1
ba koronnego sumę 270 000 złp. rocznie, co stanowiło ok. 2*/o wydatków tego skarbu. Niektóre pozycje na politykę zagraniczną znajdowały się w części ruchomej budżetu, wśród tzw. wydatków ekstra-ordynaryjnych, toteż ich wysokość bywała różna w dwuleciach międzysejmowych. Tak więc w pierwszym dwuleciu 1776 - 1778 wydane zostało ok. 675 000 złp, co spowodowane było wyjątkowymi wydatkami na misję Boscampa i na podejmowanie posła tureckiego w Warszawie. W następnych dwuleciach wydatki na sprawy zagraniczne wynosiły kolejno około: 420 000, 435 000, 635 000 a wreszcie w dwuleciu 1786 - 1788 1585 000 złp. Jedną z poważniejszych pozycji były koszta wynajmu pałacu dla ambasdy rosyjskiej. Zgodnie bowiem z datującym się jeszcze z dawniejszych stuleci zwyczajem, obowiązkiem strony przyjmującej było zapewnienie rezydencji dla posła. Tak więc koszta mieszkania przedstawiciela polskiego w Petersburgu pokrywał skarb rosyjski, a rosyjskiego w Warszawie — polski. Pokaźny właśnie wzrost wydatków w ostatnim dwuleciu wynikał z zakupienia, odnowienia i umeblowania pałacu dla ambasady rosyjskiej, na co wydatkowano ponad milion złotych. To że wydatek ten dwukrotnie przewyższył pozostałe pozycje budżetu koronnego przeznaczone na sprawy zagraniczne, świadczy wymownie o ich szczupłości. Wydatki skarbu litewskiego w zasadzie miały się do wydatków skarbu koronnego jak 1 do 2. Dokładne jednak dane co do wydatków skarbu litewskiego na sprawy zagraniczne nie są bliżej znane.
Pensje polskich dyplomatów uzależnione były od rangi. Tak więc Franciszek Bukaty w Londynie, jako chargć d’affaires pobierał początkowo 900 dukatów rocznie, a od 1775 r. — 1200 dukatów. W 1780 r. gdy został ministrem rezydentem otrzymał pensję 1500 dukatów, a w 1783 r. podwyższono ją do 2000 dukatów. Jego sekretarz Tadeusz Bukaty, z chwilą gdy uzyskał etat Departamentu Interesów Cudzoziemskich pobierał 600 dukatów i tę arcyskromną pensję otrzymywał i wtedy, gdy w charakterze chargć d’affaires zastępował swego kuzyna. Ponadto Departament pokrywał wydatki rzeczowe, a więc opłaty pocztowe (stanowiące wówczas poważny wydatek), koszta prenumeraty czasopism i tzw. kolendy (czyli rodzaj napiwków) dla różnych kategorii służących i fu11" kcjonariuszy na dworze królewskim i w urzędach. Najwyższe uposażenie pobierał Deboli, jako minister pełnomocny: 3000 dukatów ze skarbu Rzeczypospolitej i 1000 dukatów ze skarbu królewskiego, ponadto dwór rosyjski dostarczał mu bezpłatnie mieszkania. Mniejsze pensje otrzymywali ministrowie rezydenci: Antici w Rzymie — 1500 dukatów, Zabłocki w Berlinie — 1200 dukatów, Pokubiatto jako chargć d’affaires — 600 dukatów, a Henning, następca Husarzewskiego w Gdańsku — 500 dukatów. Tylko w Petersburgu, Londynie i Gdańsku istnieli osobno płatni sekretarze. W zasadzie bowiem pensja miała stanowić pokrycie wszystkich wydatków, z wyjątkiem niektórych rzeczowych, które bonifikował Departament.
Zdarzało się, że pensje, a zwłaszcza zwroty wydatków rzeczowych nie były regularnie wypłacane. Skarb królewski, choć w znacznie mniejszym stopniu, niż działo się to w okresie konfederancji barskiej i pierwszego rozbioru, musiał awansować pieniądze, a czasami dokładał do wydatków, na które brakło funduszy. Szczupłość, a jednocześnie jawność budżetu Departamentu uniemożliwiała bowiem wydatki „sekretne”, niezbędne w służbie dyplomatycznej. Skarb królewski opłacał też nieoficjalnych agentów utrzymywanych za granicą przez Stanisława Augusta.
Mimo hamującego wpływu trudności politycznych i materialnych lata siedemdziesiąte i osiemdziesiąte XVIII wieku przyniosły dalszy postęp w tworzeniu polskiej kadry dyplomatycznej. Jej pepinierą był Gabinet Stanisława Augusta, a czasem również i inne agendy jego dworu. Tak np. rezydent w Berlinie Zabłocki przeszedł na to stanowisko z tzw. Kamery (zarządu skarbu królewskiego). W Gabinecie początkowo mocno cudzoziemskim pracowało coraz więcej Polaków, choć oczywiście większość z nich zatrudniona była w kancelariach nie związanych ze służbą zagraniczną. Szef Gabinetu Ogrodzki ściągnął doń swoich krewnych, ludzi ze średniej warstwy szlacheckiej. To samo robili jego następcy, Cie-ciszowski i Kiciński. Do Gabinetu trafił i zrobił w nim karierę syn nadwornego malarza królewskiego Fryderyk Bacciarelli. Niektórzy z pracowników Gabinetu przechodzili do placówek zagranicznych. Tak więc Mateusz Czarnek (siostrzeniec Ogrodzkiego) był sekretarzem przy Andrzeju Ogińskim w Wiedniu, a później brał udział w poselstwie Boscam-pa do Stambułu, Dyzma Bończa Tomaszewski był sekretarzem Psar-skiego w Petersburgu, Kajetan Chrzanowski został rezydentem w Stambule. Parokrotnie misje dyplomatyczne spełniał Glayre.
Poza Antonim Dzieduszyckim i Augustem Kickim żaden młody człowiek z możniejszych rodzin nie próbował drogą praktyki w Gabinecie, czy też na niższych funkcjach w placówkach dyplomatycznych przygotowywać się do kariery publicznej. Młodzież magnacka uważała bowiem za rzecz naturalną rozpoczynanie jej od wysokich szczebli. Również nikt z ludzi zajmujących samodzielne stanowiska dyplomatyczne po pierwszym rozbiorze nie zaliczał się do magnatów, czy bogatej szlachty. Podobnie jak w latach sześćdziesiątych w polskiej służbie zagranicznej zdarzali się cudzoziemcy (Boscamp, Antici, Wickede), co było zresztą powszechną niemal praktyką, w niektórych innych krajach stosowaną na jeszcze większą skalę. Opozycja antykrólewska wygrywała jednak wywodzące się z sarmackich tradycji nastroje nieufności wobec cudzoziemców, a również i plebejuszy. Na sejmie 1778 r. przeprowadzono nawet uchwałę (z powołaniem się na konstytucję z 1607 i 1662 r.), aby „poselstwa, rezydencje i inne tym podobne w zagranicznych państwach urzędy, gdy
1
603