402 Część n< Freud i pnliiylu
że władza Ojca-despoty nie polegała tylko na jego brutalnej fi- I zycznej dominacji (jak sobie do tej pory wyobrażali), ale miała I też innego rodzaju „wyższą” sankcję. Ta sankcja też, właśnie dla- I tego, że jest dla nich jako taka „nie do pojęcia”, ma w sobie coś I apodyktycznego i niepodważalnego.
W związku z tym twierdzenie, że podobnie jak „archetyp” pierwotnego Ojca, tak samo mord dokonany na jego prehistorycznym wcieleniu był tylko projekcją ludzkiej wyobraźni, wydaje się mało wiarygodne. Samo wyobrażenie śmierci czyjejś osoby może naturalnie budzić lęk i poczucie winy, ale jego konsekwencje dla samorozumienia podmiotu nigdy nie są tak głębokie i dalekosiężne, jak ma to miejsce w sytuacji, gdy do zamordowania tej osoby rzeczywiście dochodzi. A to właśnie zdaje się przyjmować Freud. Mogę mieć później wyrzuty sumienia z powodu tego, że życzyłem komuś śmierci i inscenizowałem w wyobraźni scenę czyjegoś morderstwa. Nigdy jednak owe wyrzuty nie będą miały takiej siły i nie zmienią tak mego spojrzenia na świat, jak w sytuacji, gdy owo morderstwo faktycznie zostało dokonane. Na tym w końcu polegał dramat Raskolnikowa.
Nie znaczy to, że argumentując w ten sposób, odrzucam w całości lacanowską reinterpretację freudowskiej opowieści o Hordzie Pierwotnej. Dokonuję tylko jej zasadniczej modyfikacji. Polega ona na tym, że w opowieści Freuda równie istotna, co strona fantazmatyczna (wyobrażeniowy stosunek synów do postaci pierwotnego Ojca), jest potraktowana przez niego hipotetycznie strona „realnych” prehistorycznych zdarzeń. Nawet bowiem jeśli samą tę opowieść potraktujemy - zgodnie z jego słowami — jako „taką sobie bajeczkę”, nie trzeba nawet sięgać po poprzedzającą tę bajeczkę hipotezę kompleksu Edypa, aby stwierdzić, że każda „ ojcowska ” jednostka przywódcza, jeśli się realnie pojawia, jest źródłem ambiwalentnych postaw wobec niej ze strony danej zbiorowości. I że te postawy „strukturalnie” przypominają ambiwalentną postawę dziecka wobec surowego Ojca.
Taka jednostka sięgając po władzę, zajmuje wówczas opisaną powyżej „niemożliwą” fantazmatyczną pozycję pierwotnego Ojca. Pozwala jej to z jednej strony narzucić danej zbiorowo-
ści podsycone strachem postawy czci i szacunku wobec siebie, z drugiej strony zaś rodzi wśród jej członków postawy agresji.
Przypuszczenie, że w społecznościach pierwotnych mogło dochodzić szczególnie często do niekontrolowanych wybuchów owej agresji przeciwko jednostkom przywódczym, które kończyły się zazwyczaj ich zamordowaniem, wydaje się więc wysoce uzasadnione. Choćby dlatego, że nie znano jeszcze wtedy wyrafinowanych politycznych systemów „zabezpieczeń” przed podobnymi wydarzeniami, jakie człowiek wykształcił w trakcie swego późniejszego rozwoju kulturowego. Nie to jest jednak w argumentacji Freuda najistotniejsze. Jest nim wskazanie na głębokie, przełomowe wręcz znaczenie, jakie dla ukształtowania się nowego stosunku synów-morderców do instytucji władzy miał sam dokonany przez nich mord na Ojcu-przywódcy.
Mam tu na myśli wydobyte przez autora Totem i tabu psychologiczne konsekwencje tego mordu, polegające na wykształceniu się w synach-mordercach nowego stosunku do Ojca-władcy, w którym utrwalona została fantazmatyczna strona jego przywództwa (władzy). W rezultacie zupełnie inną postać przybrał początkowy antagonizm między synami i Ojcem. Zrazu bowiem postać Ojca była w oczach synów głównym obiektem agresji. Jawił się on im przede wszystkim jako „przeszkoda” w dostępie do kobiet, którą należy usunąć siłą. Obecnie, kiedy to się już dokonało, zdają sobie sprawę z tego, że go równocześnie podziwiali i że każdy z nich chciał być taki jak on. Nie dość tego. Okazuje się, że narzucona im przez niego postawa uległości i podporządkowania stała się w międzyczasie trwałym elementem ich stosunku do wszelkiej władzy reprezentowanej przez jednostkę przywódczą. W dodatku owa władza, paradoksalnie właśnie dlatego, że ten, kto ją pierwotnie w ich oczach ucieleśniał, już nie żyje - a więc jest jako taki nieosiągalny - zyskała dla. nich status transcendentalnego a priori. To znaczy, z racji tego, że samo jej źródło stało się jako takie niedostępne, ma w sobie coś apodyktycznie oczywistego i niezniszczalnego; stoi za nią Prawo, którego należy bezwzględnie przestrzegać.
Oznacza to, że w synach-mordercach kształtuje się zupełnie nowy stosunek do władzy politycznej, który pozwoli im - i ich