Obraz6

Obraz6



216 Alina Witkowska

tego, że nie podzielał losu emigrantów w biedzie, że nie musiał szukać nowego zajęcia, aby utrzymać się na powierzchni, nie dostał się też w tryby maszyny de-klasacyjnej.

Brak identyczności z losem emigracyjnym szczególnie uchwytny staje się tam, gdzie łudzi pozorami identyczności. To samotność i szara barwa tęsknoty.

O samotności głośno w listach i poezji Słowackiego. Smakuje ją na różne sposoby, jak sentymentahsta łzy. Ale zarazem w sposób całkowicie odrębny od emigracyjnej normy, bo jego samotność nie zna krzyku rozpaczy łudzi unurzanych w błocie nie tylko samotnej, ale nędznej egzystencji.

Samotność Słowackiego była metafizyczna i wytworna zarazem. Smutny dandys w piaskowych szarawarkach, kamizelce w kwiaty i czarnym fraku od dobrego krawca. W tym opakowaniu dusza inaczej smuci się, płacze, wzdycha za przeszłością i narzeka na samotność. Z wyczuciem dobrej maski literackiej i dandysowskie-go wyosobnienia ze wspólnoty napiętnowanej przez pospolitość ubóstwa.

Marzenie o wyjściu z samotności, złamaniu izolacji jest w egzystencji Słowackiego równie trwałe jak samotność. Stanowi jej konieczne dopełnienie, niezbywalny drugi biegun.

Właśnie tutaj, w przestrzeni wypełnionej samotnością i jej przezwyciężaniem, zachodzą w świadomości Słowackiego różnorodne i fascynujące procesy, które w finale doprowadzą go do towianizmu. A po drodze samotnik, niechętnie rezygnujący zdandyzmu, będzie na różne sposoby kreował w marzeniach miejsca i sceny idylliczne, leczące z melancholii samotnictwa. Jakiś erem w zieleni drzew, mała pustelnia skąpana w kwiatach, domek niewielki lecz własny, najlepiej w wołyńskim pejzażu, w ostateczności u stóp Wezuwiusza.

Słowacki przez ładnych kilka lat emigracyjnego żywota doskonale potrafił utrzymać tę chwiejną równowagę między melancholią samotności i idyllą pocieszenia.

A jednak z rozmysłem i świadomie opuścił ten wymiar duchowy, który zdawał się dobrym pomysłem na istnienie, zwłaszcza emigracyjne. Odpowiedź na pytanie: dlaczego? nie jest łatwa i być może sam Słowacki do końca jej nie znał. Czasem mówił, że zmienił mu się charakter i wiązał to z podróżą na Wschód, stylem życia, jakie wówczas prowadził, trudnościami, które pokonywał i szkołą współdziałania z innymi.

Sugestie Słowackiego nie stoją w sprzeczności ze stwierdzeniami psychoanalityków o roli pif idealnego w duchowych przemianach ludzi. Impulsy z tego źródła płynące, mniej lub bardziej uświadamiane, mogą poważnie zmieniać idealny wizerunek własny człowieka, jego potrzeby i dążenia. Otóż wśród potrzeb duchowych Słowackiego w pewnym momencie otworzyło się miejsce dla kontaktów z innymi,

impuls wspólnotowy. Nie to, aby wygasła bądź choćby straciła na znaczeniu neurotyczna wprost żądza bycia kochanym i podziwianym, od dawna trzymająca poetą w kleszczach emocjonalnych. Ale zakres potrzeb poszerzył się o otwarcie na innych, o chęć bycia z innymi nie w oczekiwaniu na kult i adorację.

