tylko odrobinę jajecznicy, ale zdążyłam się już przyzwyczaić do pustego żołądka. Trochę hałasował w nocy, ale za to czułam się taka czysta. Wypijałam dwa litry wody i po kolacji szłam na górę. 'llrish podążała za inną krok w krok udając, żc chce pogadać.
Aleja wiedziałam, co jej chodzi po głowic. Doskonale wiedziała, żc chcę iść do łazienki, by zwymiotować, ł próbowała to opóźnić. Byłabym skończona, gdyby jedzenie dotarło do jelita cienkiego. Im dłużej to trwało, tym trudniej było Wymiotować. Nienawidziłam Trish. Opowiadała jakieś brednie o siostrze Małgorzacie, która miała podobno być bogatą spadkobierczynią. O tym, że ponoć dostała na osiemnaste urodziny czerwony samochód sportowy. Rzekomo zostawiła za bramami klasztoru kilku zrozpaczonych zalotników.
— Mam w dupie siostrę Małgorzatę IJeJ zalotników!
— Grace!
Brenda zachichotała zza drzwi szafki.
— Masz niewyparzony język — Trish była czerwona jak burak.
— Pieprzę mój język. O co ci chodzi? — wyobraziłam sobie w tym momencie twarz Johnny’cgo. Był zaintrygowany i pełen podziwu.
— Chodzi mi o to, że brzydko się wyrażasz i można odnieść wrażenie, że jesteś wulgarna, a wcale tak nic jest-
— Dziękuję bardzo. Dobrze, żc mam ciebie, żebyś mi o tym przypominała.
— Wszyscy uważają, że jesteś świetna z przedmiotów humanistycznych — wtrąciła się Brenda chcąc załagodzić sytuację.
— Zamknij się, kurwa! — krzyknęła Trish z dzikim wyrazem twarzy.
— Teraz posłuchaj siebie! — rzuciłam, myśląc o jajkach znikających w moim żołądku.
— Nic na to, kurczę, nie poradzę. Przecież nic jestem święta.
Brenda przytulała do piersi niebieski ręcznik, jakby on dawał jej
poczucie bezpieczeństwa.
— Idź się w końcu wykąpać! — powiedziałam.
— Zostaw ją w spokoju — odparła Trish.
— Boże, tylko posłuchaj, co ty pleciesz. Przynajmniej nic przeklinam, jak do niej mówię.
— Słuchaj, chodź, wrócimy do sali — Trish próbowała być rozsądna dla odmiany.
— Czemu? Sama nic możesz iść?
— Nic, bo muszę cię pilnować.
— Cieszę się, żc w końcu się do tego przyznałaś. Długo na to czekałam.
— Ale to wcale nic był mój pomysł! Sama mam tego po dziurki w nosie. Rzygaj sobie, rzygaj. Myślałam, że śmierć Colette czegoś cię nauczyła.
— To czyj był ten pomysł? Pauli? Boże, do czego to doszło?
— To nic był pomysł Pauli. Dobrze wiesz, żc ja z nią nic rozmawiam.
— Więc czyj?
— Nie powiem. Kogoś, kto cię bardzo lubi. Bóg jeden wie dlaczego.
— Wiem kto to! Carmel!
Ale Trish nie chciała nic powiedzieć. Stała w tym okropnym, białym świetle, a krew ciągle napływała jej do twarzy, [ej włosy wyglądały jak zasłony pogrzebowe. Przygryzała wargi.
— O Jezu, dziewczyny, musicie to jakoś rozstrzygnąć — odezwała się w końcu, przerywając ciszę, Brenda Driscoll.
Jak śmiała tak do nas mówić. Nic wierzyłam własnym uszom. Odzywać się tym tonem do dziewczyn z ostatniej klasy...
Ale nie powiedziałam ani słowa. Przycisnęłam tylko pięści do brzucha, w miejscu, gdzie według mnie żołądek łączył się z jelitem cienkim.
Opuszka dwunastnicy Idy po pratocj stronie kręgosłupa, a pętia dwunastnicy rozciąga się na wyższej części brzucha aż do zgięcia dwunasiniczo--czczego, które znajduje się w leurym podżebrzu, za żołądkiem.
Nacisnęłam mocniej w miejscu, gdzie powinna być opuszka dwu-nasuńcy. Trish odciągnęła moją rękę od brzucha.
— Przestań — krzyknęłam i znów ścisnęłam żołądek, Jakby ml przeciekał.
— Chyba coś ją boli... — Brenda przysunęła się bliżej patrząc mi głęboko w oczy, jakbym była niemowlęciem w wózku.
— Chce wywołać wymioty! — powiedziała Trish.
— Wcale nic. Próbuję strawić kolację! — warknęłam.
Brenda ciągle się przysuwała.
— Nic nie widzę przez te twoje pieprzone włosy! — krzyknęłam.
— Słuchaj, lepiej zajmij się tą cholerną kąpielą — rzuciła Trish do Brendy.