swego bliźniaka Pawła, albo, że wapienna skałka pod Ojcowem podobna jest do maczugi Herkulesa, nie czynię pierwszego członu relacji podobieństwa znakiem ani też reprezentantem drugiego;[...]. Na obrazach Matejki roi się od podobizn współczesnych mu ludzi, ale postacie obrazu nie reprezentują ich wcale. Patrząc na Hołd pruski, widz w siedzącej na stopniach tronu postaci w błazeńskiej czapce ,[...] «rozpo-znaje» Stańczyka, a nie Józefa Szujskiego, do którego ta postać tak bardzo jest podobna. O tym bowiem, kogo dana postać obrazu przedstawia, decyduje konwencja przez malarza przyjęta lub zaproponowana i sugerowana perceptorowi Streszczając powiemy: fakt, - że znaki bywają podobne do rzeczy oznaczanych, które prezentują, oraz to, że przy wyborze lub wytwarzaniu znaku kierujemy się względem na tó podobieństwo, nie zmienia konwencjonalnego ich charakteru” (Dąmloska, 1973 : 39—40).
Jak widać, zachodzi znaczna rozbieżność poglądów na temat tego, co to jest znak ikonicz-ny: wćdług jednych jest on znakiem naturalnym dzięki swemu podobieństwu lub analogii funkcji względem przedstawianej rzeczy, według innych — znakiem konwencjonalnym; bywa raz przeciwstawiany symbolowi, a kiedy indziej wespół z symbolami zaliczany do tej samej grupy.
Przejdźmy z kolei do pojęcia, a raczej pojęć s y g n a ł u. Jest ich kilka. Wśród nich zaś wyodrębniają się dwie kategorie: tych, które zdefiniowano głównie ze względu na stosunek nadawcy do sygnału, oraz tych, przy których definiowaniu wzięto pod uwagę głównie stosunek sygnału do jego odbiorcy.
Do pierwszej grupy należy Morrisowskie pojęcie sygnału. Była już mowa o tym, że Morris przeciwstawiał je pojęciu symbolu (Morris, 1971:99—103, 125—128, 366). Sygnał — powiada — to tyle co nie-symbol, a więc, po pierwsze, nie został wytworzony przez interpretatora, po drugie źaś, nie zastępuje innego znaku, z nim synonimicznego. Na przykład sygnałem jest puls, a słowo „puls” — symbolem. Sygnał nie ma —1 w związku z tym — charakteru konwencjonalnego, jest, zdaniem Morrisa, bardziej niż symbol związany z okolicznościami towarzyszącymi jego wystąpieniu i bardziej godny zaufania jako wskaźnik. Słowo „puls”, a więc symbol, może paść w każdych'okolicznościach, także i wówczas, gdy tętno ustało, np. w odniesieniu do zwłok; symbol wszak jest wytworem swego użytkownika. Tymczasem sam puls, a więc sygnał, zależy od krążenia krwi i od tego, czy człowiek lub zwierzę żyje; wreszcie może zostać użyty w roli sygnału tylko wówczas, gdy .znajduje się w zasięgu naszego postrzegania. Natomiast i sygnał, i symbol — twierdzi Morris — są w tym podobne, że — będąc znakami —■' wywołują takie same nasze zachowania. Zarówno więc wtedy, gdy usłyszymy, że kroplę deszczu padają na dach, jak wtedy, gdy usłyszymy słowa „deszcz pada”, zachowamy się tak samo: albo zrezygnujemy z wyjścia na dwór, albo, wychodząc, sięgniemy po parasol.
Jak widać, według Morrisa sygnały są to znaki pozbawione jakiejkolwiek świadomej ingerencji ze strony nadawcy. Tymczasem niektórzy inni badacze, chociaż zgadzają się z Morrisem, że sygnał ma charakter oznaki naturalnej, to jednak skłonni są uważać, że różni się on od pozostałych oznak naturalnych, zwanych symptomami, obecnością jakiegoś urządzenia czy przyrządu sygnalizacyjnego, ten zaś został zainstalowany przez człowieka. Oto Mul-djer i Hervey analizują przykład czajnika z gwizdkiem: z jednej strony, przyczyną gwizda-
151