i
Stracił głowę kupiec Jeriemiej Babkin, odszedł na bok, a pies za nim. Podchodzi do niego i wącha jego kalosze.
m
Zabełkotał kupiec i zbladł.
- No, skoro tak - powiada - to Bóg prawdę widzi. To ja właśnie jestem sukinsynem i szubrawcem. A futro, bracia kochani, nie jest moje. Futro zwędziłem swojemu bratu. Łkam i płaczę!
Ludzie zaczęli uciekać w rozsypce. A psisko nawet nie ma kiedy wąchać powietrza, schwyciło dwóch czy trzech - który się tam nawinął po drodze - i trzyma.
I ci też się pokajali. Jeden państwowe pieniądze przepuścił w karty, drugi własną żonę stuknął żelazkiem, a trzeci powiedział coś takiego, że nawet powtórzyć trudno.
Rozbiegli się ludzie. Opustoszało podwórze. Pozostał tylko pies i agent.
I oto nagle podchodzi pies do agenta i macha ogonem.
Pobladł agent i ukląkł przed psem.
- Gryźcie mnie - powiada - obywatelu. Ja na wasze psie wyżywienie, powiada, dostaję trzy czerwonce, a dwa sobie biorę...
Co było dalej - nie wiadomo. Na wszelki wypadek jak najszybciej zwiałem.
1923
BABA
Sędzia uważnie przygląda się oskarżonym. Jest ich dwoje - mąż i żona. Samogoniarze.
- No to jak - pyta sędzia - znaczy się, że oskarżony
nie przyznaje się do winy?
- Nie - odpowiada oskarżony - nie przyznaję się. Ona jest wszystkiemu winna. I ona niech za to pokutuje. Nic o tym nie wiem...
- Pan pozwoli - dziwi się sędzia - jakże to tak? Mieszka pan z żoną w jednym lokalu i nie wie o niczym. Nie wie pan nawet, co robi pańska żona.
- Nie wiem, obywatelu sędzio... Ona wszystkiemu winna...
- Dziwne - powiada sędzia. - A co powie oskarżona?
- To prawda, panie naczelny sędzio, fakt... Jestem wszystkiemu winna. Mnie proszę ukarać... On nie ma z tym nic wspólnego...
- Obywatelko - powiada sędzia - jeżeli chce pani osłaniać swojego męża, to nic z tego. Sąd i tak rozezna się we wszystkim. Przedłuża pani tylko rozprawę... Niech pani sama powie: przecież nie mogę uwierzyć, że pani mąż mieszka w jednym lokalu i o niczym nie wie... Cóż to, nie żyje pani z nim czy co?
Oskarżona milczy. Mąż kiwa radośnie głową.
- Nie żyję z nią - powiada - właśnie, właśnie: nie żyję. Niektórym się zdaje, że z nią żyję, a ja nie... Ona jest wszystkiemu winna...
- Prawda to? - pyta sędzia oskarżoną.
- Szczera prawda... Mnie proszę ukarać, on z tym
nie ma nic wspólnego.
- No proszę! - powiada sędzia. - Nie żyjecie ze sobą... Cóż to, niezgodność charakterów?
Oskarżony kiwa głową.
74
75
V *»