ferendarzy i pisarzy koronnych lub litewskich, dygnitarstwa te jednak pozostawały w jego władzy rozdawniczej. Król zachował też prawo decydowania o obsadzie personalnej poselstw zagranicznych. Rada przejmowała zaś kompetencje dawnych rad senatu w sprawie ich wysyłania i posiadać miała zwierzchnie kierownictwo nad nimi. Sformułowania ustawy były jednak takie, że kierownictwo to stawało się raczej formalne. Rada na plenarnych posiedzeniach miała uchwalać instrukcje dla posłów (opracowywane przez Departament) i „resolwować ich doniesienia”. Dotyczyć to jednak miało jedynie spraw ważnych, wymagających wysyłania listów do panujących, not, memoriałów i deklaracji. „We wszystkich razach, gdzie tylko będzie szło o informację ministrów polskich za granicę wysyłanych w ordy nary jnym biegu interesów, prezes tego departamentu po wysłuchaniu obserwacji każdego z członków onego resultatum ułoży” — stwierdzała ustawa”. W istocie całą korespondencję z placówkami polskimi za granicą prowadzić miał sekretarz Departamentu, na jego też ręce wpływać miała cała nadchodząca od nich korespondencja.
Sekretarzem Departamentu mianował Stanisław August szefa swego Gabinetu, sekretarza wielkiego koronnego, Jacka Ogrodzkiego. Siedmiu innych pracowników Gabinetu zostało funkcjonariuszami Departamentu. Wśród nich samodzielne zadania objęli Ghigiotti (sprawy kościelno-włos-kie) i Boscamp (sprawy tureckie) — pokrywające się zresztą z ich obowiązkami w Gabinecie. Inni zajęli skromniejsze, ale wymagające zaufania stanowiska decyfrantów, tzn. szyfrujących i odszyfrowujących korespondencję dyplomatyczną. W ten sposób król miał pełną kontrolę nad Departamentem. Cała korespondencja dyplomatyczna zarówno oficjalna, departamentowa, jak i bardziej poufna — gabinetowa, wpływała na nazwisko Ogrodzkiego i wychodziła z jego podpisem. Metodą wyrobioną już dawniej, kiedy oficjalna korespondencja znajdowała się w gestii kanclerzy, listy przeznaczone wyłącznie dla Ogrodzkiego i króla przesyłane były w formie aneksów i w takież aneksy opatrywano listy wychodzące. Oczywiście aneksy te zawierały rzeczy bardziej treściowo istotne i poufne, niż korespondencja przeznaczona do czytania przez wiele osób w Departamencie. Do aneksów trafiały również sprawy natury prywatnej, załatwiane przez placówki na polecenie króla, czy Ogrodzkiego. W tej sytuacji działalność Departamentu i Rady sprowadzała się do wysyłania oficjalnych not, do których dawały przede wszystkim okazje niekończące się, a beznadziejne protesty i skargi wywołane polityką Prus wobec handlu polskiego i Gdańska i do załatwiania drobnych bieżących spraw, wynikających zwłaszcza z wzajemnych pretensji między obcymi poddanymi a obywatelami Rzeczypospolitej. Natomiast wszystkie próby inicjatyw politycznych, nawet tak skromne, jak te, które podejmowano w
33 Vol. Lep. t. VIII, s. 73- 74.
owych latach, odbywały się poza Departamentem. Tak więc nie miał on nic wspólnego z usiłowaniem włączenia Rzeczypospolitej po stronie prus-ko-rosyjskiej do wojny o sukcesję bawarską, czy też z projektami anty-tureckiego przymierza polsko-rosyjskiego.
Antykrólewska opozycja krytykowała ten stan rzeczy w szczególności w czasie sejmu 1778 r. gdy chwilowo popierana była przez Stackelberga, a wielu jej działaczy wybranych zostało przez ten sejm konsyliarzami Rady Nieustającej. Dlatego też Ogrodzki polecał wówczas rezydentowi polskiemu w Petersburgu Augustynowi Debolemu, aby wzbogacał treść swej korespondencji z Departamentem różnymi nowinami politycznymi i własnymi na ich temat rozważaniami, gdyż dotychczasowe raporty zbyt krótkie i suche wzbudzają podejrzenie, że istotne wiadomości przekazywane są w osobnych sprawozdaniach. Ponieważ ze względów propagandowych Boscamp złożył na sejmie 1778 r. sprawozdanie z odbytego świeżo poselstwa do Turcji, posłowie opozycyjni zażądali stosowania tego staroświeckiego już raczej zwyczaju przez wszystkich innych dyplomatycznych reprezentantów polskich za granicą, a hetman Branicki domagał się czytania w sejmie dawanych im instrukcji. Żądania te uchylono nie bez pomocy Stackelberga nie życzącego sobie, aby różne informacje stawały się własnością szerokiego ogółu. Znacznie trudniej zachować było sekrety wobec samego Stackelberga domagającego się wglądu, zwłaszcza w korespondencję z rezydentem polskim w Petersburgu. Dlatego też robiono specjalne wyciągi i kopie, oczywiście z odpowiednim spreparowaniem lub opuszczeniem rzeczy dyskrecjonalnych i drażliwych, dla przedstawienia ambasadorowi.
W 1780 r. wskutek choroby, a następnie zgonu Ogrodzkiego nastąpiło rozluźnienie unii łączącej dotąd ściśle Departament z Gabinetem. Sekretarzem Departamentu został wówczas sekretarz wielki litewski Michał Mniszech. Magnat ten, choć stronnik króla i, wkrótce mąż jego siostrzenicy, nie był jednak człowiekiem tak zaufanym i całkowicie mu oddanym, jak Ogrodzki. Toteż placówki dyplomatyczne otrzymały polecenie rozdzielenia korespondencji z Departamentem i Gabinetem. Odtąd ta ostatnia nie miała mieć charakteru aneksów dołączonych do raportów dla Departamentu, lecz prowadzona była osobno pod własną numeracją. Po śmierci Ogrodzkiego szefem Gabinetu został pisarz, a później referendarz koronny Adam Cieciszowski, pracujący w nim od 1769 r. Po śmierci Cieciszowskiego w 1783 r. kierował Gabinetem zatrudniony w nim od 1776 r. Pius Kiciński, który w 1786 r. został oficjalnie mianowany jego szefem.
Związki Departamentu z Gabinetem pozostawały nadal bliskie. Wielu pracowników Gabinetu było jednocześnie funkcjonariuszami Departamentu, a sekretarzem w 1781 r. został, po awansie Mniszcha na marszał-’"'stwo nadworne litewskie, Antoni Dzieduszycki, cieszący się wielkim