowania do turnieju. Na tarczy Ludomira napis wybrany przez Malwinę.
Rozdział XIX
Turniej. Błonia Wilanowa. Wygrana = łańcuch turkusowy. Opis uczestników, miejsca itp. Pojawia się nieznajomy rycerz: czarna zbroja, przyłbica opuszczona, biała szarfa na ramieniu. Chce walczyć z księciem Melsztyńskim. Czarny rycerz zranił księcia i wygrał turniej. Rycerz miał na tarczy jedno słowo: „Niewdzięczny”. Po odebraniu zaszczytów zwycięscy rycerz zniknął. Malwina uczuła coś w sercu do czarnego rycerza, ale zaraz poczęła sobie wyrzucać niestałość w uczuciach.
Rozdział XX
Malwina podczas wieczornego spaceru spotyka księcia Melsztyńskiego, nawiązuje się rozmowa. Pożegnanie, przed jutrzejszym odjazdem Ludomira. Ludomir wyznał miłość dziewczynie. Nagle ta zobaczyła w oddali widmo - drugą postać Ludomira. Widmo w okropnym było stanie, co przeraziło Malwinę i dziewczyna zemdlała. Przerażenie Ludomira. Odwieziono ja w końcu do domu. Ludomir czuwał przy jej łóżku, ale dostał rozkaz odjazdu z Warszawy.
Rozdział XXI
List Malwiny do Wandy: opowieść o chorobie i jej przyczynie tkwiącej w nieszczęśliwym sercu. Opowiada o widmie, które ujrzała w ogrodzie wilanowskim. Malwina odczytuje to jako niepomyślna wróżbę, dla podróży Ludomira. Malwina pragnie powrotu do Krzewina.
Rozdział XXII
Kiedy Malwina odzyskała siły, opuściła Warszawę. Kiedy przybyła do Krzewina nie mogła nacieszyć się widokiem bliskich sobie osób i miejsc, za którymi tak tęskniła. Przechadzała się od tej pory miejscami, w których cieszyła się kiedyś towarzystwem Ludomira i myślała o swym ukochanym. Nie chciała jednak przywoływać wspomnień z Warszawy. Zdzisław przyjechał w odwiedziny, zauroczył się Wandzią. Do Krzewina przybywa młynarka, która opiekowała się małym Lubomirem po śmierci matki (Malwina i Zdzisław zapewnili jej godny byt na stare lata).
Rozdział XXIII
List majora B*** do Zdzisława: Bitwa pod Mohilewem. Lubomir uratowany przez nieznanego wojownika. Poszukiwania walecznego rycerza. Zdzisław prosi Malwinę, aby przyjęła pod swój dach zranionego Ludomira, który miał przybyć z wojny.
Rozdział XXIV
List Ludomira do Zdzisława: Opis momentu, w którym został zraniony Ludomir i tajemniczej osoby, która go uratowała. Ludomir przybywa do Krzewina. Ludomir zakochuje się ze wzajemnością w Wandzie. Dżęga też przebywał w Krzewinie, bo od wyjazdu Ludomira na wojnę, nie odstępował go na krok.
Rozdział XXV
Przygotowania do corocznego balu u Kasztelanowej. Malwina nie jedzie na bal, woli samotny spacer ku wspomnieniom jej ukochanego krzewińskiego Ludomira z zeszłorocznych imienin. Malwina spotyka brata Ezechiela. Ksiądz opowiada dziewczynie o swoim losie i o swoim umierającym przyjacielu. Ksiądz brał udział w bitwie pod Mohilewem. Opowieść o uratowaniu dzielnego żołnierza, który leżał zraniony na polu bitewnym. Opieka nad nim. Smutek rannego, po zobaczeniu napisu na skale, przy której ksiądz spotkał zasmuconą Malwinę. Historia nieznajomego, opowiedziana przez Ezechiela. Młodość spędził w górskiej wsi. Bardzo związany z matką. Zraniony został podczas bitwy, a po jego opowieści brat postanowił odwieść go do domu. Malwina uznała, że ranny młodzieniec, to ten, który uratował podczas bitwy Ludomira. Pożegnała się z księdzem, obiecując, że wróci następnego dnia z kilkoma osobami. Sen Malwiny: Rycerz z turnieju, Spotkanie z Dżęgą, pod przyłbica rycerza turniejowego było widmo z ogrodu wilanowskiego, jak dwie krople wody podobne do księcia Melsztyńskiego, kościół i okrzyki o rozpoczętej wojnie, następnie łąka w Krzewinie, na której kobieta trzymała dwa wieńce w rękach i podała je Malwinie.
