tiość zgodnego i świadomego dążenia do określonego celu jest bez porównania większa. Mimo to wszystko my — tylko dlatego, jak sądzą, że pierwsi ruszyliśmy ,do wyścigu — mamy o wiele większe, państwo, niż oni, i wielokrotnie większe kapitały do dyspozycji. Taki stan rzeczy jest niemożliwy do zniesienia; ale zmienić go może tylko jakaś wielka wojna.
Niezależnie od wszystkich tych uczuć wielu Niemców — szczególnie tych, którzy dobrze nas znają — nienawidzi nas szczerze z powodu naszej dumy. Farinata degli Uberti spoglądał na Piekło „come avesse lo Inferno in gran dispitto44. Tak samo, według opowiadań Niemców, zachowują się wzięci do niewoli oficerowie angielscy: trzymają się starannie zdaleka, jak gdyby ich nie-, przyjaciele byli jakiemiś nieprzyjemnemi, nieczystemi stworzeniami w rodzaju ślimaka, ropuchy czy stonogi, których człowiek dobrowolnie nie dotyka, a jeśli musi dotknąć — otrząsa się potem z obrzydzeniem. Łatwo sobie wyobrazić, jak Farinata znienawidzony byl przez djabłów, którzy zadawali mu większe cierpienia, niż jego sąsiadom, aby doczekać się jakiegoś słabego bodaj objawu strachu z jego strony — i wpadali we wściekłość, gdy wciąż zachowywał się tak, jakby oni wogóle nie istnieli. Tak samo nasza duchowa równowaga doprowadza do szaleństwa Niemców. W głębi duszy traktowaliśmy ich tak, jak się w upalny dzień traktuje muchy: są nieznośne, trzeba się od nich opędzać, ale nikomu nie przyjdzie do głowy dać im się wyprowadzić z równowagi. Dopiero gdy nasza początkowa pewność zwycięstwa zachwiała się na pewien czas, Niemcy zaczęli nas naprawdę obchodzić. Gdybyśmy byli doświadczali dalszych niepowodzeń w działaniach wojennych, uświadomilibyśmy sobie z czasem, że Niemcy —* to ludzkie istoty, a nietylko pewna nieprzyjemna okoliczność. Być może, że wtedy znienawidzilibyśmy ich nienawiścią, która nic powinnaby icb urażać; od tego rodzaju nienawiści niedaleka byłaby już droga do prawdziwego „zbliżenia1*.
Jeśli przyszłość świata ma być mniej straszna niż jego stan obecny, musi być rozwiązane zagadnienie: w jaki sposób nie dopuścić do wytworzenia się wśród narodów nastroju podobnego do tego, jaki zapanował w Anglji i w Niemczech w chwili wybuchu wojny? Postawa tycli dwu narodów w owym okresie może być uważana za klasyczne niemal uosobienie dumy i zazdrości — zimnej dumy i gorącej zazdrości. Niemcy deklamowały z pasją: „To Ty, zgrzybiała i rozdęta Angljo, hamujesz cały nasz rozwój — Twoje to gnijące gałęzie nie dopuszczają do nas jasnych promieni słońca i ożywczych kropli deszczu. Twoje rozłożyste konary muszą być poobcinane, piękno Twojej symetrji — zniszczone, abyśmy my także mogły rozwijać się swobodnie, aby na9Z rozpęd młodzieńczy nic był już dłużej tamowany przez Twoją rozkładającą się masę**. Anglja, nieprzystępna i znudzona, nie zdająca sobie sprawy z rosnących wokoło niej sił, próbowała w roztargnieniu odpędzić zakłócającego jej medytacje parwenjusza; ale parwe-njusz nie dał się odpędzić i pozostał ze swemi uroszczc-^ niami, które i dziś jeszcze mają pewne szanse urzeczywistnienia. Uroszczenia te są takiem samem szaleństwem, jak odpychanie ich. Niemcy nie mają żadnego słusznego powodu do zazdrości; my zaś nie mamy słusznego powodu do opierania się żadnym żądaniom Niemiec, które dają się pogodzić z uaszenw dalszent istnie-
c