Jakość przytułków dla umysłowo chorych różniła się znacznie. Reformatorzy kładli nacisk na to, iż wiele z nich stanowi czysty skandal, że przeżera je korupcja i okrucieństwo, a baty i łańcuchy typowo występują w terapeutycznych przebraniach. Jak przekonamy się w rozdziale 7., powyższe zarzuty znalazły odzwierciedlenie w tworzonej przez pacjentów literaturze protestu. Mimo to przytułki dla umysłowo chorych mogły się okazać ostoją. Obłąkany po kilku próbach samobójstwa poeta William Cowper spędził osiemnaście miesięcy we wcześniej omawianym przytułku St Albans prowadzonym przez Nathaniela Cottona. Autobiografia Cowpera to pasmo pochwał na temat opieki, jaką otrzymał ze strony lekarza, który zawsze z uwagą i wyrozumiałością troszczył się o jego dobre samopoczucie. William wziął nawet do siebie jedną z osób pracujących w przytułku w charakterze osobistego służącego. Setki stron świadectw złożonych przed Komisją Izby Gmin ds. Domów dla Obłąkanych (1815) potwierdzają zalety niektórych domów prywatnych, wyrażając jednocześnie żywiołowy sprzeciw wobec nieczułego, zachłannego plugastwa innych.
Prywatne domy dla obłąkanych posłużyły „handlowi obłędem”, równocześnie jednak stały się sa-
lami porodowymi, w których narodziła się psychiatria jako sztuka i wiedza. To nie przytułek dla obłąkanych założono, by uprawiać tam psychiatrię, ale raczej psychiatria rozwinęła się jako praktyka zarządzania jego pensjonariuszami. Poglądy na chorobę umysłową pozostawały abstrakcyjne i czysto teoretyczne do czasu, aż lekarze i właściciele zdobyli rozległe doświadczenie w sposobach obchodzenia się z obłąkanymi w zamkniętych kwaterach takich domostw. Przez długi czas przypuszczano, iż obłąkani są jak dzikie zwierzęta, wymagające brutalnego poskramiania, nic dziwnego więc, że stosowano zupełnie dowolnie szaleńczy inwentarz terapii i leków: krępowanie, puszczanie krwi, przeczyszczanie i wymioty. Jednakże psychiatria praktyczna, naznaczona oświeceniowym optymizmem, zmieniała się w wyniku doświadczeń wyniesionych z przytułku dla obłąkanych, póki jej naczelnym hasłem nie stało się jej przekonanie, by dobrze zaprojektowany i świetnie prowadzony przytułek dla obłąkanych stał się maszyną, która przywróci chorych umysłowo do zdrowia. Hasłem stały się doświadczenie i eksperyment.
Pierwszym harcownikiem przytułku jako maszyny terapeutycznej był William Battie. Jako lekarz w nowym londyńskim przytułku pod wezwaniem św. Łukasza i właściciel prywatnego przytułku, Battie przyznał w latach pięćdziesiątych XVIII wieku, iż część chorych umysłowo rzeczywiście cierpi na „pierwotne szaleństwo”, które, podobnie jak grzech
117
m