242 Część II
Inne były perspektywy obu filozofów i inne problemy. Bergson badał źródła moralności i religii i ukazywał różnicę między moralnością otwartą na głos wezwania a moralnością społeczną i wszelkimi wymogami płynącymi z obyczaju, tradycji, prawa itp. Heideggerowi chodzi o modalności bycia a nie moralność. Stąd być może najistotniejsze dla Heideg-gerowskiej koncepcji, a zupełnie obce Bergsonowi, jest powiązanie Się z lękiem przed śmiercią. Dasein, jak wiemy, miast być sobą, upada w Się, gdyż szuka uciszenia nękającego go lęku.
Nie jedna to różnica, można by wskazać na inne. Nie będę się w nie zagłębiać, gdyż jest to temat sam dla siebie. W tej chwili wystarczy mi fakt, że mimo tych różnic, między obu filozofami panuje zgodność w negatywnym potraktowaniu tego, co obiegowe, potoczne, nawykowe, bezosobowe, gdyż one zagrażają sobości. Dla obu autorów formy bycia pod dyktaturą Się lub cechujące egzystencję na powierzchni są niewłaściwe, to jest są byciem w nieprawdzie. Według obu, żadnej z tych form nie da się usunąć całkowicie. W on-tologicznym sensie przynależą zawsze ludzkiej egzystencji, stwarzając nieustanne napięcie.
Tu więc, w tych sposobach bycia, trzeba szukać odpowiedzi na zadane wyżej pytanie o rolę moralnych fenomenów w budowaniu sobości. Biorąc te różne opozycje pod uwagę, można nakreślić dwie odrębne osie, na których układają się etyczne sytuacje, osie przecinające się, rzadziej nakładające się na siebie, osie ukazujące, w jaki sposób budowanie się sobości jest zależne od owych etycznych sytuacji.
Pierwsza z tych osi rozpinałaby się między tym, co moje własne, co jest tym Ja głębokim, w którym należy szukać mocy nieodzownych w budowaniu mego Ja i koniecznych dla tej budowy, a niepowtarzalnych w ich charakterze cegiełek, i tym, co jest ogólne, powszechną obligacją moralną, bez względu na to, czy owa obligacja ma źródło w rozumie praktycznym, czy w naturalnym rozwoju społeczeństwa jako efekt instytucjonalnych urządzeń. Ta obligacja jest transcendentna wobec każdego indywidualnego Ja i jest dla niego prawem, przez które zostaje ograniczone. Jest to zatem oś obligacji, na której odpowiedzialność pojawia się jako istotny fenomen, odsłaniając się w szerszym aniżeli moralny sensie.
Drugą oś nazwałabym osią sumienia. To oś rozpięta między momentem początkowym tworzenia się sobości a jej pełnią, określoną z etycznego punktu widzenia, oś teleologiczna, której dwoma krańcami jest to, co w sobie neguję, gdyż jest złem we mnie, i ideał moralny, czyli to, co nazywamy dobrem. Na biegu tej osi można oczywiście napotykać różne powinności, ale zawsze jako ewentualne warunki lub przeszkody na drodze budowania sobości w jej etycznym wymiarze. Ta oś ma jeden kierunek, podczas gdy oś obligacji takiego wyróżnionego, celowego punktu nie posiada.
Zajmijmy się pierwszą osią. Obligacje dotyczą postępowania, czyli tego, co się czyni. Oto dlaczego pojawia się tu odpowiedzialność. Pojęcie to jednak jest niedookreślone, mówi się o odpowiedzialności moralnej, cywilnej, prawnej, które mogą się łączyć, ale i sobie przeciwstawiać. Spróbujmy zatem, zamiast wnikać w możliwe tu znaczenia, odwołać się do najprostszego doświadczenia odpowiedzialności, gdyż jest to doświadczenie pewnego fenomenu, związanego ściśle z działaniem. Ten za czyn odpowiada i nie tylko za sam czyn, lecz także za jego konsekwencje, kto jest jego sprawcą. W tym sensie odpowiedzialność jest nieodłącznym fenomenem ludzkiego bycia, nie dającym się zacieśnić do sfery moralności. Bycie jest aktywnością, działaniem. Odpowiedzialność zatem ma ontyczne zakorzenienie.
Ten fakt wymaga ustalenia, kto działa. Odpowiedź na pytanie: „kto?” nie jest łatwa i stale się z nią borykają prawnicy. Ich problemy nas tu jednak nie obchodzą. Patrzymy bowiem na czyn z perspektywy budowania się sobości. W tej perspektywie o sprawstwie rozstrzyga stosunek Ja do czynu. Ja uznaje się za sprawcę, jeżeli ten czyn uważa za własny, a więc popełniony z własnej woli. Stwierdza, że to jego czyn i że wobec tego ponosi zań odpowiedzialność. Nie zmusiła go do czynu żadna siła zewnętrzna, żadna konieczność. Był w swym działaniu wolny i był sobą niepodległym.
Ja odpowiedzialne musi być zatem wolne i mieć tej wolności rozumienie. Zdaniem Ingardena, który w swej Książeczce o człowieku tą kwestią się zajął, musi być także w momencie decyzji sobą właściwym. To powiązanie osoby, wolności i odpowiedzialności jest starym motywem filozofii.