24 1. Bajki dla małych dzieci
Ale nikt go nie słuchał, bo tata Niedźwiedzie Ucho chodził po lesie i zbierał korzonki, aby nakarmić rodzinę, więc nie było go w domu.
I tak miś stawał się coraz bardziej niezaradny, a z czasem nawet przestał się starać zrobić coś samodzielnie. Po co, kiedy było wiadomo, że zaraz przybędzie mama albo babcia i wyręczy swojego kochanego misia.
Tak więc do szkoły miś poszedł zupełnie nieprzygotowany do różnych zajęć. Przez pierwsze dw'a lata jakoś mu to uchodziło, ale w trzeciej klasie wymagano od niedźwiadków więcej samodzielności, już wszyscy jego koledzy sami chodzili do szkoły, nikt ich nic odprowadzał. Sami wchodzili na drzewa i podbierali miód pszczołom, sami potrafili odróżnić jadalne korzonki od takich, których nie można było wziąć do pyska. I wtedy jego koledzy zaczęli się z niego wyśmiewać, nikt nie chciał z nim iść na niedźwiedzie wyprawy, bo każdy wiedział, że nie może spodziewać się pomocy od takiego niezdary.
Miś był bardzo nieszczęśliwy.
Pewnego dnia siadł pod drzewem i długo milczał. Aż zaniepokojona niedźwiedzica Troskliwa podeszła do niego i zapytała:
- Dlaczego tak siedzisz, mój mały misiu? Może coś ci dolega? Może zjadłbyś coś smacznego?
- Nic mi nie dolega - odpowiedział poważnie miś.
- Ale od dzisiaj ja sam będę zbierał smaczne korzonki, sam chcę wdrapywać się na drzewa i podbierał miód. Może nawet i do domu coś przyniosę. Nie chcę, żeby mi ktoś pomagał.
I miś wstał i poszedł do lasu. Nie pozwolił mamie iść za sobą. Mruczał gniew'nie, jeśli chciała mu pomóc. Aż wreszcie mama musiała się z tym pogodzić, że jej synek, jej miś chce wszystko robić sam. A po kilku tygodniach, nawet tata, Niedźwiedzie Ucho spostrzegł, że jego synek wydoroślał, zmądrzał i staje się dorosłym niedźwiedziem.
Ta bajka jest dla tych dzieci, które potrafią przezwyciężyć strach, i powinny wiedzieć, że często ci, którzy zachowują się agresywnie są podszyci strachem:'Wystarczy trochę odwagi, a można się im przeciwstawić i zwyciężyć.
Młody lewek, który nazywał się Zuch, chodził na spotkania z innymi młodymi lwami. Spotykali się na dużej otoczonej drzewami polanie. Były tam też wykopane nory, w których Starzec (najstarszy lew w gromadzie) przechowywał jedzenie. Rozdawał to jedzenie po skończonych zajęciach, a najwięcej dostawał ten lew, który najlepiej wykonał ćwiczenia. Bo na tej polanie młode lwy ćwiczyły się w biegach i skokach, uczyły, jak podchodzić zwierzynę i jak się skradać, aby nikt nie zauważył.
- Pewnego razu Zuchowi udało się zrobić wszystkie ćwiczenia bardzo dobrze i Starzec był z niego bardzo zadowolony. Dał mu więc największy kawałek mięsa. Zuch już miał się zabrać dojedzenia smakowitego kąska, gdy wtem zobaczył, że siedzący obok inny lew, Paskuda, położył na mięsie swoją wielką łapę.
- Hej - zamruczał Zuch - to moje, zostaw.
-Tak ci się tylko wydaje - zarechotał Paskuda - teraz ja zjem to mięsko.
-Ale dlaczego? Przecież to moja nagroda za dobrze wykonane ćwiczenia, Starzec dał mi mięso.
Ale Paskuda nie zwracał uwagi na słowa Zucha. Odepchnął go, pazurami przysunął mięso do siebie i z mlaskaniem zajadał. Zanim Zuch się obejrzał, już jedzenia nie było, za to Paskuda wyglądał na bardzo najedzonego i zadowolonego.
- Jeśli komuś o tym wspomnisz - zagroził Paskuda - to tak dostaniesz, że potem z ciebie będzie ładny kawałek mięsa. Radzę ci, siedź cicho.