Poczucie kryzysu kultury europejskiej zmusza do zastanowienia się nad jego przyczynami. Co prawda wpierw należałoby zapytać, czy poczucie to jest uprawnione. Ileż to bowiem razy ludzkość stwierdzała, że jest już u kresu, że nadszedł czas załamania się wartości, że może ją oczekiwać jedynie upadek. Czy tak jest w rzeczywistości? Na to pytanie odpowie kiedyś historia. Poczucie kryzysu jest natomiast faktem, bez względu na to, czy ma ono realne podstawy, czy nie. Kryzys jest na ustach niemal wszystkich, i to co najmniej od początku wieku. Literatura filozoficzna, polityczna i literatura piękna są pełne prób wyjaśnienia jego natury, bezpośrednich oraz głębszych źródeł. Owych prób jest tak wiele, że ich rejestracja i klasyfikacja stanowiłaby sama w sobie ogromne zadanie, na pewno instruktywne, jeżeli chodzi o zrozumienie naszej epoki. Nie wahałabym się powiedzieć, że poczucie kryzysu, jak i usiłowanie rozjaśnienia jego przyczyn należą do cech charakterystycznych tej formacji intelektualnej, która jest właściwa naszym czasom. Są one jej komponentą dostatecznie ważną, aby się nią zająć i poddać wszechstronnej ocenie.
Nie zamierzam kusić się o realizację tego wielkiego zadania. Stawiam sobie cele znacznie skromniejsze. Uznając ważność problemu, chciałabym zwrócić uwagę na jeden ze współczesnych nam filozoficznych nurtów, który problem kryzysu podejmuje w sposób niebanalny. Sądzę, że można już dziś mówić o całym nurcie, gdyż mimo wielu różnic dzielących jego przedstawicieli, łączy ich niejedna więź, zarówno gdy dokonują krytyki kultury, jak i wówczas, gdy usiłują wskazać na jej pozytywne podstawy.
Trzeba najpierw zwrócić uwagę, że wszyscy ci myśliciele, a są to myśliciele dużej klasy, mający coraz większy wpływ na życie intelektualne (w Polsce bardzo mało znani), szukają przyczyn współczesnego upadku, którego szczytem dla nich jest totalitaryzm, u samych początków kultury europejskiej. Dwie tezy współgrają tu ze sobą. Pierwsza jest swojego rodzaju wyzwaniem i oskarżeniem kultury europejskiej o odwrócenie się od jednego ze swych źródeł. Jeżeli kultura, jak pisze Amado Valensi, jest zbiorową pamięcią, ciągłością dziedzictwa, stłumienie jednego ze źródeł musi doprowadzić do wynaturzenia. Kultura odwróciła się od żydowskiej tradycji, zapomniała o przekazach Starego Testamentu i tu leżą przyczyny jej klęski, przyczyny „absolutnego nieszczęścia”, które w języku hebrajskim określa się słowem Shoah \ Teksty Bubera, Rosenzweiga, Levinasa, Valensi są budowane na inspiracji religijnej, płynącej z biblistyki judaistycznej.
Teza druga jest natury czysto filozoficznej. Chodzi w niej
0 całą filozofię europejską. Tym razem oskarża się ją właśnie. Ona to bowiem rozwinęła się w jednym tylko kierunku, ona zaniedbała inne tak dalece, że w konsekwencji musiała doprowadzić nie tylko do płaskiego naturalizmu, o którym w Kryzysie pisał Husserl, nie tylko do praktycystycznej, stechnicyzowanej cywilizacji, ale wręcz do barbarzyństwa. Należy zatem zwrócić się z rewizją do jej generalnych założeń, a więc do filozofii greckiej. Ona jest winna, że oświat wypadł z kolein”,
1 gdy Husserl próbował ten świat wtłoczyć znów w koleiny, budując niezachwiane fundamenty dla ludzkiej wiedzy, pogłębiał tylko, wbrew własnym intencjom, sytuację kryzysową. Krytyka zatem owych myślicieli zwraca się także przeciwko Husser-lowi, a może przede wszystkim, choć Levinas - a o nim będę tu mówić - przyjmuje fenomenologiczną metodę za swoją i na każdym kroku podkreśla, jak wiele zawdzięcza Husserlowi.
Obie te tezy są ściśle ze sobą związane i nie przypuszczam, aby je można było rozdzielić, podejmując analizę poglądów któregokolwiek z wymienionych myślicieli. Mnie jednak
1 E. Amado Lćvy-Vaiensi, La culture hebraiąue comnte refoule de la culture occidentale, referat wygłoszony w Montrealu na Kongresie Filozoficznym, sesja plenarna 17 sierpnia 1983. Tekst ten pisałam 13 lat temu. Dziś myśliciele ci prócz Yalensi są bardzo w Polsce modni i lepiej znani.