przednio, to jest w wypadku relacji znakowej opartej na przekonaniu o zachodzeniu podobieństwa, także i tutaj owo przekonanie, że między A i B zachodzi relacja przyczynowo-skutkowa, stanowi warunek konieczny, nie zaś wystarczający użycia A jako tzw. naturalnego znaku B, czy też B jako naturalnego znaku A. Aby doszło do takiego użycia, owa zależność, faktyczna lub rzekoma, musi zostać zinterpretowana, np. przez odniesienie do odpowiedniego prawa nauki, ujmującego — m.in. za pomocą idealizacji — tzw. przyrodzone, czyli naturalne następstwo zdarzeń. W tym właśnie kryje się domieszka elementów konwencjonalnych w użyciu czegoś jako znaku naturalnego.
Podobnie z więziami nienaturalnymi. Nie musi faktycznie istnieć Więź konwencjonalna między A i B, żeby X, mimo to, na jej podstawie mógł się posłużyć przedmiotem A jako konwencjonalnym znakiem B; wystarczy, aby X był przekonany o istnieniu takiej więzi. Jeśli więc np. • X jest przekonany, że istnieje konwencja, według której w ceremonialnym pochodzie najważniejsi kroczą na początku, wówczas patrząc na senat uniwersytecki wchodzący do auli za najważniejszą osobistość uzna pedla — na podstawie znaku; jakim jest w tym wypadku czołowe miejsce wśród idących. W rzeczywistości konwencja taka nie istnieje, lecz tylko X wierzy, iż istnieje, gdyż nie, jest on świadom, że obowiązuje tu inna konwencja, pochodząca z procesji kościelnych, zwana jprae-cedentio academica, pierwszeństwem ■ akademickim, według którego wcale nie „kto pierwszy, ten lepszy1”, lecz na odwrót.
Jak pamiętamy, przeciwstawienia znaków naturalnych konwencjonalnym dokonuje . się na jednej z trzech zasad: albo ze względu na to,- jakiego rodzaju bytami są' same znaki, albo ze względu na to, jakiego rodzaju związek zachodzi między znakiem a tym, czego jest on znakiem, albo wreśzcie z obu względów zarazem. Dotychczas była mowa o pierwszych dwóch wypadkach. Obecnie pora zająć się trzecim.
Zacznijmy od przykładu zaczerpniętego z literatury (Mulder, Heryey, 1971:331). Jako przypadek Wystąpienia znaku konwencjonalnego, a nie naturalnego, wymienia się ostrzegawczy krzyk langura, wydany przezeń na widok zbliżającego się tygrysa. Czemuż ma to być znak konwencjonalny? Przecież — zdawałoby się — langur dlatego krzyknął, że ujrzał tygrysa. Przyczyną było to, że zobaczył tygrysa, a skutkiem to, że krzyknął. A więź przyczynowo-skutkowa jest — jak wiadomo —- powszechnie uważana za naturalną. Jeśli więc ze skutku domyślamy się przyczyny, to tym pierwszym zdarzeniem posługujemy się jako znakiem drugiego na podstawie relacji naturalnej, nie zaś konwencjonalnej, a zatem i samemu znakowi powinniśmy przypisać charakter naturalny.
■ Autorzy tego .przykładu są jednak innego zdania. Uważają, że ujrzenie zbliżającego się tygrysa nie jest przyczyną krzyku langura. Dlaczego? Bo — powiadają — v langury w ogrodzie zoologicznym wcale nie krzyczą na widok tygrysa; Przyjmując zaś • dostrzeżenie obecności tygrysa za przyczynę ostrzegawczego krzyku langura musielibyśmy. — argumentują — przyznać; że gdy langur nie krzyczy, mimo iż widzi, że. tygrys się zbliża, to zawieszeniu ulega prawo przyrody.
Wydaje się, że argumentacja ta. nie jest słuszna. Dostrzeżenie zbliżającego się tygrysa stanowi co najwyżej wspołprzyczynę tego, że langur ostrzegawczo krzyczy, tak jak nagromadzenie się ciężkich chmur stanowi tylko wspołprzyczynę opadu deszczu. Ujrzenie ty-