- Jakież to dziwne mówić takie rzeczy - wtrąciłam - przecież to zupełnie niepotrzebne.
- A jednak tak właśnie powiedziała - zaśmiał się ojciec. - A jeśli już chcesz wiedzieć wszystko, a jest tego doprawdy niewiele, powtórzę ci dosłownie. Powiedziała mianowicie: „Wyruszam w długą podróż w sprawach najwyższej wagi -wyraźnie podkreśliła to słowo - w podróż pilną a tajemną. Za trzy miesiące wrócę po córkę. Przez ten czas ona nie zdradzi, kim jesteśmy, skąd przybywamy i dokąd podróżujemy”. I to wszystko. Mówiła płynną francuszczyzną. Gdy wypowiedziała słowo „tajemny”, zamilkła na kilka sekund, wpatrując się we mnie z napięciem. Wydaje się, że bardzo zależy jej na tajemnicy. Widziałaś zresztą, jak szybko odjechała. Mam nadzieję, że nie popełniłem jakiegoś głupstwa, podejmując się opieki nad tą dziewczyną.
Co do mnie, byłam uszczęśliwiona. Tęskniłam do chwili, w której ją zobaczę; czekałam tylko na zezwolenie doktora. Wy, mieszkańcy miast, nie madę pojęda, jak wielkim wydarzeniem jest pojawienie się nowej, nieznanej osoby na takim pustkowiu. Doktor przyjechał dopiero o pierwszej w nocy, ale udać się na spoczynek byłoby mi doprawdy równie trudno, jak prześdgnąć powóz, którym odjechała dama w czerni. Lekarz zszedł wreszde do salonu, przynosząc podeszające wiadomośd o stanie paq'entki. Mogła już usiąść, puls miała regularny i wydawała się zupełnie zdrowa. Nie odniosła żadnych obrażeń, a niewielki szok nerwowy minął bez śladu; nic nie stoi na przeszkodzie, bym złożyła jej wizytę, jeśli tylko obydwie mamy na to ochotę. Mając takie zezwolenie, niezwłocznie posłałam na górę z zapytaniem, czy nieznajoma zgadza się, bym na krótko przyszła do jej pokoju.
Służąca wróciła zaraz, oznajmiając, że młoda dama pragnie tego z całego serca. Nie muszę dodawać, że natychmiast z zaproszenia tego skorzystałam. Nieznajoma leżała w komnacie należącej do najpiękniejszych w zamku, choć może nazbyt majestatycznej. Naprzeciw nóg łoża wisiał mroczny gobelin przedstawiający Kleopatrę ze żmiją na łonie; nie mniej poważne klasyczne sceny dojrzeć było można na spłowiałych tkaninach rozwieszonych na pozostałych śdanach. Ale złocenia i żywe kolory innych ozdób aż nadto wynagradzały ponury nastrój starych gobelinów.
Przy łożu stały świece. Dziewczyna siedziała wyprostowana, jej szczupłe, piękne ciało otulał miękki, jedwabny strój nocny haftowany w kwiaty, lamowany grubym, pikowanym atłasem, którym matka okryła jej stopy, gdy leżała na ziemi.
Ale cóż to takiego zaparło mi oddech w piersi i kazało cofnąć się o krok czy dwa, zaledwie podeszłam do łóżka i wymówiłam pierwsze słowa powitania? Zaraz opo
wiem.