284 Marshau, D. Sahi.ins
284 Marshau, D. Sahi.ins
Sa
dzenie, że bogactwo jest ciężarem. Jak zauważa Gusinde, w takich warunkach życiowych dobra mogą stać się tym bardziej „boleśnie uciążliwe”, im dalej są przenoszone. Pewne grupy zbieraczy posiadają kanoe, a kilka dysponuje saniami z psimi zaprzęgami, ale większość musi sama nosić cały swój dobytek, i dlatego mają tylko to, co mogą sami bez trudu udźwignąć. Czy też to, co mogą przenosić kobiety: mężczyźni zwykle są obciążeni tylko tak, by mogli bezzwłocznie korzystać z nadarzającej się możliwości upolowania czegoś czy też zareagować w nagłej konieczności obrony. Owen Lattimore napisał w podobnym kontekście: „Prawdziwy koczownik to biedny koczownik". Mobilność i posiadanie pozostają w sprzeczności. To, że bogactwo szybko staje się bardziej zawadą niż czymś pożądanym, jest oczywiste nawet dla osoby z zewnątrz. Kiedy Laurens van der Post przygotowywał się' do pożegnania ze swymi dzikimi buszmeńskimi przyjaciółmi, targały nim sprzeczne uczucia:
„Ta sprawa prezentów wielu /. nas przysporzyła chwili niepokoju. Czuliśmy się upokorzeni, zdając sobie sprawę z tego. jak niewiele mogliśmy dać Buszmenom. Prawie wszystko wydawało się utrudniać ich życie, stanowić dodatkowe obciążenie w ich codziennym marszu. Oni sami nie posiadali właściwie żadnego dobytku: rzemienne szelki do transportu, futrzana derka i skórzana torba. Nie mieli nicz.ego, czego nie mogliby spakować w ciągu minuty, owinąć w derki i nieść na swych ramionach podczas wędrówki przez tysiące mil. Nie mieli żadnego zmysłu posiadania" (1958: 276).
„Nie umieją troszczyć się o swój dobytek. Nikt nie myśli, by porządkować rzeczy, składać je, suszyć lub czyścić, rozwieszać bądź układać na staranne kupki. Jeżeli szukają jakiejś konkretnej rzeczy, przetrząsają niedbale galimatias drobiazgów w małych
Tak oczywista nawet dla przypadkowego gościa konieczność musi być dla samych zainteresowanych drugą naturą. Ta skromność materialnych wymagań jest zinstytucjonalizowana: staje się pozytywną wartością kulturową, wyrażającą się w różnorakich układach ekonomicznych. Na przykład Lloyd Warner donosi o Murngin. że łatwość przenoszenia jest decydującą wartością w tubylczej hierarchii rzeczy. Małe przedmioty są zasadniczo lepsze niż duże. W ostatecznym rachunku w rozporządzaniu danym przedmiotem: „względna łatwość transportu przedmiotu” przeważa nad jego relatywną niedostępnością lub kosztem pracy niezbędnej do jego pozyskania. Ponieważ: „wartością ostateczną - jak pisze Warner - jest swoboda poruszania się”. Tej „chęci bycia wolnym od obciążenia i odpowiedzialności za rzeczy, które mogłyby przeszkodzić w wędrownym sposobie życia społeczności”, Warner przypisuje „niedorozwinięty zmysł własności” u Murngin i ich „brak zainteresowania rozwojem swojego technologicznego wyposażenia” (1964: 136-137).
Istnieje jeszcze jedna ekonomiczna „osobliwość”. Nie powiem, że jest ona powszechna, i być może daje się wytłumaczyć zarówno nieumiejętnością dbania o utrzymywanie porządku, jak i wyuczonym brakiem zainteresowania materialną akumulacją. Przynajmniej niektórzy łowcy wykazują zwracającą uwagę skłonność do niedbalstwa w stosunku do swej własności. Przejawiają rodzaj nonszalancji, bardziej właściwy dla ludzi, którzy opanowali problemy produkcji, czym doprowadzają Europejczyka do szalu:
koszykach. Większe przedmioty, zwalone na kupę w chacie, są przepychane z miejsca na miejsce, bez żadnej troski o możliwe uszkodzenia, jakich mogłyby doznać.