Stało się to przede wszystkim w momencie powrotu do Paryża, wybranego po podróży wschodniej i epizodzie florenckim na miejsce stałego pobytu. Decydując się na Paryż, Słowacki wrócił do emigracji i emigrantów. W sensie najzupełniej dosłownym. Jego wspólnotą stało się bowiem Towarzystwo Polskie potocznie zwane Klubem Polskim. Klub pełnił w jego życiu taką samą rolę, jak w egzystencji innych wychodźców: był namiastką domu. Toteż pisał do matki, łakomej szczegółów jego życia: „najczęściej w kasyno naszym siedzę, gdzie jadam obiady i które mi za rodzaj drugiego mego mięszkania służy”1. Informacja dla matki oddaje wszakże tylko część prawdy, tę identyfikującą los poety z egzystencją emigracyjnych współbraci: samotnictwo pozbawionych prawdziwego domu. Albowiem Słowacki w Klubie nie tylko bywał, ale należał do jego kierownictwa, społecznie w nim pracował. 1 to na stanowisku wymagającym inicjatywy towarzyskiej, otwarcia się na innych. Był bowiem dyrektorem sali, czyli osobą pilnującą porządku i towarzyskiej przystojności zabaw: gasił spory, nie dopuszczał do awantur, strzegł reguł bezhazar-dowej gry w karty, służył sobą jako rozmówcą. A ponadto wchodził do ścisłego zarządu Klubu, pełniąc funkcje nadzorcy administracyjno-finansowego. Był sumienny, stale obecny na posiedzeniach Zarządu, jak na dobrego urzędnika przystało.

Po co mu to było? Przecież w sensie ścisłym nie dzielił codziennego bytu polskich emigrantów. Nie biedował, nie trząsł się z zimna w nędznej kwaterze na Bad-gnolach, przeciwnie, w centrum Paryża najmował mieszkania, meblując je własnymi sprzętami. I nadal ubierał się starannie, ożywiając ciemny strój, co mogło mieć „minę księżą”, bladożółtymi rękawiczkami. A zarazem miał oko nad wyraz bystrego obserwatora i szybko rozszyfrował tajemnice emigracji, jej zbiorowe choroby przede wszystkim, impas emocjonalny, uczuciowe zdrętwienie, oschłość serca, która dopadała samotników niezależnie od stanu materialnej mizerii. Tu własne mebelki i rękawiczki w kolorze &cru nie stanowiły żadnej zapory. Jest to najsmutniejsza garstka łudzi, już bez nadziei i bez żadnych prawie wstrząśnięć serdecznych..."Tak postrzegając wspólnotę emigracyjną, siebie lokował pośród niej, czuł się zagrożony tymi samymi chorobami zesłanymi przez los i egzystencję wychodźczą. ..N»c-wcscli my wszyscy i tą niewesołością wzajemnie się trudzimy i męczony, bo nie

Imamy rodzin, nie mamy związków familijnych - każdy do ścian pustych wraca..."3 Taką chorą wspólnotę albo można było opuścić, stając się na przykład podróżującym obywatelem świata - Słowacki miewał takie pokusy - albo wewnątrz niej


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Obraz7 218 Alina Witkowska stworzyć azyl familijny. Poeta nie był w stanie założyć rodziny, co stan
Obraz8 220 Alina Witkowska Słowacki wyłożył antropologię towianizmu, historiozofię - ze szczególnym
Obraz9 222 Alina Witkowska nie napisał o nich dramatu z Towiańskim i Mickiewiczem w rolach głównych
DSC05661 (5) OBRAZ KLINICZNY C.D. ♦ Twierdzi się, że 0. reticulata nie odgrywa większej roli w etiol
Obraz (3)(1) miałbym aż tak zgłupieć, żebym i tego nawet nie pojmował, że jeśli kogoś w swym otoczen
Obraz8 (8) często nie zdają sobie sprawy z tego, że nie wszyscy znają ich zawodowe terminy. Niekied
Obraz7 (19) 50 LOSY PASIERBÓW —    Dlaczego źle? Ja nie myślę kryć się przed ni
img012 (85) przy jednoczesnej potrzebie stałego dowartościowywania się. Jakby nie zauważając tego, ż
że doprowadził do tego, że te piękne słowa tu dziś padły. Nie ma wątpliwości, że kiedyś została komu
str29501 djvu NAUKA grup tych przekształceń, tego odrazu nie mogłem wiedzieć. Spostrzegłem niebawem
P1170385 70 UTOPIA IRZYKOWSKIEGO biciem obecnej rzeczywistości, w takim razie nie wynika z tego, że
skanuj0121 (14) 250 pogodzić się z nadzorem reżysera. Sama Berillat znana jest z tego, że nie znosi
IMG20 ru, aJe niejako z nakazu Fatum córka musi się zmierzyć z kwestią pisania o Holokauście — pomi

więcej podobnych podstron