60 Teksty publikowane
jednostronności trudna jest do osiągnięcia ta pasja, która w sferze moralnej, jak w każdej innej, sama tylko wysiłkowi ludzkiemu zdolna jest zapewnić zwycięstwo.
Na zakończenie warto chyba wyraźnie postawić jeszcze jedno pytanie, które poprzez tekst dosłowny naszych wywodów pod koniec jakby wciąż przeświecało: czy zbawienie to cel osiągalny? Otóż póki się nic stanie na stanowisku indeterminizmu, z którym - rzecz ważna i wynik uboczny wart podkreślenia - definicja proponowana oczywiście pogodzić się nie da, to, wbrew temu, czego być może czytelnik się w tym miejscu spodziewa, racji a priori do zaprzeczenia tej osiągalności nie widać. Miłość dobra jest motywem realnym i nie ma podstawy, by twierdzić, że nigdy i u żadnej istoty ludzkiej nie będzie to motyw stale i niezmiennie rozstrzygający. Prawdopodobieństwo jednak tak fantastycznej wygranej na loterii natury jest oczywiście tak nikłe, że w praktyce możemy je tylko traktować jako zerowe. Poza tym - i to już bez zastrzeżeń - jeśli nawet ktoś zbawienie osiąga, to nigdy ani on, ani nikt inny nie może być pewny, że je osiągnął: bo przyszłych chceń nie możemy przewidzieć, a to coś-jeśli jest coś takiego! - co już dziś jc determinuje, jest dla nas niepoznawalne. Zdanie „jestem zbawiony" to zdanie, do którego wypowiedzenia nikt nigdy nie będzie miał prawa; i ze względu choćby na to jedno trzeba powiedzieć, że, praktycznie i życiowo rzecz biorąc, zbawienie to nie cel realny, tylko ideał.
Charisteria. Rozprawy filozoficzne złożone w darze Władysławowi Tatarkiewiczowi, Warszawa 1960
Dokładny tytuł tej pracy winien brzmieć i w umyśle autora brzmi faktycznie: Brutus Szekspirowski i zagadnienie konfliktu między moralnością a życiem. Ale jest to tytuł chyba za długi. Ten, który tu dałem, jest plakatowy, świadomie wyzywający; zaspokaja tę chęć szokowania, która dusze autorskie zawsze nurtuje. Naturalnie też jest nieścisły: jak się w dalszym ciągu okaże, to jednak nie cnota jest, moim zdaniem, pierworodnym przekleństwem Brutusa. Czytelnik, który by się uważał za cnotliwego, może więc czytać dalej spokojnie.
Rozprawka ta jest skróconym opracowaniem dużo bardziej rozbudowanego odczytu wygłószonego pierwotnie, w gronie zamkniętym, w Wilnie 18 lipca 1943, potem zaś, już jako publiczny, i w postaci nieco zmienionej, w Toruniu 16 lutego 1946. Podstawą obecnej redakcji byl, prócz zachowanych kilku kolejnych dyspozycji i innych notatek, autoreferat pisany swego czasu dla jednego z fachowych pism filozoficznych i wtedy nic doprowadzony do końca. Nadmierna zwięzłość i pewna sztywność, siłą rzeczy znamionująca elaboraty tego rodzaju, może i tu jakiś ślad zostawiła. Starałem się temu w miarę możności przeciwdziałać; z jakim powodzeniem, trudno mi sądzić.
Teoretyczna część końcowa ujęta jest tak skrótowo i tak uproszczona, by bez rażącej dysproporcji mogła się zmieścić w ramach eseju i nic niszczyła jego charakteru jako eseju.
Szekspirowski Juliusz Cezar, w związku zc świetnie - nawet jak na tego poetę - postawioną postacią Brutusa, zdaje się na temat „cnoty”, czy też po prostu „moralności”, nasuwać pewne myśli raczej krytyczne, a to z punktu widzenia zarówno uprawnionych dążeń człowieka, który jest moralny albo cnotliwy, jak też jego człowieczeństwa i ogólniejszej - nic tylko etycznej - ludzkiej wartości. Szekspir niewątpliwie i niedwuznacznie chciał przedstawić Brutusa jako człowieka wyniesionego wysoko ponad przeciętność etyczną, jako herosa moralnego, geniusza cnoty. Brutus jest nie tylko uczciwy, bezinteresowny, nieustraszony, bohatersko opanowany, wielkoduszny, w obcowaniu wykwintny i, w najbardziej potocznym znaczeniu tego słowa, po prostu „dobry”; nie tylko ma wyostrzone poczucie sprawiedliwości i każdemu zawsze gotów jest oddać to, co mu się słusznie należy; ale wszystkie te cechy dodatnie składają się na jakiś kształt ostateczny, na ten „posąg", o którego wykucie z opornego materiału swej duszy tylu nic najgorszych - i historycznych! -