L Europejczyk ma wrażenie, że ci Indianie [Yahganj nie przywiązują żadnej wagi do posiadanych sprzętów i że całkowicie zapomnieli o wysiłku, jaki musieli włożyć w ieh wykonaniel2. Rzeczywiście nikt nie jest przywiązany do swych skromnych dóbr i ruchomości, które, jak to się zdarza, często i łatwo gubi, lecz równie łatwo zastępuje innymi [...] Indianin nie wykazuje żadnej troski o nie. nawet gdyby to nie sprawiło mu trudu. Europejczyk prawdopodobnie pokiwa głową nad bezgraniczną obojętnością tych łudzi, którzy wloką nowe rzeczy, cenne ubrania, świeże zapasy i wartościowe przedmioty przez gęste błoto lub porzucają je na pastwę dzieci i psów. co kończy się ich szybkim zniszczeniem (...| Ofiarowanych im drogich przedmiotów tubylcy strzegą przez kilka godzin, póki budzą ciekawość, potem bezmyślnie pozwalają, by zniszczyły je błoto i wilgoć. Im mniej posiadają, tym łatwiej im podróżować, a to. co ulegnie zniszczeniu, uzupełniają w miarę potrzeby. Stąd są oni całkowicie obojętni wobec jakichkolwiek dóbr materialnych" (Gusinde 1961:86-87).
Kusi zatem, by powiedzieć, że myśliwy jest „człowiekiem nieekonomicznym". Przynajmniej jeżeli chodzi o sferę nie związaną z wyżywieniem, jest on przeciwieństwem karykaturalnej postaci uwiecznionej na pierwszej stronie Podstawowych :as(id ekonomii. Jego potrzeby są niewielkie, a środki (proporcjonalnie) olbrzymie. Wskutek tego jest „relatywnie wolny od materialnych nacisków”, nie ma „żadnego zmysłu posiadania", cechuje go „nierozwinięty zmysł własności”, jest „całkowicie obojętny na jakąkolwiek własność materialną", wykazuje „brak zainteresowania" w kwestii rozwoju swego wyposażenia technologicznego.
W takim stosunku myśliwych do dóbr tego świata znajduje swój przejaw pewna wyraźna i ważna kwestia. Patrząc z wewnętrznej perspektywy na gospodarkę, wydaje się niewłaściwe mówienie o tym. że potrzeby są „ograniczone", pragnienia „tłumione" czy też nawet że pojęcie bogactwa jest „ograniczone". Takie wyrażenia zakładają z góry istnienie człowieka ekonomicznego i zmaganie łowcy ze swoim ubóstwem. Te słowa sugerują wyrzeczenie się zachłanności, która w rzeczywistości nigdy nie została wykształcona, stłumienie popędów, których nigdy nie było. Człowiek ekonomiczny jest konstrukcją burżuazyjną. Jak to ujął Marcel Mauss: „jest nie za nami, lecz przed, podobnie jak człowiek moralny". Nie chodzi o to, że łowcy i zbieracze powściągnęli swe materialistyezne „impulsy", oni po prostu nigdy ich nie zinstytucjonalizowali.
„Co więcej, jeżeli wielkim błogosławieństwem jest być wolnym od wielkiego /.la. nasi dzicy [Montagnais] są szczęśliwi, ponieważ dwóch wielkich tyranów - mam na myśli ambicję i skąpstwo - którzy zadają piekielne męki wielu z naszych Europejczyków, nie sprawuje władzy w ich ogromnych lasach, [...] jako że zadowalają się zwyczajnym życiem, a żaden z nich nie oddaje duszy diabłu, by zdobyć bogactwo" (LeJeune 1897: 231).
Mamy skłonność do postrzegania łowców i zbieraczy jako biednych, ponieważ nie mają oni niczego. Jednakże być może lepiej myśleć o nich jako o wolnych.
Proszę przypomnieć sobie komentarz Gusiiule’a: „Nasi tubylcy zdobywają i wytwarzają swoje przyrządy przy niewielkim wysiłku” (1961: 213).