wy. Oto program. A co do metody, to polega ona przede wszystkim na piskliwym śmiechu, a także na mrużeniu oczu. —
2 pewna przekora opieram się na zasadzie, że wojna zniszczyła we mnie wszelkie ludzkie uczucia. A dalej twierdzę, że ja osobiście z nikim nie podpisywałem pokoju i że stan wojenny — dla mnie — nie jest wcale zawieszony. — Ha — zawołacie — program nierealny, a metoda głupia i niezrozumiała! Dobrze, lecz czyż wasz program bardziej jest realny, a wasze metody bardziej zrozumiałe? Nie upieram się zresztą, ani przy programie, ani przy metodzie —- a jeśli wybrałem określenie „komunizm", to tylko dlatego, że „komunizm" jest tajemnicą równie nicdocieczoną dla umysłów mu przeciwnych, jak dla mnie wasze tam dąsy i uśmieszki.
Tak to, moi państwo, uśmiechacie się, mrużycie oczy; pieścicie jaskółki, a dręczycie żaby, czepiacie.się nosa; nieustannie kogoś tam nienawidzicie, kimś tam brzydzicie się, to znów wpadacie w niepojęty stan miłości i zachwytu — a wszystko gwoli jakiejś Tajemnicy. Lecz co będzie, jeśli i ja zdobędę się na własną tajemnicę i narzucę ją waszemu światu z całym patriotyzmem, bohaterstwem, poświęceniem, jakiego nauczyły mię miłość i wojsko? Co będzie, gdy ja z kolei uśmiechnę się (innym cokolwiek uśmiechem) i zmrużę oko z bezceremonialnośdą starego wojownika? Może najdowcipniej postąpiłem z ukochaną moją Jadwisią. — Czy kobieta jest zagadką? — zapytałem. (Po powrocie powitała mnie z niezmiernym wylaniem, obejrzała medal i zaraz poszliśmy do parku). — O tak — odparła. — Czyż nie jestem zagadkowa? — rzekła, opuszczając powieki. — Kobieta-żywioł i sfinks. — Ja też jestem zagadką! — rzekłem. — Ja też mam własny język tajemnicy i żądam, byś nim przemawiała. Czy widzisz tę żabę? Przysięgam na honor żołnierski, że wsadzę ci ją pod bluzkę, jeśli nie powiesz natychmiast, zupełnie poważnie i patrząc mi oko w oko, następujących słów: — ciam — barn — biu, minu — mniu, ba — bi, ba — be — no — zar.
Nie chciała za nic. Wykręcała się, jak mogła, tłumacząc, że to głupie i nieuzasadnione, że ona me może* zapłoniła się 28 cala, próbowała wszystko w żart obrócić, wreszcie zaczęła pla-
kać. — Nic mogę, nie mogę — powtarzała szlochając — wstydzę się, jakże... takie bezsensowne słowa! Wziąlen) więc wielką, tłustą ropuchę i spełniłem moją zapowiedź. Zdawało się, że oszaleje. Jak opętana tarzała się po ziemi, a kwik, który z siebie dobyła, mógłbym porównać tylko z humorystycznym piskiem człowieka, któremu pocisk armatni urwie obydwie nogi i część brzucha. Być może to porównanie, jak również dowcip z żabą — są niesmaczne, lecz proszę pamiętać, iż ja, szczur bezbarwny, szczur neutralny, ani biały ani czarny, także niesmaczny jestem dla większości ludzi. I czyi dla wszystkich jedno i to samo ma być smaczne i kraśne? Co mnie osobiście wydało się najkraśniejszc, najbardziej tajemnicze i pachnące wrzosem i miętą w całej tej przygodzie, to, źc na koniec — nie mogąc się uwolnić od ropuchy, szalejącej pod bluzką — zwariowała.
Może i nie jestem komunistą, może jestem tylko — wojującym pacyfistą. Wałęsam się po świccie, żegluję po tej otchłani niezrozumiałych idiosynkrazji i gdziekolwiek zobaczę jakiś tajemnicze uczucie, czy to będzie cnota czy rodzina, wiara czy ojczyzna, tam zawsze popełnić muszę jakieś łajdactwo. Oto moja tajemnica, którą ze swej strony narzucam wielkiej zagadce bytu. Nie mogę po prostu przejść spokojnie obok szczęśliwych narzeczonych, obok matki z dzieckiem lub zacnego staruszka — lecz czasem żal mię chwyta za Wami, drodzy moi, Ojcze i Matko, i za tobą, święte dzieciństwo moje!