158 Wstyd i przemoc
niania oczu i wymóg zachowania bezwzględnej ciszy (jak robiono to od roku 1821 do 1823 w Nowym Jorku), rezultaty były przerażające — pewien więzień próbował się zabić, rzucając się z galerii na trzecim piętrze na bruk, inny tłukł głową o ściany celi, dopóki nie wybił sobie oka. Od tamtej pory przyjęto zasadę ciężkiej pracy (zamiast trzymania więźniów w absolutnej izolacji!11.
Kiedy jednak wprowadzono tę drobną modyfikację, realizowano dalej zasady tego systemu, a nawet rozszerzano go, w tej lub nawet gorszej postaci, na inne rejony kraju. I chociaż prawdą jest, że nie karano już przestępców oślepianiem, wyrywaniem języka czy obcinaniem uszu, to nietrudno dostrzec, że uszkodzenia fizyczne tego rodzaju zastąpiono po prostu ich funkcjonalnymi równoważnikami. Pozbawiano więźniów wzroku, słuchu i mowy bez ingerencji fizycznej, więc system ten „sprawdził się”, skazani wpadali w szał i — jak to ilustruje powyższy przykład — sami pozbawiali się wzroku.
Oto system, który zastąpił dawny, z okaleczeniami fizycznymi i karą śmierci. Wyobrażam sobie, że czytelnik mówi w tej chwili: „Ale obecnie w amerykańskich więzieniach na pewno nie stosuje się takich odczłowieczających metod? Istotnie, nie narzuca się obecnie więźniom zasady bezwzględnego milczenia ani nie zasłania się im oczu, kiedy wychodzą z celi. Jednak konkluzja, że nie stosuje się takich środków wobec żadnej, najmniejszej choćby części populacji więziennej jeszcze dzisiaj, i to ze skutkami straszniejszymi nawet od wyżej opisanych, byłaby zbyt optymistyczna. Ilustruje to poniższa historia.
Przypadek Lloyda A.
Kilka lat temu, u schyłku lat siedemdziesiątych, Lloyd A., którego zaledwie parę dni wcześniej wypuszczono z więzienia, podróżując autostopem, zabił brutalnie, niczym nie sprowokowany, studenta i omal nie pozbawił życia drugiego. W uzasadnieniu wyroku skazującego go na dożywotnie więzienie, bez możliwości skrócenia kary i przedterminowego zwolnienia, sędzia powiedział, że żałuje, iż z katalogu kar, które może wymierzyć, wykreślono karę śmierci, ponieważ oskarżony popełnił tak potworną zbrodnię, że właściwą karą może być tylko odebranie mu tycia.
Przeczytawszy to w gazecie, mój kolega, psycholog, w pełni tgodził się z opinią sędziego. Inny kolega, również psycholog, który znał mordercę, ponieważ rozmawiał z nim, kiedy odsiadywał on poprzedni wyrok za drobne, popełnione bez użycia przemocy przestępstwo powiedział, że wie coś o warunkach, w jakich t rzymano Lloyda A. podczas jego pierwszego pobytu w więzieniu.
Otóż podczas odsiadywania pierwszego wyroku zyskał on opinię trudnego, nieznośnego, skorego do buntów osobnika. W rezultacie prawie całą karę odsiedział w izolatce. Kiedy jego zachowanie za bardzo dopiekło strażnikom, karali go, zamykając st alowe drzwi jego małej betonowej celi i wyłączając światło, tak że czuł się niczym pogrzebany żywcem, nie mogąc nikogo zobaczyć ani z nikim rozmawiać, co było funkcjonalnym odpowiednikiem wyłupienia oczu i wydarcia języka.
Kiedy zachowywał się szczególnie napastliwie wobec strażników, zabierali mu materac i zamykali ubikację (której rolę pełnił w tamtych czasach otwór w podłodze), tak że musiał spać w swoich odchodach na gołej, betonowej posadzce, wśród robactwa. Co więcej, ponieważ złamał wiele przepisów regulaminu więziennego, nie złagodzono mu wyroku i nie zwolniono przed terminem upływu kary. A zatem, za drobne i popełnione bez użycia siły przestępstwo Lloyd A. odsiedział więcej, niż kto inny w podobnej sytuacji, przy czym ostatnie dwa lata spędził w opisanych wyżej warunkach. Poza tym, zamiast przygotowywać go stopniowo do powrotu do społeczeństwa, dając mu coraz większą swobodę, obowiązki i przywileje, na przykład kierując go do pracy w nadzorowanym ośrodku, rzucono go od razu na głęboką wodę. Nie zastosowano wobec niego żadnego okresu przejściowego, w którym mógłby przystosować się do świata „poza mura-mi”. Stwierdzono po prostu, że nie nadaje się do resocjalizacji. I oto pewnego dnia, kiedy minął termin wymierzonej mu kary, otworzyły się stalowe drzwi izolatki i wyprowadzono mrużącego i zasłaniającego oczy przed światłem dnia Lloyda A. prosto na ulicę.