Słownik to cierpliwy i nieznużony doradca, towarzysz kształcenia się i kulturalnego życia, kulturalnego obcowania z jakimkolwiek językiem, tak obcym, jak bodaj w większym stopniu własnym, z literaturą piękną i naukową. Wplata się on w nasze życic bardzo wcześnie. Gdy 12-Ietni malec rozpoczyna w szkole podstawowej obowiązkową naukę obcego języka, słownik wchodzi w skład jego podręcznej biblioteczki i pozostaje w niej, a przynajmniej powinien pozostać do końca życia właściciela. Wraz z nim rośnie i „mądrzeje”. Najpierw są to „słówka”, podane na końcu podręcznika. Mały człowiek zagląda do nich, ile razy trafi na jakieś słowo jeszcze mu niezrozumiałe. Z każdym rokiem, w miarę jak dziecko zdobywa wiedzę, rośnie i słowniczek, a wreszcie nadchodzi czas, że się trzeba oderwać od słówek na końcu czytanki, a sięgnąć po osobny, prawdziwy słownik. Jest to jakby wkroczenie w dojrzały wiek słownika. Nosi on wprawdzie zwykle skromny dopisek „słownik kieszonkowy”, ale w rzeczywistości to pękaty tom.
Gdy jeden słownik podaje tylko skromny wybór najniezbędniejszych słów, drugi szafuje nimi pełną garścią a nadto pod każdym wyrazem, czyli hasłem, podaje połączenia tego wyrazu z innymi, zwłaszcza jeżeli te połączenia zmieniają podstawowe znaczenie wyrazu. Nie wystarczy więc w słowniku rosyjsko-polskim napisać krótko oriech — orzech, lecz trzeba dodać, że „greckie” orzechy — to po polsku „włoskie”, a „dostało mu się na orzechy” — to po polsku „dostało mu się po karku”. Podobnie polski orzech — to niemieckie Nuss, ale „orzech laskowy” — to Haselnuss. Każdy wie, że polskie nad—to i rosyjskie nad, ale przecież „miasto nad Wisłą” będzie po rosyjsku „gorod na Wisie”. Od obfitości i trafności tego
9