128 7 Praca, konsumpcjonizm i nowi Lbodzy
W odróżnieniu od starego terminu, nowe słowo niczego - choćby niebezpośrednio lub aluzyjnie nie obiecuje. Nie ma aluzji do „nienormalności'’, odstępstwa od reguły, przejściowej natury bieżącej niedoli - ani nie ma sugestii, że brak miejsc pracy stanowi tylko czasową niedogodność, której we właściwymi czasie będzie można się pozbyć. W odróżnieniu od „bezrobotnych" - ludzi, którzy są tymczasowo bez pracy, lecz należy przypuszczać, żc da się ich zatrudnić, i można oczekiwać, że znajdą się w szeregach wytwórców, gdy warunki powrócą do normalności i będą znów „właściwe” - „zbyteczni” są nadliczbowi, niekonieczni, niepotrzebni. Albo urodzili się w społeczeństwie, które jest „pełne” (to znaczy nie potrzebuje więcej ludzi w celu produkowania rzeczy i usług potrzebnych, aby zapewnić mu trwanie), albo stali się zbędni z powodu późniejszego postępu gospodarczego i technologicznego (to znaczy nowej zdolności do zaspokajania rosnącego popytu na dobra i usługi przy mniejszym wysiłku i zaangażowaniu mniejszego personelu). Ludzie określani jako „zbyteczni” w bilansie ekonomicznym sązapisani w rubryce „winien”, nie zaś „ma”, i nie mogą - ani teraz, ani w dającej się przewidzieć przyszłości - przyczynić się do wzrostu zamożności społeczeństwa, jednocześnie przyczyniając się do zwiększenia ponoszonych przez nie kosztów („wydatki publiczne”). Są „obciążeniem zasobów” i „problemem” bez oczywistego rozwiązania; wzrost gospodarczy i rosnąca koniunktura „czynnej gospodarczo” części populacji sprawiają, że sytuacja, w której zażądano by od nich, aby zaczęli pracować, i ponownie wezwano ich do czynnej służby, jest mało prawdopodobna. Praktycznie rzecz biorąc, gospodarka radziłaby sobie lepiej, gdyby ich nie było; krótko mówiąc, powinni zostać wykluczeni z aktywności ekonomicznej.
To, jak mglista, naiwna i obłudna staje się idea „powrotu do pracy”, świadczy o głębokiej zmianie zachodzącej w samym rozumieniu „koniunktury” - oraz „dobrych” i „złych” tendencji wżyciu gospodarczym. W dogłębnej, autorytatywnej analizie obecnego stanu wielkich europejskich korporacji (zatytułowanej „Plony europejskich firm”, z symptomatycznym podtytułem: „Obcinanie kosztów przyniosło zysk, choć nie dało nowych miejsc pracy”; zob. In-
w
Etyka pracy i nowi ubodzy 129
ternational Herald Tribune z 17 listopada 1997), Tom Buerkle wyraża radość z powodu „pozytywnych tendencji” w gospodarce europejskiej:
Gwałtowna poprawa obrazu wskazuje, że Europa Sp. z o.o. zaczyna zbierać plony bolesnych działań restrukturyzacyjnych ostatnich lat. Stosując metody przyjęte przez amerykańskie firmy w latach osiemdziesiątych, wiele firm europejskich pozbyło się pracowników, likwidując lub wyprzedając to, co uznano za nieistotne z biznesowego punktu widzenia, i redukując zarządzanie dla potrzeb większej zyskowności.
-•
1
Zyski w istocie wzrastają szybko - co stanowi powód radości udziałowców i entuzjastycznej aprobaty uczonych analityków - pomimo rzekomo mniej ważnych „skutków ubocznych” sukcesu gospodarczego. „Ta odnowiona krzepkość raczej nie doprowadzi do szybkiej redukcji bezrobocia” - przyznaje Buerkle. W istocie, w ostatnich sześciu latach liczba robotników zmalała o 17,9% w Wielkiej Brytanii, o 17,6% w Niemczech i o 13,4% we Francji. W Stanach Zjednoczonych w tym samym okresie liczba robotników skurczyła się „tylko” o 6,1%, lecz wyłącznie dlatego, że „pozytywne tendencje” zaczęły się tam około dekadę wcześniej; mięso zostało już odcięte niemal do kości.
Nie dziwi zatem, że według ankiefna temat trosk, obaw i lęków współczesnych Europejczyków niekwestionowane pierwsze miejsce zajmuje brak pracy - już doświadczany lub stanowiący zagrożenie. Według jednego z takich badań (przeprowadzonego przez MORI - Market & Opinion Research International), 85% Finów, 78% Francuzów i Szwedów, 73% Niemców i 72% Hiszpanów postrzega bezrobocie jako największy problem w swoich krajach. Przypomnijmy, że kryteria umożliwiające wejście do europejskiej unii monetarnej ustanawiano z intencją zabezpieczenia „zdrowej ekonomii” i że malejący wskaźnik bezrobocia nie figuruje pośród tych kryteriów. W gruncie rzeczy desperackie starania, aby osiągnąć to, co podchodzi dzisiaj pod standard „ekonomicznego zdrowia”, są szeroko postrzegane jako główna przeszkoda przeciwko wszystkie-
i 0~— I.—Cl