EDUKACJA: WOBEC, WBREW I m miu. .
Jak błyskotliwie zauważył pewien francuski dziennikarz, gdyby Emil Zola miał okazję wystąpić publicznie w telewizji, zdołałby co najwyżej wykrzy-ćzeć: ,J'accuse\". Teraz, kiedy uwaga masowego odbiorcy nabiera charakteru najcenniejszego towaru, mass mediom brakuje czasu niezbędnego, by kultywować sławę; stać je tylko na szybka uprawę i jeszcze ki jednego plonu — rozgłosu. Najskuteczniejsza techniką w tej produkcji okazuje się maksyma George'a Steinera:j^maksymalna siła oddziaływania, natychmiastowe zapomnienie"TjCażdy kto zaczyna bawić się rozgłosem, musi przestrzegać ustalonych reguł. Reguły zaś nie dają już intelektualnym poszukiwaniom uprzywilejowanej pozycji, niegdyś umożliwiającej intelektualistom zyskanie sławy, a uniwersytetom i- rząd dusz; trudno prowadzić publicznie konsekwentne, choć powolne i rozważne poszukiwania prawdy czy sprawiedliwości, które ani nie są w stanie przyciągnąć, ani tym bardziej zatrzymać na sobie zbiorowej uwagi, a na pewno nie mają na celu uzyska-niąjnatychmiastowego poklasku. Kiedy rozgłos zastąpi sławę, intelektualiści muszą rywalizować ze sportowcami, piosenkarkami, zwycięzcami w totolotka, terrorystami, bandytami napadającymi na bank i seryjnymi mordercami, a ich szanse na zwycięstwo w tej rywalizacji są nikłe.
, Obecnie podważeniu ulega już sama podstawa roszczeń akademii i jej członków do prestiżu i wyjątkowości. Jednym z najważniejszych powodów do dumnego stroszenia piór było dotychczasowe przekonanie o ścisłym związku istniejącym między zdobytą wiedzą a moralną wyższością Nauka - tak przynajmniej wierzono - odgrywała niezmiernie ważną humanizują-~ca role, podobnie jak estetyczne wyrobienie i kultura jako takafkultura mia-ła uszlachetniać osobę ludzką i nieść ukojenie społeczeństwom. Po horrorach XX wieku, w których przecież nauka miała swój udział, ta wiara wywołuje pusty śmiech, a może nawet trącić karygodną - dosłownie 1 naiwnością .^Jeraz, zamiast z wdzięcznością oddawać się w ręce powiernika# wiedzy, z coraz większą podejrzliwością patrzymy im na ręce. Ta nowa obawa znalazła wyraz w bardzo popularnej hipotezie Michela Foucaulta o ścisłym związku istniejącym między rozwojem dyskursu naukowego; a zacieśnieniem wszechobecnej kontroli i nadzoru; zarzucono naukom tech-nicznym, że ponoszą odpowiedzialność za nową, wyrafinowaną odmianą
zniewolenia i zależności. „Szalony naukowiec", strach na wróble wczorajszego dnia, rzuca dzisiaj wielki cień na popularne wyobrażenia o nauce jako takiej. Niedawno, pośród powszechnego aplauzu, Ulrich Beck stwieP* dził, że metastatyczne i chaotycznie samopowielające się nauki tedUŚfT ne stawiają obecnie ludzkość wobec porażających i przerażających UgT żeń o niespotykanej skali. Bezlitośnie wymazano znak równości tn ‘ cyjnie stawiany między wiedzą, cywilizacją oraz moralnością ludzi ś] ścią ich (społecznego i indywidualnego) życia, tym samym unieW .