370 Rozum obserwujmy
chów, w którym sam siebie różnicuje na poszczególne momenty, pozostając wolnym w tym różnicowaniu, i tak jak w ogóle rozczfonkowuje swoje ciało do wykonywania różnych funkcji, każdą poszczególną część ciała przeznaczając tylko do jednej funkcji — tak samo można sobie wyobrazić, że płynny byt jego bytu w sobie (seines Insichseins) jest również czymś rozczłonkowanym. I wydaje się, że jako taki musimy go sobie wyobrazić, ponieważ refleksyjnie ku sobie skierowany byt ducha jest w mózgu znowu tylko członem średnim między jego czystą istotą a jego cielesnym rozczłonowaniem; członem średnim, który musi mieć w sobie coś z natury obu członów skrajnych, a więc także pochodzące od drugiego członu skrajnego rozczłonkowanie istniejące (seiende Gliedemng).
Byt duchowo-organiczny musi więc jednocześnie mieć jako swoją.drugą stronę istnienie powstające w bezruchu i trwałe. Jako człon skrajny bytu dla siebie byt duchowo-organiczny musi ustawić się po jednej stronie i mieć po swej przeciwnej stronie, jako drugi człon skrajny, byt pozostający w bezruchu i trwały, który staje się następnie przedmiotem i na który byt pierwszy oddziałuje jako przyczyna. Jeśli więc mózg i rdzeń pacierzowy są tym cielesnym bytem dla siebie ducha, to czaszka i kręgosłup są drugim wyodrębnionym członem skrajnym — rzeczą trwałą, pozostającą w bezruchu.
Ponieważ jednak każdy człowiek zastanawiający się nad tym, gdzie znajduje się właściwe miejsce istnienia ducha, myśli nie o grzbiecie, lecz o głowie, możemy i my tutaj w naszych badaniach dotyczących wiedzy, którą się teraz zajmujemy, zadowolić się tą racją (która zresztą nie jest wcale w tym wypadku tak zla) i miejsce
istnienia ducha ograniczyć do czaszki. Gdyby jednak ktoś pomyślał także o grzbiecie jako siedlisku ducha, opierając się na tym, że i przez grzbiet wiedza i postępowanie bywają czasem wpajane, a czasem wyperswadowane — nic dowodziłoby to bynajmniej, że należy uważać rdzeń pacierzowy za dodatkowe siedlisko ducha, a kręgosłup za istnienie będące jego odpowiednikiem, bo dowodziłoby za wiele. Można bowiem przypomnieć sobie, że są jeszcze inne zewnętrzne środki stosowane do tego, by dotrzeć do działalności ducha, pobudzić ją albo zahamować.
Kręgosłup więc odpada, jeśli kto chce, zupełnie słusznie; ale także twierdząc, że sama czaszka nie zawiera 241 w sobie organów ducha można skonstruować doktrynę równie dobrze jak wiele innych doktryn filozofii przyrody 1. Zostało to bowiem już przedtem wyłączone z pojęcia stosunku między czaszką a duchem, czaszka zaś uznana została za przynależną stronie istnienia.
A nawet gdybyśmy nie mogli sięgać do pojęcia rzeczy, to uczy nas doświadczenie, że jeśli okiem widzi się jako organem, to nie czaszką się morduje, kradnie, układa wiersze itd. Dlatego też należy zrezygnować z wyrazu „organ“ dla określenia tego znaczenia czaszki, o którym mamy jeszcze zamiar mówić. Bo chociaż powiada się zazwyczaj, że mądremu człowiekowi cho-
Obracamy się w ogóle w sferze dowolności. Dowolnością — a więc czymś, co nie ma swej racji w pojęciu — jest ta postać stosunku między duchem a jego cielesnym bytem dla siebie (czaszką), którą przyjął za podstawę swej frenologii F. J. Gall; dowolnością jest wyłączenie z tego kręgosłupa i dowolnością jest samo dopatrywanie się w czaszce organu ducha. Tam, gdzie w grę wchodzi dowolność, można konstruować różne, nawet przeciwstawne sobie doktryny. Jest to pięta achillesowa wszystkich filozofii przyrody.