Rozdział XXVI
Następnego ranka Malwina wraz z większą grupą osób udała się do chaty mnicha. Pierwsza wbiegła do środka i widząc osobę w rogu pokoju zemdlała. Weszła reszta do środka. Chory okazał się z wyglądu lustrzanym odbiciem Ludomira. Odkrycie znaku na ramieniu chorego. Historia Dżęgi: Cyganie udali się na przechadzkę i zobaczyli dziecko (3 lata) zbierające jagody. Kapitanowi chłopiec się spodobał, więc zabrali go ze sobą. Dziecko powiedziało tylko, że ma na imię Ludomir. Od tej pory zawsze Ludomir z Cyganami przebywał, ale zaraził się chorobą w ich obozie. Dżęga oddaje go pod opiekę dobrej kobiecie, mieszkając niedaleko we wsi. Dziecko miało znak - połomieńczyk na lewym ramieniu (taki jak na ramieniu tego chorego). Chory okazuje się drugim dzieckiem Taidy i wnukiem Zdzisława. Opowieść młynarki: urodziły się Taidzie bliźniaki, obaj dostali imię Lubomir. Ale jeden z nich został porwany w wieku 3 lat. Nie powiedziała nic wczesnej, bo bała się gniewu Zdzisława. Obaj (Zdzisław i książę Melsztyńskim) rzucili się szczęśliwi ku Ludomirowi. Okazało się w tym czasie, że zawsze, kiedy Malwinie mocniej zabiło serce na widok Ludomira to był właśnie ów zaginiony wnuk Zdzisława, którego pokochała w Krzewinie. Malwina ukradkiem odjechała, aby rodzina mogła się sobą nacieszyć. Malwina zaprasza ich potem do Krzewina.
Rozdział XXVII
Ludomir odzyskiwał zdrowie, ale było mu ciężko na sercu z powodu Malwiny. Właśnie mijał rok od jej imienin. Udał się wtedy do głazu, który był imieninowym prezentem. Potem pobiegł na ławkę, gdzie wyznał jej miłość, a tam spotkał samą Malwinę. Ponowne wyznanie miłości przez Ludomira. Ona rzuciła mu się w ramiona, ale potem się rozpłakała i wyrwała z objęć. Malwina wyznaje miłość Ludomirowi. Opowieść Ludomira o jego losach po wyjeździe z Krzewina. Ostatecznie wyznają miłość oboje.
Rozdział XXVIII
Ludomir z Ezechielem przenieśli się do Krzewina. Ludomir opowiedział o swoim życiu dziadkowi i bratu oraz o swojej miłości do Malwiny. Zdzisław się ucieszył, bowiem widział, ze drugi Ludomir kocha się już w Wandzie. Ludomir napisał list do Telimeny o tych wspaniałych zdarzeniach. Wszyscy się pobrali. Ostateczne wyjaśnienia narratora, o dziwnych zbiegach okoliczności. Od tej pory wszystkie lata młodzież spędzała w Krzewinie, natomiast zimy w Warszawie, gdzie kupili dom. Wszyscy byli szczęśliwi, porodziły im się dzieci. Doryda podróżowała po świecie, zawsze w samotności. Lissowski, po odrzuconych zalotach osiadł na prowincji, gdzie pochłonęły go przelotne miłostki (w tym do Florentynki). Wszyscy przyjaciele Malwiny i jej całej rodziny zostali w Krzewinie, ciesząc się szczęściem młodych.
Spis treści
50