nic znanej, że gdyby nic było ochronnej atmosfery, ziemia zmieniłaby się w jednej sekundzie w martwą bryłę bez życia. Wkrótce zresztą zostałaby spalona. Przez warstwę atmosfery przedziera się zaledwie 48% energii słonecznej i niewiele kosmicznej. Ilość ta warunkuje wszelkie życic na ziemi — jego początek, rozwój, egzystencję. Im więcej jej dociera na ziemię, tym korzystniej jest dla wszelkiego życia organicznego. Wiemy, że najwięcej energii spływa na ziemię w strefie międzyzwrotnikowej. O rejonach podbiegunowych nie mamy prawic nic do powiedzenia. Nam chodzi głównie o strefę o klimacie umiarkowanym, gdzie my żyjemy.
Ziemia, krążąc po swej orbicie dookoła Słońca, znajduje się, na każdym odcinku swej drogi, czyli w każdym miesiącu, w różnej odległości i pod różnymi kątami nachylenia swej osi względem niego. Stąd w różnym czasie „otrzymuje** ilościowo i jakościowo różną porcję słonecznej energii. W strefie umiarkowanej tworzy to cztcrorodzajowy klimat o wielkiej skali ciepłoty i zimna. Te właśnie różnice klimatyczne najhardziej szarpią naszym organizmem. zmuszając go do coraz innej akomodacji.
Weźmy dla przykładu dwa krańcowo różne miesiące: grudzień — czerwiec. W grudniu wpływ słońca na ziemię i jej mieszkańców jest minimalny, w czerwcu natomiast maksymalny. W grudniu natężenie energii elektromagnetycznej jest niewielkie dlatego nic ma wyładowań w atmosferze w postaci piorunów, w czerwcu zaś — maksymalne i burze z piorunami są częstym zjawiskiem W obu tych miesiącach inna jest także jonizacja w atmosferze.
Na skutek wymienionych, różnych i odmiennych czynników słoneczno-kosmicznych, mających swój wpływ na ziemię, powstaje na niej różnorodny układ: ciepła, wilgoci, rozmieszczenia gazów. cyrkulacji prądów powietrza, czy ciśnień atmosferycznych. Powxxlujc to z kolei zmienność oraz inność transpiracji i biofer-mcntacji gleby, rozwoju mikroorganizmów, fotosyntezy roślin i