30 I. Edukacja wobec pracy i bezrobocio. Zaproszenie do społecznej debaty
- A n i m acj a
Istnieje ogromna i pilna potrzeba organizacji pracy wzajemnej w środowiskach ludzi dorosłych pozbawionych zatrudnienia. Obecne nadzieje na to, że do gmin biednych, gnębionych społecznymi patologiami, wyrosłymi na biedzie „przyjdzie" obcy kapitał i zainwestuje w miejsca pracy, są równic naiwne jak oczekiwanie na UFO. Oczywiście takie inwestycje będą się zdarzać, ale po pierwsze nawet duże inwestycje kapitałowe tworzą dziś minimalną liczbę miejsc zatrudnienia, a po drugie, raczej nie pojawiają się one tam. gdzie ich najbardziej brakuje, nie w miejscach o już utrwalonej społecznej bezradności. Praca może się w takich miejscach pojawić jedynie w efekcie samoorganizacji wspólnoty, nastawionej nie na wychodzenie z jakimiś produktami na rynek zewnętrzny po to, aby „zrobić interes”, a na zaspokajanie własnych elementarnych potrzeb. Główną rolę muszą tu odegrać osoby i instytucje dobrze we wspólnotach zakorzenione i obdarzone autorytetem - takie jak kościół i nauczyciele.
- Pieniądz i prawo
Jak próbowałem wykazać, dla społeczności lokalnych istotną barierą rozwoju pracy, pracy wykonywanej tam, gdzie jest mnóstwo pracy do zrobieni a, jest brak systemu jej koordynacji i wymiany - czyli brak lokalnego i choćby zupełnie wirtualnego pieniądza. Sądzę, że środowiska edukacyjne powinny - i mają szansę - rozpocząć publiczną debatę na temat prawnych warunków funkcjonowania banków czasu i innych systemów wymiany pracy i doprowadzić do jednoznacznej wykładni prawnej umożliwiającej bezpieczną pracę animacyjną. Gdyby się okazało, ż.c lokalne systemy rozliczania pracy naruszają porządek prawny, to porządek ten musi ulec zmianie. Prawo, które uniemożliwia ludziom wypracowanie sobie warunków ludzkiej egzystencji na elementarnym poziomie, nic jest dobre.
-Groźba apartheidu
Postulat kształcenia dla samoorganizacji pracy wspólnotowej nie oznacza przeciwstawiania się zatrudnieniu, ani nie jest wezwaniem do anarchistycznej walki z korporacjami. Nie można zapominać, że ekonomia globalnie wymienialnego pieniądza jest także częścią społecznej rzeczywistości i że zadania edukacji publicznej muszą się wiązać z przygotowaniem ludzi do udziału w kapitalistycznej grze rynkowej. Jeden z głównych problemów edukacji publicznej zdaje się zatem polegać na tym, że kształcenie „dla kapitalizmu” (indywidualne kariery, rywalizacja, sukces ekonomiczny jako miara jakości życia) zakłada system wartości kompletnie odmienny od tego, który postuluję w niniejszym tekście-od kształcenia na rzecz wspólnotowej samoorganizacji i wymiany pracy. W tym drugim modelu mamy kooperację zamiast rywalizacji, lokalną wspólnotę zamiast globalnego rynku i organiczne a zarazem symboliczne pojmowanie pieniądza jako miary wymiennej wartości pracy w miejsce zuniwersalizowanego monetarnego fetysza, nabierającego niczwią/ancj z gospodarką wartości w wirtualnych spekulacjach. Istotnym problemem dla instytucji edukacyjnych będzie zatem nie tylko to, jak zorganizować edukację i animację na rzecz wspólnotowej wymiany pracy, ale i jak to zrobić przy jednoczesnym kształceniu przyszłych elit dla światowych korporacji. Jest to bodaj najtrudniejszy dylemat. Jego najprostszym rozwiązaniem jest bowiem jedynie uzupełnienie obecnie powstającego systemu edukacyjnego o programy pracy wspólnotowej dla tych uczniów, którzy są skazani na brak zatrudnienia. Identyfikacja tych grup uczniów jest banalnie prosta, bowiem oni już zostali wyodrębnieni. Opisywane przeze mnie we wstępnej części artykułu procesy selekcji i segregacji szkolnych prowadzą do tworzenia się odrębnych szkół bądź - tam, gdzie tak radykalna segregacja nie jest możliwa - klas szkolnych dla uczniów o „wysokim kapitale kulturowym”. Tc klasy i szkoły pozostaną zdominowane przez logikę edukacyjnego kapitalizmu, przez kształcenie dla rywalizacji i indywidualnych osiągnięć. Być może w tych środowiskach pojawi się kiedyś idea ograniczenia czasu pracy i pewnego poszerzenia jej społecznego zasięgu, ale byłoby to chyba zbyt rewolucyjne - w polskich warunkach - oczekiwanie. Natomiast postulowane tu wizje edukacji wspólnotowej, nastawionej na rozwijanie po-zarynkowej organizacji pracy, mają chyba pewne szanse rozpowszechniać się w środowiskach dotkniętych utrwaloną marginalizacją, w popegeerow-skich wsiach i w opuszczonych przez socjalistyczny industrializm dzielni cach i miasteczkach. To oczywiście bardzo dobrze. Środowiska te potrzebują organizacji pracy jak wody. Nic byłoby jednak dobrze, gdybyśmy uznali taki podział za drogę do normalnego społeczeństwa. Od wizji przedstawionej w opowiadaniu Dukaja takie społeczeństwo będzie się różnić tylko tym, że z i o m a I e będą w swoich blokowiskach organizować sobie pracę. Świetnie! „Nowej szlachcie”, realizującej swoje życie w globalnych korporacjach, nic powinno to chyba przeszkadzać, przynajmniej do czasu...
W latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku Henry Giroux pisał, że amerykańska szkoła publiczna pozostała jedyną instytucją, w której ludzie pocho-