14 • B. M. EJCHENBAUM
; rozwodzić, lecz wobec tego, żc tak już jest ustalone, iż w powieści arakter każdej postaci musi b}ć dokładnie zarysowany, trudna rada: wać nam tutaj i Piętro wieża.”] Chwyt komiczny w tym wypadku polega tym, żc po takim wprowadzeniu „charakterystyka” Pictrowicza ogradza się do uwagi, iż pije on w każde święto bez różnicy. To samo powtarza w przypadku jego żony: „Tuk kuk mu y5Ke 3aHKnyjiHCb npo jłceny, nyjKHO 6y.neT h o hch cKa3aTb c/iOBa ,tbu; ho, k coacajiciuiio, o hch .moro 6uao h3bcctho, pa3Be tojieko to, hto y rieTpOBHHa ccTb skchb, 3HT A35KC HCIIHHK, a HC IiaaTOK; HO KpaCOTOIO, KaK Ka>KCTCJ!, ona HC raa noxBacTaTbca; no KpanucH Mepe, npn BCTpene c hcio, ojihh ToabKO paeHCKHc coaaaTbi 3arjuwbiBajiH en noa mciimhk, MopruyBimi ycoM icnycTHBimt KaKOH-ro ocoóuh roaoc.”27 [„Wobec tego, żeśmy już radzili o żonę, trzeba i o niej parę słów powiedzieć; niestety, niewiele iej wiemy; chyba tylko to, że Pictrowicz miał żonę, która nosiła nawet pek, nic chustkę; urodą, jak się zdaje, nie grzeszyła; co najwyżej żoł-ze gwardii mijając ją zaglądali jej pod czepek i ruszali wąsem, wydając f tym jakiś szczególny głos.”] Szczególnie mocno odciśnięty jest ten * narracji mówionej w pewnej frazie: „Tac hmchho jkhji npHraacHBiimii obhhkTk co)KaaeHHK>, lic mo>kcm- cKa3arb: naMjrrb naMmiarr naM bHO H3MeHHTb, H BCĆ, HTO HH CCTb B FleTepGypre, BCC yjIHUU H flOMŁJ JIHCb H CMCLUajlHCb TUK B TOJIOBC, HTO BCCbMa TpyflHO flOCTaTh y^a HTo-nuGyAb b nopsijiOHHOM bhac.” [„Gdzie mieszka! urzędnik, y zaprosił swych kolegów, nic możemy niestety wskazać: pamięć odzi nas, i wszystko, co znajduje się w Petersburgu, wszystkie ulice my tak się nam pokiełbasiły w głowie, żc bardzo trudno jest wydobyć ntąd coś w należytym porządku.”] /jeśli do tej frazy dołączymy /stkie liczne „pewien”, „niestety niewiele wiadomo”, „zupełnie nic lomo”, „nie pamiętam” itp., zyskujemy pojęcie o chwycie narracji ńonej, nadającej całej opowieści iluzję historii rzeczywistej, przekazanej fakt, ale nie we wszystkich szczegółach dokładnie znany opowiadaną. .Narrator chętnie odbiega od głównej anegdoty i wtrąca „mówią,
A więc na początku o prośbie naczelnika policji („nic pamiętam, go miasta”), podobnie o przodkach Baszmaczkina, o ogonie konia >omniku Piotra Wielkiego, o radcy tytularnym, którego zrobiono
IPodkrcilcaio Ejcbcabnuma.J
naczelnikiem, po czym ten wydzielił sobie specjalny gabinet i nazwał go „gabinetem przyjęć” itd. Wiadomo, że jamo opowiadanie powstało z „kancelaryjnej anegdoty” o biednym urzędniku, który stracił strzelbę, kupioną za uciułane z trudem pieniądze. „Anegdota była osnową jego prześlicznego opowiadania Płaszcz” — informuje P. W. Annienkow. Pierwotny tytuł brzmiał: Opowieść o urzędniku, kradnącym płaszcze; ogólny charakter narracji mówionej w szkicach brulionowych odznacza się jeszcze silniejszą stylizacją na niedbałą paplaninę i familiarność: „ripano, He noMHio ero 4)aMHJiHH” [„Doprawdy nic pomnę jego nazwiska”]. „B cymecTBC CBoeM 3TO 6bi.no ohchk /toópoe hchbothoc” [„W istocie swej było to bardzo dobre stworzenie”] itd. W ostatecznej wersji Gogol nieco złagodził takie chwyty, upstrzył opowiadanie kalamburami i anegdotami, ale za to wprowadził deklamację, komplikując w ten sposób pierwotną warstwę kompozycyjną. Powstała groteska, w której mimika śmiechu wymienia się z mimiką bólu — i jedna, i druga ma postać zabawy umowną kolejnością gestów i intonacji.
III
Prześledzimy teraz samą tę zmianę po to, aby uchwycić sam typ wiązania poszczególnych chwytów. U podstawy wiązania, czyli kompozycji, leży narracja mówiona, której cechy określiliśmy powyżej. Okazało się, że nie iest to narracja opowiadająca, lecz mimiczno-dcklamacyjna: nic opo-wiadacz, ale odtwórca, prawie błazen ukrywa się za drukowanym tekstem Płaszcza.^ Jakiż więc jest „scenariusz” tej roli, jaki jest jej schemat?
Sam początek stanowi zderzenie, przerwanie —'jaskrawą zmianę tonu. Rzeczowy wstęp: „B flenapTaMCHTC...” [łfW departamencie...”], urywa się nagle i epicka tonacja opowiadacza, której można było oczekiwać, zostaje zastąpiona innym tonem — przesadnego rozdrażnienia i sarkazmu. Powstaje wrażenie improwizacji: początkowa kompozycja od razu ustępuje miejsca jakimś odstępstwom. Jeszcze nic nie powiedziano, a już gotowa anegdota, niedbale i pospiesznie opowiedziana: „hc noMino, KaKoro-TO ropowa...”, „KaKoro-TO poMaiiTiriccKoro cohhhchhh” [„nic pamiętam już, w jakim mieście...”, „jakiegoś utworu romantycznego”]. Lecz w ślad za tym wraca widocznie ton, zaznaczony na początku: „HtaK, b o^hom