210 Sztuka pisania
Niełatwo jest napisać powieść fantastycznonaukową. Ba, jest to często zadanie ponad siły nawet dla autorów obdarzonych inteligencją i talentem, bowiem wymaga również wyobraźni, spostrzegawczości i giętkości umysłu.
Ktoś, kto mimo wszystko naprawdę chce napisać powieść tego gatunku, niech weźmie sobie do serca zasadę: nie ma rzeczy niemożliwych. Największą przeszkodą jest, już tutaj omówiona, konieczność reorientacji psychologicznej. Później pozostaje tylko kwestia opanowania rzemiosła. A to, jak zawsze i wszędzie, przychodzi z wiekiem, czyli z praktyką.
Żeby zwiększyć szanse na sukces, należy zrobić kilka rzeczy. Po pierwsze, i chyba najważniejsze, czytać powieści fantastyczno-naukowe. Badać obecny stan tej gałęzi literatury, dowiadywać się, w jakich czasopismach i antologiach znajduje ona zbyt. Z lektury wynika ta korzyść, iż wie się z góry, co stało się już wytartą kliszą. A po wtóre, że ten, kto nie lubi czytać powieści sf, traci czas próbując samemu je pisać.
Młody autor powinien gromadzić dane i mieć jak najwięcej zainteresowań. Większość twórców sf czyta mnóstwo książek z różnych dziedzin, co bardzo ich rozwija. Wodą na młyn pisarza sf może być wszystko: nauki ścisłe, antropologia, psychologia, poezja, mitologia. W księgarniach pojawia się wiele dobrych książek popularnonaukowych pióra autorów tej miary, co Isaac Asimov, Arthur C. Ciarkę i Ben Bova. Wskazane jest prenumerowanie adresowanych nie tylko do specjalistów czasopism naukowych w rodzaju „Science News" i „Scientific American".
Młody autor powinien również wykorzystać swój urok osobisty. Królestwo fantastyki naukowej jest przyjazną krainą - dojrzali pisarze często chętnie dzielą się doświadczeniami z młodzieżą, udzielają rad, wskazują potknięcia. Podobnie redaktorzy nie odmawiają współpracy przy dokonywaniu poprawek, nawet kosztem swojego prywatnego czasu.
A jeśli żaden z powyższych środków nie ułatwi startu, zważmy, jaka to radość tworzyć nowe światy! I niech ta radość sama w sobie będzie nagrodą dla młodego autora.
Profesor J.B.S. Haldane powiedział kiedyś: „Wszechświat jest nie tylko dziwniejszy niż sobie wyobrażamy - jest dziwniejszy nż potrafimy sobie wyobrazić".
Żeby napisać dobrą powieść fantastycznonaukową, musimy starać się dotrzeć drogą intuicyjną i rozumową do rzeczywistości przynajmniej tak złożonej, jak nasza. Nieraz na pewno spadniemy z wyżyn kreowanej wizji. Ale może nauczymy się spadać na cztery łapy.
Warto spróbować!
W minionych piętnastu latach ustaliłem niezbicie dwa fakty. Po pierwsze, że jeśli się nie uważa, to o stolik ze szklanym blatem można mocno skaleczyć się w nogę. A po drugie, że ledwie człowiek przedstawi się jako pisarz, to zaraz musi odpowiadać na głupie pytania. Odkąd to ustaliłem, unikam jak mogę szklanych stolików, przestałem również przyznawać się, że jestem pisarzem; wolałem uchodzić za wytwornego złodzieja biżuterii. Zdjąłem maskę, gdy się przekonałem, że złodzieje bywają zasypywani jeszcze bardziej nonsensownymi pytaniami niż pisarze.
Pytania, pytania, pytania! Czy czyta pan wszystko, co pan pisze? Nie powiedziałbym, sir. W końcu jestem pisarzem, a nie wariatem. Czy wydał pan jakąś książkę? Skądże, proszę pani. Jak już mówiłem, uprawiam tę profesję od piętnastu lat i napisałem chyba przeszło (och, to nieszczęsne „przeszło") sto książek. Żadna nie została wydana. Jestem masochistą z przymusu, pojmuje pani, mieszkam w lesie żywiąc się korzonkami i jagódkami. Jak długo trwa pisanie książki? Wystarczająco długo, sir, żeby dojść od początku do końca. Ciągnie się to pisanie jak nogi Lincolna.
A skąd czerpie pan pomysły?
Ba!
W tym właśnie sęk. Mimo całej banalności tego pytania, każdy pisarz często je sobie stawia. Bo choć powinien, nie potrafi udzielić odpowiedzi. Niewątpliwie pisarz potrzebuje pomysłów. Strasznie mało (a i tak za dużo) napisano bez pomysłów. W wielu utworach literackich, reprezentujących różne gatunki i wysoki stopień profesjonalizmu, sama siła lub słabość pomysłu decydują o sukcesie lub porażce. Pomysł jest niezbędny; i właśnie to sprawia, że proces twórczy jest czymś absolutnie niezrozumiałym dla rzeszy ludzi, którzy nie zajmują się pisaniem. Pisarz nie kupuje świecidełek od pana A i nie sprzedaje ich panu B. Tworzy coś z niczego, z powietrza. Ma pomysły, z czego wynika, że gdzieś je zdobył.
Ale gdzie?
Czy też - co dla naszych celów ważniejsze - jak?
Otóż każdy pisarz wie, jak to jest, kiedy umysł jest płodny, żyzny jak ziemia na nizinach Illinois, a pomysły kiełkują wszędzie. Wcześniej czy później poznaje rów-