przekazami lokalnej historii: w podręcznikach szkolnych, programach telewizyjnych, artykułach prasowych lub mowach polityków. Przekazy mogą też być inne: konserwacja zabytku, która łączy różne warstwy historyczne z teraźniejszością. Albo festyn historyczny typu Jarmark Dominikański. Wszystkie te formy przekazu bazują na jakiejś narracji, czy to przedstawianej przez kogoś obcego, czy wytwarzanej u samego odbiorcy. I wszystkich obowiązuje to, co we wstępie do zbioru opowiadań Rudyarda Kiplinga In Black and Whtte powiada stary hinduski mędrzec Gowinda: .„Historie są prawdziwe, dopóki trwa ich opowiadanie”8. Są więc prawdziwe dla siebie samych i w tym jedynym momencie ich powstania. Ich prawdziwość ogranicza się zatem do bardzo wąskiego korytarza czasowego i w zasadzie tylko do jednego podmiotu lub do jednej grupy odbiorców. Owa prawda zresztą dla każdego przedstawia się inaczej. Jedni widzą na przykład w obfitującej w złoto konserwacji tzw. Złotej Bramy — wielkiej bramy otwierającej ulicę Długą — świetne nawiązanie do wspaniałej przeszłości, z wjazdami królów polskich, do przeszłości wiążącej się z chwilą obecną, kiedy tędy przeciągają turyści lub zacni goście prezydenta miasta. Dla innych to od zawsze symbol polskości, dla trzecich zaś symbol wielokulturowych dziejów Gdańska, dla jeszcze innych przykład przekłamania historii, bo brama zawsze nazywała się Bramą Długoułiczną, a zmiana jej nazwy po drugiej wojnie światowej tak samo jak jej pozłacanie to próby przemienienia właściwych dziejów. I tak dalej.
B Cyt. według niemieckiego tłumaczenia: Rudyard Kipling, Lichtes urul dunkla Indien, Berlin, Darmstadt, Wien 1963, s. 11.
VI Wielkomiejskość - martwomiejskość
Wróćmy do jednego mitu — mitu wiel-komiejskości Gdańska. Ciągle miałem przed oczyma moje gdańskie gazety z XIX i XX wieku, które przeczytałem w Bibliotece Gdańskiej, miałem przed oczyma gorzkie osądy tych niewielu światłych współczesnych, którzy wskazywali na ową niemożność Gdańska do podnoszenia się z własnych mitów, z własnej historii. Przywołajmy tylko jednego świadka — dziennikarza Feliksa Scherreta, który pisał w 1924 roku w swoim felietonie Die tote Stadt (Martwe miasto): „Gdańsk nie ma nic prócz przeszłości, jest martwym miastem, chociaż od czasu do czasu chce inscenizować życie”9.
Zestawiam to z cytatem z książki Pawła Huellego, który w swoim czasie mocno zbulwersował gdańskie środowiska. Oto bohater w Mercedes-benz. Z listów do Hrabala (2002) powiada: „... pokrzywy, perz, lebioda znów zarastały miasto, którego nigdy nie lubiłem, obce, nikczemne, nieprawdziwe, co roku zapadało się o milimetr głębiej w pałubę własnych mitów, jak gdyby jego egzystencja nie miała w sobie wystarczającej dawki słonecznego blasku, jak gdyby dawny
■J Alfred Arna [= Felix Scberret], Die ToteStodl, w: „Dan-ziger Rundschau” 2 (1924), nr 29 (21VII).
21