76 1. Romantyczny „sposób odczuwaniq?
dze wzorów francuskich”, krzywił się na to, że „jest zbyt umiarkowanym i zbyt ostrożnym” (O duchu..., 46). W r. 18§D spór między dwoma krytykami zaostrzył się zdecydowanie i wtedy też wśród innych ironicznych napomknień doczeka) się Brodziński od Mochnackiego miana „wymownego kaznodziei umiarkowania”.** W roku powstania listopadowego zarzut umiarkowania zaliczano do ciężkich oskarżeń, przynajmniej w środowiskach insurekcyjno-r om antycznych.
Za największe dzieła poetyckiej imaginacji średniowiecznej Północy uchodziły w czasach romantyzmu Pieśni Osjana i M da. Lektury tych utworów były rozmaite: Brodziński np. bował się w elegijnej osjanicznej melancholii, a raziła go sro gość, dzikość, okropność Eddy, Romantycy natomiast pogrążali się z równym upodobaniem w ponurej melancholii i w dzikiej frenezji. Obydwie te tonacje, traktowane jako właścp we wzniosłemu duchowi Północy, służyły poetom romantycznym zarówno do rekonstrukcji przeszłości, jak i do zrozumienia współczesności. Fascynacja śmiercią unosiła się nad romantyczną recepcją i Eddy, i Pieśni Osjana. Po niebie daw-ności — czy to celtyckiej, czy to słowiańskiej — płynęły osja-niczne chmury z poległymi rycerzami, ziemia zaś wyrzucali stale dowody i zdradzała ślady dzikich walk między plemionami i narodami. Romantycy chodzili dumać na cmentarzach i tam tonęli w melancholii jesiennej, księżycowej, ale też z północnego krajobrazu i północnej literatury płynął ku nim niepokój, rozsadzający idylliczne urojenia. Mochnacki, polemizując w r. 1830 z Brodzińskim, a przedmiotem ich sporu byli „egzaltacja i entuzjazm”, w istocie zaś — bunt i czyn, przedstawiał z uniesieniem jako swoją własność ogród natury, # którym „na słocie i dżdży jesiennej pożółkły, zwiędły kwiatki1' a „wicher północny połamał drzewka”. Godził się żyć w takim świecie, więcej nawet — lubował się w nim, w tym ponury® „gotyckim” pejzażu, wyjętym z toczących się w umownym „średniowieczu” powieści grozy: „teraz milsze dla nas wyci? puszczyków z starego gmachu, na wpół zapadłego w gruz} aniżeli odgłos fletni pastuszków i słodkie dźwięki sielskiej fil' jary”, „wolimy teraz przysłuchiwać się szelestowi nietoperzótt poświstowi wichrów i uraganów niżeli westchnieniom mewim nie genialnych skotopasów i pasterek".® Owe prowokacje ~"m M. Mochnacki, Pisma rozmaite Kazimierza Brodzińskiego, * Pisma po raz pierwszy, s. 254.
« M. Mochnacki, O krytyce i sielstwie, w: Pisma po raz pieftf’ szy, s. 260.
mantyczne, wypowiadane w roku 1830 — roku wybuchu powstania listopadowego, za walką krajobrazów idyllicznego, południowego i tragicznego, północnego — skrywały spór o narodowe imponderabi-lia, o to, jaka ma być droga Polski: buntu i zemsty czy pojednania i spokoju.
Jeszcze przed r. 1830 Brodziński zaatakował program Mochnackiego z 1825 r. Zjadliwie wypominał mitologię skandynawską wśród właściwych źródeł literatury polskiej. „Kiedy niemieccy poeci już dawno zarzucili te tak miłe ojców swych bogi, które z czaszek ludzkich krew piją, niechże im dobrzy Słowianie cześć złożą, a ich poeci, niezawodnie oryginalni, tam się natchną szlachetnymi uczuciami rozbójników na morzu i ziemi.”66
Oczywiście mitologia skandynawska wydawała się Brodzińskiemu zbyt okrutna, jak na łagodną, idylliczną naturę Polaków.0 Z ironiczną odrazą przytaczał przy tym obraz, który zresztą, jak wiadomo, powstał wskutek pomyłki Malleta-tłu-macza — bogów pijących krew z czaszek ludzkich. Romantyków szykujących się do „wstrząśnienia” nie tylko literackiego, lecz politycznego — do powstania narodowego — te okropności bynajmniej nie przerażały.
68 K. Brodziński, Artykuł nadesłany z powodu pism o poezji w „Gazecie Polskiej” umieszczonych, w: Pisma estetyczno-krytyczne, t. II, s. 134.
07 Zaprzeczenia podobnych przeświadczeń można się doszukać w wydanych przez K. W. Wójcickiego w r. 1837 Klechdach, starożytnych podaniach i powieściach ludu polskiego i Rusi. W Zakończeniu pisał on: „Otóż i koniec zbioru naszych klechd i wszelkich przypisów do nich. Ktokolwiek przeczyta je uważnie, zrozumie, co znaczy fantazja narodowa. Jeżeli mu się wyda dziwaczną albo dziecinną, niech otworzy księgę Edda religii dawnych Skandynawów.
U nas oczy uroczne zadają śmierć, chorobę, niecą pożar nagły; w Eddzie rozpada się słup kamienny na spojrzenie olbrzyma, a na dwoje pokrycie z drewna.
Jeżeli dosyć się nasłuchać można powieści ludu o zamianie serc,
0 przyprawianiu tychże i smażeniu dla zjednania miłości, i Edda nie zapomniała o tym, lubo w innym celu" (Klechdy, starożytne podania i powieści ludu polskiego i Rusi. Zebrał i opisał K. W. Wójcicki, wybór i opracowanie R. Wojciechowskiego, słowo wstępne J. Krzyżanowskiego, Warszawa 1972, s. 201). Opuszczam tutaj inne porównania słowiańskiej „fantazji narodowej" z Eddą, dowodzące uniwersalizmu wyobraźni magicznej, dla której krew
1 śmierć są niezbędnymi składnikami działania i oddziaływania.