Rosjan do ceremoniału i własnej, napuszonej godności, lecz również zapowiedzią trudnych rozmów.
I tak też było w rzeczywistości. Posłowie moskiewscy wprawdzie przekazali gratulacje cara Aleksego dla Jana Kazimierza z powodu wstąpienia na tron polski i oświadczyli, że przysłano ich z potwierdzeniem pokoju polanowskiego, ale równocześnie bardzo ostro wystąpili z żądaniem spalenia ksiąg zawierających opisy zwycięstw polskich nad Moskwą i ukaranie wszystkich winnych, piszących i drukujących te książki i uwłaczających imieniu carskiemu przez mylenie należnych mu tytułów.
Aczkolwiek Rosjanie byli w sposób niemal patologiczny czuli na sprawy czci i honoru swego władcy, oczywiście nie ta sprawa stanowiła główną przyczynę napięcia w stosunkach między Polską i Rosją, lecz chęć tej ostatniej do wykorzystania powstania ukraińskiego w celu wzięcia odwetu na Rzeczypospolitej za wszystkie niepowodzenia w poprzednich dziesięcioleciach.
Król i senatorowie wyrazili w końcu zgodę na żądanie Puszkina, chociaż w nieco zmodyfikowanej formie — nie spalono całych książek tylko specjalnie drażliwe karty. Bojarzyn zaczął wówczas głośno mówić o konieczności zawarcia między obu państwami antytatarskiej ligi, na co oczywiście jego polscy rozmówcy zgodzić się nie mogli.
Ostatecznie zawarto nowy układ polsko-rosyjski (23 VII 1650), w którym między innymi strona polska stwierdziła, że w traktatach zbaraskich z chanem krymskim nie postanowiono nic przeciwko carowi.
Mimo że Rosja gotowa była do interwencji, kontakty dyplomatyczne między dwoma państwami trwały nieprzerwanie aż do wybuchu wojny w roku 1654.
Do Moskwy jeździło w tym czasie oprócz posłów Stanisława Witowskiego i Kazimierza Obuchowicza (1651) kilku gońców i posłanników. Sprawa ukarania autorów polskich winnych obrazy cara stawała na porządku dziennym rozmów dyplomatycznych. Dochodziła do tego jeszcze afera samozwańca Tymoszki Ankudinowa, który podawał się za pretendenta do tronu carskiego i znalazł schronienie na Ukrainie.
Ogromnie ważne zadanie stanęło przed dyplomacją polską po przyłączeniu Ukrainy do Rosji na mocy ugody w Perejasławiu (18 I 1654).
W niezwykle ciężkiej sytuacji, w jakiej znalazła się Rzeczpospolita po ugodzie pere jasła wskiej, wobec niepowodzenia akcji dywersyjnej na Ukrainie, mającej na celu rozbicie jedności rosyjsko-ukraińskiej, pozostało właściwie jedyne, ostatnie wyjście — akcja dyplomatyczna mająca na celu zawarcie porozumienia z chanatem krymskim i stworzenie koalicji, przy pomocy której można by pokonać Rosję i Kozaczyznę.
Akcja ta, jak wiemy z poprzednich rozważań, miała poważne szanse realizacji. Tatarzy obawiali się ogromnie wzrostu potęgi Rosji i zachwiania w ten sposób równowagi sił w Europie wschodniej, utrzymanie której chanat krymski uważał za kamień węgielny swej polityki. Poza tym Tatarzy nie zaniechali jeszcze myśli o odzyskaniu chanatu kazańskiego i astrachańskiego, zagarniętych przez Rosję w XVI w., a osiągnięcie tego celu było możliwe tylko przez wojnę z Rosją.
Rzecz jasna, że realizacji sojuszu polsko-tatarskiego w roku 1654 nie można było osiągnąć tylko w drodze dwustronnych kontaktów między Warszawą i Bakczysarajem. Trzeba było podjąć akcję dyplomatyczną, która objęłaby Europę południowo-wschodnią poza Krymem i oczywiście Turcją, również Siedmiogród, Mołdawię i Wołoszczyznę.
Nie trzeba chyba bliżej wyjaśniać, że ogromne znaczenie w tych planach odgrywała Porta Ottomańska jako suweren chanatu krymskiego. Pozyskanie jej poparcia dla projektowanego przymierza polsko-tatar-skiego było głównym celem poselstwa Rzeczypospolitej, które z początku 1654 r., jeszcze przed Radą Pere jasła wską, wyruszyło do Stambułu.
Przewodził mu chorąży lwowski Mikołaj Grzymała Bieganowski. Chodziło o odnowienie dawnych paktów przyjaźni między Polską i Turcją i skłonienie Wysokiej Porty, by przestała popierać Chmielnickiego i zabroniła tego swym wasalom-Tatarom. Zarówno w liście kanclerza Korydńskiego do wielkiego wezyra Muhammeda paszy, jak i w instrukcji poselskiej dla Bieganowskiego wyraźnie podkreślono, że Tatarzy przez popieranie Kozaków wzmacniają prawosławie, które może się okazać bardzo niebezpieczne dla potęgi tureckiej.
W skomplikowanej sytuacji politycznej, zarówno wewnętrznej, jak i zewnętrznej, Turcja nie chciała i nie mogła zająć zbyt jednoznacznego stanowiska, zwłaszcza że równocześnie z poselstwem polskim przybyła nad Bosfor misja kozacka, żądająca, by Porta kategorycznie zabroniła Tatarom udzielania jakiejkolwiek pomocy Rzeczypospolitej. A za Kozakami stała już wtedy oficjalnie Rosja. W rezultacie więc poselstwa chorążego lwowskiego Turcja nie wiążąc się zdecydowanie z Polską wyraziła zgodę — jak to można chyba najlepiej określić — na zostawienie chanowi krymskiemu wolnej ręki w podjęciu decyzji co do czynnego udziału w konflikcie polsko-rosyjsko-ukraińskim.
Gdy na początku maja 1654 r. Bieganowski opuszczał stolicę Turcji, dla trzeźwego polityka było jasne, że cały ciężar rozmów dyplomatycz-nych przeniósł się ze Stambułu do Bakczysaraju, który też wkrótce stał się punktem newralgicznym polskiej polityki zagranicznej.
Wysłany na Krym poseł polski, strażnik koronny Mariusz Jaskólski, został obarczony wielkim, aczkolwiek może niezbyt trudnym zadaniem. W lutym 1654 r. otrzymał on instrukcję poselską i suplement do niej. Poświęcone właściwie całkowicie jednej sprawie — zerwaniu ostatnich więzów łączących jeszcze Krym z Kozaczyzną i zapewnieniu Polsce pomocy Krymu zarówno przeciw Ukrainie, jak i Rosji. W tym celu w in-
197