1
Ceremoniałem przyjmowania nowo akredytowanych dyplomatów zajmował się marszałek wielki koronny. Oficjalne noty wręczali obcym posłom i odbierali od nich kanclerze, prowadzili też niekiedy z nimi rozmowy. Najaktywniej działał w tym zakresie podkanclerzy, a od października 1767 r. kanclerz koronny Młodziejowski. Ten człowiek bardzo zdolny, pracowity, ale cyniczny i nie lojalny grał specyficzną rolę: jako zaufany pensjonariusz ambasady rosyjskiej dostarczał jej informacji i używany był do przekazywania jej postulatów królowi i ministerium (którzy zdawali sobie sprawę z jego powiązań), a niezależnie od tego poprawnie wykonywał formalne obowiązki swego urzędu podpisując noty i pisma, których treść często zdecydowanie nie odpowiadała życzeniom dworu petersburskiego.
Korespondencję do króla przekazywaną przez posłów odbierał szef Gabinetu Ogrodzki. Zdarzały się uroczyste audiencje udzielane obcym posłom przez zgromadzone stany Rzeczypospolitej, tzn. króla, senat i izbę poselską. Audiencje takie miały miejsce podczas sejmu 1766 r., kiedy Repnin, a następnie Benoit przedkładali żądania w sprawie dysydenckiej, później zaś nuncjusz Visconti zagrzewał też stany do oporu. Do rokowań z obcymi posłami w pewnych konkretnych sprawach wyznaczano specjalne delegacje. Sejm koronacyjny wyznaczył więc delegatów do niedoszłych zresztą do skutku rokowań w sprawie odnowienia traktatu Grzymułtowskiego.
W 1765 r. delegacja Komisji Skarbowej Koronnej prowadziła długie i nie doprowadzone do rezultatu pertraktacje z reprezentantami Prus Goltzem i Benoit przy mediatorskim udziale Repnina w sprawach celnych. Wyjątkowy charakter miała delegacja wyznaczona przez sejm w 1767 r. do układów z Repninem w sprawie dysydenckiej i gwarancji ustroju Polski przez Katarzynę II. W układach dotyczących dysydentów obok Repnina występowali rezydenci: pruski, angielski, duński i szwedzki, ale ich rola była właściwie dekoracyjna. Przebieg zaś całej delegacji miał charakter nie tyle dwustronnych pertraktacji, ile jednostronnego dyktatu Repnina, przyjmowanego z mniejszymi, lub większymi narzekaniami przez delegatów. Ucieranie pewnych drugorzędnych spraw miało miejsce, ale za kulisami delegacyjnych zebrań.
W warunkach polskich obcy dyplomaci swobodnie mogli mieć — i rzeczywiście mieli — szerokie kontakty nie tylko z królem, i władzami Rzeczypospolitej. Do ambasady rosyjskiej, a również i przedstawicielstwa pruskiego udawali się liczni magnaci lub ich agenci, szukając poparcia dla swoich planów politycznych i ściśle często z nimi związanych interesów osobistych. Do kontaktów tych, zwłaszcza gdy chodziło o nadanie im mniej obowiązującego charakteru, używano dość rozbudowanego personelu ambasady, której niektórzy funkcjonariusze przebywali w Warszawie długie lata i mieli dobre znajomości miejscowych stosunków. Protekcji przedstawicielstw Rosji i Prus szukały miasta Prus Królewskich, dyzunici i dysydenci. Ci ostatni trafili też do rezydentów innych dworów protestanckich, zwłaszcza duńskiego, który był ich bardzo gorliwym protektorem.
Konfederacja radomska powstała pod egidą dworu petersburskiego, ograniczyła swą działalność na polu dyplomatycznym do wysłania uroczystego wieloosobowego poselstwa do Katarzyny II. Konfederacja barska licząca na pomoc wszystkich niemal państw Europy usiłowała dotrzeć do nich przez swych reprezentantów, ale były to usiłowania chaotyczne, nietrwałe i na ogół nieudolne. Cechy te wystąpiły ze szczególną jaskrawością w pierwszym okresie. Józef Wybicki, którego powołano do władz pierwszego związku barskiego tak opisywał swą współpracę z jego sekretarzem generalnym — Jackiem Antonim Kochańskim: „Ten cnotliwy Polak, już w wieku dobrze podeszłym, był równie... jak ja młody w wiadomościach politycznych... Nie zaprzeczam mu gorliwości i dobrej chęci, ale jakimże nieszczęśliwym dla kraju wyrokiem jemu dostał się w udziale urząd tak ważny. Zadrżałem, gdy łatwo dostrzegłem, że czy z dawnego nałogu, czy z świeżej rozpaczy lubił trunki, a nie znając tylko wiadomość kancelarzyską i to grodzką, najzawilszej dyplomacji trzymał protokół”*3. Spod pióra Kochańskiego, a za aprobatą nie przewyższających go politycznym rozeznaniem i inteligencją, innych przywódców związku barskiego, wychodziły pisma do papieża, Fryderyka II, Józefa II, Ludwika XV, królewiczów saskich, wielkiego wezyra, ambasadora francuskiego w Stambule. Powyznaczano też do niektórych dworów posłów, a główny ster polityki zagranicznej postanowiono złożyć w ręce nie znajdującego się w Barze, lecz ukrywającego się na pograniczu pruskim i austriackim biskupa Adama Krasińskiego.
Adam Krasiński, który jeszcze w końcu 1767 r. wysłał swego agenta księdza Hankiewicza do Stambułu, rozpoczął swą działalność dyplomatyczną od przyjazdu w dniu 26 kwietnia 1768 r. do Drezna, skąd jednak odprawiono go z niczym, nie wchodząc w żadne polityczne rozmowy. W miesiąc później to samo spotkało w stolicy Saksonii emisariusza barskiego, starostę kaniowskiego — Ignacego Potockiego. W porozumieniu z Krasińskim tenże Potocki udał się w końcu czerwca do Wiednia, ale tam również nikt nie chciał z nim rozmawiać o sprawach politycznych. Do Berlina konfederaci usiłowali dotrzeć, bez żadnego oczywiście skutku, poprzez gorącą prusofilkę generałową Mariannę Skórzewską, której towarzystwo jako sawantki lubił Fryderyk II. W drugiej połowie września 1768 r. biskup Krasiński przyjechał do Paryża. W czasie miesięcznego pobytu konferował z „premier commis” (rodzaj wiceministra) w Ministerstwie Spraw Zagranicznych Górardem, z samym ks. Choiseulem i zo-
25 J. Wybicki, Życie moje, wyd. A. M. Skałkowski, Kraków 1927, s. 63.
557