P1010511

P1010511



ła mnie ona zbyt tkliwą miłością, byłem jednak jej synem. Któregoś ranka wróciłem nieoczekiwanie do naszego zamku. Zastałem tam młodzieńca, którego początkowo wziąłem za obcego, potem dowiedziałem się, że to mój brat.

Był to Kostaki, syn naturalny mojej matki, którego zalegalizowało drugie małżeństwo. Kostaki to natura nieposkromiona, znana już pani, jego jedynym prawem są namiętności, a jedyną na świecie świętością - matka. Jest mi posłuszny, tak jak tygrys słucha ręki, która go ujarzmiła; ale wydając nieustanne pomruki, żywi tajemną nadzieję, że kiedyś mnie pożre. Wewnątrz zamku, w siedzibie Brankowa-nów i Wajwadów, to ja jestem panem. Kostaki zaś, znalazłszy się poza jego obrębem, staje się z powrotem dzikim dziecięciem lasów i gór, co to chce wszystko ugiąć swą żelazną wolą. Jak to się stało, że dziś ustąpił - on i jego ludzie? Nie mam pojęcia. Mocą dawnego nawyku, resztą poważania. Ale nie chciałbym ryzykować drugiej próby. Póki pani pozostanie tu, nie opuszczając tego pokoju, tego podwórca, tego zamku, słowem, wśród tych murów, ja odpowiadam za wszystko! Ale gdyby oddaliła się pani na krok od zamku, za jedno tylko mogę odpowiadać - że dam się zabić w pani obronie.

-    A czy bym nie mogła, stosując się do życzenia mego ojca, udać się dalej, aż do klasztoru Sahastru?

-    Proszę, niech pani próbuje, rozkazuje! Będę ci towarzyszył - ale padnę w drodze, a pani... pani tam nie dotrze.

-    Cóż więc robić?

-    Pozostać tu, czekać, stosować się do wydarzeń, korzystać z okoliczności. Przypuśćmy, że pani dostała się do jaskini bandytów, gdzie tylko odwaga może wybawić z opresji, tylko zimna krew może ocalić. Moja matka, mimo że woli Kostaki, dziecię miłości, jest dobra i wspaniałomyślna. Zresztą to Brankowanka, prawdziwa księżna. Zobaczy ją pani. Ona panią obroni przed brutalnymi zakusami Kostaki. Proszę się powierzyć jej pieczy. Jesteś pani piękna, pokocha cię. Zresztą (spojrzał na mnie z dziwnym wyrazem) któż mógłby widzieć panią i nie pokochać jej? Chodźmy teraz na wieczerzę, gdzie już nas oczekują. Proszę nie okazywać ani zakłopotania, ani nieufności. Niech pani mówi po polsku, nikt tu nie zna tego języka. Ja będę tłumaczył mojej matce i powiem tylko to, co należy. Zwłaszcza ani słowa o tym, co mówiłem przed chwilą. Nikt nie może się domyślić, że jesteśmy w porozumieniu. Nie zna pani jeszcze przebiegłości i skrytości mojej matki. Chodźmy.

Podążyłam za nim po schodach oświetlonych żywicznymi pochodniami w żelaznych obręczach, umocowanych w murach. Tę niezwykłą iluminację urządzono najwyraźniej na moją cześć.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
LastScan6 (12) 36 Czędć trucia innych jako pewne, aniżeli przez chwalenie się jakąkolwiek wiedzą. By
img056 Przerażała mnie śmierć, kryjąca się w życiu. Uspokoić mnie mogło tylko więcej miłości. Niczym
55580 IMG?75 (3) Ift    JAKOŚĆ ŻYCIA W ZDROWIU I W CHOROBIE da albo też byłaby ona zb
10?ch milosci 3 Miłość nie jest odczuciem, ona jest zasadą. W miłości pojawią się&nbs
P1010582 teligencji z niewątpliwymi halucynacjami. Byłem jednak tak zrozpaczony, że nie mając innego
ła mnie odszukać wśród rozłożonych tu, mrowiących się grup, a może, zdobywszy chleb, śpieszyła do
CCF20090321067 58 wali, winić należy raczej naturę niż mnie, ona to bowiem narzuciła takie prawa, ż
skanuj0004 (488) Przedmowa 8 się ona w tej książce — byłoby to jednak tylko suche, w telegraficznym
skanuj0005 (475) z całym społeczeństwem jest ona nieliczna. Nie sposób statystycznie oszacować jej l
img125?0x581 Przedmowa 8 się ona w tej książce - byłoby to jednak tylko suche, w telegraficznym skró
Picture23 gdyby ona przenikała wszystko i nic nie mogło jej przysłonić. Nieraz w tych ostatnich czas
Jak Zima -Nic tu po mnie-Zima już wiedziała,że nie udało jej się wygrać z Wiosną.-Ałe nie pozwolę w

więcej podobnych podstron