256 ROZDZIAŁ XI
da, że krytyka religii nie oznacza obrażania wiernych, że granice wolności ustala konstytucja uchwalona demokratycznie przez naród lub jego parlament, a nie jakakolwiek grupa religijna czy niereligijna, jest niepodważalna.
Dlatego do tego procesu nie powinno było w ogóle dojść, a dyskusja, jaka się przy tej okazji rozpętała, powinna się toczyć w auli uniwersytetu i na łamach prasy, a nie na sali sądowej.
To był proces z innych czasów. Rodem ze średniowiecza. Dziś jest błędem. Dziś już wiadomo, że ludzie ni giną od rysunków ani od nawet najbardziej bolesnych karykatur. Dziś już wiadomo, że ludzie giną od prawdziwych bomb, a nie papierowychĄĄ.
* * *
Chciałbym, aby przytoczone tu przykłady pomogły młodym ludziom, którzy pełni nadziei wkraczają do mediów, zobaczyć, jak trudno być etycznym dziennikarzem. I przekonać ich, że siłę moralną muszą czerpać ze swego charakteru i wiedzy. Normy i dobre chęci nie wystarczą.
Żaden podręcznik etyki dziennikarskiej nie da recepty na etyczne dziennikarstwo. Nie można go traktować jako „instrukcję obsługi etycznego dziennikarza”. Dziennikarstwo to zawód podwyższonego ryzyka, w którym trzeba liczyć głównie na siebie.
** L. Unger, Proces z innych czasów, „Gazeta Wyborcza", 37 (5345), 1311 2007, s. 9.
Ludzie dzielą się na tych, którzy mówię, że chcą napisać książkę, i tych,
którzy rzeczywiście ją piszą, aby coś wyrazić.
Ryszard Kapuściński1
Zapewne wielu czytelników poczuje się rozczarowanymi, bo nadal nie znają odpowiedzi na zasadnicze dla etyki dziennikarskiej pytanie: jak być dobrym dziennikarzem? Myślę, że takiej odpowiedzi po prostu nie ma. Ale mam nadzieję, że ta książka pomoże adeptom dziennikarstwa w odnalezieniu ich własnej dro gi do dobrego dziennikarstwa. Może pomoże też w dokonaniu właściwego wybo ru w niektórych sytuacjach.
Problemy poruszone w tej książce są trudne. Dla mnie też. Wierzę jednak, tc tylko filozoficzne spojrzenie na dziennikarstwo może uchronić przed apodyktycznymi sądami, co w tym zawodzie jest etyczne, a co nie. Jeśli choć w jakimś stopniu przekonałem czytelników do takiej filozoficznej perspektywy, warto było tę książkę napisać.
Podręcznik powinien być bezbłędny. Jednak ze względu na dość nowatorskie ujęcie problemów etyki dziennikarstwa, jakie tu zaproponowałem, na pewno błędów nie uniknąłem. Liczę na samodzielność i krytycyzm czytelników oraz na to, że nie potraktują treści tej książki jak prawdy objawionej, ale materiał do samodzielnych przemyśleń.
Winien jestem jeszcze jedną uwagę, mianowicie taką, że nie można oczekiwać jakichkolwiek gratyfikacji za etyczną postawę. Przeciwnie, bywa, że się przegrywa, nawet odchodzi z zawodu. W dziennikarstwie jest jak w życiu: cnota nic zawsze bywa nagrodzona. Ale przecież ani w życiu, ani w dziennikarstwie, nie o to chodzi. A przynajmniej nie tylko o to.
Lublin, styczeń - lipiec 2007 r.