Scan0073 tif

Scan0073 tif



i

i



j


ii


nie było. I wtedy dziadek popadł w depresję. Leżał po całych dniach nieruchomo, nie klekotał i nie ruszał skrzydłami. Stracił 'także apetyt i przestał pić. Wyraźnie brakowało mu kamrata.

Żółwiaczek postanowił rozerwać nieco dziadka, a przy okazji i siebie, gdyż spodziewał się w gnieźdźie duży oh zapasów milordzianki. W nocy więc, jak dawniej, przystawił drabinę i raźnie wspiął się do góry.

—    Kle — kle — kle — zawołał sądząc, że sprawi gospodarzowi przyjemność.

Dziadek poruszył się w gnieździe, ale nie zaklekotał na powitanie. Być może przez chwilę łudził się, że to wraca Wojtek.

—    Pochwało... — zaczął Żółwiaczek i nie dokończył, bo zobaczył nagle rój gwiazd, ziemia zakołowała się i ciężko runął z drabiny.

—    Pójdziesz stąd! — usłyszał głos z gniazda. — Wojtek cię nie lubił i ja cię też nienawidzę.

Nieproszony gość stękając podniósł się z ziemi.

—    To jakże tak, kumie? — zapytał. — Widzę, że już wam z tego klekotania padło na rozum.

—    Pójdziesz! — ponaglał stary i rzucił w Żółwiacz-ka pustą butelką.

Dziadek w samotności przeżywał swoją tęsknotę. Zaniepokojony syn chciał go znieść na dół, żeby się trochę rozerwał w chacie, dziadek jednak odmówił stanowczo.

—    Dajcie mi wszyscy spokój! — powiedział i odwrócił się na drugi bok.

Wkrótce prezes Skubany zgłosił pretensję, że dziadek nie wywiązuje się ze swoich obowiązków.

—    Przeżywa kryzys, chyba mu to przejdzie — tłumaczył syn.

—    Ale goście płacą i chcą, żeby im bocian umilał życie.

u. rui «



;s

■i

r


. \ , ł

b

' I


'i


'li , r

• •i;

<

9

i

j

i -

'i

i

! I

.1

I

i

• I

'I

I

:l

1.

I

i


t;


ii


■<


j;-


Ł>.

j-J'.


i


i



j


i


l

I

I

i


—    Spróbuję z nim porozmawiać.

—    Powiedz mu, że może mnie pocałować — odpowiedział dziadek na interwencję syna.

Nie było z nim dobrze, oj nie było. Wysechł Milor-dziak, sczerniał ;na twarzy. Oo to może tęsknota zrobić z człowiekiem.

I kiedy zdawało się, że już dla dziadka nie ma ratunku, niespodziewanie przyleciał Wojtek. Dziadek drżącymi rękami otworzył butelkę, przyrządził parę maczanek i sam wypił tęgi łyk. Co to była za radość w gnieździe. Milordziak momentalnie odżył, klekotał z werwą jak dawniej, a przybysz pieszczotliwie dotykał go dziobem.

—- Dobrze, że przyleciał, bo już się poważnie bałem


ł


R


i

149


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Scan0073 tif i i j ii nie było. I wtedy dziadek popadł w depresję. Leżał po całych dniach nieruchomo
Scan0044 tif •ii: Ki - •. sŁi; • •■Mi .ł I o i : i , r- i>:.i i, : i u i i I • .
Scan0054 tif ii . :ió .i,-Uj:g ► /    ,-i ,i m.iWiM.J . lU^ ufi1 :hUi ■ 1 j W Lr
Scan0070 tif ■ "i . -ii 1 ,7* dziobem szukać butelki. Zjadł obficie namoczoną spo-t-j rą kromkę
Scan0088 tif i j .i i-w i [ < * • v ?;ii s —    Może to jakaś dawna historia? — p
Scan0062 tif nie dotykała piersi nieboszczyka. Gdy oddychał, nie j poruszała się więc i złudzenie by
Scan0016 tif wali się kamieniami, ale większość z nich nie trafiała do celu. Zrejterowałi więc z pla
Scan0072 tif .Mi : . LM t ł[ ii j, !l i i > ■ < »»u »!• *jV- fti 1    . «
Scan0015 tif Przekazanie do Rady Federalneji         1 NIE Rady F
Scan0016 tif wali się kamieniami, ale większość z nich nie trafiała do celu. Zrejterowałi więc z pla
Scan0017 tif bagna, woda gdzieś znikła, to nie uśmiechało się boćkom zdychać z głodu. —   
Scan0020 tif był trochę pokiereszowany, ale na niego nikt nie zwra-cal uwagi. Oczywiście cały porząd

więcej podobnych podstron