■»-mo ouaioyn, oz.yn onaicyu VVICI\ UUJIZ.cliy
się po długim rozważaniu i namyśle (...). Tutaj działalność umysłu opuszcza królestwo nauk ścisłych, logiki i matematyki. Wkracza do królestwa sztuki”. Skupienie wszystkich czterech właściwości w jednym człowieku jest niezwykle rzadkie, stąd jeśli już się zdarzy, mówimy o geniuszu.
Tutaj rzecz niezwykła: von Clausewitz, teoretyk wojny i strategii wszech czasów, wypowiada się przeciwko teorii wojny. Twierdzi, że teoria wojny jako nauka pozytywna jest niemożliwa. Konstrukcja naukowa mieści się w ciasnych granicach syntezy, a to pozostaje w sprzeczności z praktyką. Wojna wszakże rozbiega się we wszystkich kierunkach, nie ma granic, i teoria w tej sytuacji byłaby niemożliwym do zaakceptowania uproszczeniem. Nie oznacza to bynajmniej, że von Clausewitz nie docenia znaczenia teorii. Przeciwnie. Wyznacza jej jednak określoną rolę. Teoria ma być rozważaniem, nie doktryną. Ma uczynić dowódcę mądrym, nie może go jednak ograniczać swą ciasnotą. Na wojnie ma o niej zapomnieć. „Teoria powinna wszystko oświetlać, żeby umysł mógł łatwiej znaleźć drogę, nie może jednak dostarczyć umysłowi formuł dla rozwiązania konkretnych zadań. (...) Teoria umożliwia umysłowi wgląd w ogromną liczbę zjawisk i ich wzajemnych związków, a pozostawia umysł samemu sobie w wyższych regionach działania”'2. W tym miejscu von Clausewitz jawi się jako wnikliwy metodolog nauk społecznych w ogóle, a nauki o polityce w szczególności.
b) Istota strategii. Von Clausewitz wprowadza własne rozróżnienie między taktyką (nauką o użyciu sił zbrojnych w bitwie) a strategią (nauką o użyciu bitew do celów wojny). Jak się zdaje, więcej uwagi poświęca właśnie bitwie jako walce, bliższej duchowi wojny niż uprawiana w tym rozumieniu „na sucho” strategia. W odniesieniu do bitwy von Clausewitz formułuje zasadę zniszczenia. Celem bitwy (walki) jest pokonanie przeciwnika, tak aby odebrać mu chęć do dalszej walki. Chodzi tutaj zatem o bezpośrednie zniszczenie nieprzyjacielskich sił zbrojnych; tak w bitwie, jak i w całej wojnie. „Bitwa jest krwawym i niszczącym zmierzeniem się sił fizycznych i moralnych”. Po osłabieniu sił moralnych przeciwnika należy zniszczyć jego siły fizyczne. Tak, pokonać to zniszczyć, a nie np. zmusić do odwrotu. Największe straty ponosi się w czasie ucieczki, dlatego tak ważny jest pościg, aby zniszczyć jak najwięcej sił nieprzyjacielskich13.
Podobnie jak Napoleon von Clausewitz zauważa, że „w strategii wszystko jest proste, lecz nie jest łatwe”. Przechodząc do strategii, zaczyna od iden- 1 2
tyfikacji jej czynników (elementów). Są one dość oczywiste, lecz u niego pojawia się nakaz ich łącznego ujmowania, gdyż w działaniach wojennych są one ze sobą wielokrotnie, ściśle i na różne sposoby powiązane. To właśnie jest źródłem niepowtarzalności, przy pozornym niekiedy podobieństwie, poszczególnych sytuacji wojennych. Do podstawowych, wyodrębnionych przezeń czynników strategii należą: a) wielkości moralne (w tym talent wodza, cnota żołnierska wojska, duch narodowy), b) odwaga, c) wytrwałość - nie tyle fizyczna, ile psychoumysłowa, czyli umiejętność wytrwania przy powziętym zamiarze (mimo napływających sprzecznych wiadomości), chyba że pojawią się decydujące czynniki przeciwne, d) przewaga liczebna - „strategia określa miejsce, czas i siły, to znaczy gdzie, kiedy i z kim walczyć należy”; przewaga ma być „wystarczająco wielka”, a wtedy rozstrzyga o wyniku bitwy (z reguły wystarcza dwukrotna), e) zaskoczenie, f) podstęp (broń słabych, rzadko stosowana przez silnych), g) skupienie w przestrzeni - zwłaszcza w decydującym punkcie, h) połączenie sił w czasie, i) odwód strategiczny - na przewidziany rozwój wydarzeń, j) ekonomia sił, czyli właściwe nimi gospodarowanie i współdziałanie pomiędzy nimi, k) różne czynniki geometryczne, przestrzenne (np. forma uszykowania sił zbrojnych na wojnie). Jak widać, pod tym względem (czynników) von Clausewitz nie był oryginalny. Oryginalność jego myśli strategicznej leży gdzie indziej.
Formułuje on mianowicie „dwie podstawowe zasady”, które „wyznaczają plan wojny i służą jako wskazania do wszystkiego innego”. Pierwszą jest określenie środka ciężkości przeciwnika (głównego źródła jego siły), na który należy skierować skoncentrowane uderzenie wszystkich sił. Druga zaś mówi, iż „działać należy szybko, bez zatrzymywania się lub zbaczania bez dostatecznej przyczyny (...). Przeciwko tym rzeczom należy kierować uderzenie. Jeżeli nieprzyjaciel przez to utracił równowagę, nie należy mu dawać czasu na jej odzyskanie. Uderzenie trzeba w tym kierunku kontynuować lub, innymi słowy, zwycięzca musi zawsze kierować całością przeciwko całości...” (na co, w zależności od punktu ciężkości, składa się zniszczenie cudzej armii, zajęcie nieprzyjacielskiej stolicy, skuteczne uderzenie na głównego sprzymierzeńca)3. Jest to właściwie sedno „totalnego Blitzkriegu”, późniejsze połączenie Guderiana z Ludendorffem.
W kontekście dzisiejszych czasów (np. spoistość i rola NATO) zauważmy, że zdaniem von Clausewitza „środek ciężkości leży w jedności (wspólnocie) interesów”.
Z doświadczenia wojen napoleońskich Karl von Clausewitz wyciąga też jako pierwszy fundamentalne spostrzeżenie, co będzie główną siłą wojny otwierającej się epoki. Będzie nią naród, jego „serce i nastrój” wytwarzające siłę wojenną
„Aby jednakże każdy na nowo nie potrzebował porządkować i rozgrzebywać, lecz mógł znaleźć rzecz uporządkowaną i wyjaśnioną - do tego służy teoria. Ona to powinna wychować umysł przyszłego wodza, a raczej kierować jego samokształceniem, nie towarzysząc mu jednak na polu bitwy. Podobnie jak mądry wychowawca kieruje i ułatwia rozwój młodzieńca, nie wodząc go przecież całe życie na pasku” (O wojnie, Test, Lublin 1995, s. 103). W swych wcześniejszych, drobniejszych pismach von Clausewitz nieprzejednanie zwalczał tych, którzy chcieli uczynić ze sztuki wojennej naukę ścisłą w rodzaju np. geometrii.
Ibidem, s. 243.
„Małe zawsze zależy od dużego, nieważne od ważnego, przypadkowe od istotnego. Ta zasada musi kierować naszym spojrzeniem”. I dalej: „Gdy jesteśmy w ogóle dostatecznie silni, aby dokonać pewnej zdobyczy, to musimy być tak silni, aby dokonać tego za jednym pociąg-nięciem” (ibidem, s. 747-753).