^30_
przeciwnie, właśnie dlatego, że jest ich dużo. Strach, że będzie się ściganym jako bankrut, przeważa powszechnie nad obawą, że bankructwa nas zrujnują; i w świadomości publicznej powstaje coś w rodzaju karygodnej tolerancji dla przestępstwa, które każdy z osobna potępia.
W nowych południowo-zachodnich stanach obywatele prawie zawsze wymierzają sprawiedliwość drogą samosądu, bez przerwy popełnia się tani więc morderstwa. Wynika to stąd, że na owych pustkowiach obyczaje ludu są zbyt prymitywne, a oświaty jest zbyt mało, by ludzie poczuli, że warto zapewnić siłę prawu. Ciągle jeszcze wolą tam pojedynki od procesów.
Pewien człowiek powiedział mi kiedyś w Filadelfii, że w Ameryce prawie wszystkie zbrodnie są spowodowane nadużywaniem mocnych trunków, z których może do woli korzystać gmin, bo mu się je sprzedaje po niskich cenach. „Czemu przypisać - zapytałem - że nie nakładacie podatku na wódkę? - Nasi prawodawcy nieraz o tym myśleli
- odparł - ale to trudne zadanie. Obawiają się buntu; poza tym członkowie legislatury, którzy uchwaliliby podobną ustawę, byliby pewni, że nie mogą liczyć na ponowny wybór. - Czyli - odparowałem
- większość mają u was pijacy, a wstrzemięźliwość w piciu jest niepopularna."
Kiedy wspomnicie o tych sprawach politykom, odpowiadają tylko: trzeba się zdać na działanie czasu; odczucie zła oświeci lud i ukaże mu. jakie są jego rzeczywiste potrzeby. I często jest to prawda: %vprawdzie demokracja częściej się myli aniżeli król lub zgromadzenie szlachty, to
- kiedy wreszcie przejrzy - ma większe szanse na powrót do prawdy, ponieważ zazwyczaj nie ma w niej interesów sprzecznych z interesem większości i sprzecznych z rozsądkiem. Ale demokracja może dojść do prawdy tylko przez doświadczenie, a wiele narodów nie mogłoby czekać na skutki swych błędów i nie zginąć.
Wielkim przywilejem Amerykanów jest więc nie tylko to, że są bardziej oświeceni od innych, ale że potrafią popełniać błędy, które można naprawić.
Trzeba dodać, że jeśli demokracja ma z łatwością wykorzystywać doświadczenia przeszłości, musi już osiągnąć pewien stopień cywilizacji
i oświecenia.
Znamy narody, których początkowa edukacja była tak wadliwa, a charakter stanowi tak dziwne połączenie namiętności, ignorancji i błędnego mniemania o wszystkim, że same nie potrafiłyby dociec przyczyny swych niedoli. Narody te upadają pod brzemieniem nieszczęść, których są nieświadome.
Przemierzyłem rozległe krainy zamieszkane ongiś przez potężne, a dzisiaj już nie istniejące narody indiańskie; mieszkałem u plemion już przetrzebionych, których liczba codziennie maleje, a blask ich dzikiej sławy gaśnie: słyszałem, jak owi Indianie sami przewidywali los ostatecznie czekający ich rasę. Każdy Europejczyk wiedziałby, co należy zrobić, by ustrzec owe nieszczęsne narody przed nieuchronną zagładą. Ale one tego nie wiedzą; odczuwają nieszczęścia, których z roku na rok coraz więcej gromadzi się nad ich głowami, lecz wyginą do ostatniego, odrzucając ratunek. Trzeba by użyć siły, by zmusić je do przetrwania.
Dziwimy się widząc nowe narody Ameryki Południowej, które od ćwierćwiecza szamocą się pośród nieustannie odradzających się rewolucji, i codziennie się spodziewamy, że powrócą do tego. co nazywamy ich stanem naturalnym. Kto jednak może zapewnić, że w naszych czasach rewolucje nie są najbardziej naturalnym stanem Hiszpanów z Ameryki Południowej? Społeczeństwo miota się tam w głębi przepaści, z której nie może się wydostać o własnych siłach.
Odnosimy wrażenie, że ludzie zamieszkujący tę piękną część ziemskiej półkuli z uporem pragną rozszarpywać sobie wnętrzności; nic nie może ich od tego odwieść. Gdy się zmęczą, odpoczywają przez chwilę, a odpocząwszy zaraz popadają w nowe szaleństwa. Kiedy widzę tych ludzi raz w stanie nędzy, raz zbrodni, jestem skłonny przypuszczać, że despotyzm byłby dla nich dobrodziejstwem.
Ale w mojej myśli owe dwa słowa nigdy nie będą mogły znaleźć się obok siebie.
O polityce zagranicznej w demokracji amerykańskiej
Jak widzieliśmy, konstytucja federalna stałe kierownictwo zagranicznymi interesami narodu złożyła w ręce prezydenta i Senatu,1'’ co do pewnego stopnia stawia ogólną politykę Unii poza bezpośrednim i codziennym wpływem ludu. Nie można więc z całą pewnością stwierdzić, że w Ameryce zagranicznymi sprawami państwa rządzi demokracja.
" .Za rada i zgoda Senatu - mówi konstytucja, art. II, secc II. par. 2 - Prezydent jest władny zawierać traktaty." Czytelnik nic powinien zapominać, ic mandat senatorów trwa szcSć lut i tc jako wybrani pracz prawodawców z każdego stanu pochodzą oni z wyborów dwustopniowych.