OcLo&lcij dc
OiOn L ,
' - TEn spokojny Chleb - mówił, zaciskając pięści - dławi! mnie i dusił przez lat sześć!... Czy już nie pamiętasz, ile razy na dzień przypominano mi dwa pokolenia Minciów albo anielską dobroć mojej żony? Czy był kto z dalszych i bliższych znajomych, wyjąwszy ciebie, który by mię nie dręczył słowem, ruchem, a choćby spojrzeniem? [...] Wolę obawiać się bankructwa i śrnier- \
ci aniżeli wdzięozyć się do tych, którzy kupią u mnie parasol, albo padać do nóg tym, którzy w moim sklepie raczą zaopatrywać się w waterklozety... J
- Zawsze ten sam! - szepnął Ignacy.
Wokulski ochłonął. Oparł się na ramieniu Ignacego i zaglądając mu w oczy, rzeki łagodnie:
- Nie gniewasz się, stary?
- Czego? Albo nie wiem, że wilk nie będzie pilnował baranów... Naturalnie... [...] ;
- Proszę cię... A panna Łęcka nie wyszła fa mąż?
- Nie.
-Anie wychodzi?...
- Bardzo wątpię. Kto dziś ożeni się z panną mającą wielkie wymagania, a żadnego posagu? Zestarzeje się, choć ładna. Naturalnie...
Wokulski wyprostował się i przeciągnął. Jego surowa twarz nabrała dziwnie rzewnego wyrazu.
- Mój kochany stary! - mówił, biorąc Ignacego za rękę - mój poczciwy stary przyjacielu! .
Ty nawet nie domyślasz się, jakim ja szczęśliwy, że cię widzę, i jeszcze w tym pokoju. Pamiętasz, iłem ja tu spędzi! wieczorów i nocy... jak mnie karmiłeś... jak oddawałeś mi cp lepsze odzienie.,. Pamiętasz?... •
Rzecki uważnie spojrzał na niego i pomyślał, że wino musi być dobre, skoro aż tak rozwiązało usta Wokulskiemu. [...] >
Kiedy Wokulski skończy! przeglądać księgi {na usilną prośbę Rzeckiego wziął się do nich w parę godzin po powrocie z banhofu), pan Ignacy otworzy! kasę ogniotrwałą i z uroczystą miną wydobył stamtąd list Suzina.
- Cóż to zą ceremoniał? - spytał ze śmiechem Wokulski.
- Korespondencje od Suzina muszą być szczególnie pilnowane - odparł Rzecki ż naciskiem.
Wokulski wzruszył ramionami i przeczytał list. Suzin proponował mu na zimowe miesiące nowy interes, prawie tej samej doniosłości co paryski.
- Cóż ty na to? - zapytał pana Ignacego objaśniwszy, o co chodzi.
- Mój Stachu - odparł subiekt, spuszczając oczy - tak ci ufam, że gdybyś nawet spalił miasto, jeszcze byłbym pewny, że zrobiłeś to w szlachetnym celu.
- Jesteś nieuleczalny marzyciel, mój stary! - westchnął Wokulski i przerwał rozmowę. Nie miał wątpliwości, że Ignacy znowu posądza go o jakieś polityczne knowania, (...]
Aż jednego dnia [...] Staś przed samym zamknięciem sklepu przychodzi do mnie i mówi: - Cóż, stary, czas by się przeprowadzić na nowe mieszkanie.
Doznałem takiego uczucia, jak by ze mnie krew wyciekła. A on prawił dalej:
- Chodźże ze mną, pokażę ci nowy lokal, który wziąłem dla ciebie w tym samym do-
Wziął mnie pod rękę i prowadzi przez tylne drzwi sklepu do sieni.
- Ależ - mówię - tu lokal zajęty...
Zamiast odpowiedzi otworzył drzwi po drugiej stronie sieni... Wchodzę... Słowo honoru - sa-łonl... Meble kryte Utrechtem, na stolach albumy, w oknie majoliki.., Pod ścianą biblioteka... [...]
Z książek byłem bardzo kontent, ale ten salon, muszę wyznać, zrobił na mnie przykre wrażenie. Staś spostrzegł to i uśmiechnąwszy się, nagie otworzył drugie drzwi.
Boże miłosiemyl... ależ ten drugi pokój to mój pokój, w którym mieszkałem od lat dwudziestu pięciu. Okna zakratowane, zielona firanka, mój czarny stół... A pod ścianą naprzeciw moje żelazne łóżko, dubeltówka i pudlo z gitarą...
- Jak to - pytam - więc mnie już przenieśli? ...
- Thk - odpowiada Staś - przenieśli ci każdy wieczek, nawet płachtę dla Ira.
Może to się wyda komuś śmiesznym, ale ja miałem łzy w oczach...
(10 UaiO~^