130 UPIÓR 2 UPITY
wersja zgonu niwelowała rozmaite podejrzenia, opromieniała heroizmem Mickiewiczowe lekceważenie starań o jego zdrowie („Dajcie pokój, mnie dobrze”).
Nagła śmierć
Śmierć Mickiewicza w Konstantynopolu 26 listopada 1855 roku była, jak wiadomo, zupełnym zaskoczeniem (mimo że ją sobie — trochę żartobliwie — przepowiadał). Niezależnie od tego, czy spowodowana została przez cholerę, która uderzyła jak piorun17, czy cokolwiek innego, śmierć poety określano słowami: nagła, niespodziewana, gwałtowna, a nawet najgwałtowniejsza. Dlatego przecież mogły powstać pogłoski o otruciu. Paniczny fantazmat cholery azjatyckiej czy silnej, działającej natychmiast trucizny rozpowszechniał się szybko w środowiskach polskich. Wieszcz nie został uchowany, mówiąc słowami litanii, „od nagłej i niespodziewanej śmierci”, nie zdołał dopełnić obrządków religijnych, koniecznych przed spokojnym odejściem z tej ziemi.
Było wiele znaków nagłości zgonu. Mickiewicz nie zdążył się wyspowiadać. Księdza wezwano w ostatniej chwili, udzielił tylko znajdującemu się w końcowym stadium agonii poecie ostatniego namaszczenia. Miarą chaosu, będącego wynikiem niespodziewanych wydarzeń, może być to, że zapomniano dać martwemu Mickiewiczowi krucyfiks; zrobił to „Żyd Levy”, jak go nazywał stale Służalski. Poeta nie zostawił testamentu, w ogóle nie mógł już z powodu upadku sił czegokolwiek podyktować w rodzaju ostatniej woli, nawet jego tak zwane ostatnie słowa były wymuszone potrzebą przesłania czegoś dla dzieci, więc wyszeptał: „Niech się kochają”, ale też nie jest to pewne.
Potem jego ciało szybko zabalsamowano, zresztą nieumiejętnie. Mickiewicz za życia podobno zakazał balsamowania, jak też krojenia przez doktorów jego zwłok. Umieszczono je — z powodu podejrzenia o zgon na cholerę — w trzech trumnach, ostatnia była, wskutek źle wziętej miary, tak szeroka, że nie można było jej wnieść do góry po schodach. Wobec tego ustawiono ją „przy schodach”18, „u stóp schodów — w sieni?” — domyśla się Alina Witkowska19. Mickiewicz spoczywał w rodzaju skrzyni, jak to widzieli niektórzy współcześni. Jakieś nadzwyczaj dziwne castrum dołoris\
Zwłok pilnowali przez 33 dni Levy i uzbrojony w pistolety Służalski. Stanisław Drozdowski, zwolennik pochowania Mickiewicza w Konstantynopolu, czemu przeciwni byli samozwańczy dozorcy, uskarżał się, że „wytrzymali [oni] te święte zwłoki przez pięć tygodni bez obrządku religijnego i w najnędzniejszym miejscu. To nie dla Żyda, ale dla katolika hańba!”. Stanisław Pigoń pisał, że skutkiem kłótni o miejsce pochówku, „doznała uszczerbku cześć należna zwłokom”20. Niebezpieczeństwo trupa cholerycznego i gorliwość skłóconych wielbicieli sprawiły znaną ambiwalencję: święte zwłoki zostały potraktowane jak przeklęte.
Czy można to wszystko nazwać „śmiercią oswojoną”?
Usta ścięte, oczy zawarte
Mickiewicz pragnął słyszeć, czy i co mówią umarli. Słowacki w Królu-Duchu pytał, „co widzi trupa wyszklo-na źrenica”21. Poprzedzający II i IV część Dziadów wiersz Upiór opowiada o daremności prób porozumienia, o nieważności czy też odmowie komunikacji. Słowa: „Udałem, że nie rozumiem”, powracają we wspomnieniach Upiora w kontaktach ze światem.
We wczesnych balladach Mickiewicz budował tajemnicę wokół pytań, na które nie dawał odpowiedzi — jak w ostentacyjnym wyznaniu narratora Świtezianki: „Ja