k ROZMOWA Z O. PROF. JACKIEM SALUEM OP
się różne teorie, modele eschatologiczne, rozwijane nierzadko przez ludzi niezwiązanych z Kościołem, czasem nawet ateistów. Możemy się zatem w tych kwestiach uczyć także od pogan...
Jednak o nasze przeznaczenie ostateczne - to znaczy: moje, twoje i całej ludzkości - jako chrześcijanie pytamy, zawierzając temu objawieniu, jakie się dokonało w Chrystusie i zostało zapisane w natchnionym przez Ducha Świętego Piśmie, i które jest rozpoznawane przez kolejne pokolenia Kościoła. Nie wierzę poszukiwaniom prowadzonym pod hasłem: „tak mi się wydaje” czy nawet: „tak podpowiadają mi moje doświadczenia duchowe”.
Po drugie: niezależnie od tego, w co ludzie wierzą czy nie wierzą, jedno jest pewne: Pan Bóg stworzył wszystkich ludzi. A jeśli stworzył, to kocha - kocha również niewierzących, a nawet tych, którzy Go nienawidzą. Jest w nas wszystkich coś takiego, co tradycja chrześcijańska nazywała capacitas Dei, otwarcie na Boga, pragnienie Boga. Chodzi o prawdę zawartą w nas, w samym naszym istnieniu, że nie zrealizujemy siebie inaczej jak tylko w Bogu. Ponieważ Bóg jest miłością, wobec tego - jak to przypomniał ostatni sobór - „człowiek nie zrealizuje się inaczej niż przez bezinteresowny dar z samego siebie” (KDK 24).
A co do poszukiwań nie rozświetlonych światłem Bożego objawienia, owszem, niekiedy są one oparte o intuicje, autentycznie zawarte w ludzkiej naturze, ale bywa i tak, że prowadzą one raczej na manowce. Na przykład Grecy po prostu się mylili, sądząc, że ciało jest więzieniem duszy, a w najlepszym razie jej rusztowaniem, i tylko dla duszy spodziewając się nieśmiertelności. Albo jeśli ktoś, powiedzmy, wierzy w reinkarnację, to jakkolwiek może mu ona pasować do jego wyobrażeń na temat świata, jest to perspektywa, od której ja, jako chrześcijanin, muszę się zdystansować. Bo wierzę, że jestem stworzeniem Bożym - cały, wraz z tym, co we mnie duchowe, i z tym, co cielesne - i wierzę, że Bóg chce mieć mnie całego, również w moim ciele, na wieczność.
MB: Ojcze, spróbujmy zmierzyć się z najbardziej podstawowymi kwestiami chrześcijańskiej eschatologii. Wielu wiernych, nawet dobrze
wykształconych, ma kłopot z doić skomplikowaną „procedurą” pośmiertną. Zadają sobie na przykład pytanie, dlaczego Pan Bóg przewidział dla nas aż dwa sądy: szczegółowy, zaraz po śmierci, i ostateczny, wraz z końcem świata.
Pismo Święte ani razu nie mówi jednocześnie o obu tych sądach, natomiast niektóre zawarte tam stwierdzenia podpowiedziały Kościołowi, że na sądzie Bożym staniemy zaraz po śmierci. Na przykład czytamy
Sąd Boży to będzie potężne, pełne miłości wejście Boga miłosiernego i sprawiedliwego w ludzkie sprawy.
w Liście do Hebrajczyków: „Postanowione ludziom raz umrzeć, a potem sąd” (9, 27); również apostoł Paweł spodziewał się życia wiecznego bezpośrednio po śmierci (por. Flp I, 21-24; 2 Kor 5, 6—8). Z kolei kiedy indziej Pismo
Święte mówi o sądzie Bożym nad całą ludzko-|_
ścią, który będzie podsumowaniem całej naszej ludzkiej historii: „Gdy Syn Człowieczy przyjdzie w swej chwale i wszyscy aniołowie z Nim, wtedy zasiądzie na swoim tronie pełnym chwały. I zgromadzą się przed Nim wszystkie narody, a On oddzieli jednych [ludzi] od drugich, jak pasterz oddziela owce od kozłów” (Mt 25,3 ln).
Co wobec tego z zasadą bis de eadem re ne sit actio - że nie powinno się drugi raz sądzić w tej samej sprawie? Sąd Boży to nie będzie coś jednoznacznie podobnego do sądów ludzkich - to będzie raczej potężne, pełne miłości wejście Boga miłosiernego i sprawiedliwego w ludzkie sprawy. Boski Sędzia przywróci wtedy dobru należne mu prawa i położy kres złu, odbierze złu jego dotychczasowe możliwości panoszenia się. Boimy się Sądu Ostatecznego, bo jesteśmy grzesznikami. I bardzo słusznie: ten grzesznik, który jest we mnie, niech się boi i niechże będzie z nim koniec - ja chcę być cały, bez reszty i nieodwracalnie, Boży. Z tego grzesznika, który jest we mnie, słusznie ironizował św. Augustyn: „Cóż to za miłość ku Chrystusowi, lękać się, że przyjdzie? Miłujemy Go i boimy się, że przyjdzie? Czy naprawdę miłujemy? Czy może bardziej miłujemy nasze grzechy? Miejmy w nienawiści grzechy, a miłujmy Tego, który przyjdzie, aby ukarać grzechy!”.
Sąd Boży będzie wyzwoleniem tego wszystkiego we mnie, co zaczęło się w chwili chrztu. Dlatego „człowiek wewnętrzny” (Rz 7,
21