pczostawać nieopłacalny. I niby dlaczego ja — jęgo jc. gałna małżonka — miałabym mieć z tego tylko ćwiczenie z tolerancji i wytrzymałości psychicznej.
W domu zastałam kolację na stole. Kubuś byl promienny i milutki. Jak zwykle gdy którejś zrobił dobrze. Siedzieliśmy przy świecach, w radiu zawodził mój ulubiony Prince.
Świetnie się zachowałaś przy Lusi — powiedział z uznaniem.
— Zorientowała się?
Skądże, nie miała cza.su.
Mój byczek wprost pękał z samozadowolenia. Czule pogładził mnie po ramieniu.
Jesteś wyrozumiała i tolerancyjna. Nie ma takiej drugiej.
Wcinałam kolację, czując jak z istoty słodkiej i pełnej zrozumienia przekształcam się w chciwego zysku potwora. Świat wokół nas zapełnił się ostatnio tyloma ładnymi rzeczami. Wystarczyło wyjść na ulice, żeby dać się ponieść nieładnemu uczuciu zazdrości. Wszystkie moje koleżanki były ładniej ubrane ode mnie. Takiej Jagodzic-- plastyczce mogłam to wybaczyć, ale żeby nawet ta idiotka Lu.śka... Omal nie zawyłam, widząc jej skórzaną kurtkę na naszym wieszaku. Zawsze lubiłam ubierać mojego ślicznego synka, więc Karolek prezentował się nieźle. Kuba nie straciłby nic ze swego uroku, gdyby nawet chodził w worku, ale ja... Wyposażenie mieszkania też pozostawiało dużo do życzenia. Ściany wyły o malowanie, a parkiet o lakier. Maluch, dumnie zwany samochodem, był piętnastoletnim zabytkiem.
Ludzie tak żyli. Nawet gorzej. Owszem, jak musieli. Ja nic musiałam. Ja miałam kurę, raczej kogucika, znoszącego — ciekawostka biologiczna — złote jajka. Żeby tylko zechciał. O czym ja właściwie myślę? To wstrętne... Naprawdę? A może tylko praktyczne. Jagoda mówiła serio. Dlaczego ja miałabym być taką pruderyjną mieszczką? Sprawę trzeba, rzecz jasna, utrzymać w tajemnicy. Nie zamierzam reklamować pana męża w telewizji.
Panie też się nie będą chwalić. No bo czym? Brakiem
gratisowych możliwości? Może impotencją małżonków ?
Bzdura...
Dziecko! To prawdziwy prohłera. Karolek jest bystry i
ma już te swoje dziesięć lat. Najlepiej byłoby wynająć na mieście jakąś niekrępującą kawalerkę. Z telefonem. To się chyba da zrobić dość łatwo. Trzeba zapłacić z góry. Nie szkodzi. Mały pomieszka u dziadków. Coś im na-wciskamo pracach zleconych Kubka. Nie takie znów kłamstwo... Zagalopowałam się. Zupełnie nie wzięłam pod uwagę, że mój jurny małżonek może mieć tzw\ opory moralne. Zaraz, zaraz. A bezwstydnie zdradzać żonę może i sumienie go raczej nie kąsa? Nasz standard materialny zaniedbuje dla swoich rozrywek. Dość tego! Zresztą czy stanie mu się jakaś krzywda? Każdy powinien robić to, co lubi. Trudno zaprzeczyć, że Kuba przepada za seksem. Moja propozycja powinna go uszczęśliwić. Tylko jak mu o tym powiedzieć? Mimo wszystko trochę głupio...
— O czym myślisz? — zapytał mój kapitał, zaintrygowany przedłużającym się milczeniem zapobiegliwej żo-
neczki.
— O tobie — odpowiedziałam zgodnie z prawdą, choć nic dc końca.
Jak mogłam się domyśleć, uznał to za sygnał. Zawsze twierdził, że po obcych babach ma ochotę na mnie. Niesiona na rękach do sypialni, wykorzystanej wcześniej przez Jagodę, a jeszcze wcześniej przez Lusię, nie miałam zbyt wiele czasu na rzeczową refleksję. Kątem oka dostrzegłam, że mój delikatny małżonek zmienił pościel. Acha, trzeba będzie kupić parę kompletów do naszego... przedsiębiorstwa. Trochę ręczników, jakiś twarzowy szlafrok. Ręka Kuby błądząca po moich piersiach sprawiła, że porzuciłam te kalkulacje.
Było, jak zwykłe, cudownie. Z nim nie mogło być inaczej żadnej kobiecie. A więc mój zamiar jest może nieco bulwersujący, ale z gruntu uczciwy. No i te biedne, niewyżyte, udręczone kobietki. Wiem, jak to jest. Byłam