żyjące własnym życiem stworzenie; jego ciało, w powiększa nych proporcjonalnie wymiarach, mogłoby być wspaniałym modelem do posągu Herkulesa; tylko lepiej nie patrzeć nu głowę.
Poprzez owłosioną skórę sterczą przeogromne szwy czu szki. Olbrzymia czaszka wygląda Jak zrobiona z metalu luli kamienia; na głowie widać czarną linię od ogolonych wio* sów o cal zaledwie nad brwiami. Nos, broda, czoło, kości policzkowe zarysowane twardo i masywne, a twarz pr/.ypu mina pysk barana. istoty stworzonej do tego, by być hitti Emanuje z niego zwierzęca żywotność.
Eliasz oglądany przy pracy jest niesamowitym zjawi skiem; majstrowie polscy, sami nawet Niemcy zatrzymu|u się nieraz, podziwiając Eliasza w akcji. Wydaje się, że ni ma dla niego nic niemożliwego. Kiedy my z trudem dźwigamy worek cementu, on dźwiga dwa i trzy. i cztery utrzymując je w równowadze nie wiadomo jakim sporm bem, a idąc żwawo na krótkich, krępych nogach, spoił niesionego ciężaru wykrzywia się, śmieje, klnie, wrzeszczy i śpiewa bez przerwy, jakby miał płuca z metalu. Ellu pomimo drewniaków wspina się jak małpa po rusztów niach i pewnym krokiem biegnie po belkach wiszącydj w powietrzu; niesie sześć cegieł równocześnie na głów z kawałka blachy umie zrobić sobie łyżkę, a z odłamku stali nóż; wszędzie potrafi znaleźć papier, suche drewij i węgiel i w jednym momencie rozpalić ogień, nawet p< deszczem. Jest krawcem, cieślą, szewcem, fryzjerem; plu| na nieprawdopodobną odległość; śpiewa, przyjemnym mi wet basem, piosenki polskie i jidysz, nigdy przedtem n słyszane; może pochłonąć sześć, osiem i dziesięć llliYl zupy, nie dostając ani wymiotów ani biegunki, i zaraz po tern brać się na nowo do pracy. Umie zrobić sobie sztm / n garb na plecach i paraduje po baraku pokracznie pokuy wiony. wykrzykując i deklamując coś niezrozumiale ku m dości władców obozu. Widziałem go, jak walczył z Polaldi ul
zszym od niego o całą głowę i jak powalił go na ziemię ym i precyzyjnym, jak z katapulty, uderzeniem głową żołądek. Nie widziałem go nigdy odpoczywającego, nie działem go nigdy milczącego i spokojnego, nie widziałem nigdy rannego ani chorego.
O jego życiu na wolności nikt nic nie wie; zresztą wy-iżenie sobie Eliasza Jako wolnego człowieka wymagało-ogromnego wysiłku fantazji i domyślności. Mówi tylko polsku i jakimś dzikim zniekształconym jidysz warsza-’m; zresztą i tak byłoby niemożliwością skłonić go do ownej rozmowy. Mógł mieć równie dobrze dwadzieścia czterdzieści lat; zazwyczaj twierdzi, że ma trzydzieści i że spłodził siedemnaścioro dzieci, co nie jest niepra-opodobne. Mówi bez przerwy na najróżniejsze tematy dącym głosem, tonem krasomówcy, z gwałtowną milką istoty rozkojarzonej. Przemawia zawsze tak, jakby icał się do licznych słuchaczy: i, rzecz naturalna, słu-aczy nigdy mu nie brak. Ci, którzy rozumieją Jego wy-'wę, chłoną jego deklamacje pękając ze śmiechu, klepią z entuzjazmem po twardych ramionach i zachęcają do rch występów; a on zacietrzewiony i ociekający potem, ży jak zwierzę po klatce pośród słuchaczy, krzycząc to tego, to na tamtego, naraz chwyta jednego za pierś swą ‘ą zakrzywioną łapą. przyciąga go do siebie siłą, pluje zdumioną twarz napadniętego jakąś niezrozumiałą obe-po czym odrzuca go jak słomę wśród oklasków i śmieli, wyciąga ramiona ku niebu jak mały prowokujący po-rek i wygłasza dalej swą wściekłą i wariacką przemowę. Jego sława jako wyjątkowego pracownika rozeszła się Izo szybko i zgodnie z absurdalnym prawem lagru od chwili praktycznie przestał pracować. Majstrowie bez-rednio angażowali go do takich tylko prac, które wy-ały doświadczenia i siły. Niezależnie od tych usług za-dywał w sposób bezczelny i gwałtowny naszą codzienną olną pracą, wymykając się często na jakieś tajemnicze
107