182 Kondycja ludzka
jako środek wymiany. Kłopot ze standardem użyteczności, nieodłącznie cechującym samą czynność fabrykacji, tkwi w tym, że związek między środkiem i celem, na którym się on opiera, bardzo przypomina łańcuch, w którym każdy cel może w innym kontekście służyć jako środek. Innymi słowy, w świecie ściśle utylitarnym wszystkie cele skazane są na krótkie trwanie i przekształcenie w środki do jakichś innych celów19.
Na gruncie teorii diagnoza tej trudności, zawartej w każdym spójnym utylitaryzmie, filozofii homo faber par excellence, brzmiałaby następująco: jest to wrodzona niezdolność do zrozumienia różnicy między użytecznością i sensownością, którą językowo 'wyrażamy, rozróżniając „po to, by” i „przez wzgląd na”. Tak więc ideał użyteczności rządzący społeczeństwem rzemieślników — podobnie jak ideał komfortu społeczeństem pracowników lub ideał nabywania społeczeństwami komercyjnymi — w rzeczywistości nie jest już kwestią użyteczności, lecz sensu. To właśnie „przez wzgląd na” użyteczność homo faber osądza i robi wszystko w kategoriach „po to, by”. Sam ideał użyteczności, podobnie jak ideały innych społeczeństw, nie może już być pojmowany jako coś, co jest potrzebne po to, by mieć coś innego; po prostu opiera się on pytaniu o własną użyteczność. Nie ma oczywiście odpowiedzi na pytanie zadane kiedyś przez Lessinga ówczesnym filozofom utylitarystóm: „A jaki jest pożytek z pożytku?”. Kłopot z utylitaryz-mem polega na tym, że daje się on złapać w niekończący się łańcuch celów i środków, niedochodzący nigdy do jakiejś zasady, która mogłaby usprawiedliwić kategorię celu i środków, to jest samą użyteczność. Treścią wyrażenia „przez wzgląd na” staje się „po to, by”; innymi słowy, użyteczność ustanowiona jako sens wytwarza bezsens.
W obrębie kategorii środków i celu oraz doświadczenia instrumentalności, które włada całym światem przedmiotów użytkowych i użyteczności, nie ma innego sposobu, by zakończyć łańcuch środków i celów i zapobiec temu, by wszystkie cele ostatecznie zostały wykorzystane znowu jako środki, jak tylko oznajmić, że ta czy inna rzecz jest „celem sama w sobie”. W świecie homo faber, gdzie ze wszystkiego musi być jakiś pożytek, czyli wszystko musi nadawać się do tego, by być
19 O niekończącym się łańcuchu środków i celów („Zweckprogressus in infinitum”) i nieodłącznie w nim zawartej destrukcji sensu — por. Friedrich Nietzsche, Der Wille zur Macht, Leipzig 1930, nr 666.
narzędziem do osiągnięcia czegoś innego, sam sens może pojawić się tylko jako cel, „cel sam w Sobie”, co w rzeczywistości jest albo tautologią stosującą się do wszelkich celów, albo sprzecznością. Cel bowiem, w chwili gdy zostaje osiągnięty, przestaje być celem i traci zdolność do bycia przewodnikiem i osądzania wyboru środków, organizowania ich i wytwarzania. Staje się przedmiotem pośród przedmiotów, czyli zostaje dołączony do ogromnego arsenału tego, co jest dane i z czego homo faber swobodnie wybiera środki do realizacji swoich celów. Sens, wręcz przeciwnie, musi być trwały i nie zatracać nic ze swego charakteru, zarówno wtedy, gdy człowiek dociera do niego, czy raczej ustanawia go, jak i wtedy, gdy zawodzi i zostaje utracony. Homo faber, będąc tylko wytwórcą i myśląc jedynie w kategoriach środków i celów, które pochodzą bezpośrednio z jego czynności wytwarzania, jest tak samo niezdolny do zrozumienia sensu, jak animal laborans niezdolne jest do zrozumienia instrumentalności. I tak jak przyrządy i narzędzia, których homo faber używa do budowy świata, stają się dla animal laborans światem samym, tak i sensowność tego świata, w rzeczywistości będąca poza zasięgiem homo faber, staje się dlań paradoksalnym „celem samym w sobie”.
Jedynym wyjściem z dylematu bezsensowności obecnego w każdej filozofii ściśle utylitarystycznej jest odwrócenie się od obiektywnego świata rzeczy użytkowych i szukanie oparcia w subiektywności samego używania. Tylko w świecie ściśle antropocentrycznym, gdzie użytkownik, czyli sam człowiek, staje się ostatecznym celem, który kładzie kres niekończącemu się łańcuchowi celów i środków, użyteczność jako taka może zyskać zaszczytną rangę sensowności. Tragedia jednak polega na tym, że w chwili gdy homo faber wydaj e się osiągać spełnienie w kategoriach własnej czynności, zaczyna degradować świat rzeczy, cel i produkt końcowy własnego umysłu i rąk; jeżeli człowiek użytkownik jest najwyższym celem, „miarą wszystkich rzeczy”, to nie tylko przyroda, traktowana przez homo faber jak niemal „bezwartościowy materiał” do wytwarzania, ale i same „wartościowe” rzeczy stają się zwykłymi środkami, tracąc tym samym własną wewnętrzną „wartość”.
Antropocentryczny utylitaryzm homo faber najdobitniej wyraził się w Kantowskiej formule, że żaden człowiek nie może nigdy stać się środkiem do celu, że każda istota ludzka sama w sobie jest celem. Spotykamy wprawdzie już wcześniej (naprzykładuLocke’a, który stanowczo utrzymywał, że żadnemu człowiekowi nie wolno