170 Rozważania nad literaturą
przyjęcia przez nas bez żadnych zastrzeżeń wszechwiedzy autora. Skoro jednak konwencja ta zostanie już zaakceptowana, umożliwia ona prezentowanie tych aspektów osobowości i stanów psychicznych, których ukazanie w prozie fabularnej posługującej się innymi technikami czy konwencjami nie było możliwe.
To, że przeszłość człowieka determinuje jego obecny charakter, jest sprawą banalnie oczywistą, ale pełne wykorzystanie psychologicznych aspektów tego faktu dla potrzeb nowej techniki powieściowej jest zjawiskiem stosunkowo nowym w historii literatury. Koło wykonało pełny obrót od czasów, kiedy siedemnastowieczni dowcipnisie pisywali „charaktery” dziwaków czy ekscentryków. Pisarze posługujący się techniką „strumienia świadomości” stwierdziliby, że portretowanie postaci przez autora powieści w ogóle nie jest możliwe; postać nie trwa w określonym stanie, lecz przechodzi stale proces zmian, zaś prawdę o reakcjach ludzi na otaczającą ich rzeczywistość (a na czym polega charakter człowieka, jeśli nie na jego reakcjach na rzeczywistość — realną lub potencjalną?) przedstawić można jedynie poprzez próbę ukazania sposobu funkcjonowania tego procesu. Zrozumienie tego poglądu pomoże nam pojąć jeden z głównych czynników decydujących o obliczu współczesnej powieści.
Wracając na chwilę do dwóch tradycyjnych metod przedstawiania bohaterów, jakie omówiono na początku tego rozdziału, polegających albo na ukazaniu już na wstępie pełnej sylwetki, której wierność potwierdza późniejszy przebieg wydarzeń, albo też na stopniowym wyłanianiu się pełnego obrazu danej postaci w toku akcji — musimy stwierdzić, że badacze literatury często wskazują na istnienie trzeciej metody. Polega ona na ukazywaniu procesu zmian lub rozwoju danej postaci, tak więc choć przedstawiony na wstępie portret jest adekwatny w odniesieniu do sytuacji panującej na początku powieści, przestaje być wiemy, nim akcja jej dobiegnie końca. Pod wpływem okoliczności, z jakimi bohater styka się w toku powieści, charakter jego ulega przeobrażeniom i mamy w końcu do czynienia z innym człowiekiem niż ten, którego poznaliśmy na początku. A jednak dopatrywanie się w tej metodzie zasadniczo odmiennej techniki wydaje się być wynikiem pewnego nieporozumienia. Można oczywiście kazać danej postaci zmienić się gruntownie w toku akcji; znamy wiele popularnych powieści, w których czarny charakter nawraca się i staje się w końcu człowiekiem dobrym. Ale tak nagła i radykalna metamorfoza — że wspomnę choćby o niepokojącym nawróceniu się Alfreda Jingle w końcowym fragmencie Klubu Pick-wieka — nigdy nie jest przekonywająca z punktu widzenia prawdopodobieństwa psychologicznego. Rozwój jakiejś postaci — wyraźnie różniący się od tak prostej metamorfozy — występuje w dobrej prozie powieściowej znacznie częściej. W gruncie rzeczy mamy jednak wtedy do czynienia z pewnym aspektem metody drugiej: postać niedokładnie przedstawiona na początku uzyskuje pełnię osobowości dopiero w toku akcji. Pod koniec bohater jest człowiekiem innym w tym znaczeniu, że pod wpływem przeżywanych wydarzeń zrealizowały się te cechy jego natury, które były dotąd jedynie potencjalne. Pełnia Osobowości bohatera zależy od stopnia, w jakim te potencjalne cechy się aktualizują. Powodem, dla którego nie otrzymujemy na wstępie pełnego portretu bohatera, a jego charakterystyka staje się kompletna dopiero wtedy, gdy poznamy jego zachowanie w toku akcji — może być świadomy zamysł autora, w myśl którego dopiero przebieg wydarzeń ujawniający uśpione dotąd cechy owej postaci miał nadać jej pełnię osobowości. W życiu zdarzają się ludzie, których natura nie jest w pełni ukształtowana. Takiego właśnie człowieka ukazuje, być może, autor na początku swej opowieści — i pozwala nam pod koniec przekonać się, że przeżyte doświadczenia w pełni ukształtowały jego charakter. Zobaczymy jeszcze, że chwyt taki jest raczej pewną odmianą tego, co nazwaliśmy drugą metodą, niż metodą zupełnie odmienną.