I
pustotę, teatralny koturn. „Pokazałem się więc po raz pierwszy jako artysta ludziom, którzy bynajmniej o ar-tystostwie nie myśleli... ważną, i okropną tragedią rzeczywistą zajęci”. Tak mówił o roku 1832, bo w nim właśnie ukazały się tomy I i II jego Poezji. Niestosownymi publikacjami zgubił się — jak utrzymuje — „na cały czas życia mego”. W polskim układzie literackim konsekwencje są dotkliwe: „[...] i teraz muszę bez echa śpiewać, choć śpiewam inaczej”. Bez echa— bo w Polsce nie ma ani krytyków, którzy by tę zmianę dostrzegli i zrozumieli, ani czytelników „dość szybko sądzących, którzy by się sami z pierwszego sądu otrząsnąć mogli, i z czystą uwagą iść za nową pieśnią poety”.
lwi
WH I charakterystyki jednego z bohaterów — zamkniętej w tlSIli c*emno^c* ieS° wyobraźni i zimnego szaleństwa jego du-\\mfa szy. Motto do całej powieści wyjęte z Frycza Modrzew-ifSJufW skiego O naprawie Rzeczypospolitej: „Niemoc serdecz-jest stokroć gorszą od niemocy fizycznej. Przeto zleczcie myśl waszą”, wskazywało najwyraźniej, jaki za-jji miar towarzyszył autorowi wykorzystującemu wyzna-
' „Choć śpiewam inaczej”, „nowa pieśń poety...” Spod surowego werdyktu z r. 1839 Słowacki wyraźnie wyłączył III tom Poezji, a więc i Lambra. Powieść poetycką o powstańcu greckim traktował chyba wówczas jako objaw i dowód „nowej pieśni”, jako. rzecz napisaną już w nowym duchu. Nie zostało to jednak zauważone ani przez współczesnych, ani przez potomnych. Lambro podzielił los innych młodzieńczych utworów Słowackiego — uznano go za podobny do poprzednich powieści poetyckich wykwit egzotyzmu, który trąci w gruncie rzeczy rozwydrzonym egotyzmem. Jeszcze Młoda Polska była w stanie do niego się przyznać, ale też i ze szczególnych powodów. Berent w Próchnie ■— „powieści współczesnej”, swym eseju o artyście i powieści o dekadentach, wykorzystał wyjątki z Lambra dla auto-
nia Lambra dla oddania dwuznacznej tragedii schył-kowości.
Najsławniejszy jako poeta-żołnierz i przyzwyczajony do cięcia mieczem również i w krytyce Seweryn Goszczyński w słynnej rozprawie Nowa epoka poezji polskiej z r. 1835, gdzie większości twórców odmówił prawa do zwania się narodowymi, podkreślił, że nie uważa Słowackiego „za oryginalnego i narodowego pisarza”, a poematowi Lambro nie chciał poświęcić ani chwili uwagi — ze względu na to, że jest dziełem „obcej osnowy”. Goszczyński wyrokował jak słowianofilski sek-ciarz, którym był wtedy w istocie — ale i coś więcej jeszcze wchodziło tutaj w rachubę.
Bo dlaczego zamiast o powstaniu polskim, tak przecież jeszcze boleśnie, najboleśniej obecnym w świadomości, pisał Słowacki o niepodległościowym powstaniu greckim? Na dodatek przypisując mu „rozpaczliwe poczucie klęski” zupełnie nie w porę — jak dowodził Kleiner — „wszak Grecja była już wyzwolona w chwili, gdy Słowacki tworzył Lambro”. Wybrał sobie — jak sądzili niektórzy i jak sam sugerował we wstępie — powstanie greckie dla nadania swej poezji charakteru bardziej „ogólnego”, nie ciasno narodowego, ale jednocześnie nie umiał i nie chciał wyzbyć się polskiego podtekstu. „Bo jego sąd o powstaniu greckim to sąd o powstaniu polskim; bo pragnął walkę narodową pokazać w mrokach pesymizmu. Zresztą — z umyślnym wyjaskrawieniem, z pozą literacką głosił w ogóle pesymistyczny pogląd na świat” (Kleiner). Temat greckiej walki o wolność był w romantyzmie europejskim bardzo modny, a śmierć Byrona w Grecji nadała mu jeszcze szczególny wymiar. Podjęcie go jednak w r. 1832 przez Słowackiego oznaczało już pewien sprzeciw wobec polskiego kanonu powstańczego — i tak zostało zrozumiane.
Kleiner potraktował Lambra pobłażliwie. W końcu