“Co się stało z bWaktem" - H.Zdzitowiecka
Zając szarak mieszkał na polu. a zając bielak w leste. Oba zające poznały się późną wiosną 1 bardzo zaprzyjaźniły ze sobą.
- Odwiedź mnie kiedyś w łeste - zaprasza! bielak.
- Odwiedzę - obiecał szarak.
Ale jakoś minęło lato 1 szarak nie miał czasu dotrzymać obietnicy. To musiał zobaczyć, czy ładnie się żyta wyktoałło. To go żniwiarze wypłoszyli * kryjówki. To znów przyglądał się z dala kopaniu ziemniaków.
- Nie wiedziałam, że niedźwiedź ma mieszkanie. Przez całe lato sypiał w gęstwinie i ani myślał o żadnym schronieniu.
Ba, w lede było ciepło, miał pod dostatkiem JagtSti korzonków, grzybów, potem żołędzi,. Ale w zimie co będzie Jadł. kiedy śnieg wszystko przykryje? Toteż Jesierdą najada się tak. te ma pod skórą całe warstwy sadła. Spojrzyj tylko. Jaki z niego grubas.
■ Aha! - przytaknęła wiewiórka.
• Musi nur tego sadła wystarczyć na całą zimę. Już niedługo położy się spać i będzie spał aż do uMosny. Nie pierwszą to złmę spędzi w tym barłogu pod wykrotem. JVte rozumiem, Jak można tak długo spać l pościć. Ja walę upolować coś smacznego od czasu do czasu.
Niedźwiedź, jakby wyczuł czyjąś obecność, odwrócił się w stronę Osa i zaczął coś
węszyć.
- OJ. muszę uciekać! - warknął lis. - On nie lubi żeby go podpatrywać...
Machnął puszystą kitą i umknął szybko, tylko błysnęło w krzakach jego rude.
puszyste, zimowe futro. Wewiórka przypomniała sobie nagle o swoich zapasach i także pomknęła pomiędzy gałęziami.
Wkrótce nadeszła zima i niedźwiedź zasnął w swoim zacisznym barłogu.
To przydługie spanie przykrzy się zwykłe misiowi i najczęściej już w początku lutego wychodzi 2 barłogu. Chudy, wygłodzony, wędruje po lesłe. szukając jedzenia. Wtedy też często próbąje upolować jakąś zwierzynę, bo trudno mu o pożywienie roślinne czy ulubiony rolód pszczeli.
Ale z barłogu pod świerkowym wykrotem mimo nadejścia lutego nikt nie wychodził. Czasem tylko wysunęła się potężna łapa, zgarniająca śnieg sprzed progu. Widocznie niedźwiedź nie spal. Czemu więc nie wychodził?
W barłogu, mimo srogiej zimy, urodziły się dwa malutkie niedźwiadki. 2 początku podobnięjsze były do małych szczurów niż do pluszowych misiów. Leżały wtulone w kudły matki, okryte jej potężnymi łapami. Mimo calozłnmego postu nic nadal nie jadła. Zaspakajała jedynie pragnienie zgarnianym śniegiem.
Gdy małe trochę podrosły, gdy okryty się puszystym futerkiem, które chroniło Je od zimna, matka postanowiła wreszcie wyjść na świat, poszukać pożywienia.
- Siedźcie cichof - nakazywała. - Nie ruszajcie się z barłogu!
Biegająca po drzewach wiewiórka nie poznała wychodzącej z wykrotu niedźwiedzicy.
- Czy to rzeczywiście ten sam grubas, który budował w Jesieni zimowe mieszkanie? - dziwiła się uskakując przezornie z drogi.
Niedźwiedzica, chuda, osłabiona, napiła się trochę wody ze strumienia, akubnęła Jakiejś marnej paszy 1 czym prędzej wróciła do dzieci. Ucieszyły słę bardzo i zaraz przytuliły się do jej ciepłego ciała.
- Niedługo i wy untfdzieeie na stortce - mruczała ogarniając je łapami. - Niech tylko ociepli się trochę, niech wam tylko sił przybędzie... pójdziemy szukać zeszbrocz-nych przemarzniętych Jagód, smacznych korzonków... będziemy wygarniać kwaśne mrówki z ntrouMska...
Małe niedźwiadki nie słyszały już tych obietnic. Nakarmione matczynym mlekiem. spały smacznie, podobne do dwóch puszystych kłębuszków.