łych, wielłrich szaleńców. W tym wyznaniu Wertera przejawia się coś z transgresji Goethego, w młodości bowiem nazywano go „opętanym”, jak podaje Olga Dobijanka-Witczakowa w swoim komentarzu do powieści. Przekroczenie normy narzuconej przez mieszczańskich filistrów iffi8mmdfóMeltg3Mym^iHMiai^<3^^S^lMego\ićQsina:)tfez^Ei3 Q5iagaIn'ego”ł?Mdżdy£3!lbycłmOTm^'cóS"śtwor^oaegbłTOsferzTOiraffil w-steili^SlEb^lu^iiiMtaŁe^^iiiKreo.warieijiŁlr dzieło sztuki, WKłffi^reMkiWeideroTOlCTdafapiaedjrt^nymiddęeżaŁpiaezińMno1^ ^fcdj^^^MąćdzaMmitwaśc^feś&iEeiai^^ifewMaeaiafeigtesfeEiSiSB i'i ^^teSńrowo?zmB^żm^^^™^ia^ćejgifeticŹS^iS^is^I^ lTOsfe£ei]dtCT^^MSaBBPi| ; 16irfi^TO§Śbglwm^^mŁB5staja w
Sfera porównań: miłości - do religii, oraz uczucia - do wiary w Boga,
‘ '3oTOdźfreSymeOTiMfei^^ WimMi^5{IMeł5sŚ^te}irSjjfEź^S^)?i?3
BB^fS^^™!5yfflt)pnSugn{TO?^5d!iEiageKięMł5fflate^OTOerfialtMal SpgMl^pm^^m^feffltv^.TDdźd^TeiwńaTsciślleiBzpBigHna^^ 60 z mitami duszy {Les mythes de 1’amour). To dusze ciągną nieprzeparcie ku sobie. I oto dlaczego miłość spada jak cios od pierwszego wejrzenia.
Stanisław Morawski w swym jgggfgptfiiNt z pierwszej ćwierci XIX wieku (Kilka lat młodości mojej u> Wilnie) opisuje sifcąil nowej ^BmufcigTOMc'Łlpa^*nrdi^g;ferote/ł^%^gp;ffiei^^dfloIVeze-a£6ł^MMl^^ćzaiiB^8mfeta3»m5^^SMśaiBmSj3ii8KMMB la VoItaire”. JEoclLa.c «s|ę dlto-c h o w o” to rdzeń miłości romantycznej, której istotę tak świetnie przed-stawil Morawski. Bardzo ważnym jej pierwiastkiem jest zdematerializowanie zmysłów, które — pod ciśnieniem szalonego uczucia -ińfeekś7Mra^:sięffi'ih^^^ma|^Te«!ą^fari^icSfeśie-;xi^^s.ialaB: w ducha niejako zmieniło i w tym nowym stanie poszło się na chwilę połączyć z naszą boską duszą”. Morawski opisuje zdumiewający stan
mbjąg3fe|j5Qg)półąezyęgp^^m^^^^^^^^^^^^Eyg}8im!i-ai^^ chana zdruzgotała jednak całe jego dalsze życie, sparaliżowała jego karierę. Nie chciała wymówić słów „kocham cię”, które by go uratowały. „Ona broniła ciała. Co mi jej ciało! Ciał miałem dosyć! Ja chciałem jejdoszy.jejdicszyjpoaohpejiWaw.czasidotoóiSiiB^^^Sadiip^i^M
S^sMonaanoj:e hYwhiTn^ei6zfiTOajmogłaa7^^dm'G»siłv»fOTt™ilw^ ko na popiół biedne moj e serce... ”
jaSezwyKfeip^^tfg^a^ tgay«^^o^ g^zri g wf>-i!Wacrz^^^^fett^^^^Ł(^crtai^dgedoWaWEv;f^m^ćźei^g:wi^^^
Mora^sM^^@^^^ca^a^a^aTO^^łasżćaSii^^^^?§ n aj większej Ea^g^}|]^|z^SmE^^g^^y^^^^a!^^W5nraźcd^jp^^E^ra^E^v tn^o:^manstimc&$[IiIj|^
Ogień i łzy Wertera
BMSł^^nifm^TT^^^^^^^3||kfó^p^m^^s^feHnMtryIko\qsPb'ar Bez erotyzmu-bez widzialnego kształtu, który przenika przez zmysły ciele duszy, a w duszy - ciała. Szuka pełnej osoby” (Podwójny Romantyzm uczynił dla nowożytności rzecz niesłychanie doniosłą,
miłości rycerskiej, dwornej. W ten sposób uratował cały rytuał „miłości 61
idealnej”, która przemieniając zmysły w lotny płomień, staje się nieziemska. Taka konstrukcja praktykowanego idealizmu, chociaż niejednokrotnie demaskowanego „od podszewki” i nawet wyszydzanego ['malp^yj&atJluEiasfuc^
iBB^c^^iaDS^re^aTOg^oa5^u!TO^T^aaii2mQWse^ra^^am^cJ0mo]l^
Toteż nic dziwnego, że Milan Kundera w swej eseistycznej powieści