SŁOKT WŚRÓD PORCELANY _j
młodszą Polskę skompromitować przed światem Wiem i wiedziałem, że choć w pierwszej instancji mogę się zasłonić formalnościami dA wypowiadałem tylko podejrzenia 'S—1 w drugiej instancji nie mam racji: za szybko zgenerali-zowałem zarzut, obraziłem całą Najmłodszą Polskę, popełniając czyn niepatriotyczny. Lecz w trzeciej, ostatniej instancji mam przecież rację, to czuję ja i to czujecie Wy. Nie przyznacie się ^ na to nie liczyłem, tego nfe chciałem. Tylko ez#ffrwalki między nami, walki O' oryginalność po i® k ą, może się rozegrać [56] na łamach pism gościnnych, ujęta w dialektykę, ale o Wiele ważniejsza eżęść rozegra $łę niejawnie, w polskim sumieniu literackim, na dłuższej przestrzeni czasu. A co do przebiegu tej walki jestem dosyć spokojny”.
3 P.p. W „Wiadomościach Literackich” nr 510 (ankieta o Sowietach) pisze Michał Choromański między innymi: „...boję się powiedzieć, iż podejrzewam naszą literaturę o nieistnienie... Mówię o faktach niezmiernie smutnych. Gdy przypominam sobie, jak w 1928 tłumaczyłem współczesnych poetów polskich na język rosyjski, mam przykre uczucie, że mnie nabrano i że po prostu tłumaczyłem z powrotem Siewieria-nina, Achmatową, Sołoguba, Majakowskiego, Jesienina. ...pracując nad (tą) analogią — aby przynajmniej czymś odróżnić polskich poetów od rosyjskich — musiałem świadomie używać polonizmów. One tylko mogły przekonać czytelnika rosyjskiego, że czyta poetów obcych. Oczywiście, nie mówię tu o wszystkich poetach i o wszystkich wierszach, jednakże o ich większości”.
Uzupełnienia późniejsze
Od czasu moich artykułów o plagiacie zdarzyły się w Polsce dwa (wykryte) grube plagiaty, które zostały potępione (prawie jednomyślnie) i zaprzątnęły uwagę literatów ponad istotną potrzebę. Albowiem tego rodzaju wypadki są rzadkie, jasne, wymagają policji i sądu, a nie objaśnień literackich.
0 wiele ważniejsze są plagiaty z wdeptanego ziarna, plagiaty .zamaskowane, z zatartymi śladami — świadome i nieświadome. Np. gdy kolega koledze weźmie jakąś myśl
lub jakiś pomysł, rzucony w rozmowie, wyczytany [57] w kąciku jego dzieła, i sam albo go wyprzedzi, albo ów pomysł czy myśl wyeksploatuje szerzej, uwiesi u wielkiego dzwonu, zyskując poklask i dochody,
1 za to nie powie koledze nawet: pocałuj mnie... ba, przy sposobności jeszcze go kopnie. Żeby się chociaż czuł winnym, ale ponieważ takich zapłodnień podświadomie, acz celowo się zapomina 1 2, okradziony nie ma nawet tej satysfakcji. Nic nie może zatruć stosunków literackich bardziej niż takie fakty, a zdarza się ich zapewne więcej, niż ich dochodzi do wiadomości kół liczniejszych, ponieważ poszkodowany boi i wstydzi się upomnieć o swoją krzywdę —
•/, góry wie, że złodziej się wyprze, oburzy, wykaże
* P.p. Mechanizm zapominania w takich wypadkach opi-Niiny jest w broszurze Freuda O psychopatologii życia coli dennego. Zapomina się to, co mogłoby obciążyć duszę przykrością lub obowiązkiem. Toteż wdzięczność intele-k I u alna jest tu zjawiskiem rzadkim i wymaga specjalnej
roNury pamięci i honoru.